OpinieRichter: Ślepa uliczka nacjonalizmu

Redakcja3 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Aleksiej Arestowicz, były doradca prezydenta Ukrainy Władimira Zełeńskiego, jest człowiekiem o otwartym umyśle. Ten były oficer zmuszony został do rezygnacji ze stanowiska w styczniu 2023 roku, gdy przypisał zniszczenie jednego z wieżowców w Dniprze ukraińskiej obronie przeciwlotniczej, a nie uderzeniu rosyjskiej rakiety.

Rzecz jasna, tego rodzaju obiektywne podejście do sprawy nie może być tolerowane w warunkach wojennych. Przeciwko Arestowiczowi wszczęte zostało postępowanie karne, a on sam zmuszony został do ucieczki zagranicę. Mieszka obecnie w Monachium pod policyjną ochroną.

Nacjonalizm gwoździem do ukraińskiej trumny

Niedawno udzielił ważnego wywiadu brytyjskiemu portalowi UnHerd, w którym ostro skrytykował administrację Zełeńskiego i cały ukraiński nacjonalizm. Uważa on, że nacjonalizm ten może mieć katastrofalne konsekwencje z punktu widzenia przetrwania Ukrainy, grożąc rozpadem państwa. Ukrainę zamieszkują przedstawiciele ponad stu różnych narodowości, lecz zaraz po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1991 roku polityka Kijowa zmierzać zaczęła w kierunku przekształcenia kraju w „państwo monoetniczne i jednokulturowe”.

Jak mówi Arestowicz, „głównym powodem mojej krytyki tego, co działo się na Ukrainie w ciągu ostatniego roku, w czasie emocjonalnej traumy wojennej, jest doktryna ukraińskiego nacjonalizmu, która dzieli naród ukraiński na dwie grupy: ukraińskojęzyczną i rosyjskojęzyczną, która staje się grupą gorszej kategorii. Koncepcja ta jest niezwykle niebezpieczna, groźniejsza nawet od rosyjskiej agresji zbrojnej, bo nikt z tej liczącej 80% społeczeństwa grupy ludzi gorszej kategorii nie chce umierać za taki system”.

Następnie podkreślił, że Ukraina musi pozostać krajem „wielokulturowym” i stać się federacją. To rozsądna, choć spóźniona diagnoza. Dla Ukrainy jest już zapewne zbyt późno, zaś tracący nią zainteresowanie Zachód może co najwyżej pozwolić Kijowowi na przetrwanie w postaci kadłubowego, zdemilitaryzowanego państwa, nie będącego już w stanie nikomu zagrażać.

Nacjonalizm zrobił swoje…

Arestowicz ma rację, jeśli chodzi o „nacjonalizm” – nie tylko ten w wydaniu ukraińskim. Miał niegdyś słuszność Franz Grillparzer, gdy stwierdził, że jego droga prowadzi „od ludzkości, przez narodowość, do brutalności”. Potwierdza to ostatnie dwieście lat dziejów Europy. Zrodzony w kręgach burżuazji i realizujący jej interesy finansowe, wysunięte na pierwszy plan wraz z Rewolucją Francuską, nacjonalizm odpowiada za niechlubną historię szczucia jednych narodów przeciwko drugim, co jednocześnie pozwalało na ukrywanie tego, kto na konfliktach korzysta. Ukraina, której Zachód narzucił nienawiść wobec wszystkiego, co rosyjskie (i wszystkiego, co wiąże się z innymi mniejszościami), to tylko ostatni przykład nacjonalistycznych iluzji, za które płaci tak wysoką cenę.

Jak słusznie zauważa Aleksandr Dugin w swojej książce Eurasian Mission, „Nie mogę akceptować idei narodu, bo jest ona koncepcją stanowiącą nieodłączną część nowoczesności zmierzającej do zniszczenia tradycyjnych społeczności (imperiów) i religii, pozwalając jednocześnie na zastąpienie ich sztucznymi pseudo-wspólnotami opartymi na kategoriach indywidualistycznych. Tymczasem to błąd. Idea narodu jest obecnie niszczona przez te same siły, które ją stworzyły na pierwszym etapie nowożytności. Narody wykonały już swoje zadanie wyniszczenia wszelkiej tożsamości organicznej i duchowej, więc teraz kapitaliści likwidują jedynie narzędzie, które do tej pory wykorzystywali, przechodząc do bezpośredniej globalizacji”.

Oczywiście, wszelkiej maści „nacjonalistom” nie będzie łatwo się z tym pogodzić. Wygląda na to, że otworzyć oczy tym, co przetrwają, może jedynie kolejna wielka wojna. O to się jednak nie martwmy: NATO robi wszystko, by ona wybuchła. Dopóki sojusz ten ma rozstrzygający głos w Europie, Niemcy i inni Europejczycy nie będą w stanie odnaleźć samych siebie.

Karl Richter

Źródło: https://www.arktosjournal.com/p/the-misguided-path-of-nationalism

Redakcja