Zachód jest zarówno pojęciem geograficznym, jak i geopolitycznym. To ostatnie jest rozumiane jako państwa Europy Zachodniej, Ameryki Północnej plus Australia i Nowa Zelandia.
Od jakiegoś czasu do Zachodu próbuje się wliczać państwa Europy Wschodniej, a także Japonię. Jednakże jest poczucie, że jesteśmy co najwyżej wschodnią peryferią atlantyzmu, który jest innym pojęciem stosowanym i synonimicznym w stosunku Zachodu. Innymi słowy, gdybyśmy byli częścią Zachodu, to byśmy nie musieli się o tym przekonywać.
Niewolniczy biznes
Niewątpliwą genezą Zachodu w znaczeniu kulturowym są państwa Europy Zachodniej sensu stricte, w następstwie czego pojęcie geograficzne nabrało konotacji politycznej. Jaki czynnik spowodował, iż Zachód Europy zaczął się postrzegać inaczej niż reszta Europy? Stawiam tezę, iż było to wcześniejsza niż gdzie indziej chrystianizacja. Po upadku imperium rzymskiego trzeba było zbudować nowy europejski ład i elementem najistotniejszym tego ładu była nowa, chrześcijańska wiara.
Chrześcijaństwo na terenach centralnej i wschodniej Europy pojawiło się w IX i X wieku, na Zachodzie dominację uzyskało już w IV wieku. Te pięćset lat różnicy to cała epoka, w której tereny centralnej i wschodniej Europy pod pretekstem chrystianizacji były najeżdżane i rujnowane. Ludność zaś porywana dla handlu niewolnikami. Prawo do handlu niewolnikami zostało w 840 roku przez tzw. Pactum Lothari[i] ograniczone, tzn. nie można było chrześcijan obracać w niewolnictwo; reguła ta nie była stosowana do niechrześcijan, A Słowianie w tamtym czasie byli jeszcze poganami, jak ich się zwykło nazywać. I tym samym mogli stanowić przedmiot handlu niewolniczego.
Myślę, że kiedyś lingwiści znajdą odpowiedź na pytanie dlaczego w tak wielu językach Europy Zachodniej Słowianin jest albo źródłosłowem albo homonimem słowa niewolnik. Dla przykładu po angielsku slave, po francusku esclave, po niemiecku sklavo, po holendersku slaaf, hiszpańsku esclavo i myślę że to językowe skojarzenie statusu niewolnika z grupą etniczną nie kończy się na wzmiankowanych. Po prostu wynikają z faktu, iż dla Europy Zachodniej Słowianie byli niewolnikami. Dodam iż cały system handlu słowiańskimi niewolnikami był dobrze zorganizowany. Kierowany przez rodańskich Żydów[ii] i zdolny odpowiadać na specyficzne zapotrzebowanie klienteli, np. w Wenecji było centrum kastracji, jako że eunuchowie byli w szczególnej cenie. Dlaczego Żydzi? – można się zapytać. Otóż popyt w tamtych czasach reprezentowały wyżej rozwinięte kraje islamskie, zaś podaż między innymi zapóźniona Europa. Żydzi zaś znający oba świata naturalnie mogli funkcjonować jako pośrednicy.
Czym jest kompleks wyższości?
Aczkolwiek idea kompleksu wyższości zrodziła się na polu psychologii i dotyczy aspektów osobowościowych indywidualnego człowieka, inspirującym jest zastosowanie zawartych w nim idei w naukach politycznych, zwłaszcza dla zrozumienia relacji miedzy grupami społecznymi, państwami, a nawet cywilizacjami.
Kompleks wyższości wynika z przekonania o własnej wyjątkowości (słynny amerykański exceptionalism), przekonania o byciu lepszym, zdolniejszym, przeznaczonym do wyższych celów i w konsekwencji naturalnie oczekującym, by inni uznali tą wyjątkową wartość. W przypadku zaś zachowań nie akceptujących tegoż oczekiwania pojawia się stosowanie gróźb i sankcji. Kompleks ten dotyczy nie tylko przekonania o własnej doskonałości, ale też rozszerza się na przeświadczenie, iż wyznawane wartości są lepsze, że przyjęty sposób organizacji życia społecznego jest lepszy i godny naśladowania, i że nawet działania niezależne nie powinny mieć miejsca. Osoby, grupy obarczone tym kompleksem przyznają sobie prawo do napominania, nakazywania, zabraniania, wskazywania itp., oczekując podporządkowania.
Infantylizm kompleksów
Co ciekawe, kompleks wyższości w interpretacji twórcy konceptu Alfreda Adlera jest następstwem przeżywanego kompleksu niższości. Mówiąc inaczej, to właśnie uświadomienie sobie własnych braków, niedociągnięć i słabości prowadzi do poszukiwania kompensacji dla tego dolegliwego odczucia i pozwala wybić się na doskonałość często równie iluzoryczną, jak wcześniejsza niedoskonałość. Co trzeba podkreślić, oba kompleksy są formami infantylizmu służącymi znalezieniu sobie miejsca w świecie.
Wskazana mechanika kompensacji pseudosłabości przez pseudosiłę znajduje swoją świetną ilustrację w budowaniu przez Europę Zachodnią swej roli w świecie. W czasach przed tak nazwanym wielkimi odkryciami geograficznym Europa była zachodnim zakończeniem Azji. W okresie kończącego się średniowiecza Europa nie miała wiele do zaoferowania, funkcjonując na peryferiach ekonomicznych i kulturowych ówczesnego świata i korzystała z dorobku cywilizacji chińskiej, indyjskiej i arabskiej. W konsekwencji, stanowiąc ówczesny trzeci świat, była też ignorowana. Dla swojego rozwoju Europa dokonała tak fundamentalnych zapożyczeń jak alfabet, liczbowy system dziesiętny, algebra, proch, kompas czy też czcionka drukarska.
Aztecka nowoczesność
Tenochtitlan – stolica państwa Azteków zniszczonego przez hiszpańskich konkwistadorów w 1521 roku ilustruje zaawansowanie osiągane przez innych w zakresie organizacji życia zbiorowego. W momencie zniszczenia Tenochtitlan było jedną z największych metropolii ówczesnego świata, liczącą ok. 200 000 mieszkańców[iii]. Dokładne liczby z uwagi na totalne zniszczenie źródeł są bardzo trudne do ustalenia. Dla porównania, Paryż w tamtym czasie liczył sobie również około 200 000 mieszkańców. Tenochtitlan zbudowany został na wysepce jeziora Texoco i jego powierzchnia, metodą podobną do holenderskiej polderyzacji, była stopniowo zwiększana. Do miasta akweduktami była doprowadzana bieżąca woda. Praktycznie każdy dom miał do niej dostęp. Miasta posiadało rozbudowaną społeczną infrastrukturę, na przykład szkoły były dostępne dla wszystkich. Zaopatrzeniem zajmował się bardzo dobrze zorganizowany rynek, istniała straż miejska, kwitło życie religijne (oparte na bardzo skomplikowanym kalendarzu), kulturalne, a nawet sportowe[iv].
Dodam, że jakieś 100 lat przed erą europejskich odkryć geograficznych Chińczycy prowadzili własną eksplorację świata. W okresie 1403 do 1430 chiński admirał Zheng He (1371 – 1433) prowadził liczne ekspedycje w których dopłynął do Morza Czerwonego i Afryki Wschodniej, o których to podróżach należy powiedzieć, iż miały one przede wszystkim poznawczy i reprezentacyjny charakter. Wyprawy Zheng He były to olbrzymie przedsięwzięcia liczące kilkadziesiąt (spotkałem się z opinią, że kilkaset) okrętów oraz olbrzymią ilość ludzi, mówi się o około 30 0000 ekipażu[v]. Mimo takiej potęgi, nie były to wyprawy służące podbojowi i zawłaszczaniu poznawanego świata.
Z całą pewnością nie były to eksploracje biedoty szukającej przypadkowego wzbogacenia się. Realistycznie wyprawy Krzysztofa Kolumba i Ferdynanda Magellana, przy całym szacunku dla odwagi eksplorerów, składały się: pierwsza z trzech statków druga – z pięciu. Nawiasem mówiąc, wiedza szkutnicza, jaką dysponowali Chińczycy w tamtym okresie, jest zaskakująca. Otóż byli oni w stanie budować największe drewniane okręty, jakie znał świat. Ich tzw. treasure fleet mierzyły ok. 70 m długości i 15 m szerokości[vi]. Dla porównania, zbudowany ponad 300 lat później HMS Victory Horatio Nelsona miał podobne rozmiary[vii], ale to było 300 lat później. Jak powiedziałem, były to rzeczywiste podróże eksploracyjne; Zheng He zabierał kartografów, lingwistów, handlowców, dyplomatów, by rozumieć innych i i na tej bazie współpracować. Nieszczęściem dla Chin było, iż ich rozwój na tyle wyprzedzał innych, że uznali że poznawanie tak zapóźnionych w rozwoju nie ma sensu. Filozofia europejska była inna: chcieli wyjść z biedy i zdobyta geograficzna wiedza pozwoliła im zrealizować to marzenie.
Kolonizacja jako czynnik konstytutywny zachodniego kompleksu wyższości
Ponieważ gospodarczo i cywilizacyjnie Europa była słaba, zaś na osiągnięcie porównywalnej pozycji z innymi potęgami drogą – jak by powiedział David Ricardo – szukania porównywalnych korzyści brakowało cierpliwości, to jedynym sposobem zmiany tego status quo pozostał rozbój i podbój. Ilustrują tą tezę wyprawy krzyżowe, zniszczenie Bizancjum, wygnanie Arabów i Żydów z Półwyspu Iberyjskiego i wreszcie kolonizacja jako konsekwencja „wielkich odkryć geograficznych”.
Spuścizną tak zwanych wielkich odkryć geograficznych jest bez wątpienia kolonizacja oraz utworzenie na „odkrytych” terenach własnych państw. Parę uwag na temat konceptu „wielkie odkrycia geograficzne”. Termin „odkrycie” jest uzasadniony jedynie ze strony odkrywców w ten sposób nobilitujących własną ignorancję. „Odkryci” ponieśli katastrofalne konsekwencje tegoż rozszerzania europejskiej wiedzy o świecie. Mordy, choroby, akulturacja tych, co przeżyli, rabunek ziemi oraz bogactw naturalnych, zniewolenie, nędza – oto co w wielkim skrócie przyniósł innym kontakt z Europejczykami. XVI, XVII, XVIII I XIX wiek to okresy, w których dzięki rabunkowi Europa Zachodnia zdominuje świat i w konsekwencji wyrabia sobie przekonanie, iż naturalnym jest, że to ona stanie się drogowskazem ludzkości nie tylko w dziedzinie rozwoju ekonomicznego, ale kulturowego, społecznego i politycznego. To co czyni ten proces dla Europy Zachodniej tak intratnym, to fakt, iż eksploatacja innych nie zobowiązuje jej do niczego, wszystkie koszty ponoszą eksploatowani. Apogeum okresu dominacji europejskiej nad praktycznie całym światem jest wiek XIX. Europa Zachodnia dominuje nie tylko nad światem, ale i centralną i wschodnią Europą. Ostała się Turcja, Japonia, nominalnie niezależne Chiny, Persja, chyba dwa państwa afrykańskie, no i Rosja, która jest jedynym europejskim liczącym się krajem nie należącym do sfery kulturowej Zachodu.
Kolonialne krucjaty
Interesującym jest znalezienie odpowiedzi na pytanie dzięki czemu Zachód urósł do takiej prominencji. Ważnym czynnikiem jest z pewnością przewaga militarna pozwalająca garstkom konkwistadorów rozbić wspaniałe cywilizacje Azteków i Inków. Czynnikiem o charakterze niematerialnym jest poczucie misji, misji nadającej podbojom kolonialnym krucjatowy charakter. Otóż dzięki podbojom katolicyzm i protestantyzm mogą zdobywać nowych wyznawców. I ta misja rozszerzania „jedynie prawdziwej” wiary pozwala usunąć w cień kryminalny aspekt budowania nowego porządku. Cel uświęca środki – nie po raz pierwszy i nie ostatni. Wreszcie czynnikiem, który w miarę postępów kolonizacji zaczyna odgrywać czołową rolę, jest poczucie wyższości. Gdy okazuje się, że możemy robić, co chcemy, a inni nie mają żadnej możliwości zatrzymania nas, to znaczy, że jesteśmy po prostu lepsi i jako tacy mamy prawo robić to, co robimy, ponieważ dzięki naszej wyższości korzyść jest uniwersalna i nawet ci, co teraz cierpią, w przyszłości dostrzegą korzyści, a jeżeli nie oni, to ich dzieci, a więc dla dobra ogółu – róbmy to, co robimy, ponieważ tego wymaga postęp, którego jesteśmy nosicielami. A wiek XIX jest wiekiem wiary w postęp głoszącej, że wszelkie problemy ludzkości dzięki rozwojowi nauki zostaną rozwiązane i że jutro może być tylko lepsze. A wszystko dzięki dobremu (bo przez nas) spożytkowaniu zasobów ziemi. Takie rozumowanie uzasadniało nie tylko własne poczucie wyższości, ale też dawało – i to jest niebagatelne – moralne prawo do użycia siły w stosunku do nie podzielających tejże skądinąd egocentrycznej opinii.
Myślę, że dobrym przykładem ilustrującym przedstawioną myśl są zadziwiające wojny opiumowe w Chinach w latach 1839-1842 oraz 1856–1860, w których przede wszystkim Anglia w pierwszej i przy pomocy Francji – w drugiej, w imię prawa do wolności handlu dążyła do narzucenia niekontrolowanej sprzedaży narkotyków ludności chińskiej[viii]. Ponieważ Cesarstwo Chińskie, kierując się oczywistymi powodami ochrony zdrowia swej ludności, zabroniło tego handlu, państwa te postanowiły narzucić go zbrojnie. No i narzuciły, po drugiej wojnie handel opium został w Chinach zalegalizowany, co oznaczało ni mniej ni więcej, iż potęgi europejskie zdecydowały się zakomunikować, że jeżeli jest dla nas opłacalne, byście konsumowali opium, to macie to robić. Dodam, iż wojny opiumowe są czynnikiem, który radykalnie przyśpieszył upadek Chin, upadek z którego dopiero komuniści mieli je podnieść. Angus Maddison, który zajmował się badaniami nad rozwojem gospodarczym świata podaje, iż w 1820 roku udział gospodarki Chin w produkcie światowym brutto wynosił około 30%; w 1913 roku, a więc po 80 latach narzuconej dezorganizacji społecznej, partycypacja chińska w światowej gospodarce spadła do 9%[ix].
Podział łupów
Budowa imperiów kolonialnych przez państwa Zachodu prowadziła do nieuchronnych konfliktów między nimi. Czasami dwa państwa kolonizujące miały pretensje do posiadania tego samego terytorium, czasami większa ich liczba chciała eksploatować dany region, czasami wreszcie zdobywcy wchodzili w konflikty między sobą, ponieważ walczyli o wyłączność handlu na danym obszarze itd. Powodów do konfliktu było mnóstwo, by więc uniknąć takich ambarasujących sytuacji, które obniżały prestiż oraz przynosiły straty, poszukano sposobów polubownego rozwiązywania konfliktów. Te polubowne rozwiązania polegały na uzgodnieniu między sobą, tzn. bez jakiegokolwiek pytania o zdanie rodowitych mieszkańców, kto, gdzie i w jakim zakresie panuje.
Napomknę tutaj o dwóch takich porozumieniach, które dobrze pokazują nieskrępowane poczucie wyższości Zachodu. Pierwszym jest traktat Tordesillas z 1494 roku, w którym Hiszpania i Portugalia za aprobatą papieża Aleksandra VI, podzieliły nowoodkryte pozaeuropejskie lądy między siebie. W uproszczeniu wszystko, co na zachód od leżących na Oceanie Atlantyckim Wysp Zielonego Przylądka miało przypaść Hiszpanii, zaś wszystko, co na wschód od wzmiankowanych – Portugalii. Dla papieża była to okazja, by się pokazać jako przywódca duchowy świata, rzeczywisty namiestnik Boga na ziemi[x]. Drugim jest konferencja z 1884 roku w Berlinie, podczas której państwa zachodnie uzgodniły zasady kolonizacji Afryki[xi].
W drugiej połowie XIX wieku tzw. wyścig o Afrykę coraz bardziej antagonizuje kolonizatorów, by więc zahamować proces prowadzący w kierunku wojny, postanowiono uzgodnić, kto i gdzie panuje. W konferencji, której patronował Bismarck, wzięło udział bodajże 14, tych „lepszych” oczywiście państw europejskich. Podział Afryki, rzecz oczywista, zrobił się bez udziału tych, których terytoria dzielono, oraz bez zwracania uwagi na różnice kulturowe, etniczne, lingwistyczne, religijne itp. Taki podział spowodował, iż terytoria, które się później dekolonizowały , robiły to na bazie walki z kolonizatorem, który władał zróżnicowanym kulturowo terytorium. W efekcie proces walki o niepodległość wytworzył państwa, których ludność często nie tylko, że nie potrafiła żyć wspólnie, ale po prostu się nienawidziła. Przykładem mogą być państwa Burundi i Rwanda w których proces kolonizacji, a następnie dekolonizacji przemieszał dwie zwalczające się grupy etniczne Tutsi i Hutu, i których koegzystencja w jednych organizmach państwowych doprowadziła w latach dziewięćdziesiątych XX stulecia do wzajemnego ludobójstwa, którego genezy należy szukać w „pokojowo” zorientowanej konferencji berlińskiej[xii].
Zadufanie Zachodu zapiera dech w piersiach także w przypadku postanowienia obdarowania króla Belgii Leopolda II terenami Konga. Król Leopold lubił rozprawiać na wzór Kiplinga o europejskiej misji cywilizacyjnej[xiii]. Jednakże o ile w przypadku Rudyarda Kiplinga majaczenia, jak to teraz można określić, o dobrach kolonizacji były, jak można przypuścić, szczere – taka sobie licentia poetica nawiedzonego twórcy, to w przypadku Leopolda retoryka o misji cywilizacyjnej białej rasy była zasłoną do gigantycznego obozu koncentracyjnego, który na terenach Konga utworzył. Nazwał je Congo Free State[xiv]. Dobrze jest, jeżeli brzydka rzecz pięknie się nazywa. I okrutnym reżimem zmusił mających nieszczęście żyć na „jego” terenach ludzi do pracy na swoją rzecz. By nie wchodzić w szczegóły, powiem, że za nie wykonanie norm produkcji kauczuku, bo na jego sprzedaży bogacił się dobry Leopold, groziło odjęcie ręki, lub dla przykładu – morderstwo dziecka trzymanego jako zakładnik. A groźba czczą nie była, rzeczywiście ręce obcinano, by pozostałych strachem do wydajnej pracy zmusić. W ogóle wolność to jest pojęcie – fetysz liberalnego Zachodu. Jednakże doprecyzować należy , iż wolność daje nam, Białym, prawo do robienia co do głowy wpadnie, a innym… no cóż, delikatnie ujmując, jakby powiedział Longin Podbipięta, „słuchać hadko”. Niemcy umieścili szyld „Arbeit macht frei” nad wejściem do obozu zagłady w Oświęcimiu. I rzeczywiście dobra praca zapewniała tym z Konga wolność w posługiwaniu się kończynami, a tym z Oświęcimia nadzieję przeżycia kolejnego dnia.
Rasizm i jego filozofia
Kompleks wyższości jest stanem emocjonalnym i tym samym jego racjonalność może być kwestionowana. Ponadto nowego porządku światowego nie buduje się na emocjach. One co prawda wystarczą, by wyzwolić konieczną energię, by dokonać podboju; następnie jednak przychodzi okres stabilizacji, który pozwoli korzystać długotrwale z osiągniętej sytuacji. I w tym momencie przychodzi potrzeba dania podstaw racjonalnych temu, co się stało. Innym słowy, poczucie wyższości musiało zostać przedstawione jako obiektywna siła historyczna kształtująca rzeczywistość. Zapotrzebowanie na obróbkę intelektualną zachodniego kompleksu wyższości zrodziło rasizm, któremu doktrynalne podstawy nadali Francuz Arthur de Gobineau oraz zgermanizowany Anglik Houston Chamberlain.
Arthur de Gobineau (1816 – 1882), francuski dyplomata i pisarz, w eseju Szkice o nierówności ludzkich ras przedstawił swoją wizję społeczeństwa, którego zdolność do rozwiązywania problemów i budowy zaawansowanej cywilizacji jest uwarunkowana rasowo. Czym bardziej społeczeństwo jest czyste rasowe, tym wspanialszą cywilizację buduje. I odwrotnie – w im większym stopniu się zanieczyszcza rasowo, tym większa niezdolność do rozwoju i tym szybszy jego upadek[xv]. Podstawą jego rozróżnienia ras jest kolor skóry. Na bazie przyjętego założenia wyróżnił trzy główne rasy: białą, żółtą i czarną, którym przypisał pewne właściwości. Poparł to dobranymi pod tezę przykładami historycznymi. I tak oto powstał rasizm przypisujący największe zdolności rasie białej, innymi słowy -Europejczykom. Ponieważ odbiorcą tych, no cóż – muszę to tak nazwać, przemyśleń Gobineau był czytelnik europejski, takie tezy formułowane w momencie apogeum kolonizacji nie mogły być łatwo odrzucane. Rzeczywistość zdawała się je potwierdzać i poniekąd czyniła je oczywistymi. Można naturalnie się zastanawiać jaka jest relacja koloru skóry do zdolności intelektualnych, przeżywanych emocji, talentu organizacyjnego itd., itp. Ale niemniej taka teza powstała i w XIX-wiecznej Europie została zaakceptowana, znajdując swój wyraz między innymi w poezji, gdzie skądinąd wybitny poeta Rudyard Kipling w przytoczonym już wierszu The White Man’s Burden w 1899 roku motywuje Stany Zjednoczone do podboju i kolonizacji Filipin. Pod koniec XIX wieku kolonialne imperium Hiszpanii, być może w skutek krzyżowania ras, się rozpadało. Amerykanie pragnęli wejść w ich miejsce, w związku z czym zachęcali Filipińczyków do zrzucenia jarzma hiszpańskiego, samemu się gotując do roli przyszłych kolonizatorów. Z drugiej strony z Hiszpanami chcieli się obejść, nazwijmy to po dżentelmeńsku – kupując od nich Filipiny, no i Filipińczyków[xvi]. Ta podwójna gra nie uszła uwadze Filipińczyków, którzy pragnęli rzeczywistej niepodległości, nie zaś zamiany kolonizatora. Poza tym, być przedmiotem sprzedaży jest samo w sobie trudne do zaakceptowania. W efekcie wybuchł konflikt między pragnącymi suwerenności Filipińczykami a USA, który z różną intensywnością trwał od 1899 do 1902 roku. Straty ludzkie po stronie Filipińczyków ocenia się na od 300 000 do miliona osób, głównie cywili; straty amerykańskie dzięki miażdżącej przewadze uzbrojenia były symboliczne. Konflikt ten jest pierwszym ludobójstwem XX wieku[xvii]. Wracając do wiersza Kiplinga, to ten – jak powiedziałem – wybitny poeta, uzasadnia imperialne pretensje USA, nawołując do podboju i kolonizacji Filipin, jako że obowiązkiem białej rasy jest panowanie i kierowanie, ponieważ biali są do tego predestynowani i tym samym kolonizacja będzie korzystna dla Filipińczyków, tylko oni o tym jeszcze nie wiedzą, i – jeżeli trzeba – to dla ich dobra jest wskazane użycie przemocy. O randze poematu miech świadczy fakt, iż był przytoczony w 1899 roku na posiedzeniu Senatu amerykańskiego.
Nie należy jednak sądzić, iż rasistowskie koncepty Gobineau wyczerpują się na rozróżnienie zdolności ludzi w oparciu o kolor skóry. Żył on w czasach tuż po Rewolucji Francuskiej, miał w żywej pamięci jak „motłoch” zdeklasował dominującą arystokrację, zastanawiał się jak Napoleon Bonaparte, człowiek znikąd, został cesarzem i podporządkował sobie prawie całą Europę, a że to był konflikt w ramach rasy białej, potrzebne były bardziej subtelne, nie tylko kolorowe wyjaśnienia. Otóż wedle Gobineau, biali sobie równi nie są. W ich ramach są ci bardziej doskonali, no i mniej. Tych bardziej doskonałych nazwał Aryjczykami, ci mniej to są Słowianie, Celtowie, Gallowie, Latynosi. Dla Gobineau Aryjczykami byli Germanie. Uważał, że oni stanowią bielszy odcień białości i że są stworzeni do rządzenia. Do Germanów zaliczał też Wikingów i uważał, że te grupy etniczne były w historii Europy najbardziej państwowotwórcze, że z nich wykształciła się arystokracja, klasa panująca feudalizmu, która swój upadek zawdzięcza promiskuityzmowi. Skutkiem rozwiązłości seksualnej stało się osłabienie rasy, no i dalej rewolucje. Pewnym wyjaśnieniem dla poglądów Gobineau w kwestii nieopanowanej seksualności była trauma związana z rozwiązłością jego matki. Urodzony na francuskich Karaibach Gobineau nie był pewien czy jego ojcem nie był jakiś ciemnoskóry (dla rasisty musiało to być nie do zniesienia). W efekcie wstydził się własnej matki i jako dorosły człowiek zerwał z nią kontakty. Fakt, że Niemców widział najwyżej w hierarchii ras, spowodował, że w Niemczech jego poglądy zdobyły sobie szczególne uznanie.
Poglądy Gobineau zostały rozwinięte przez Anglika żyjącego w Niemczech Houstona Chamberlaina (1855 – 1927). Urodzony prawie pół wieku później niż Gobineau, Chamberlain pozostał w paradygmacie swego mistrza, wierząc w wyższość białej rasy oraz konieczność chronienia jej przed zanieczyszczeniami i podobnie jak Gobineau był przekonany, że Germanie są najbielsi z białych i że Słowianie, aczkolwiek biali, to im daleko do nadludzkich Niemców. Niemniej w przeciwieństwie do Gobineau, był optymistycznie nastawiony co do przyszłości swych wybranków, wierząc, iż kierowana przez Niemców biała rasa dla ogólnego dobra zapanuje nad światem. Jego zasługą jest rozbudowanie teorii Gobineau poprzez wprowadzenie do niej idei wroga rasowego, jakim jest Żyd. Od Chamberlaina antysemityzm staje wyrazistą częścią ruchu rasistowskiego. Poglądy swe zawarł w dwutomowym dziele The foundations of the nineteenth century – (niem. Die Grundlagen des neunzehnten Jahrhunderts). Dzieło jest analizą historyczną kultury europejskiej i uzasadnia tezę, iż kultura ta była zbudowana przez aryjskie ludy zachodnioeuropejskie pod przemożnym wpływem Teutonów[xviii]. Trzeba powiedzieć, iż Chamberlain był mocno osadzony w niemieckich wpływowych kręgach. Bliski przyjaciel Richarda Wagnera, pojął za żonę jego córkę i napisał wiele esejów poświęconych jego twórczości, który – nawiasem mówiąc – także był antysemitą. Chamberlain był w przyjacielskich stosunkach z cesarzem Wilhelmem II, którego podtrzymywał w opinii, że autorytarny system rządów jest najlepszą formułą rządzenia i że Niemcy powinny w większym stopniu uczestniczyć w procesie kolonizacji, a także realizować skuteczną politykę militaryzacyjną. Cesarz ze swej strony doceniał i podziwiał Grundlagen… Chamberlain znał się osobiście z admirałem Alfredem von Tirpitzem, dowódcą niemieckiej marynarki wojennej, którego zachęcał do rozbudowy tejże, mówiąc, iż flota jest kluczem do pokonania degradującego się imperium brytyjskiego. Koncept budowy flotylli łodzi podwodnych, U-bootów, jako odpowiedzi asymetrycznej na potęgę angielskiej nawodnej floty w dużym stopniu ukształtował się pod wpływem Chamberlaina. Wreszcie Chamberlain spotkał się z Adolfem Hitlerem i miał ogromny wpływ na Alfreda Rosenberga, przyszłego ministra III Rzeszy i głównego ideologa nazizmu. Nawiasem mówiąc, fakt, iż Chamberlain był obcokrajowcem, obiektywizował jego przeświadczenia, czyniąc je tym cenniejszymi dla Niemców. Piszę to, by wykazać, że filozofowie rasizmu to nie jakiś margines, albo kontrkultura zachodniego życia. Gobineau, wracając do niego, był także dyplomatą pracującym dla samego Alexisa de Tocqueville’a. Stanowili same jego jądro i ich wpływ na elity był ogromny. Elity ze swej strony, można powiedzieć, chłonęły te opinie jak gąbka. Prawdziwe koła wzajemnej adoracji.
Eugenika i jej skutki
Chamberlain i Gobineau to filozofowie rasizmu, ale idei próbowano nadać także naukowe uzasadnienie. Kompleks wyższości, tak przekonywująco wyjaśniony na gruncie nauk społecznych, musiał zostać udowodniony metodologią nauk ścisłych. I tutaj szczególne zasługi przypadają Francisowi Galtonowi (1882 – 1911), angielskiemu uczonemu, statystykowi, etnografowi, generalnie rzecz biorąc wybitnemu erudycie, nawiasem mówiąc – bliskiemu krewnemu Charlesa Darwina. Galton, będąc pod wrażeniem darwinowskiej teorii ewolucji, wpadł na pomysł, iż tzw. naturalna selekcja będąca głównym mechanizmem ewolucji może zostać przekształcona w sztuczną selekcję. Idea nie była kompletną nowością, jako że hodowcy od tysiącleci w ten sposób poprawiali jakość zwierząt hodowlanych, zaś w starożytnych Atenach Platon też takim ideom hołdował. Niemniej to Galtonowi przyznaje się prymat w utworzeniu eugeniki, czyli naukowej metody ulepszania rasy ludzkiej. Naczelną kwestią w tejże nowej nauce było jak i kogo ulepszać. Galton był dzieckiem swojego wieku, który jak wiadomo wierzył, iż postęp naukowy rozwiąże wszelkie problemy świata. Wyłożył on swoje tezy w książce Hereditary Genius, w której studiował sytuację rodzinną znanych i wpływowych Anglików na przestrzeni wieków i stwierdził, że większość tych osobistości jest w jakimś stopniu krewnymi[xix]. Odkrycie to stało się dla niego bazą do stwierdzenia, że wybitność jest właściwa pewnemu typowi ludzi i można ją umacniać drogą dobieranych małżeństw. Teza, oprócz rasowego, miała także klasowe znaczenie. Otóż ta koncepcja uzasadniała myśl, iż pozycja posiadaczy i rządzących naturalnie wynikała z ich wyjątkowych właściwości i ktokolwiek dążący do bardziej sprawiedliwego podziału bogactw mógł spotykać się z zarzutem, iż to, co chce zmienić, jest naturalnym porządkiem, którego zmiana zrodzi chaos. Galton wyobraził sobie, iż dzięki eugenice wyprodukuje się, wyhoduje (nie wiem jakiego słowa użyć) geniuszy z korzyścią oczywiście dla całej ludzkości. Mamy odpowiedź na pytanie jak ulepszać i teraz kogo ulepszać. I tutaj odpowiedź została udzielona na ściśle rasistowskim gruncie – oczywiście białych, a wśród białych – tych najlepszych, czyli z grubsza rasy nordyckie. Z punktu widzenia ulepszenia już najlepszych eugenika okazała się płonną nadzieją, a nawet niebezpieczną, jako że małżeństwa bliskich krewnych prokreowały ludzi obarczonych chorobami. Doświadczył tego sam Charles Darwin ożeniony ze swą siostrą cioteczną, w którego małżeństwie troje dzieci zmarło przed ukończeniem 10 roku życia. Zdecydowanie eugenika odniosła zaś sukces z punktu widzenia pogarszania życia „gorszych”. Jak wiadomo, kij ma dwa końce. Z jednej strony eugenika miała charakter pozytywny; to znaczy ulepszamy dobrych, ale problemem też jest co zrobić z tymi po przeciwnej stronie, którzy nie tylko nie są geniuszami, ale nawet tzw. przyzwoitymi ludźmi nie są. Czy można na jej gruncie rozwiązać problem przestępczości, chorób psychicznych, chorób dziedzicznych itd. itp. W ten sposób wygenerowano politykę eugenizmu, która miała bardzo konkretne skutki i której celem było pomaganie naturze w likwidowaniu jej, nazwijmy to, niedoróbstwa[xx]. Na przykład, kierując się jej przesłankami, USA w latach 20. i 30. XX wieku wprowadziły kwoty imigracyjne na przybyszy pochodzenia „niższego”; oczywiście Słowian, ale także Włochów, Hiszpanów, Arabów etc. Przyjmowano, iż ludzie niearyjskiego pochodzenia mają większy potencjał zostania przestępcą. Uznawano, iż dla dzieci z rodzin indiańskich powinno się stworzyć warunki rozwoju i w związku z tym zabierano je własnym rodzinom celem oddania je na wychowanie rodzinom białych. Na jej gruncie przyjęto, iż ludzie z zaburzeniami umysłowymi oraz kryminaliści są jednostkami obarczonymi defektem genetycznym i w konsekwencji nie nadającymi się do rozmnażania. W rezultacie wiele państw, w tym USA, Szwecja, Dania[xxi] zdecydowały się na sterylizację obarczonych tym defektem jednostek.
Obozy masowej zagłady
Oczywiście te praktyczne aspekty eugeniki zbladły w zestawieniu z niemieckimi tzw. ustawami norymberskimi, które, przyjęte w 1935 roku, uczyniły z Niemiec formalnie rasistowskie państwo, otwierając drogę do legalnego prześladowania Żydów i innych mniejszości z kulminacją, jaką później, podczas II wojny światowej, były obozy masowej zagłady. Daje do myślenia fakt, iż obozy masowej zagłady (inny rodzaj to obozy koncentracyjne, które były miejscem pracy przymusowej), a więc obozy, do których wysyłano ludzi celem zamordowania, były zlokalizowane tylko w Polsce. Obozy te to Oświęcim, Sobibór, Bełżec, Treblinka i Majdanek. Rasistowski plan Hitlera przewidywał w pierwszej kolejności wymordowanie Żydów. Na 12 mln Żydów, które przedwojenna Europa liczyła, 6 mln zostało zamordowanych. Jednakże to był jedynie początek. Po ostatecznym rozwiązaniu (pojęcie oznaczało wybicie wszystkich Żydów) miała przyjść kolej na Słowian, a ponieważ dla Niemców Polska była pierwszym krajem Lebensraumu (przestrzeni życiowej), jest więc naturalne, iż logistycznie najbardziej rozsądne było lokować je właśnie na terenie Polski. W opracowanym przez Niemców w 1940 – 1942 tzw. Generalplan Ost obszar Polski miał się stać Lebensraumem dla Niemiec dzięki wymordowaniu około 20 mln Polaków, co stanowiło, co stanowiło 80% naszej populacji. Według planu, na terenach polskich powinno się ostać od 3 do 4 mln Polaków. I to jedynie chłopi, którzy mieliby dostęp do jedynie podstawowego wykształcenia. By przeciwdziałać możliwemu odrodzeniu demograficznemu naszego narodu, obowiązywałby zakaz wchodzenia w związki małżeńskie, by zaś choroby uczyniły ich przeżywalność niemożliwą – mieliby zakaz pomocy medycznej[xxii]. Niestety nie sądzę, by plany pozostały martwą literą, gdyby ich autorzy zwyciężyli.
Czym w gruncie rzeczy jest rasizm ?
Hitleryzm jest niewątpliwie najwyższym stadium rasizmu i przeniesieniem na grunt europejski doświadczeń, jakie Zachód zdobył w procesach kolonizacyjnych. Hitler nawet porównał podbój Europy Wschodniej do kolonizacji Ameryki, zaś Rosjan do czerwonoskórych. Jednakże nie myślę, by rasizm był obiektywną siłą kształtującą rzeczywistość na podobieństwo przemian technologicznych, które zmieniały stosunki własnościowe i władzy na przestrzeni wieków. Rasizm jest zjawiskiem psychologicznym wyrosłym na gruncie kompleksu wyższości, uzasadnionym dobranym pod tezę rozumowaniem historycznym, ekonomicznym i socjologicznym. Ponieważ, wbrew twierdzeniom swoich propagatorów, rasizm nie jest siłą obiektywną, a jedynie stanem mentalnym, wyobrażeniem, które trwa do momentu, w którym kompleks wyższości, który go wygenerował, pozostaje kompleksem wyższości. Z chwilą gdy pojawiają się obiektywne dowody, iż nasza rasa wcale nie jest taka „lepsza” (np. zwycięstwo Rosjan pod Stalingradem w 1942 roku, czy też komunistycznych Wietnamczyków nad Francuzami pod Dien Bien Phu w 1954 roku), nosiciel rasistowskich przekonań zaczyna wątpić i w konsekwencji kompleks wyższości traci swą destruktywną moc. Poziom aspiracji zaczyna się równać z poziomem możliwości. Kwestia, która mnie zastanawia, to kiedy przekonanie Europy Zachodniej o swej wyjątkowości zaczęło tracić swą moc. Kiedy kompleks wyższości osłabił się na tyle, że Zachód zaczął bardziej realistycznie spoglądać na innych. Piszę „bardziej”, ponieważ nie sądzę, iż obecnie, w XXI wieku, spogląda realistycznie, ale o tym później. Teraz chciałbym zająć się kwestią kiedy tak naprawdę pojawiła się znamienna wątpliwość czy my do roli władców świata przeznaczeni jesteśmy. Myślę, że taką cezurą była I wojna światowa. Wojna ta spowodowała upadek Europy Zachodniej jako dominującej światowej potęgi, generując przy okazji inne siły, np. komunizm i ruchy narodowo-wyzwoleńcze. Interesujące jest, że nieporozumienia (bo to nawet nie były konflikty), które dzieliły walczące strony podczas I wojny światowej, mogły być rozwiązane negocjacjami. Na dobrą sprawę kwestia, czy liderem świata mają zostać Niemcy, czy pozostać Anglia, nie była warta tej w jakimś sensie bratobójczej wojny. Wojny, która żadnej ze stron nie przyniosła zwycięstwa, a spowodowała olbrzymie straty ludzkie, ogromny spadek prestiżu, niewyobrażalne wcześniej zmiany w sprawowaniu władzy, prowadzeniu gospodarki i generalnie funkcjonowaniu społeczeństwa. Konflikt był następstwem niesłychanego zadufania i aroganckiego patrzenia na resztę świata, ponieważ, niezależnie od tego co zrobimy, i tak jesteśmy „najlepsi” i nasza rola władców świata pozostanie niewzruszona. Wierzono, iż konflikt może doprowadzić jedynie do zmiany tego, kto rozdaje karty, ale w sumie gracze pozostaną ci sami. Tymczasem dla reszty świata, tego skolonizowanego i eksploatowanego, konflikt oznaczał, iż bandyci się pobili między sobą i być może tak się osłabią, że przyjdzie czas na zmiany. I faktycznie Europa Zachodnia po wielkiej klęsce, jaką sama sobie I wojną światową zgotowała, znalazła się na równi pochyłej. II wojna światowa była konsekwencją nieumiejętnego wyjścia z pierwszej i znacznie obniżyła urojenia o dominacji białej, „lepszej” rasy.
„End of history” czyli przyszłość zachodniego kompleksu wyższości
Nurtuje mnie pytanie czy Zachód się rzeczywiście wyleczył ze swego kompleksu wyższości, czy też, mimo wszystkich doznanych porażek i – co tu kryć – upokorzeń, ciągle mu mniej lub bardziej skrycie hołduje. I mam wrażenie, że niestety poczucie, iż my jesteśmy „lepsi”, pozostało. Wyraża się ono w przyznanym sobie prawie oceny i instruowania innych co i jak należy zrobić w sprawach ekonomicznych, jako że oczywiście system kapitalistyczny to „najlepszy” system rządzenia gospodarką. W ocenie jak demokracja powinna funkcjonować, bo my mamy najwięcej doświadczenia w tej materii. Strofowania innych państw za nieprzestrzeganie tzw. praw człowieka, mimo własnych, wyjątkowo negatywnych doświadczeń na tym polu. Wzywanie innych do przestrzegania prawa międzynarodowego wiąże się z przyznawaniem sobie prawa do jego łamania. Patrz: wojna w Iraku, czy też nielegalne stacjonowanie oddziałów amerykańskich w Syrii. Wreszcie, wbrew głoszonym zasadom o wolności obrotu gospodarczego, sankcjonowanie tych państw, których działalność jest postrzegana przez Zachód jako szkodliwa dla jego interesów. Zgodnie z przyjętymi zasadami, tylko sankcje uzgodnione w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ stają się prawem międzynarodowym. Przykłady można by mnożyć i pokazywać kolejne sfery, w których Zachód występuje jako ten który wie „lepiej” i oczekuje, że inni będą się stosować do jego zaleceń. W sumie jednak jak to możliwe, iż Zachód z takim dorobkiem na polu niweczenia praw ludzkich, jak rasizm, kolonizacja, ludobójstwa, niewolnictwo przekwalifikował się, można mieć wrażenie – z sukcesem, na obrońcę tychże praw. Odpowiedzi, wydaje mi się, upatrywać należy w efektach I wojny światowej. Jednym z jej konsekwencji było powstanie pierwszego państwa komunistycznego. Tym samym pojawił się problem w jakim kierunku ma ludzkość sterować. By opanować dyfuzję idei komunistycznych, wokół Rosji utworzono kordon sanitarny, który nota bene po II wojnie światowej stał się żelazną kurtyną. Niemniej walka ideologiczna, i nie tylko, nasilała się i z tej walki zwycięsko wyszedł Zachód. Dwa czynniki zdecydowały o takim rezultacie. Po pierwsze, negatywna ocena stalinizmu i, po drugie, w zwycięskim, jak to Zachód uważa, zakończeniu zimnej wojny w 1989 roku. Zwłaszcza dyktatura stalinizmu z jej systemem gułagów oraz łamaniem praw człowieka dała szansę Zachodowi, by zbudować przekonującą narrację. Krytykując to, co się działo za żelazną kurtyną, Zachód odwracał uwagę od własnego niechlubnego dorobku na tym polu. W sumie chodziło o pokazanie, że komunizm nie jest tym za co się podaje, a wręcz przeciwnie – tym samym nie może pretendować do roli wskazywania jak społeczeństwa powinny funkcjonować. Tą rolę Zachód przyznał sobie. I trudno odmówić mu skuteczności. Dobrym przykładem jest Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Helsinkach w 1975 roku, po której miało się wrażenie, iż Zachód jest jedynym obrońcą praw człowieka, zaś komunistyczny ZSRR zawiódł na całej linii. Tak gospodarczo, jak i społecznie, komunizm okazał się systemem wiodącym donikąd.
Po drugie, rok 1989, który stanowi, jak przekonuje Zachód, datę jego zwycięstwa w zimnej wojnie. Europejski system komunistyczny się rozpadł, zmiany geopolityczne, które to wydarzenie implikowało były jedynie korzystne dla Zachodu, który na tle biednej, postkomunistycznej Europy Wschodniej prezentował się kwitnąco. Amerykańska Statue of Liberty[xxiii] otrzymała nowy makijaż. Przyszedł moment triumfalizmu i wiary w End of History, jak to ujął Francis Fukuyama w znanym eseju[xxiv]. Zamiarem Fukuyamy było podkreślenie zalet liberalnej demokracji i powiedzenie oto historia się kończy w sensie poszukiwania najlepszego modelu życia społecznego. Od teraz nie musimy go szukać – jest nim liberalna demokracja. Patrząc z perspektywy 30 lat na tamto wydarzenie, wiemy, iż triumfalizm był przedwczesny. Liberalna demokracja tak w sensie gospodarczym, jak w sensie obrony praw ludzkich, nie spełniła oczekiwań.
No i jest konflikt na Ukrainie, konflikt w którym pozornie Ukraina z Rosją się ściera. Jednakże to jedynie pozór. Wojna trwa ponieważ Zachód chce pokonać Rosję i Ukraina jest jego narzędziem. Wojna ta jest kolejną odsłoną dążenia historycznego Zachodu jakim jest zniszczenie Rosji. Chciał tego Napoleon, chciał Hitler i chcą Anglosasi. Być może nie dlatego, że nie lubią Rosjan, być może dlatego, iż nie kontrolują Rosji i ona jest dla nich, tak jak powiedział Winston Churchill, „a ridlle wrapped in a mystery inside an enigma” (zagadką okrytą tajemnicą pośrodku enigmy). Patrząc na przebieg obecnej wojny, należy wątpić, iż przyniesie ona spodziewany przez Zachód efekt. Raczej będzie to kolejne starcie, z którego Rosja wyjdzie zwycięsko. Problemem jest jednak ten zacytowany za Fukuyamą „End of History”, którym zatytułowałem tenże rozdział. Od rezultatu tej wojny zależy, czy pozycja hegemonistyczna Zachodu utrzyma się, czy też powstanie nowy paradygmat stosunków międzynarodowych. Ewentualna klęska będzie miała charter kuratywny i Zachód zacznie się leczyć ze swego kompleksu wyższości na podobieństwo tego jak Niemców klęska stalingradzka wyleczyła. Idąc dalej świat po 500 latach dominacji „lepszej”, białej rasy zaakceptuje swoją różnorodność i stanie się multilateralny, cokolwiek by to znaczyło. Wracając do konceptu Adlera, kompleks wyższości ma swoją genezę w poczuciu małej własnej wartości. Tak więc można sobie wyobrazić, iż przypisywanie sobie znaczenia, którego inni nie uznają, stanie się źródłem coraz większej utraty wpływów i postępującej marginalizacji. Zachód przeżył swój okres wielkości, co niestety zostało okupione tragedią innych i teraz czas dorosnąć i uświadomić sobie, że czasy panowania minęły. O wiele lepiej jest zaakceptować siebie takim, jakim się jest, tzn. jednym z wielu, niż zostać do tego zmuszonym. I w efekcie powrócić do doskwierającego kompleksu niższości.
Andrzej Nowak-Klucznik
[i] Wikipedia.org/Wiki/Slavery in medieval Europe. Z jednej strony niewolnictwo w średniowiecznej Europie było następstwem epoki antycznej, z drugiej zaś budowa nowego chrześcijańskiego porządku i wynikających z tego konfliktów pozwalała na rozwinięcie własnej inwencji. Początkowo wszyscy, którzy ponieśli klęskę, byli obracani w niewolnictwo, z czasem – i Pactum Lotharii jest tego przykładem – starano się zniewalanie ograniczać do niechrześcijan.
[ii] Wikipedia.org/wiki/Radhanite – Warto zaznaczyć, iż Żydzi rodańscy byli też prekursorami handlu lewantyńskiego. Ich karawany poruszały się w po jedwabnym szlaku do Chin. Jako metod płatności, by nie transportować gotówki, używali innowacyjnych listów płatniczych.
[iii] E. Banhart, Maya to Aztec: Ancient Mesoamarica Revealed. Course Guidebook, The Geat Courses 2015, s. 236 i nast.
[iv] Britannica.com/biography/Zheng-He – W sumie w latach 1405 – 1433 Zheng-He odbył 7 podróży, których znaczenie praktyczne w sensie pomnożenia bogactwa Chin było niewielkie. Chiny poznały i dały się poznać. Zwiększyły zasięg swych wpływów i uporządkowały morskie szlaki handlowe. Ten przede wszystkim prestiżowy wymiar kosztownych eksploracji (polityka chińska nie była podszyta imperializmem) spowodował ich zaprzestanie, a z czasem zamknięcie się Chin na świat zewnętrzny. Słodkie uśpienie zakończył koszmar wojen opiumowych.
[v] Wikipedia.org/Wiki/Chinese treasure ships
[vi] Wikipedia.org/Wiki/ HMS Victory – Odnotowania godne: HMS Victory Nelsona jest najstarszym okrętem będącym w służbie. W 2023 roku upłynęło mu 245 lat aktywności.
[vii] Wikipedia.org/Wiki/ Opium Wars – Wojny opiumowe zakończyły się tzw. niesprawiedliwymi traktatami, które dla Chin rozpoczęły – jak to ich historiografia nazywa – wiek upokorzeń.
[viii] Wikipedia.org/Wiki/List of region by past GDP.
[ix] Wikipedia.org/ Wiki/Treaty of Tordesillas – Traktat miał znaczenie, dopóki potęga Hiszpanii i Portugalii była wystarczająca, by go chronić, jednakże nieudana inwazja hiszpańskiej Wielkiej Armady na Anglię w 1578 roku przesądziła o jego dezaktualizacji
[x] Wikipedia.org/Wiki/ Berlin Conference – Jednym z następstw konferencji, oprócz dopracowania podziału terytorialnego Afryki, była tak nazwana zasada efektywnej okupacji oznaczająca, że terytorium należy rzeczywiście administrować, a nie posiadać go jedynie na zasadzie pierwszego odkrywcy. Jednakże ta zasada przyniosła nieprzewidziane następstwa w postaci przyśpieszenia kolonizacji Afryki, bowiem o ile wcześniej poszczególni aktorzy mogli akcje kolonizacyjne planować, to po konferencji musieli działać, by nie zostać uprzedzonym przez konkurenta. Paradoksalnie też zamiast uspokoić frenezję europejska jeszcze dolała oliwy do ognia, jako że do terytoriów nieokupowanych niejeden kolonizator rościł sobie pretensje.
[xi] Wikipedia.org/Wiki/ Burundi – Konferencja berlińska przyznała Niemcom prawo do posiadania Burundi i Rwandy. Po I wojnie światowej traktat wersalski przyznał to prawo Belgii, by później Liga Narodów uznała terytoria obu krajów za terytoria mandatowe (kolejny ładny termin na określenie miernej rzeczywistości; zwiastun neokolonializmu) tejże Belgii.
[xii] https://dspace.uni.lodz.pl, A. Luboń, Najnowsze tłumaczenia liryki Rudyarda Kiplinga na tle wcześniejszej recepcji przekładowej w Polsce. Kipling był twórcą wielowymiarowym i, nie ujmując nic jego wszechstronności, na potrzeby tegoż artykułu interesuje mnie jego wymiar jako piewcy kolonializmu brytyjskiego. W tym zakresie obrazuje go utwór The White Man’s Burden w tłumaczeniu Brzemię Białego Człowieka, z którego to utworu, by oddać apoteozę rasy białej przytoczę jeden wers w tłumaczeniu Beaty Wilgi: „Dźwigaj brzemię Białego Człowieka / I odbierz jego starą nagrodę: / Potępienie tych, od których jesteś lepszy / Nienawiść tych, których strzeżesz”. By nie przedłużać, Kipling jawi się jako apologeta imperializmu brytyjskiego, który leży u podstaw nowego wspaniałego świata, nie w wersji Aldousa Huxley’a oczywiście. Chociaż nie jestem zbyt zdziwiony, iż to Huxley miał prawdziwszą wizję.
[xiii] Wikipedia.org/Wiki/Atrocitiess in the Congo Free State – Konferencja berlińska z roku 1884 szczodrze przyznała królowi Belgii Leopoldowi II terytorium ponad 2,5 mln km kwadratowych, grosso modo terytorium dzisiejszego Demokratycznej Republiki Kongo, by tam stworzył on modelowe miejsce adaptacji tubylców do wymagań współczesności. Leopold zrobił z tego miejsce pracy przymusowej oraz kaźni, gdzie wg różnych szacunków w okresie od 1885 do 1908 roku (data przemiany Konga w belgijską kolonię) wyginęło do 13 mln osób.
[xiv] Dictionnaire des litterarure de langue francaise, Arthur Gobineau «Essai sur l’inegalite des races humaines», Larousse Bordas 1996, tom D-J, s. 662.
[xv] Wikipedia.org/wiki/Treaty of Paris 1898 – W wyniku tego traktatu Hiszpania cedowała swoje uprawnienia imperialne USA. Dotyczyło to m.in. Filipin, Puerto Rico i Kuby. By uniknąć wojny, zaakceptowała odszkodowanie ok. 20 mln dolarów, co w przeliczeniu na bieżącą wartość dolara odpowiada jakimś 700 miliardom dolarów. Wzmiankowany traktat jest ważny, ponieważ markuje koniec kolonialnej potęgi Hiszpanii i początek światowej hegemonii USA.
[xvi] A. Clem, The Filipino Genocide, „Historical Perspectives. Santa Clara University Undergraduate Journal of History”, Series II, vol 21, article 6, 2016. Wedle autora, nie ma żadnej wątpliwości, iż wojna filipińsko-amerykańska z lat 1899 – 1902 była po pierwsze pierwszą wojną XX wieku, której celem dla USA była kolonizacja strategicznie ważnego archipelagu filipińskiego i po drugie, było to też pierwsze ludobójstwo tegoż wieku wyprzedzające ormiańskie, które miało miejsce w 1915 roku. Z populacji około 7 milionów liczących Filipin około 1 miliona zabrała trzyletnia wojna.
[xvii] Wikipedia.org/Wiki/ Houston Stewart Chamberlain – Dla Chamberlaina wynik I wojny światowej był tragedią. W nazizmie upatrywał on odrodzenia rasy aryjskiej, zaś Hitler był dla niego wybrańcem, który miał doprowadzić Niemcy z powrotem do wielkości po klęsce z 1918 roku.
[xviii] Britannica.com – Książka była wydana w 1869 roku. 4 lata wcześniej Gregor Mendel upublicznił swoje badania nad dziedzicznością. W swej książce Francis Galton rozważa relację miedzy wpływem biologicznego dziedziczenia a otoczeniem na rozwój inteligencji człowieka. Jak to ujął, nature vs nurture (które to pojęcie utworzył). Z jego analiz, wspartych argumentacją statystyczną wynika, iż nature produkuje geniuszy, natomiast nurture gra podrzędną rolę. Teza była i jest kontrowersyjna. Np. psycholog Mihály Csikszentmihály w swoich badaniach nad wybitnymi ludźmi stwierdził, iż geniusze nie istnieją bez dogłębnej znajomości dziedziny, w której są geniuszami. To zaś implikuje lata edukacji, która jest po prostu kosztowna i tym samym trudno dostępna dla tych spoza klasy uprzywilejowanej.
[xix] Wikipedia.org/Wiki/Eugenika polska – Myślę, że dobrze jest podkreślić, że Polska nie pozostała na uboczu eugenicznego trendu. W 1923 roku zostało utworzone Polskie Towarzystwo Eugeniczne, które stawiało sobie za cel, ni mniej ni więcej – wzmożenie tężyzny fizycznej, umysłowej i moralnej Narodu Polskiego. W ramach eugeniki negatywnej wysuwano projekty sterylizacji jednostek niepełnowartościowych. Na szczęście, w Polsce skończyło się słowach. Żadne prawo o charakterze eugenicznym nie zostało ustanowione.
[xx] dw.com/en/denmark apologizes for abuse – W Danii w latach 1929–1967 sterylizowano pacjentów psychiatrycznych, zaś do roku 1989 musieli się ubiegać o specjalne pozwolenie, by wejść w związek małżeński. W aplikacji polityki eugenizmu Dania nie jest wyjątkiem. Wybrałem ją, ponieważ regularnie jest pokazywana jako kraj, w którym najlepiej się żyje.
[xxi] Wikipedia.org.Wiki/ Generalplan Ost – Trzeba przyznać, iż w swych planach Niemcy się raczej nie ograniczali. Ich Lebensraum miałby się rozciągać gdzieś do rzeki Ob. Na wschód od niej miałaby istnieć strefa coprosperity. Nawiasem mówiąc, japoński plan podziału Azji był absolutnie także rasistowski.
[xxii] Od końca XIX wieku Statue of Liberty witała emigrantów z całego świata. Na jej podeście umieszczono inskrypcję z wierszem Emmy Lazarus New Colossus. Oto fragment tego wiersza w tłumaczeniu Wiktora Damasza: „Dajcie mi tylko swoich biednych tłumy całe, / Obejmę ich gościnnie mymi ramionami, / Przyślijcie mi bezdomnych gromady niemałe, / Dla nich podnoszę lampę nad portu wodami”. Nota bene, na tle obecnej polityki emigracyjnej USA symbolizowanej przez mur na granicy z Meksykiem wiersz jest anachronizmem.
[xxiii] F. Fukuyama, The End of History and the Last Man. Jak sądzę, o ile idea „end of history” pochodzi m.in. od Georga Hegla (którego upadek Świętego Cesarstwa Rzymskiego, czyli I Rzeszy, pobudził do użycia terminu) i mówi o zmianie paradygmatu oceny i analizy zjawisk społecznych, dla Fukuyamy końcem historii jest upadek totalitaryzmów i pojawienie się liberalnej demokracji jako początku historii; o tyle idea Last Man pochodzi od Friedricha Nietzschego, który w Tako rzecze Zaratustra podejmuje problem wyboru ryzykownego i kreatywnego życia, czy też komfortowego i bezpiecznego.
[xxiv] F. Fukuyama, The End of History and the Last Man. Jak sądzę, o ile idea „end of history” pochodzi m.in. od Georga Hegla (którego upadek Świętego Cesarstwa Rzymskiego, czyli I Rzeszy, pobudził do użycia terminu) i mówi o zmianie paradygmatu oceny i analizy zjawisk społecznych, dla Fukuyamy końcem historii jest upadek totalitaryzmów i pojawienie się liberalnej demokracji jako początku historii; o tyle idea Last Man pochodzi od Friedricha Nietzschego, który w Tako rzecze Zaratustra podejmuje problem wyboru ryzykownego i kreatywnego życia, czy też komfortowego i bezpiecznego.