KresyPolacy i „reżim Łukaszenki”

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

My nie plujemy na Białoruś” – deklaruje zaraz na początku rozmowy z nami pan Kazimierz Znajdziński ze Związku Polaków na Białorusi. To dość dziwny początek konwersacji. Tak jakby nasz rozmówca spodziewał się, że reporterzy z Polski oczekują od niego psioczenia na białoruskie władze. Szybko wyprowadzamy go z błędu. Tłumaczymy, że jesteśmy tu po to by rozmawiać, słuchać, obserwować. Ale także wyciągać wnioski. Napięcie rozwiewa się, rozmowa zaczyna się kleić.

Jesteśmy w Domu Polskim w Grodnie. Okazały z zewnątrz budynek na pierwszy rzut oka wywiera dobre wrażenie. Gdy jednak przyjrzeć się z bliska widać, że ząb czasu solidnie go nadgryzł. W środku jest jeszcze gorzej, budynek wymaga pilnego remontu. Jednak na razie będzie trzeba z tym poczekać. Państwowa dotacja ledwie starcza od pierwszego do pierwszego, działacze związku zdecydowali się więc wynająć część powierzchni by zarobić na utrzymanie substancji.

Rzecz jasna na pieniądze z Polski nie ma co liczyć. To pokłosie konfliktu, jaki wybuchł w Związku Polaków na Białorusi kilkanaście lat temu. Od tego czasu funkcjonują dwa związki. Jeden legalny, uznawany przez stronę białoruską. Drugi „podziemny” uznawany przez Polskę i jawnie wrogi wobec władz Białorusi. Już szesnaście lat toczymy z Białorusią z góry przegraną wojnę. Jej ofiarą padają lokalni Polacy, których państwo polskie stawia w sytuacji konfliktu lojalności. Ci spośród Polaków, którzy dumni ze swej polskości chcą być jednocześnie lojalnymi obywatelami Białorusi nazywani są przez naszych „patriotów” pogardliwie „Polakami Łukaszenki”. Niektórym z nich odbiera się prawo do wjazdu na terytorium Rzeczpospolitej. Tak jakby lojalność przedstawicieli mniejszości narodowej wobec państwa swojego zamieszkania była czymś hańbiącym, stanowiła powód do wstydu.

Jeszcze większą krzywdę wyrządzamy tym Polakom, którzy wymachując biało-czerwonymi flagami idą na konfrontację z „reżimem Łukaszenki”. Łudząc ich fałszywymi mirażami łamiemy życiorysy. Zaprzepaszczamy ich potencjał i najczęściej szczere oddanie sprawie polskiej. Tymczasem w cieniu tego konfliktu toczy się życie zwykłych ludzi. Bo Polacy na Białorusi są tak jak wszędzie w przytłaczającej większości… zwyczajni. Tacy sami jak my, Polacy z Polski. Są wśród nich ludzie leniwi i pracowici, mądrzy i głupi, szlachetni i nikczemni. Posiadający swoje zwykłe plany, marzenia i pragnienia. Realizujący swoje normalne aspiracje. I w żadnym wypadku nie mający zamiaru poświęcać się dla kraju, który był ojczyzną ich dziadków w czy pradziadków.

Nic więc dziwnego, że polskość cofa się. Że dzieci nie garną się do nauki języka a nawet pokolenie moich rówieśników posługuje się nim z rzadka. To właśnie pokłosie waszej polityki – ważni panowie z Warszawy. Ale to też pokłosie waszej propagandy – „patriotyczni” działacze i publicyści, którzy wciąż nie przyjęliście do wiadomości, że te ziemie nie należą już do Polski. To przez was polskość dla białoruskich Polaków stała się obciążeniem. Bo cóż oferujemy naszym rodakom za jej pielęgnowanie i kultywowanie? Albo pogardę i ostracyzm z naszej strony, albo marginalizację ze strony ich własnego państwa.

A przecież  nie ma sprzeczności w postrzeganiu siebie jako cząstki polskiej wspólnoty narodowej i lojalności wobec państwa zamieszkania. Można być jednocześnie Polakiem i obywatelem Republiki Białorusi. Nie trzeba ginąć za polskość. Dlatego tym bardziej cieszy, że białoruscy Polacy, pomimo wszystkich tych niekorzystnych okoliczności, odgrywają istotną rolę w swoim państwie. Robią kariery nie tylko w lokalnych samorządach ale i centralnej administracji. Można ich spotkać wszędzie, nie tylko na Grodzieńszczyźnie, ale i w stołecznym Mińsku. Związek Polaków na Białorusi, ten legalny, uznawany przez władze, skupia obecnie osiem tysięcy aktywnych członków. Prowadzi Domy Polskie w Mińsku, Grodnie, Lidzie, Mohylewie i Nowogródku. I to pomimo braku jakiegokolwiek wsparcia ze strony naszego państwa, a czasami wbrew szykanom z jego strony.

Skoro nie ma co liczyć na otrzeźwienie po stronie polskiej trzeba cieszyć się i z tego potencjału. W końcu Polacy na Litwie pozostawieni sami sobie zorganizowali się w prężną Akcję Wyborczą Polaków na Litwie. Dziś są tam siłą, której nikt nie może lekceważyć. Czy tak samo mogą zrobić Polacy na Białorusi? Klimat do tego jest lepszy niż w ciągu ostatnich lat. W czasie niedawnego otwarcia mostu wschodniego w Grodnie prezydent Aleksandr Łukaszenka powiedział: „Polacy, którzy tutaj mieszkają – to jest wasza ziemia, zawsze to powtarzałem. Tam (w Polsce – przyp. autora) na Was nie czekają. Ze swoimi nie wiedzą, co zrobić. Dlatego żyjcie tu, jak zawsze, pokojowo, przyjaźnie – z Rosjanami, Ukraińcami, Białorusinami, Żydami, Tatarami. Po ludzku”. Kto wie, może to tylko zręczny retoryczny gest. A może prezydent Białorusi otwarł tego dnia więcej mostów, niż tylko ten łączący wysokie brzegi Niemna.

Przemysław Piasta

Myśl Polska, nr 35-36 (29.08-5.09.2021)

Redakcja