PublicystykaBiernacki: Idy marcowe, Jekaterina Mizulina, czyli degradacja polskich mediów

Redakcja2 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Ostatnio polskojęzyczne media obiegła sensacyjna wiadomość, że Władimir Putin ma nową kochankę, Jekaterinę Mizulinę zwaną „Barbie”.

Oczywiście nie ma nic sensacyjnego w tym, że samotny facet ma romans. Ale jeszcze kilka miesięcy temu te same media pisały, że 71-letni Putin jest śmiertelnie chory na kilka czy kilkanaście nowotworów, a jego procesy życiowe są sztucznie podtrzymywane i oczywiście to jedynie kwestia miesięcy, a nawet tygodni kiedy umrze.

Uzdrowienie, a może i zmartwychwstanie

Sensacyjne uzdrowienie, a właściwie prawie zmartwychwstanie Putina, świadczy o wielkich możliwościach rosyjskiej medycyny. Putin z dnia na dzień stał się atletą, który ma o 30 lat młodszą partnerkę. Oczywiście nie można kwestionować prawdziwości poprzednich informacji o jego chorobie, jak też o dzisiejszym romansie, bo – jak podały owe polskojęzyczne media – ta wiedza pochodzi z mediów ukraińskich, a każdy dobrze wytresowany Polak wie, że źródła ukraińskie są nieomylne. Gdyby kijowska prasa napisała, że Jarosław Kaczyński jest wysokim szczupłym blondynem, to nawet Donald Tusk z ochotą by to potwierdził. Informacja o nowym romansie Putina, powielana przez portale powszechnie uważane w Polsce za poważne, jest pozornie błaha i bez znaczenia. Jednak w rzeczywistości to ważny element tresury Polaków w celu utwierdzenia nas, że Ukraińcy mają dostęp do najtajniejszych informacji Kremla. Zatem Polska jawi się w relacjach z Ukrainą, nawet w przestrzeni wywiadowczej, jako państwo gorsze, bo takich informacji nie posiada. Dlatego w każdej innej sprawie ma bezrefleksyjnie Ukrainie wierzyć i pomagać. A wszystko po to, by jak najdłużej trwała ta nieszczęsna wojna.

Propaganda podżegaczy

Jest wielce prawdopodobne, że tego typu informacje wymyślane są przez 72. Centrum Informacji i Operacji Psychologicznych, które jest częścią Sił Operacji Specjalnych Ukrainy. Owe centrum miało już spore sukcesy w dezinformowaniu, jak np. kłamstwo dotyczące Wyspy Węży, rzewne historyjki o ukraińskich babciach, które za pomocą słoików z ogórkami strącały z balkonu rosyjskie śmigłowce, czy Cyganów hurtowo kradnących rosyjskie czołgi itd. Polskojęzyczne media bezrefleksyjnie to powielały i nadal powielają kolejne bzdury tylko po to, by utrzymać wzmożenie dużej części Polaków. Niestety poziom polskiego dziennikarstwa już dawno sięgnął dna. Owszem są jeszcze nieliczni rzetelni dziennikarze mający sporą wiedzę, którzy potrafią poszerzyć horyzonty czytelników, zmusić ich do myślenia i wyjaśnić wiele spraw. Ale to grupa niszowa. Większość tzw. dziennikarzy to funkcjonariusze propagandowo-ideologiczni swoich opcji politycznych, dlatego ich zadania są inne niż prawdziwych dziennikarzy. Za wszelką cenę mają nie dopuścić do poszerzenia u czytelników horyzontów myślowych i wyeliminować u nich chęć poszukiwania prawdy. W ten sposób właśnie zapewniają swoim mocodawcom- politykom dostatnie życie. Warto pamiętać, że interesy polityków są w większości przypadków inne niż interesy elektoratu. W przypadku sprawy ukraińskiej mamy praktycznie jedną partię, partię wojny. Dziennikarze będący funkcjonariuszami propagandy dwoją się i troją, by utrzymać elektorat w napięciu przy względnie wysokim morale. Ludowi trzeba pokazać możliwość szybkich i cudownych rozwiązań dzięki którym Ukraina odniesie w tej wojnie zwycięstwo, bo porażki nikt nie dopuszczał. Jeśli elektorat przejrzy na oczy i zobaczy prawdziwe oblicze tego konfliktu, to pogoni podżegaczy wojennych do diabła, co byłoby dobrym krokiem na drodze do pokoju.

Putin jak Cezar

Historyjka o romansie Putina nie jest wcale najgłupsza z arsenału, jakim posługują się polskie pato-media, bo przynajmniej jest możliwa. Niemożliwe jest jednak, by Władimir Putin był inkarnacją Juliusza Cezara. Oczywiście niemożliwe dla ludzi racjonalnie myślących, ale nie dla funkcjonariuszy propagandy pracujących w różnych redakcjach naszych mediów. Przed 15 marca 2022 roku (15 marca 44 roku p.n.e. – data zamachu na Cezara) ukazało się kilka artykułów, że Putin musi się obawiać idów marcowych, wiadomo dlaczego… Jednak, jak wiemy, nikt nie próbował zabić „rosyjskiego dyktatora”. Niezrażeni tym faktem propagandyści rok później pisali w podobnym tonie, cytując nawet Wołodymyra Zełenskiego, który stwierdził, że „Putina zabije ktoś z jego otoczenia”. Na złość swoim wrogom Putin przeżył kolejne idy marcowe, ale jestem przekonany, że to nie zraziło polskich patodziennikarzy i już niedługo będą go ponownie ostrzegali. W tym roku mają dodatkową podnietę, bo w idy marcowe rozpoczną się wybory prezydenckie w Rosji. To jest jeszcze bardziej symboliczne.

Patointeligent polski o Putinie

Przypuszczam, że polscy patointeligenci, którzy publicznie nawołują, by Putina wdeptać w ziemię czy poćwiartować, a jego szczątki wrzucić do dołu z wapnem palonym, marzą, by prezydent Rosji odwalił za nich brudną robotę i sam zorganizował na siebie skuteczny zamach, bo wiadomo – on może wszystko, a oni niestety nic nie mogą. Wtedy w dowód wdzięczności konsekrowaliby zmarłego, by jako Divus Vladimir dołączył do rzymskich cesarzy.

Mam nieodparte wrażenie, że ci wszyscy fanatyczni wrogowie Putina, eksponując swoją bezsilność wobec niego, próbując mistycznie powiązać go z postacią historyczną, czy przypisując mu moc sprawczą w każdym wydarzeniu politycznym na świecie, które jest według nich dla Rosji korzystne, oddają mu w ten sposób cześć niemal boską. Część z tych ludzi wygłupia się z wyrachowania, bo w Polsce rządzi partia wojny, reszta jest niestabilna emocjonalnie, ale trudno to odróżnić. Pół biedy, gdy celebrycki dziennikarz nawołuje do ćwiartowania Putina, gorzej jednak gdy konferansjer który został marszałkiem Sejmu i ma realną szansę zostać prezydentem RP bredzi podobnie. Na szczęście ich „odwaga” nie wynika z osobistych przymiotów, tylko z aktualnego wsparcia USA dla partii wojny w Polsce. To wsparcie nie będzie trwało wiecznie i prędzej czy później  ci „bohaterowie” zostaną sam na sam z własnym elektoratem.

Mniej sług Ukrainy, więcej patriotów

Bredzenie patoelity o ćwiartowaniu czy wgniataniu w ziemię ma też wymiar klasowy. Wszak to nie oni mają wgniatać i ćwiartować, tylko zwykli obywatele siłą wcieleni do wojska. Oni wtedy nie zostaną w tak niebezpiecznym miejscu jak Polska i przeniosą się do swoich posiadłości na południu Europy. Obserwując ostatnie wydarzenia, można ostrożnie założyć, że wśród zwykłych obywateli następuje proces zmiany poglądów o 180 stopni. Ubywa sług Ukrainy, przybywa polskich patriotów, czyli początek końca szaleństwa. Jedynie politycy rządzącej koalicji jeszcze tego nie czują, bo żyją w swojej „wieży z kości słoniowej” i zachłystują się niedawnym sukcesem wyborczym. Powrót do rzeczywistości będzie dla nich bardzo bolesny.

Cezary Michał Biernacki

Redakcja