1. Z upodobaniem graniczącym z natręctwem ostatnio nader często wojażuję pociągiem do Piły, aby zażyć tam kontaktu z „miastem”. Czyli – gwarem, ruchem, ulicznymi światłami… Gdy wracam, a dzieje się to zwykle po południu, do wagonu wsiadają uczniowie tamtejszych szkół policyjno-wojskowych. Ubrani na czarno, śliczne dziewczyny z warkoczami i chłopcy, świeżo po mutacji. Nie hałasują, zapatrzeni w telefony od czasu do czasu wymieniają jedynie uwagi tyczące się ostatniej klasówki. Potem wysiadają, pojedynczo lub grupkami, na kolejnych,...