KulturaIwicki: Murem za Bregoviciem

Redakcja2 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Pasjami nie znoszę tak często wznoszonego ostatnimi laty hasła „Murem za…”. Kojarzy mi się ono ze zwykłym, politycznym „kibolstwem” i braniem którejś ze stron na naszej, kabaretowej scenie politycznej.

Niemniej samo hasło jak i hasztag „Murem za…)” wrosły już w przestrzeń publiczna i zawsze cieszą się sporym zainteresowaniem. Korzystając z tego faktu i odnosząc się do żenującej awantury, w przestrzeni której częścią się czuję – kulturze, chciałbym zachęcić Państwa właśnie do stawania MUREM ZA BREGOVICIEM, ale także za Kayah!

Całe zamieszanie zostało wywołane w związku zapowiedzianą trasą jubileuszową 25-lecia płyty „Kayah, Bregović”. Część środowisk politycznych, dziennikarskich, ale niestety również artystycznych zaczęło nawoływać do bojkotu trasy ze względu na PROROSYJSKIE sympatie Gorana Bregovicia! Portal gazeta.pl donosi w tendencyjnym i mizernym artykuliku Magdy Walmy: „Goran Bregović wspierał Rosję! Mówi, co myśli o wojnie z Ukrainą. Serb mówi o fascynacji imperialistyczną Rosją, występował na Krymie krótko po zajęciu go przez Putina, występował też w Moskwie chwilę przed rozpoczęciem „specjalnej operacji wojskowej” w Ukrainie”.

W moim odczuciu ten „spontaniczny sprzeciw” jest wywołany przez establishment z prostej przyczyny – strach przed wznowieniem fali sympatii wobec bałkańskiej muzyki! Ktoś mógłby tutaj zapytać: cóż to komu przeszkadza? Ano przeszkadza! Sympatie polityczne Serbów są faktycznie ukierunkowane w stronę Rosji, co jest z punktu widzenia geopolityki i historii dość oczywiste. W sprawach natomiast tak pozornie prostych, jak muzyka – jest nam przecież zdecydowanie bliżej do Bałkanów niż do „zachodnich dźwięków”, które tak mocno stara się nam zaszczepić jako te lepsze, bardziej „cywilizowane”. Żeby była jasność – nie mam nic przeciwko muzyce anglosaskiej, sam śpiewam w kapeli wykonującej klasycznego rocka w języku angielskim, jednak jeśli chodzi o folklor, muzykę ludową i biesiadną to serce zawsze bije mi szybciej przy rytmach rodzimych, wschodnich lub właśnie bałkańskich i jest to zupełnie naturalne!

Przez lata wmówiono nam, że muzyka biesiadna, ludowa to „wiocha i wstyd”, nie wypada tego słuchać! Rozgłośnie radiowe dwoją się i troją w tworzeniu „konsumentów” współczesnej muzyki popularnej, która w każdym kraju zachodnim ma brzmieć dokładnie tak samo – elektroniczny bit, jakieś melorecytacje zniekształcone cyfrowo zamiast melodii oraz słowa, których nie sposób zrozumieć. Rezultatem tego jest np. konkurs Eurowizji, w którym wszyscy wykonawcy brzmieli tak samo i wykonywali gatunek, który nazwałem „ANGLO-POLO”. Naturalnie taka oferta znajduje odbiorców, ponieważ zgodnie z tym, co mówi od lat kol. Mateusz Piskorski „debilizacja” trwa, ale to właśnie kultura – ten delikatny obszar jeszcze broni się przed tym procesem? Dlaczego? Dlatego, że w muzyce, jako czymś z gruntu emocjonalnym prawda wypływa na powierzchnię.

W 1999 roku Kayah i Goran Bregović wydali płytę, która jest czystą emanacją takiej prawdy! I tak – to jest muzyka biesiadna pełną gębą, we wszystkich odcieniach tejże. Jasne, że najbardziej znanym utworem z albumu jest „Prawy do lewego”, piosenka, z której żarty stroi sobie wielu moich kolegów „rockmanów”. Każdemu z nich odpowiadam – ZAGRAJ TO! Tu żarty się kończą, bowiem trzeba być naprawdę sprawnym muzykiem by wykonać ten utwór w taki sposób jak orkiestra Bregovicia! Album jest pełen prawdziwej muzyki – zarówno bawiącej jak „Prawy do lewego” czy „Sto lat młodej parze”, ale także lirycznej, jak „Ta tabakierka” czy chwytająca za gardło, przepełniona żalem „Kiedyś byłam różą”. To wszystko z pięknymi tekstami zaśpiewanymi absolutnie genialnie i brawurowo! Kayah swoim głosem wlała w tę muzykę prawdziwą duszę, której nie da się ani podrobić, ani udawać. Wśród obecnych „gwiazdek” radiowych nie ma ani jednej wokalistki, która byłaby w stanie tak zaśpiewać ten repertuar. Tu bowiem nie chodzi tylko o to, by poprawnie zaśpiewać te utwory, ale by je wyśpiewać z całym zaklętym tam ładunkiem emocjonalnym!

Kayah i Bregović dali nam płytę ponadczasową i dobitnie pokazującą, gdzie odnajdziemy „pokrewieństwo dusz”? Folklor bałkański i polskie teksty! Cudowne i naturalne zarazem połączenie, które Polacy tak bardzo pokochali! Nie potrzebowaliśmy do tego współczesnej machiny propagandowej – w jednym momencie Polska zwariowała na punkcie serbsko-chorwackiego kompozytora i polskiej wersji jego muzyki wykonywanej brawurowo przez Kayah! Ich koncerty to było czyste szaleństwo – zabawa, łzy wzruszenia, tańce, śpiewy i czysta radość. Piękne jest to, że w przeciwieństwie do prymitywnego disco-polo ta muzyka jest prosta, ale nie prostacka – niesie ze sobą ogromną wartość artystyczną.

No i tu pojawia się problem! We wrześniu Kayah i Goran Bregović wracają na żywo z trzema wielkimi koncertami w Warszawie, Gliwicach i Gdańsku (1,3,5 IX). Jestem pewien, że mimo fali nienawiści nakręconej na Bregovicia oraz Kayah, którą już okrzyknięto „ruską onucą” koncerty zostaną wyprzedane, a ludzie będą bawić się równie doskonale, co 25 lat temu. No i jak na złość ten uparty Serb nie chce zrobić przyjemności zarządcom Tenkraju (z naszym prawdziwym prezydentem Markiem Brzezińskim na czele) dokonując publicznej autokorekty poglądów politycznych na jedyne, akceptowalne nad Potomakiem i Wisłą.

Cieszy mnie to i w związku z tym mam apel – nie dajmy sobie wmawiać tej niechęci, odpowiadajmy stanowczo stając przysłowiowym murem za artystami! Nie widzę powodu byśmy dali sobie wciskać prymitywną propagitkę, która zieje nienawiścią na tle narodowościowym w sferze tak ważnej jaką jest kultura! Zachęcam zatem Czytelników do wzięcia udziału w tegorocznych koncertach i udostępniania muzyki Gorana Bregovicia bo jest ona ze wszech miar wartościowa.

Bartosz Iwicki

fot. wikipedia

Myśl Polska, nr 7-8 (11-18.02.2024)

Redakcja