Według największych konserwatywnych filozofów historii – Jacoba Burckhardta, Mikołaja Danilewskiego czy Oswalda Spenglera – kultury rozwijają się w sposób podobny do organicznego, to znaczy każda z nich przechodzi fazy narodzin, wzrostu, maksymalnego rozwoju sił, starzenia się i rozkładu (upadku).
Ustalenia wymienionych autorów potwierdzają dużo starszą teorię, obecną już w źródłach biblijnych i greckich, zgodnie z którą cywilizacje przeżywają w pewnym czasie swój „złoty wiek”, epokę najlepszą i wzorcową (w znaczeniu: archetypiczną), a później stopniowo podupadają. Formy przechowywania pamięci o tej epoce w dziejach kultury stają się rezerwuarem, z jakiego czerpie ona oparcie i inspiracje do dalszego rozwoju, zwłaszcza w momentach kryzysów lub wyzwań dla własnej tożsamości [1].
Do kultur najwyraźniej przechowujących pamięć o własnej epoce wzorcowej należy kultura rosyjska. „Złotym wiekiem” Rosji jest Święta Ruś. Adam Mickiewicz w swoich paryskich wykładach o literaturze słowiańskiej wyjaśniał zachodnim słuchaczom, że „stara Ruś” to „Ruś Ruryków, książąt normandzkich” [2]. Wedle Mickiewicza tę „Ruś dawną”, czyli „Ruś Ruryka, Ruś słowiańską” zakończył ostatecznie – to jest zniszczył – Iwan Groźny [3]. Jako jej symbole, które przetrwały w późniejszych dziejach Rosji w charakterze żywych pamiątek, Wissarion Bielinski (1811-1848) wymieniał – nie bez złośliwości – łapcie, brody, sukmanę (siermięgę), sarafan i kurną chatę [4].
Niemieckim odpowiednikiem starej Rusi było Święte Cesarstwo Rzymskie. A polskim? Sformułowania „dawna Polska” używa się w odniesieniu do całych jej dziejów przedrozbiorowych albo nawet do całego okresu przed odzyskaniem niepodległości. Moim zdaniem poprawne użycie tego określenia ma dużo węższy zakres znaczeniowy i powinno odnosić się tylko do czasów monarchii pierwszych Piastów oraz rozbicia dzielnicowego. To epoka będąca w naszej historii odpowiednikiem Świętej Rusi w dziejach rosyjskich czy Świętego Cesarstwa Rzymskiego w dziejach niemieckich – czas, gdy pomorskie księstwo dynastii Gryfitów odgrywało liczącą się rolę w polityce północnej Europy, Piastowie mazowieccy władali własnym państwem ze stolicą w Rawie [5], a liczba tak zwanych dzielnic, czyli osobnych monarchii polskich, w roku 1275 sięgnęła piętnastu. Okres jagielloński przynosi pogrzebanie dawnej Polski i początek Polski nowej, tj. nowożytnej – początek tworzenia narodu, czego symboliczną cezurę widzimy we wcieleniu w 1529 r. Mazowsza do Polski, po zagadkowej śmierci ostatnich książąt mazowieckich z dynastii Piastów.
Problematyczne zatem wydaje się uznawanie za najważniejsze dzieło polskiej literatury „Pana Tadeusza”, który nie przedstawia dawnego społeczeństwa polskiego, lecz społeczeństwo Wielkiego Księstwa Litewskiego, a nie są to synonimy. Tym bardziej – trylogii Sienkiewicza, która składa się z fabuł fikcyjnych, a jej autor nie mógł pamiętać czasów, jakie opisuje. Nimbem narodowych „biblii” lub nawet swego rodzaju kultem powinniśmy natomiast otoczyć pomniki piśmiennictwa ukazujące dawną Polskę (w omówionym wcześniej znaczeniu) i wprowadzające nas w sferę polskiego mitu – opowieści o tym, co wydarzyło się in illo tempore, u początków: kronikę Galla Anonima, kronikę Wincentego Kadłubka oraz pierwsze księgi „Roczników” Jana Długosza.
W ostatnich latach wytworzyła się praktyka organizowania tzw. narodowych czytań. Czytane są jednak w ten sposób – z udziałem przedstawicieli najwyższych władz państwowych, władz terenowych i samorządowych, a wreszcie przez zgromadzenia zwykłych ludzi – utwory literackie napisane w XIX wieku. Przejawia się tu częściowo słuszna intuicja, ale niech podyktowana nią praktyka sięgnie głębszych, bardziej fundamentalnych warstw naszej tradycji. Wszystkim świętom publicznym w Polsce powinny towarzyszyć momenty uroczystego czytania fragmentów pism Galla, Mistrza Wincentego czy Długosza. W przypadku świąt regionalnych i lokalnych dobrym pomysłem byłby wybór do odczytania fragmentów wzmiankujących miejsca, gdzie się je obchodzi. Pozwoli to utrzymać (a może raczej: odbudować) duchową więź kolejnych pokoleń z naszą epoką wzorcową, mityczną, pierwotną – z dawną Polską – i zapewni należytą ekspozycję dzieł, które o niej opowiadają, jako darzonych czcią „ksiąg narodu”. Ich uroczyste odczytywanie mogłoby wręcz uzyskać rangę podstawowego elementu swoistej narodowej (świeckiej) liturgii.
Nie zachodzi tu jednak groźba pomieszania porządków. Owa świecka, narodowa liturgia nie miałaby zastępować czy wypierać liturgii we właściwym, religijnym sensie, tj. kościelnej. Zarówno kronika Galla Anonima, jak kronika bł. Wincentego Kadłubka i „Roczniki” Długosza powstały w klimacie żywej, prężnej kultury katolickiej – właściwej średniowieczu – czego w wielu wypadkach nie da się powiedzieć o dziełach literatury polskiej pochodzących z XIX wieku.
Adam Danek
[1] Por. pojęcie „wyzwania” wprowadzone przez Arnolda Toynbee – impulsu pobudzającego narastanie i przekształcenia cywilizacji.
[2] Adam Mickiewicz, „Literatura słowiańska. Kurs pierwszy”, przeł. Leon Płoszewski, Warszawa 1997, wykład XXX.
[3] Tamże, wykład XXXI.
[4] Np. Wissarion Bielinski, „Czyny Piotra Wielkiego”, [w:] tenże, „Pisma filozoficzne”, t. 1, przeł. Wiera Anisimow-Bieńkowska, Warszawa 1956, s. 247; tenże, „Dzieła Aleksandra Puszkina. Artykuł ósmy”, [w:] tenże, „Pisma filozoficzne”, t. 2, przeł. Wiera Anisimow-Bieńkowska, Warszawa 1956, s. 95-96.
[5] Zob. np. Aleksander Świeżawski, „Rawskie księstwo Piastów mazowieckich 1313-1462. Dzieje polityczne”, Łódź 1975.
Myśl Polska, nr 51-52 (17-24.12.2023)