ŚwiatRękas: Polscy biali murzyni w UK

Redakcja4 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Kim są, a raczej kim się czują polscy imigranci zarobkowi w Zjednoczonym Królestwie? Niezależnymi specjalistami, którzy wreszcie znaleźli upragnione potwierdzenie swojej przynależności do klasy średniej, w postaci dochodów wystarczających na przeżycie od pierwszego do pierwszego?

Zdeklasowanymi inteligentami? A przede wszystkim, czy migrując do UK i podejmując się często szeroko rozumianych zajęć robotniczych – uważamy się w ogóle za 1) imigrantów, b) robotników?

Problemy z samoidentyfikacją

Zauważalne niekonsekwencje w samoidentyfikacji naszych za Kanałem, czyli mówiąc z akademicka wyraźne sprzeczności między tożsamością, a świadomością (zwłaszcza klasową) skłaniają do badań, nie tylko dotyczących wciąż blisko milionowej wspólnoty polskiej w UK, ale środowiska, w którym żyje ona i pracuje. Bez rozumienia obu komponentów decydujących o kształcie społeczeństwa brytyjskiego: etnicznego / rasowego i klasowego, nie sposób zrozumieć ani form kultywowania naszej odrębności na Wyspach, ani analizować procesów inkorporacji / asymilacji do brytyjskości, ani wreszcie pojąć motywów, którymi kierują się ci, co powracają do kraju, często po kilkunastu latach nieobecności.

Safari ubóstwa

Krytycy obecnego stanu relacji społecznych w UK wśród jego przyczyn wymieniają m.in. rozmontowanie brytyjskiego państwa opiekuńczego przez thatcheryzm, faktyczne przejście na pozycje neoliberalne tzw. New Labour Tony’ego Blaira u schyłku lat 1990-tych, wreszcie strategię drakońskiego zaciskania pasa (Austerity) wdrażaną przez wszystkie kolejne gabinety, ze wskazaniem szczególnie na niesławną koalicję konserwatywno-liberalną Davida Camerona i Nicka Clegga w latach 2010-2015. Polityka ta sprowadzała się z jednej strony do konsekwentnej prywatyzacji sektora publicznego, a następie komodyfikacji i finansjalizacji kolejnych dziedzin życia, przy wyraźnym przerzucaniu kosztów tych operacji na finalnych konsumentów i bezpośrednich wytwórców. Czynne uczestnictwo brytyjskiej gospodarki w globalizacji sektora finansowego, przy postępującej deindustrializacji i przesunięciu zainteresowania rynku pracy na sferę usług walnie przyczyniło się do pojawienia się „gniewu brytyjskiej podklasy”, wg określenia Darrena McGarveya, autora głośnego Poverty Safari[i], opisu kawałka brytyjskiego „pasa rdzy”, zdaniem kolejnych autorów ciągnącego się od Czerwonego (niegdyś) Clyde w Glasgow, przez zalane kopalnie Walii, zastąpione apartamentowcami przędzalnie Nottingham (przed 200 laty stolicy luddyzmu), aż po zapomniane przez polityków i niezauważane przez analityków rynkowych zakątki wciąż udającego stolicę świata Londynu.

Samotność przybysza

Ten właśnie brytyjski gniew, rozgoryczenie i zniechęcenie napotykają też na co dzień imigranci, nie tylko zresztą polscy. Polski poakcesyjny uśmiechnięty hydraulik, mający zaraz po otwarciu brytyjskiego rynku pracy stanowić panaceum na występujące już wtedy napięcia migracyjne – bardzo prędko okazał się podejrzanym typem porywającym z parków łabędzie w celach konsumpcyjnych. Twórcze rozwinięcie tych haseł i stereotypów dokonane zostało w trakcie kampanii na rzecz BREXIT-u, po którym, co ciekawe, złych imigrantów, wschodnio- i południowoeuropejskich zastąpili chwilowo nieco lepsi hinduscy, bengalscy i afrykańscy studenci, z pozwoleniami na pracę na pół etatu i / lub w ramach kwot etnicznych. Poczucie wyobcowania czy to ze środowiska angielskiego, czy też w otoczeniu z dominującą obecnością innych grup imigranckich przebija w dyskusjach członków polskich grup w mediach społecznościowych. Przyjmowana przez socjologów i suflowana przez (niektórych) polityków perspektywa przynależności do miejsca migracji wydaje się w takich warunkach co najmniej utrudniona.

Kto jest winnym twojej biedy?

UK jest też czołowym ośrodkiem praktycznego neoliberalizmu. Podział na „zasłużenie i niezasłużenie biednych” jest głęboko zakorzeniony nie tylko w polityce władz, ale i w nastawieniu szczególnie klas wyższych. By jednak utrzymywać spokój społeczny, także ci „zasłużeni biedni” muszą otrzymywać wyjaśnienie swojej sytuacji szersze niż tylko ciągłe obwinianie ich samych, ich pochodzenia, złych skłonności, lenistwa itp. Musi istnieć ktoś co najmniej równie zły, a w sumie nawet groszy, bowiem petryfikujący stan niemożności wyjścia z ubóstwa. Tym kimś jest rzecz jasna imigrant, ten zwłaszcza, który równocześnie przybywa wyłącznie po zasiłki i zabiera zwykłym Brytyjczykom pracę. Skądinąd zresztą analiza twardych danych wskazuje, że w rzeczywistości współczynnik aktywności zawodowej nowoprzybyłych jest wyższy niż ten wśród miejscowych, co wynika zarówno z gotowości podejmowania pracy na gorszych warunkach, jak i w sektorach, które nie są atrakcyjne dla brytyjskich pracowników. W efekcie zatem to nie tyle imigranci zasilają rezerwową armię pracy w UK, co raczej wpływają na przesunięcie w jej szeregi kolejnych wyłączanych z rynku pracy grup w Anglii i Walii, a w mniejszym stopniu także w Szkocji i Irlandii Północnej.

„Niedostatecznie biali”

Alienacja ta w naturalny sposób dotyka zwłaszcza polskich robotników (zaliczając do nich rzesze imigranckiego prekariatu). Od strony społecznej, dochodów, pozycji na drabinie społecznej i zawodowej więcej powinno ich łączyć z angielskimi i walijskimi kolegami z pracy niż z członkami własnej klasy posiadającej, również śladowo, ale zauważalnie obecnej na Wyspach, w szeregach korporacji lub w osobach młodzieży z dobrych rodzin na drogich studiach fundowanych na prestiżowych brytyjskich uniwersytetach. Poczucie wspólnoty czy solidarności z czasem się wprawdzie pojawia, a jeśli nawet – ogranicza się przeważnie do określonego zakładu pracy.

Analogicznie, angielski robotnik również powinien mieć więcej wspólnego z przybyszem z Polski, na stanowisku pracy obok niż, powiedzmy, z królem Karolem! Tymczasem występują mechanizmy, które Friedrich Engels[ii] opisał analizując wzajemną wrogość i rozgrywanie przeciw sobie grup robotników angielskich i irlandzkich w połowie XIX wieku.  Rasizm z takiej perspektywy również jest elementem klasowej hierarchiczności kapitalizmu, w którym zawsze ktoś musi pełnić rolę „czarnucha”, a jeśli to konieczne także „białego czarnucha”[iii]. W szczegółach konstatacja taka prowadzi do dalszej diagnozy nierówności, z jakimi borykają się w UK mniejszości rasowe i etniczne, w znacznej części złożone z imigrantów, w zakresie m.in. dostępu do ochrony zdrowia, edukacji, mieszkalnictwa, a także stabilności i możliwości rozwojowych na brytyjskim rynku pracy. W realiach brytyjskich podobne bariery mają oczywiście nie tylko charakter rasowy i etniczny. Faktem jest jednak odczuwanie przez przybyszów „xeno-raisizmu” (określenie to pozwala uniknąć jałowego, a delikatnego problemu definiowania pojęcia rasy) i uznawania części imigrantów, zwłaszcza tych z Europy Wschodniej, włączając Polaków, za „niedostatecznie białych”[iv].

Indywidualny charakter „banalnego nacjonalizmu”

Z kolei okopanie się na pozycjach „reprezentacji krajowych wykwalifikowanych pracowników”, jakby wprost z epoki dzieła O położeniu klasy robotniczej w Anglii, faktycznie uniemożliwiło budowanie podstaw solidarności pracowniczej przez wielkie centrale związkowe, z czego skwapliwie skorzystały zresztą mniejsze, niezależne organizacje, powołane specjalnie dla i przez polskich, latynoskich, rumuńskich i węgierskich pracowników usług, od sprzątaczy, przez ochroniarzy i dozorców, po niższy personel hotelowy i socjalny. Ogół przybyszów funkcjonuje jednak nie tylko poza organizacjami (polskimi czy brytyjskimi), ale i poza samoidentyfikacją grupową. Nawet bowiem manifestowanie polskości („banalnego nacjonalizmu” w ujęciu Michaela Billiga[v]) ma raczej charakter rodzinny / indywidualny, sprowadzając się do zakupów w sklepach z produktami uznawanymi za polskie, często mszy świętej po polsku i (coraz rzadziej) posyłania dzieci do sobotnich szkółek polskich. Nawet etniczność nie jest zatem doświadczeniem zbiorowym (chyba, że za takowe uznać dyskusje na FB), co dopiero więc mówić o klasowości czy rozpoznawaniu struktur społecznych innych niż rodzina, w bardzo mglistym stopniu przyjmowany naród oraz sentymentalnie, lokalnie i rodzinnie-sąsiedzko traktowana ojczyzna.

Co to jest klasa?

Oczywiście, dominujący zarówno w UK, jak i w Polsce paradygmat neoliberalny, często w ogóle kwestionując jakąkolwiek wspólnotowość (decydować, także o emigracji, ma wszak wyłącznie indywidualny racjonalny wybór optymalnej strategii!), szczególnie niechętnie widzi odwoływanie się zwłaszcza do klasowości, nawet w jej niemarksistowskim, a np. weberowskim ujęciu. Klas już nie ma! – nie widzą ich zwłaszcza członkowie klasy posiadającej, a już na pewno ma nie istnieć klasa robotnicza, sprowadzona do historycznego obrazka, Polakom znanego już niemal wyłącznie z Ziemi obiecanej i mrocznych tłumów sunących w stronę kominów fabrycznych na wyzwanie syren. Wyraźnie brak jest rozszerzonej, uwspółcześnionej interpretacji klasowości, choćby takiej, jak lansowana już w latach 1960-tych przez włoskie operaismo, przewidująca nieuchronną transformację klasy robotniczej w związku z osłabieniem i zanikiem produkcji wielkoprzemysłowej wraz z całym keynesowskim systemem fordyzmu. Przyjęcie perspektywy identyfikującej „nową klasę robotniczą” ze „społeczną siłą pracy” (wg. Antonio Negri’ego[vi]) pozwala na odnalezienie tożsamości robotniczej także wśród prekariatu, zaangażowanych w reprodukcję społeczną, studentów i prosumerów ekonomii cyfrowej. To są współcześni robotnicy, którym brzęczenie smartfonów zastąpiło wycie syren.

Czy jesteśmy jednością?

Również nasi na emigracji, choć kategoryzują się pośród „niezależnych specjalistów”, w swej ogromnej masie należą do klasy robotniczej, obiektywnie nadal istniejącej, choć na masową skalę pozbawionej świadomości klasowej. Utrwalona zwłaszcza w polskich studiach nad migracją tendencja do uznawania jednolitości migracji polskiej także pod względem klasowym wynika zresztą w ogóle ze słabości polskiej ekonomii i socjologii, zdominowanych przez doktrynę neoliberalną. Błąd założenia rzekomej unitarności polskiej migracji zarobkowej jest pochodną m.in. nieumiejętności dostrzeżenia spetryfikowanej klasowości społeczeństw, takich jak zwłaszcza brytyjskie. Skoro bowiem system i struktura UK bywają naiwnie (?) określane np. jako „merytokracja”, to nic dziwnego, że na „profesjach” i „zdolnościach”, a nie na realnych przesłankach funkcjonowania w strukturach społecznych skupiać się będzie wybrakowana w ten sposób analiza.

Deklasacja

Z jednej strony bowiem nadal szeroko występuje lukácsowska „imputowana świadomość klasowa”[vii], sprzyjająca drobnoburżuazyjnym pozorom (klasa średnia!), podtrzymywanym codziennym rytmem pracy ewidentnie robotniczej. Jednocześnie jednak, skoro klas nie ma, to skąd bierze się subiektywne odczucie deklasacji[viii] (czy, w innych kategoriach, utraty statusu) odczuwane przez znaczącą część polskich przybyszów? Dalej – jeśli podziały klasowe są anachronizmem zarówno w UK, jak i w Polsce, to czemu pewne grupy polskich imigrantów świadomie je tworzą / odtwarzają, starając się oddzielić od mas imigranckich, jednoznacznie postrzeganych jako „gorsze”[ix]? I jeśli chodzi tylko o status, pozycję zawodową, zarobki czy własność – czemu tak często niepowodzeniem kończy się obranie strategii własnego awansu społecznego, jako odpowiedzi na dostrzeżone w końcu historyczne bariery, którym jednak odmawia się charakteru klasowego?

„Sam pośród swoich”?

Znajomość współczesnego brytyjskiego rynku pracy potwierdza przekształcenie mitu „klasy średniej” w realia „społeczeństwa klepsydry”, a więc wzmożenia nierówności i barier mogących stymulować poczucie niemocy awansu społecznego, co z kolei może wpływać na decyzję o migracji powrotnej. Innych cechuje większa determinacja, ponawiają zatem próby dołączenia do klasy dominującej przez aspirujących Polaków, co sprowadza się często do zaprzeczenia więzi z tożsamą etnicznie częścią klasy robotniczej, podczas gdy sami gospodarze nie popełniają takiego błędu, umiejętnie używając haseł brytyjskości, związku z rodziną panującą, przynależności narodowo-państwowej (obie te kategorie są w systemie UK nieostre i często używane wymiennie). W efekcie polski robotnik może czuć się odrzucony zarówno przez „swoich z ambicjami”, jak i przez robotników angielskich. Wyobcowanie klasowe nakłada się z etnicznym.

Co to znaczy „być Polakiem”?

Dodatkowym kontekstem narodowym jest kwestia niejednorodności etnicznej Zjednoczonego Królestwa, słabo dostrzegana zwłaszcza w początkowym okresie polskiej imigracji. I nie chodzi tu bynajmniej o wciąż budzącą kontrowersje wśród Polaków multikulturowość, regulowaną hydraulicznie przez brytyjską politykę migracyjną, Istotne jest także doświadczenie BREXITu (w tym próby odtworzenia angielskości jako autentyfikacji odmiennej od brytyjskości także na poziomie politycznym), a także zagadnienie narodowych ruchów odśrodkowych, zmierzających do niepodległości Szkocji i Walii oraz zjednoczenia Irlandii. Odczuwanie polskości w UK może bowiem odnosić się także do otaczającego odczuwania brytyjskości, angielskości, szkockości, walijskości czy irlandzkości. Inaczej jest być Polakiem w kosmopolitycznym Londynie, inaczej w niemal wyłącznie białoangielskim Allerdale, inaczej w Edynburgu, a jeszcze inaczej w Belfaście, gdzie wprost w ankietach pracowniczych pyta się o wyznanie i stosunek do konfliktu, o którym znaczna część przybyszów nigdy zapewne nie słyszała. Pytanie co to właściwie znaczy być Polakiem pojawia się zapewne znacznie częściej niż „czy jestem robotnikiem?” a nawet „znaczy jak to ja też jestem imigrantem?!” (bo przecież imigranci to tylko ci na łódkach…), choć często okazją do takiego zastanowienia staje się proces składania wniosku o… naturalizację brytyjską, kiedy coś, co mamy przeważnie od urodzenia, polskie obywatelstwo – konfrontujemy z problemem stania się Brytyjczykiem / Anglikiem itd.

Kim jesteśmy na emigracji?

Wydaje się, że migracja zarobkowa, wyrwanie się z otoczenia pozwalającego zapomnieć o realności podziałów klasowych, tłumionych zarówno ideologią liberalną, jak i przyzwyczajeniem wyniesionym jeszcze z czasów realnego socjalizmu, pozwalają ponownie dostrzec niejednolitość społeczną naszej grupy etnicznej, funkcjonującej poza środowiskiem, w którym była większościową. I równolegle, znalezienie się w środowisku wielokulturowym, jak i wśród napięć trwającej etnogenezy każe z innej perspektywy spojrzeć na własne poczucie narodowej tożsamości i (nawet nie definiując) subiektywnie je odczuć.

To doświadczenie wyjścia poza społeczną i samoświadomą strefę komfortu powinno być uznawane za punkt… wyjścia dalszych badań nad sprzężeniem czynników narodowych i klasowych w odniesieniu do polskich decyzji migracyjnych.

Kim jesteśmy na emigracji? – oto jest pytanie.

Konrad Rękas

 

[i] D. McGarvey (2018) Poverty Safari: Understanding the Anger of Britain’s Underclass. 2nd edn. London: Picador. Por. również D. McGarvey (2022) The Social Distance Between Us: How Remote Politics Wrecked Britain, London Penguin Random House.

[ii] F. Engels (2009) The Condition of the Working Class in England. London: Penguin Books Ltd. (Orignal worked published 1845).

[iii] E. Balibar i I. Wallerstein (1991) Race, Nation, Class, Ambiguous Identities. London: Verso.

[iv] W. Shankley i J. Rhodes (2020) Racisms in contemporary Britain. W: Byrne, B. et al., eds. Ethnicity, Race and Inequality in the UK: State of the Nation. Bristol: Policy Press, str.  203 -228.

[v] M. Billig (1995) Banal nationalism. London :Thousand Oaks.

[vi] Por. A. Negri (2022) Marx in Movement. Cambridge: Polity Press.

[vii] G. Lukács (1988) Historia i świadomość klasowa. Tłum. z niemieckiego M. Siemek, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN (Oryginalna praca oublikowana1923).

[viii]Declassamento”, degradacji klasowej, wdrażanej zwłaszcza w sektorze usług wraz z wdrażaniem neo-tayloristowskich metod zarządzania. Op. cit. A. Negri, Marx in… ,str. 109.

[ix] Por. M. P. Garapich (2016) London’s Polish Borders: Transnationalizing Class and Ethnicity among Polish Migrants in London. Stuttgart: Ibidem Verlag.

Redakcja