OpiniePolitykaPolskaSzlęzak: Mój dylemat wyborczy

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Już pisałem, że nie wierzę, by zbliżające się wybory parlamentarne coś istotnego zmieniły w położeniu wewnętrznym i zewnętrznym obecnej formy polskiej państwowości.

Nie wierzyłem i nie wierzę również, że w kampanii wyborczej zostanie dostrzeżony polski interes narodowy oraz że zostanie mu nadana właściwa ranga. Na cztery dni przed wyborami te moje smutne przewidywania potwierdziły się. Nie uważam jednak, że czyni to te wybory mało ważnymi. W pewnym sensie mogą one być najważniejszymi dla Polski w XXI wieku. Najważniejszymi nie pod kątem tego, że Polska może coś nadzwyczajnego zyskać w jakimkolwiek wymiarze politycznym, gospodarczym czy społecznym. Te wybory dla kogoś myślącego o polskich problemach, jak ja, będą kolejnymi wyborami mniejszego zła. Różnica jest jednak taka, że to zło ma tak duże rozmiary, jak nigdy wcześniej.

Uważam, że to zło w swych największych rozmiarach wyłania się z dalszych rządów PiS-u. Nie znam dziedziny życia publicznego, której rządy PiS-u nie popsułby w stopniu dotychczas niespotykanym. Jeśli Polska nie jest państwem niepodległym – a ja tak uważam – to dalsze rządy PiS-u mogą ten stan tylko pogłębić. W tym wymiarze uważam na przykład Platformę Obywatelską za mniej destrukcyjną, chociażby przez to, że nie zniszczyła i raczej nie zniszczy bardziej niż PiS wszelkich instytucji, od których działania zależy funkcjonowanie państwa. Pytanie czy jeśli PO obejmie władzę będzie chciała i potrafiła odbudować to, co PiS zdewastował. Mam co do tego niejakie wątpliwości.

Mimo wszystko po raz kolejny powtarzam, że za podstawowy cel nadchodzących wyborów uważam odsunięcie PiS-u od władzy i surowe rozliczenie za całe zło, które rządy tej partii wyrządziły wszystkim instytucjom, odpowiedzialnym za sprawne funkcjonowanie państwa. Bez tego surowego rozliczenia nie powstanie klimat do odbudowy fundamentalnych instytucji państwa i przywrócenia im niezbędnego społecznego szacunku.

W Polsce mamy pewną tradycję budowy sprawnych instytucji mimo braku niepodległego państwa, które powinno być naturalnym środowiskiem sprawnego funkcjonowania takich instytucji. Jedną z najważniejszych takich instytucji jest samorząd, a jego ustrojowy kształt i funkcjonowanie były niewątpliwie jednym z największych sukcesów III RP. Zapewne kształt samorządu w Polsce wymaga istotnych korekt. Niestety rządy PiS-u tylko pogłębiły negatywne kierunki w ich działaniu. Czy rządy PO byłyby w stanie coś tu naprawić? Nie wiem. Mogę jednak przypuszczać, że bardziej tego nie popsują niż stało się to za sprawą PiS-u.

Biorąc wszystko powyższe pod uwagę od dłuższego czasu zastanawiam na kogo powinienem zagłosować. Zabawiłem się w krążący w internecie test, mający sprawdzić zgodność moich poglądów z programami poszczególnych partii, biorących udział w najbliższych wyborach. Wyszło mi, że w ponad dziewięćdziesięciu procentach moje poglądy pokrywają się z hasłami głoszonymi przez „Konfederację”. Mój problem polega jednak na tym, że mam wątpliwości czy głosując na „Konfederację” przyczyniam się do odsunięcia PiS-u od władzy. Moje dotychczasowe osobiście przykre doświadczenia z „Konfederacją” nasuwają mi wniosek, że może to być ugrupowanie najbardziej narażone na koalicję z PiS-em.

Tymczasem liczne fachowe analizy wskazują, że niezbędnym warunkiem odsunięcia PiS-u od władzy jest przekroczenie progu ośmiu procent głosów przez koalicję „Trzecia Droga”, czyli PSL i Polskę 2050 Szymona Hołowni. Mam więc dylemat czy być wiernym ideowym przekonaniom, czy też zwyciężyć powinna świadomość konieczności pokonania większego, coraz większego zła? Na pewno go rozstrzygnę, o czym tu napiszę.

Andrzej Szlęzak

 

Redakcja