PublicystykaDyplomacja po ukraińsku

Wspomoz Fundacje

Ukraińcy od wielu dziesięcioleci wytyczają nowe trendy światowej dyplomacji. 12 października 1960 r. Nikita Chruszczow zabłysnął niekonwencjonalnym wystąpieniem na forum ONZ. Niemal nikt już dziś nie pamięta, o czym mówił. Pomimo to wystąpienie Chruszczowa przeszło do historii. A w zasadzie przeszedł do niej but, którym przywódca ZSRR uderzał w stół*. Poprzeczka została zawieszona wysoko, pomimo to współcześni ukraińscy politycy i dyplomaci dzielnie dążą do doścignięcia i prześcignięcia tego znakomitego wzorca.

Zacznijmy od naszego podwórka. Ambasador Ukrainy w Warszawie, Andrij Deszczycia czuje się u nas jak u siebie. Nawet lepiej. Zadomowił się do tego stopnia, że zamiast pełnić role ambasadora swojego macierzystego państwa stara się „doradzać” polskiemu rządowi w wielu ważkich kwestiach i recenzuje naszą politykę. Na przykład kilka dni temu skrytykował decyzję polskiego sejmu. w sprawie gazu LPG. Przypomnę, że 13 kwietnia sejm rzadkiej chwili intelektualnej trzeźwości odrzucił poprawki senatu do tzw. ustawy sankcyjnej w sprawie nałożenia zakazu importu gazu LPG z Rosji. „Wojna to czas próby. – srożył się na antenie TOK FM Deszczycia. – Albo jesteśmy po jednej stronie, albo po drugiej. Jeśli zaczniemy balansować, niuansować, to nigdy nie wygramy.” Zdaje się, że Deszczycia zapomniał, iż w tym samym czasie Ukraina w najlepsze importuje surowce energetyczne z Rosji…

W ostatnich dniach ambasador najwyraźniej postanowił przetestować cierpliwość strony polskiej. Powiedział do Rosjan: „Oddajcie nam Donbas i Krym, a my z Polakami oddamy wam Szpiegowo”. Owe „Szpiegowo” to kompleks budynków Warszawie, zajmowanych niegdyś przez radzieckich urzędników, odzyskany niedawno przez stronę polską. Zatem pan Deszczycia postanowił w hojnym geście obdarować Rosjan terytorium Rzeczpospolitej. Wypowiedź zbulwersowała opinię publiczną. Nawet sympatyzujący z PiS-em Marek Jakubiak napisał: „Panie Ambasadorze jak Pan chce rozdawać, to tylko swoje od naszego proszę z daleka. Myślę, że stosowne przeprosiny byłyby wskazane.” Jednak przeprosin nie widać. Tymczasem polskie czynniki oficjalne nabrały wody w usta.

To co uchodzi nad Wisłą nie uchodzi jednak nad Sprewą. Przewodniczący grupie parlamentarnej rządzącej za naszą zachodnią granicą Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Rolf Muetzenich uznał, że Ukraińcy starają się ingerować w politykę RFN. „Oświadczenie rządu ukraińskiego, że wizyta prezydenta (prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera – przy. autora) w Kijowie jest obecnie niepożądana, jest godne ubolewania i nie oddaje sprawiedliwości bliskim i dojrzałym stosunkom między naszymi krajami” – powiedział polityk. – „Przy całym zrozumieniu dla egzystencjalnego zagrożenia, jakie stanowi dla Ukrainy rosyjska interwencja, oczekuję, że przedstawiciele Ukrainy będą przestrzegać minimum zwyczajów dyplomatycznych i nie będą nadmiernie ingerować w politykę wewnętrzną naszego kraju”.

Także kanclerz Olaf Scholz przyznał, że jest „poirytowany”, iż prezydent Zełenski odmówił spotkania z niemieckim prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem. Użycie w języku dyplomacji określenia „poirytowany” oznacza, że w Niemczech nie ma już miejsca na tolerancję ukraińskiego awanturnictwa.

Do takiego stanu rzeczy przyczynił się walnie ambasador Ukrainy w Berlinie Anrij Melnyk (nie mylić z Andijem Melnykiem – przewodniczącym OUN-M). Ten z kolei nie żałuje Niemcom ostrych uwag. Melnyk wielokrotnie i oficjalnie krytykował stanowisko Niemiec, uznając, iż Berlin nie chciał wspierać Ukrainy uznając, że szybko przegra ona konflikt z Rosją. Uwypuklał niechęć Niemców do sprzedawania broni Ukrainie oraz krytykował fakt, iż pozwala się na przeprowadzanie prorosyjskich manifestacji w RFN.

Ukraińska dyplomacja zaskarbiła sobie także serca Węgrów. Do tego stopnia, że poddawany nieustannej krytyce przez Wołodymira Zełeńskiego Viktor Orban, zaliczył w powyborczym przemówieniu prezydenta Ukrainy w poczet swoich politycznych przeciwników. Obecna administracja w Kijowie z całą pewnością nie może liczyć na przychylność Budapesztu w żadnej ważnej dla siebie sprawie.

Jak więc widzimy ukraińscy politycy i dyplomaci zachowują się niczym niesforne dzieci. Korzystając z chwilowej koniunktury, wynikłej z wzrostu proukraińskich sympatii, przekraczają wszelkie granice. Koniunktury jednak bywają zmienne, a świat prędzej czy później wraca do właściwego porządku. Takiego, gdzie niesforne dzieci są przez dorosłych stawiane do kąta.

Przemysław Piasta

 

*Jakkolwiek wobec współczesnej propagandy co młodszym czytelnikom może nie mieścić się w głowie, że Ukrainiec – Chruszczow, zajmował najwyższe stanowisko w Związku Radzieckim, jest to prawda. Ukraińcy byli pełnoprawnymi obywatelami ZSRR, zajmowali kierownicze stanowiska w partii, wojsku i administracji.

Przemysław Piasta

Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.