KulturaO Donbasie bez romantyzmu

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Zachar Prilepin należy do czołowych przedstawicieli rosyjskiego nowego realizmu w literaturze. Jest też człowiekiem nie stroniącym od polityki; założona przez niego partia „Za Prawdę” weźmie udział w tegorocznych wyborach do Dumy w ramach bloku stworzonego m.in. ze Sprawiedliwą Rosją Siergieja Mironowa, mając duże szanse na wprowadzenie reprezentacji parlamentarnej, z pisarzem na czele.

Mamy zatem ciekawy przypadek zaangażowanego politycznie literata, który może być znakomitą ilustracją tego, jak z pozoru różne strony życia publicznego mieszają się i łączą. U Prilepina nie odczuwamy tu jednak żadnego dysonansu. Jest konsekwentny w swoich wyborach; gdy z bronią w ręku walczył na Donbasie, a następnie został doradcą przywódcy Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandra Zacharczenko, jednocześnie mówił i pisał o tej problematyce w swoich esejach i prozie.

Ostatnią z książek Prilepina jest zbiór opowiadań „Romans pospolitego ruszenia” (ros. Opolczenskij romans), będący literackim świadectwem trwającego już od siedmiu lat konfliktu na Donbasie. Pisarz właściwie przywołuje swoje własne doświadczenia, obserwacje i historie, które usłyszał bądź których był świadkiem. Czternaście opowiadań połączonych jest powtarzającymi się w różnych konfiguracjach postaciami walczących z siłami ukraińskimi ochotników.

I tu właśnie tkwi największa siła opowiadań Zachara Prilepina. Wbrew tytułowi, nie ma w jego prozie żadnego romantyzmu. Jest oddana dość lakonicznym językiem wojna. Czujemy jej zapach – przepocone ciała, papierosowy dym, kurz i pył – wyczuwamy emocje, w tym strach, głównych bohaterów, gdy zbliżają się do zabudowań, w których ukrywać mogą się ukraińscy snajperzy. Odczuwamy razem z nimi potworne zmęczenie, skrajne wycieńczenie fizyczne i psychiczne, czasem prowadzące do omdleń i zasłabnięć. Widzimy ich rozczarowania, choćby w opowiadaniu o problemach z przewiezieniem zebranej w Rosji pomocy humanitarnej dla Donbasu, którą – w obliczu biurokratycznych przeszkód nie do pokonania – główni bohaterowie przewożą przez granicę opłacając zawodowego przemytnika.

Najważniejsze są jednak u Prilepina postaci, a właściwie brak tak typowej i nieraz żenującej wręcz w literaturze wojennej, próby idealizacji i heroizacji strony, z którą sympatyzuje autor. Tu nie ma ideałów. Są byli górnicy, są ludzie, których życie było pasmem niepowodzeń, a także ci, którzy w przeszłości nie stronili od działalności przestępczej. Doświadczenie wojskowe, takie jak sam pisarz, który służył w rosyjskiej armii podczas wojny w Czeczenii, mają za sobą tylko niektórzy. Ci, którzy je mają to często ludzie, którzy przekroczyli już czterdziestkę i dawno nie mają już kondycji żołnierzy Specnazu. Część z nich pochodzi z miejscowych stepów i donbaskich miast i miasteczek powstałych wokół kopalń, fabryk i hut. Inni przyjechali z daleka, właściwie z całej wielkiej przestrzeni byłego Związku Radzieckiego.

„Na Donbas wybrał się szybko i nieoczekiwanie dla samego siebie. W pracy poprosił o urlop – i, chociaż w jego firmie nawet księgowa, drobniutka, 39-letnia kobieta, kibicowała ochotnikom, znając wszystkie pseudonimy komendantów polowych i studiując każdego poranka doniesienia z donieckich linii frontu – nikt nie domyślił się, dokąd jedzie” (s. 74) – pisze o jednym z rosyjskich ochotników Wostrickim. Wostrickij ma spokojną, dobrze płatną pracę, a jednak: w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że musi wyjechać. Przez krótki czas służył w Czeczenii podczas pierwszej wojny z kaukaskimi fundamentalistami. Motyw jego decyzji nie wymaga, zdaniem narratora, szczególnych wyjaśnień: „Wostrickiemu nie chciało się nazwać przyczyn swojego wyjazdu nawet przed samym sobą. Były one do tego stopnia oczywiste, że nie wymagały żadnych słów” (s. 75).

Priplepin nie epatuje zatem rozbudowanymi pasażami o patriotyzmie, russkim mire i innych pobudkach ideowych. Uznaje wyprawę na Donbas za reakcję oczywistą każdego zdolnego do noszenia broni rosyjskiego mężczyzny. Gdzieniegdzie widzimy tylko, że – poza wszystkim innym – pewną rolę może tu grać też pragnienie sensu, nie tyle, jakiejś mitycznej, męskiej przygody, co właśnie realizacji jakiegoś celu wspólnotowego, choćby był on obarczony ryzykiem.

Wojna oczami Prilepina to nie starcie genialnych wodzów i bohaterskich żołnierzy. Walczący w szeregach pospolitego ruszenia przeciwko ukraińskim formacjom zbrojnym najzwyczajniej w świecie się boją, choć czasem skrajne zmęczenie redukuje u nich nawet ten naturalny instynkt. Często o ich przeżyciu decyduje przypadek, łut szczęścia, a może – jak pisze Prilepin – o tym, że nie trafia w nich ukraiński pocisk decyduje anioł siedzący ma masce samochodu, którym jadą. Na donbaskim froncie trafiają się różni ludzie, spotkać można całą plejadę osobowości i charakterów. Są też zwykli przestępcy zajmujący się grabieżami i gwałtami. Są drobni kombinatorzy próbujący realizować małe i podejrzane interesy. Nie jest to zatem starcie z udziałem mitycznych herosów, lecz zwykłych ludzi ze swoimi słabościami i ułomnościami.

Prilepin wydaniem swojego „Romansu pospolitego ruszenia” dotarł do czytelników chcących dowiedzieć się, jak wygląda wojna na Donbasie. Zbiór opowiadań, krótkiej prozy opartej na faktach, czyta się znacznie lepiej niż reportaż, szczególnie gdy mamy do czynienia z wykorzystaniem literackiego talentu pisarza znakomicie umiejącego dobrać słowa do opisu emocji, obrazów, dźwięków, a nawet zapachów. Prilepin fenomenalnie wczuwa się w stepowo-industrialny krajobraz Donbasu.

Podczas promocji książki pisarz zapowiedział, że być może nie będzie to jego ostatnia książka o Donbasie. Wspomniał, że zastanawiał się nad napisaniem biografii jednej z najbardziej barwnych postaci pośród komendantów polowych oddziałów ochotniczych, Arsena Pawłowa ps. „Motorola”. W Polsce większość przekładów książek Priplepina opublikowana została przez Wydawnictwo Czarne. Kierująca nim, wraz z Andrzejem Stasiukiem, Monika Sznajderman w jednym z wywiadów stwierdziła, że „to dobry pisarz rosyjski, lecz walczy po stronie Rosji w wojnie z Ukrainą. Zabija”. Trudno zatem powiedzieć, czy ktoś zdecyduje się na wydanie polskiego przekładu najnowszego zbioru opowiadań Prilepina.

Tymczasem, niezależnie od sympatii i antypatii politycznych i poglądów na obecną sytuację na Donbasie, nie ma wątpliwości, że Prilepin jest jednym z najbardziej utalentowanych pisarzy rosyjskich. Oczywiście, jego literatura niesie konkretne przesłanie, chyba bardziej światopoglądowe niż bezpośrednio polityczne, ale również to przesłanie powinno być dla nas cenny źródłem wiedzy o racjach i uczuciach społeczeństwa rosyjskiego, wśród którego prace tego przedstawiciela nowego realizmu cieszą się coraz większą popularnością.

Mateusz Piskorski

Fot. Wikipedia Commons

Myśl Polska, nr 17-18 (25.04-2.05.2021)

 

Redakcja