W wigilię każdego święta Bożego Narodzenia, wracam wspomnieniami do dramatycznej historii życia moich rodziców, którą znam zarówno z ich opowieści, które snuli za życia, jak i z zachowanych przeze mnie wspomnień lat spędzonych wraz z nimi we wspólnej rodzinie.
Opowieść dedykuję wszystkim tym, którzy czują się patriotami gotowymi oddać swoje życie za swoją ojczyznę. Niezależnie od tego czy dotyczy to Polski, czy też jakiegokolwiek innego państwa.
Koszmar wojny
W pierwszych dniach września 1939 roku mój ojciec wywiózł swoją ciężarną żonę z płonącej Warszawy na Litwę. W majątku mojej babci Zofii żyli spokojnie i dostatnio. Ojciec, mając gwarancję bezpieczeństwa dla swojej rodziny, postanowił walczyć o wyzwolenie Polski spod okupacji hitlerowskiej. Spóźnił się do Władysława Andersa, więc trafił do Zygmunta Berlinga. Był w niej zwykłym szeregowym żołnierzem, strzelcem wyborowym – snajperem. Jego wcześniejsze wyobrażenia o brutalności wojny przeszły wszelkie, najbardziej fantastyczne, negatywne oczekiwania.
Wojna robi wrak z człowieka
Na trzeźwo z nikim nie chciał rozmawiać na temat wojny. Nawet na uroczystościach rodzinnych, które – zgodnie z ówczesną polską tradycją – były sowicie „zakrapiane”, na pytania moich wujków, którzy nie byli żołnierzami frontowymi, odpowiadał niechętnie. Mnie jako dziecku nie było wolno uczestniczyć w tych spotkaniach. Jak już imprezowicze byli podchmieleni, wślizgiwałem się do pokoju, w którym biesiadowano. Z opowieści ojca dowiedziałem się, że przeżył, gdyż bardzo tego pragnął. Chciał żyć, dla swojej rodziny. Jego marzenia się spełniły. Wrócił z wojny jako fizyczny i psychiczny wrak człowieka.
Przeżycie wojny
W przeciwieństwie do ojca, moja matka często z dumą powtarzała frazę: „przeżyłam wojnę!”, co w jej mniemaniu miało budzić szacunek i respekt u słuchających. Skoro ojciec nigdy nie chciał ze mną rozmawiać na temat wojny, postanowiłem zapytać mamę, która „przeżyła wojnę!”. Z jej opowieści wynikało, że mieszkała w majątku i na koszt mojej babci Zofii. W warunkach, które nawet w dzisiejszych, XXI-wiecznych realiach należałoby nazwać warunkami komfortowymi. W czasie wojny moja mama jedyny stres przeżyła na jej początku, podczas podróży, gdy ojciec na zakupionej naprędce dwukółce wraz z koniem wiózł ją z Warszawy, mijając na drogach spanikowanych ludzi przerażonych wybuchem wojny. Natomiast po zakończeniu wojny i powrocie z Litwy do Warszawy u mojej mamy widok ruin spalonej przez Niemców stolicy ponownie wywołał szok. Nie wierzyła, że Warszawa kiedykolwiek zostanie odbudowana. Stąd też wymusiła na swoim mężu a moim ojcu wyjazd ze zrujnowanego miasta do rodziny w Bielsku-Białej.
Wracając do „wojennych przeżyć” mojej mamy, dowiedziałem się, że w majątku mojej babci była duża drewniana bania, w której stał piec ogrzewający kamienie do dużej temperatury. Głazy polewano wodą, wydobywała się para, było bardzo gorąco. Nagie ciała smagane były witkami brzozowymi. Następnie nago wychodzono na zewnątrz, gdzie w zimie schładzano się na śniegu, zaś w lecie po wyjściu z bani schładzano się w zimnej, lodowatej wodzie. Wizyty w bani dodawały jej sił, zwiększały odporność, ujędrniały ciało. Po kąpieli podawano napar ziołowy, co kończyło ten higieniczny rytuał.
Nieoczekiwany powrót
Pomimo oficjalnego ogłoszenia zakończenia wojny 8 maja 1945 roku, przez wiele tygodni nie było rozkazu Stalina na rozformowanie wojska i powrót żołnierzy do domu. Wynikało to z tego, że spodziewano się kontynuacji tej wojny, ponieważ wiadomo było Stalinowi, że Londyn naciska na Waszyngton, żądając ataku nuklearnego na Moskwę i parę innych miast w ówczesnym ZSRR.
Powrót mojego ojca do domu, do majątku jego matki, stanowił duże zaskoczenie, albowiem sądzono, że stracił życie. Przecież po oficjalnym ogłoszeniu zakończenia wojny nie zjawił się. Od bardzo wielu miesięcy nie mieli żadnych informacji od ojca. Nie było takich możliwości, aby zwykły frontowy żołnierz mógł z frontu wysłać wiadomość, że jeszcze żyje.
Wojenne rodzeństwo
Krótko po powrocie mojego ojca na świat przyszła moja druga siostra. Dorastając, ze sprzeczek moich rodziców dowiedziałem się, że ojciec zarzucał mamie, iż w trakcie jego nieobecności, znalazła sobie w koedukacyjnej bani pocieszyciela i przyprawiła mu rogi, sądząc, że zginął na froncie. Rzeczywiście, u mojej drugiej siostry w wyglądzie jej twarzy widoczne były różnice świadczące na korzyść głoszonej przez ojca tezy. Prezentowała zupełnie inny typ urody niż pozostałe autentyczne dzieci spłodzone przez ojca. Rodzice nie potrafili się dogadać. Każda ich sprzeczka kończyła się wzajemnym wypominaniem win.
Nikt na nich nie czeka
Polacy nie zdają sobie z tego sprawy jak wygląda życie w rodzinie z dysfunkcyjnym ojcem obarczonym potężnym stresem pourazowym, nabytym w trakcie przeżyć wojennych. Po powrocie do domu. Wraz z matką, która i owszem – „przeżyła wojnę” – lecz w zupełnie inny sposób i w zupełnie innych okolicznościach niż mój ojciec.
Obecnie jestem mimowolnym świadkiem zachowania kobiet przybyłych z Ukrainy. Niektóre z nich widuję z kolejnym partnerem, w kolejnej ciąży. Wojna za wschodnią granicą powoli dobiega końca. Powracający mężczyźni z ukraińskiego frontu, podobnie jak mój śp. ojciec będą obarczeni potężnym stresem. Na wielu z nich nie czekają już żony. Czeka na nich smutek i rozczarowanie. Staną się ciężarem dla swoich rodzin.
Karanie zdjęcia obcej flagi
We współczesnej Polsce zachodzą niepokojące zmiany. Dowiadujemy się, że mężczyzna, który z polskiego gmachu użyteczności publicznej w Polsce zdjął ukraińską flagę i zastąpił ją polską trafił do aresztu. Prawdopodobnie naruszył prawo, gdyż we współczesnej Polsce uznawane jest to za akt wandalizmu, znieważenia symbolu obcego państwa, a także może być potraktowane jako działanie na szkodę stosunków międzynarodowych. Takie zdarzenia zazwyczaj kończą się postępowaniem karnym (np. z art. 126a KK o znieważeniu godła i barw RP, ale też inne przepisy) i mogą być uznane za przestępstwo przeciwko porządkowi publicznemu lub nawet nawoływanie do nienawiści (jeśli intencją było działanie na szkodę Ukrainy / Ukraińców), co prowadzi do postępowania przygotowawczego, przesłuchań, a w razie dowodów – aktów oskarżenia i potencjalnie wyroków. Innymi słowy, wytaczane są poniżające procesy polityczne Polakom, którzy odważyli się przeciwstawić szalejącemu w Polsce bander-amokowi.
Banderowski okrzyk w polskim Sejmie
„Sława Ukrajini!” („Chwała Ukrainie!”) to narodowe ukraińskie pozdrowienie i okrzyk bojowy, używany przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA w latach 40. XX wieku. Od roku 2018 słowa te stały się oficjalnym pozdrowieniem Sił Zbrojnych Ukrainy. Z odpowiedzią „Herojam sława!” („Bohaterom chwała!”). 25 lipca na zakończenie swojego wystąpienia w Sejmie RP, posłanka Klaudia Jachira z Wrocławia (z KO – uśmiechniętej Polski), wypowiedziała właśnie słowa: Sława Ukrainie!
W obronie praw
16 grudnia, w Krakowie, w uroczystej atmosferze przedświątecznej z piękną choinką w tle, miała miejsce prezentacja książki Ostatni więzień Rakowieckiej. Książkę zaprezentowaną przez Mateusza Piskorskiego polecam jako wartościowy prezent pod choinkę dla każdej polskiej patriotycznej rodziny, albowiem zawarta w niej treść odnosi się do współczesnej rzeczywistości. Jest ona thrillerem politycznym zmuszającym do refleksji nad rzeczywistymi problemami, występującymi w Polsce nie tylko w zakresie praworządności. Stawia jej bohatera (Mateusza Piskorskiego) w sytuacji zagrożenia życia w obronie praw obywatelskich, przynależnych każdemu Polakowi.
Lekceważenie obywateli
Jestem jednym z wielu sygnatariuszy petycji skierowanej do ONZ w sprawie Mateusza Piskorskiego, która tam została przyjęta do realizacji. Wynik prac ONZ-owskiej komisji powołanej do zbadania sprawy Piskorskiego znalazł się w omawianej książce Ostatni więzień Rakowieckiej. W związku z brakiem zakończenia procesu sądowego, pomimo wezwania ONZ do jego zakończenia. Wielokrotnie zwracałem się do ministra sprawiedliwości RP, prosząc o udzielenie mi odpowiedzi o przyczynę takowego stanu rzeczy. Ostatnio na łamach kanadyjskiego radia polonijnej „Gazety” zwracałem się do ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, który gościnnie tam występował. Na żadne z moich wielu zapytań w przedmiotowej sprawie nie otrzymałem jakiejkolwiek odpowiedzi. Wyjaśniam, że posiadam legitymację prawną do tego typu zapytań, ponieważ jak zaznaczyłem na wstępie, podpisałem się (wraz z wielu innymi ludźmi) pod petycją do ONZ w sprawie Mateusza Piskorskiego, będąc przekonanym o jego całkowitej niewinności! Podałem moje szczegółowe dane, w tym imię i nazwisko, datę urodzenia, obywatelstwo, miejsce zamieszkania itd., itp. Natomiast ONZ udostępniło dane wrażliwe dotyczące osób (w tym także i moje) żądających wszczęcia stosownej procedury wobec Polski Ministerstwu Sprawiedliwości w Warszawie.
Brak jakiejkolwiek odpowiedzi z Ministerstwa Sprawiedliwości w Warszawie, w przedmiotowej sprawie, odbieram jako wyraz lekceważenia i pogardy. Skierowanym pod moim adresem, jako 77-letniego obywatela RP.
Eugeniusz Zinkiewicz



