„Już nie zapyta nikt / Żaden krzyk nie zbudzi, / Nie wróci ich do istnienia. / Już nie zapyta nikt, / Dlaczego świat chciał zmieniać, / W czyim imieniu miał umierać?” – Proletaryat, W czyim imieniu?
Przypadająca 1 września 85. rocznica wybuchu II wojny światowej to jak zwykle okazja do refleksji, które z każdym rokiem są coraz bardziej gorzkie, gdyż sytuacja u naszych granic staje się coraz bardziej niepokojąca, a polityka naszych władz – coraz bardziej szalona i nieodpowiedzialna. Tak samo atmosfera z tym związana wśród części polskiego społeczeństwa pokazuje, że jest ona podatna na propagandę wojenną.
Dramat Zegadłowicza
Całościowy obraz obecnego stanu państwa, które nie jest bytem abstrakcyjnym, a zależnym od sytuacji międzynarodowej ze szczególnym uwzględnieniem tego, co dzieje się w naszym regionie, skłania do szukania do momentów historycznych, w których to można by odnaleźć pewne podobieństwa do dzisiejszego stanu. Być może nie bez przyczyny wielu szuka takiego momentu w sierpniu 1939 roku. U mnie przyczynkiem do takich refleksji jest m.in. film pt. Domek z kart. Miał on premierę w 1954 roku, a nakręcono go na podstawie niedokończonego dramatu Emila Zegadłowicza z 1940 roku. Akcja rozgrywa się tuż przed wybuchem wojny. Tytuł filmu oparty jest o artykuł w taki sposób nazwany przez głównego bohatera filmu – Bruno Sztorca. Do domku z kart porównuje Polskę, którą do takiego stanu doprowadziły krytykowane przez niego władze sanacyjne. W związku z artykułem jest on poszukiwany przez policję, a na redakcję nalot robią nasłane przez władze zbiry, którzy dewastują siedzibę, a kolegów z redakcji biją, gdyż nie chcą wyjawić miejsca ukrywania się Bruno Sztorca. Jakże przypomina to dzisiejsze czasy nie tylko w Polsce ale i w „wolnym świecie”, gdzie też można być represjonowanym bądź ściganym na różne sposoby.
Kamień przypomni
Filmowy Bruno Sztorc musi więc ukrywać się na wsi, gdzie miejscowe elity dobrze się bawią na urlopie, spędzając czas na rozmowach i naiwnie wierząc, że rząd spokojnie poradzi sobie z zagrożeniem, o czym zapewnia ich przybywający do ich pensjonatu „Polonia” miejscowy starosta grany świetnie przez Andrzeja Łapickiego. Zapewnia on, że „wróg zrejteruje. Nie odważy się na krok, który dla niego może mieć jeden tylko skutek – fatalny”. Naiwna, przemiła Panna Kitty grana przez Danutę Szaflarską, która wierzy święcie tylko w marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego z entuzjazmem oświadcza, że „pojutrze wyrżnie on mowę, że Niemiaszkom skóra ścierpnie. Odechce im się pogróżek”. Widać więc całe pieniactwo, pychę, narodową megalomanię znaną tak mocno wśród nie tylko polskich polityków, ale także tych uważających się za inteligencję. Gdy jeden z bijących później redaktorów bandziorów wykrzykuje „precz z żydokomuną”, czy też znany do dzisiaj epitet „pachołkowie Moskwy do Berezy”, wykrzykując pełne patosu „oto ojczyzna nasza!”, redaktor odpowiada mu na to słowami nie do przyjęcia dla tych omamionych propagandą sukcesu bandytów: „nie nasza, nie nasza. To jest ich ojczyzna oszczerstw, pięści i kamieni. A zarazem pozoru siły – domek z kart”. Po pobiciu do redakcji wpada kamień, który do ręki bierze pobity redaktor i wypowiada prorocze słowa: „przechowam tę pamiątkę. Nadejdzie czas i wtedy pokażemy kamień. Przypomnimy – jeśli zapomną oni – my nie zapomnimy. Nie zapomni chłop i robotnik. Nie zapomni ziemia, nie zapomni czas”. A czas po zakończeniu wojny pokazał kto ostatecznie wtedy miał rację i że ów kamień warto było przechować…
Charakter narodowy – gorzka diagnoza
Podczas ukrywania się Sztorca na wsi dochodzi do konfrontacji słownych z całą miejscową elitą. Panna Kitty nie jest w stanie słuchać jakiejkolwiek polemiki z dokonaniami rządu mówiąc jak współcześni wyznawcy „kultu świętego spokoju”, że „my, Polacy za dużo krytykujemy. Ciągła negacja. Pozytywnego to nic. Życiem się cieszyć nie umieją. Trzeba chcieć, trzeba wierzyć rządowi. Pomagać mu”. Odnaleźć tu można także wiarę w „sukces”, taki sam jaki był „dziełem” twórców „szoku bez terapii” jak nazwał przemiany po 1989 roku prof. Grzegorz Kołodko. „Silne rolnictwo. Jesteśmy krajem rolniczym. Głodu się nie boimy” – mówi inny z bohaterów. Można i odnaleźć współczesną nowomowę, rodem z „państw demokratycznych” pomieszaną z tamtejszą nadzieją na sojusz z Niemcami: „polski naród jest normalny, zdrowy i praworządny. Faszym jest ewangelią przyszłości, naszą ewangelią”. Nie brakuje i bogoojczyźnianych okrzyków, że „w rękach opatrzności leży los Polski”. Bohater wychwalający Polskę jako kraj rolniczy staje „murem za mundurem”, przypominając dzisiejszego wielbiciela militariów, gdy oświadcza: „ta nasza husaria błękitna, te nasze chłopaki kochane”. Tromtadrackie i pełne patosu deklaracje elity próbuje podsumować sam Sztorc, który mówi: „wstydzę się za Was, intelektualistów, członków wyższych dziesięciu tysięcy. Wasze drwinki, głupota – zawstydzają, przerażają. A gdzie myśl, a nie pałka gumowa? A przecież nie jest tak, że pamiętamy naszą ofiarność. Wszelkie ofiary na nic się nie zdadzą, gdy nie ma myśli porządkującej. Gdy nie ma mądrości, gdy nie ma zalążka idei. Straszne jest bezpłodzie naszej dwudziestoletniej wolności. Chłopi żyją prawie, że w poddaństwie. W strachu przed panem, księdzem, sołtysem, izbą skarbową, komornikiem. W strachu przed nędzą i głodem. Robotnicy spętani, a najlepsi ludzie – za kratami. Głuchota i ślepota rządów. Niepojęta, nieograniczona. Polityka zagraniczna doprowadziła do objęcia Polski wzdłuż całej granicy zachodnio-południowej sierpem ostrym, nieustępliwym. A wewnętrzna polityka oparta o policjantów, szerzących postrach. Ludzie rządów pomajowych to pycha, pańskość, arogancja, reakcyjność, klerykalizm. Wstyd, hańba i bezczelność. I tacy pokazują figę Zachodowi, tacy wygrażają palcem Wschodowi. No bo cóż dopiero powiedzieć o najwyższej szkole wiedzy społecznej jaką reprezentuje Rosja, Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich? Mickiewicz rzekłby, że Rosja wzięła na siebie ofiarę krwawą i trud powszechności za zbawienie chłopa i robotnika całego świata”. Sztorc podsumowuje tutaj jedną z cech narodowych Polaków, którą świetnie scharakteryzował Edmund Lewandowski w książce Charakter narodowy Polaków i innych. Przywołuje on różnych, polskich pisarzy, krytykujących mocno Polaków za ich przywary. „W grudniu 1874 roku Bolesław Prus pisał, że wszyscy Polacy chorują na wielkich panów, że w Polsce panuje ‘choroba na pańskość’. Kilka lat później na to samo zjawisko zwróciła uwagę Eliza Orzeszkowa. W głośnej pracy O Żydach i kwestii żydowskiej podkreślała, że zalety i wady arystokratyzmu występują we wszystkich klasach i warstwach narodu polskiego. Z jednej strony mamy gościnność, towarzyskość, hojność, wspaniałomyślność, ofiarność, łatwą zapalność uczuć i wyobraźni, a z drugiej – pychę żądną wielkości i zamiłowanie do próżniactwa”.
Krytykuje? To nie Polak!
To podsumowanie elit przeprowadzone przez Bruno Sztorca doczekuje się odpowiedzi jakby z dzisiejszego zestawu obelg, choć w nowej formie słownej, pomieszanych znowu z polską, emocyjkowatą bigoterią: „Oszalał. Bezczelność. Wywrotowe kłamstwa bolszewickie. Boga ani ojczyzny ten człowiek w sercu nie ma. Matkę Polkę Pan ssałeś. Z jej mlekiem winien Pan był przejąć patriotyzm, poszanowanie ojczystych władz”. Później zaczynają się podejrzenia czy to aby na pewno Polak, a gdy inny bohater próbuje go bronić, to jest podejrzewany o bycie Żydem. Zaczynają się także nawoływania do zamknięcia go: „Pan Bruno powinien być dawno odosobniony. Te Jego przekonania, te Jego powiedzenia – bolszewizm czysty! Jeszcze dzisiaj, w takiej chwili. Jakie to szkodliwe!”. Inny mu wtóruje, twierdząc „brak zasad katolickich prowadzi na bezdroża”. Mamy tu także coś z propagandy sukcesu władzy, gdy obecny wśród elit Pan starosta, niczym jakiś ze współczesnych ministrów czy premierów, mówi: „Takiej pewności w sztabie naszym głównym nie widziano już dawno. Niech to będzie rękojmią, wytyczną na wypadek”. Gdy Panna Kitty pyta się „na jaki wypadek?”, on jej odpowiada, że „na wypadek jakichś konfliktów natury poważniejszej”. Na jej kolejne obawy czy to w ogóle możliwe, on odpowiada, że „nikt lekkomyślnie nie kwapi się do przegranej”. Jak było później? Zdecydowanie odmiennie od deklaracji Pana Starosty. A ile razy być może paradoksalnie przynależność do NATO jak na razie wyratowała nas od wciągnięcia do wojny jako następnych po Ukrainie? Jarosław Kaczyński miał przecież pomysł ponoć całkowicie własny, aby stworzyć NATO-wskie oddziały pokojowe na Ukrainie. Propozycja startów naszych samolotów z naszych lotnisk do uczestnictwa w wojnie, została na szczęście zarzucona. Ostatni pomysł zakładał zestrzeliwanie rakiet rosyjskich nad terytorium Ukrainy z zestawów ustawionych w Polsce.
Bronić każdego centymetra
Film kończy się wybuchem wojny, ucieczką polskich władz, a także wizytą na komisariacie policji samego Felicjana Sławoja-Składkowskiego, który okazuje się tępym trepem, dla którego liczy się, aby komisariat był dokładnie wysprzątany, a jego maksymą jest „pokaż mi swoją ubikację, a powiem Ci kim jesteś”. Spotyka on tam także przewożonego do Berezy Sztorca, z którym wchodzi w spór. On przypomina w swoich butnych oświadczeniach niektórych polskich generałów, którzy szczególnie zasłużyli się przewidywaniach na temat szybkiej klęski Rosji na Ukrainie. Mówi on Sztorcowi, że „buta niemiecka posunęła się za daleko. Cierpliwość nasza wyczerpana. Teraz my im pokażemy”. Pomimo 85 lat od rozpoczęcia wojny, która pochłonęła życie 6 milionów naszych obywateli, na przykładzie powyżej zaprezentowanych strzępków dialogów, jak widać – niewiele się zmieniło. Emocyjkowatość, przekonanie o swojej racji, moralizatorstwo, mesjanizm i wieczna buta, która jak twierdził Witkacy wynika z kompleksu niższości. Wszystko to łatwo można wykorzystywać w prowojennej propagandzie, która jest głównym narzędziem urabiania obywateli dzięki rozwiniętym narzędziom tego, co nazywał w Socjologii wychowania Florian Znaniecki „instytucjami wychowania pośredniego”. A do tego działa świetnie zasada skłócania rodaków, szczególnie dzięki skutkom transformacji ustrojowej, w której podzielono perfekcyjnie różne grupy zawodowe. Czy z tego może wyłonić się jakaś „myśl porządkująca”, by przywołać na koniec cytowanego dzisiaj Bruno Sztorca, szczególnie że być może gwarancje tego, że ktoś nam pomoże „na wypadek konfliktów natury poważniejszej” nie są takie oczywiste, pomimo deklaracji niezbyt sprawnego umysłowo w ostatnim czasie Joe Bidena, że „będziemy bronić każdego centymetra terytorium NATO”?
Bartłomiej Doborzyński