Moi Drodzy Szkoccy Przyjaciele. Od blisko 10 lat angażuję się w inicjatywy służące odzyskaniu przez Szkocję niepodległości, ale przyznaję, że wciąż nie rozumiem wybranej przez Was drogi do niej. Naprawdę uważacie, że jedyną dostępną opcją jest zdobycie jednego głosu ponad 50% uprawnionych mieszkańców Szkocji i już? I to wystarczy, bez oglądania się na ponad 49% pozostałych, przeciwnych, nieprzekonanych i obojętnych?
A w czym właściwie jest to lepsze od ogłoszenia niepodległości przez 54% spośród samych zainteresowanych tematem? Albo przez 40% biorących udział w wyborach? Albo w ogóle przez zdeterminowaną mniejszość? Co realnie zmieniłby ten jeden głos przewagi, jeśli nie macie pomysłu na Szkocję?
Organizacja wewnętrzna i uznanie międzynarodowe
Byliście pewnie wtedy zajęci, ale kiedy po Wielkiej Wojnie niepodległość ogłosiło wiele europejskich narodów, w tym moja Polska, ale także Czechosłowacja, Litwa, Łotwa, Estonia, Finlandia – w ogóle nikt się nie pofatygował, by ich mieszkańców pytać o zdanie. To prawda, organizowano referenda na terytoriach spornych, m.in. między Polską a Niemcami, Austrią a Jugosławią, Niemcami a Danią etc., ale tylko, by rozstrzygnąć przynależność do państw, które już istniały albo właśnie powstawały, nie po to, by zatwierdzać czyjąś niepodległość. Dorozumiewano, że członkowie danego narodu chcą być niepodlegli dlatego, że istniała polityczna reprezentacja takich przekonań, która jednocześnie przebiła się z postulatami do społeczności międzynarodowej, czyli w praktyce wielkich mocarstw, które z różnych powodów zaakceptowały niepodległość niektórych narodów europejskich, organizujących się we własne państwa. Dwa czynniki: organizacja wewnętrzna i uznanie międzynarodowe. Szkocja dysponuje pierwszym, ale o drugi nawet nie zabiega. Czyżbyście zatem, Drodzy Przyjaciele, powtarzali błędy Waszych XVIII-wiecznych powstań?
Zresztą, jeśli wydaje się to Wam, Drodzy Szkoccy Przyjaciele, zbyt historyczne i egzotyczne, za bardzo „bałkańskie”, to przypomnijcie sobie, że w Irlandii też nie było referendum niepodległościowego – a jednak niepodległa Irlandia istnieje po dziś dzień. O co więc Wam u licha chodzi, o referendum czy o niepodległość. Co jest waszym celem, metoda czy skutek?
Co z przeciwnikami?
Nigdy też z ust żadnego z polityków pro-niepodległościowych nie usłyszałem żadnego pomysłu co po odzyskaniu niepodległości stanie się z tymi, którzy byli przeciw. Znikną? Zobaczą cud niepodległości i nawrócą się? Cóż, zawsze w takich przypadkach daję przykład szkockich kolei, ScoRail. Gdybyście naprawdę stawiali na edukacyjną moc dobrego przykładu, wówczas szkocki narodowy przewoźnik budziłby zazdrość angielskich podróżnych, a nie ciągłe rozczarowanie i gniew szkockich pasażerów. Patrząc jak rządzi Szkocka Partia Narodowa (obecnie już przede wszystkim socjal-liberalna, nie nacjonalistyczna i pro-gender, a nie pro-niepodległościowa) nie możemy mieć już złudzeń, że niepodległa Szkocja byłaby od razu lepsza, sprawiedliwsza, uczciwsza, lepiej zarządzana, po prostu inna od UK. Zmiany na lepsze musiałyby być więc wykuwane w ramach normalnej, zaciętej walki politycznej, w sporze programów i to w sytuacji, gdy kilkadziesiąt procent społeczeństwa w każdej chwili mogłoby wstać i powiedzieć: „A nie mówiliśmy?! Nie wyszło. No to może już wracajmy…”. W popularnym memie czytamy, że 65 państw uzyskało swoją niepodległość od Imperium Brytyjskiego i Zjednoczonego Królestwa i żadne nie wróciło. Czy chcecie, żeby Szkocja była pierwsza?
Gdy stawiam to pytanie słyszę, że „raz zdobytej niepodległości już nie oddamy”, że już nie da się jej odgłosować z powrotem. Nawet, jeśli w razie niepowodzenia chwiejna większość będzie jednak przeciw? No więc skoro wówczas nie będzie to miało znaczenia – dlaczego ma je teraz? Dlaczego to wszystkich paraliżuje? Niepodległość niemal nigdy nie jest dziełem większości, chyba że dorozumianej i przeważnie milczącej. Niepodległość zdobywa zdeterminowana mniejszość, nie różni się to nadmiernie od strategii rewolucji, z jej świadomą awangardą. Jeśli macie pomysł na niepodległość – to ją do cholery ogłoście. Jeśli nie macie – to nigdy nie przekonacie wahających się, nie mówiąc o przeciwnikach.
„Odwaga Lenina” i małe sztuczki
Brakuje zatem woli, tej „odwagi Lenina”, o której pisał pewien polski pisarz. Ale brakuje i pomysłu na niepodległość, poza może tymi zawartymi w kilku książkach i kilkunastu artykułach. Od 10 lat jestem z Wami i ani razu nie usłyszałem od żadnego polityka pro-niepodległościowego, np. jaka będzie polityka rolna niepodległej Szkocji? Nie jestem farmerem, ale konsumentem, więc też chciałbym się dowiedzieć! I co? A oprócz mnie takiej odpowiedzi nie ma ponad 67 400 zawodowo czynnych w szkockim rolnictwie. I z takim podejściem marzycie o większości? A może referendum ma być podczas żniw, żeby farmerzy z Aberdeenshire nie zepsuli wyniku? Skoro więc chcecie niepodległość zdobyć trickiem, to niech to chociaż będzie wielki numer, a nie mały chwyt z jednym głosem ponad większość.
Quebec w 1995 roku obok Szkocji w 2014 roku potwierdził, że kolejne referendum będzie drogą donikąd, ubieganiem się o fałszywą większość. Przykład Katalonii w 2017 roku pokazał, że niczego nie daje także referendum jednostronne, wykonanie zaledwie połowy kroku: deklaracja, ale z oglądaniem się na słabe formy pokazuje tylko niepewność i brak argumentów. Pozycję polityczną buduje się na faktach, a nie na środkach i albo przejdziecie do faktów, albo będziecie w nieskończoność rozmawiać o metodzie.
Chcieć nie znaczy móc
I nade wszystko, jeśli nie macie pomysłu na własną niepodległość, to po co wam ona, chcecie ją sobie postawić na kominku obok hełmu Bruce’a i wiersza Burnesa? Hasło „Najpierw niepodległość, a potem się zobaczy!” nie działa, zresztą sami w nie nie wierzycie, bo gdyby sama wola niepodległości była najważniejsza, to byście ją już dawno mieli. Na początek zróbcie więc chociaż listę czym niepodległa Szkocja ma nie być, najprościej odrzucając co nam się nie podoba, co jest złe, a przy tym niezmienne i niereformowalne w UK, jak fałszywa monarchia, klasowy kształt parlamentu, korupcja, nierówności społeczne, rasizm, imperializm i militaryzm, zanik usług publicznych, przywileje podatkowe dla najbogatszych, eksploatacja dóbr naturalnych terytoriów zależnych (takich jak Szkocja), ignorowanie woli własnych obywateli (w tym Szkotów), oszukiwanie nawet własnych zwolenników (jak głosujących NO w 2014 i LEAVE w 2016). Zróbcie taką listę bycia nie-UK i z nią w ręku zbudujcie własne państwo nie oglądając się na to czy jest Was 50% + 1 głos, tylko czy wiecie czego naprawdę nie chcecie.
Inaczej będziecie maszerować w kółko.
Konrad Rękas