PublicystykaPrawdy i obsesje Bogusława Rogalskiego

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Niedawno pisząc kolejny tekst o atakach na Waldemara Tomaszewskiego, lidera litewskich Polaków, zwróciłem uwagę na powiązania Akcji Wyborczej Polaków na Litwie ze Zjednoczeniem Rodzin Chrześcijańskich, organizacją, której liderem jest były działacz Ligi Polskich Rodzin (rzecznik prasowy), w latach 2004-2009 poseł do Parlamentu Europejskiego, a obecnie doradca frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w PE, dr Bogusław Rogalski.

Pamiętam, że w czasach LPR Rogalski w perspektywy województwa łódzkiego jawił się jako człowiek ówczesnego układu władzy w LPR, niemniej później odszedł z Ligi podając jako przyczynę konflikt z Romanem Giertychem. Później Rogalski brał udział w szeregu kolejnych, na ogół efemerycznych inicjatyw politycznych. Od kilku lat prowadzi projekt Zjednoczenie Chrześcijańskich Rodzin i współpracuje właśnie z Waldemarem Tomaszewskim. Jest to o tyle dziwne, że Tomaszewski współdziała politycznie z mniejszością rosyjską na Litwie, co wielokrotnie już przełożyło się na sukcesy wyborcze i znany jest z pozytywnego stosunku do rocznic takich jak Dzień Zwycięstwa. Atakowany był m.in. za zakładanie tzw. wstążki georgijewskiej, uważanej przez rusofobów za symbol imperializmu rosyjskiego/radzieckiego. 9 maja 2014 r. Tomaszewski pytany o wstążkę przez litewskich dziennikarzy odpowiedział: „To jest pewien symbol, a wy co, jesteście za faszystami? Za Hitlerem? Uważacie, że to był bardzo zły dzień, kiedy wszyscy razem pokonaliśmy Hitlera? Polacy, Rosjanie, Serbowie”.

Dlaczego ta współpraca dziwi?

Dlatego, że poglądy Bogusława Rogalskiego w tej kwestii są diametralnie różne od poglądów Tomaszewskiego. Zresztą nie jest to zarzut. Po prostu stwierdzenie faktu. Być może dla Tomaszewskiego ta współpraca to wentyl bezpieczeństwa. Ale tym razem nie będę się zajmował Tomaszewskim. Powtórzę – poglądy Rogalskiego i polskiego ZChR sytuują tę formację na prawo od PiS. W najistotniejszej kwestii, w polityce zagranicznej, Rogalski dał się już w przeszłości poznać jako zwolennik opcji atlantyckiej. Nic się tu nie zmieniło. Udziela się często w Radiu Maryja, w ostatnim okresie ostro występując przeciwko Rosji, przy użyciu argumentów typowych dla propagandy PiS i polskiej prawicy antyrosyjskiej. Opowiada się m.in. za radykalną polityką sankcji przeciwko Rosji, wnioskuje do J. Kaczyńskiego o zajęcie tzw. spornych nieruchomości rosyjskich w Gdańsku i Warszawie oraz twierdzi, że Putin pragnie odbudowy ZSRR.

Z wyborami politycznymi Bogusława Rogalskiego można się nie zgadzać, lecz trudno mu zarzucić brak konsekwencji zmienność poglądów. Przeciwnie, jest tu zaskakująco konsekwentny. Pozostaje tylko pytanie, co Rogalski robił w LPR, czy podobnych organizacjach, gdyż jego postrzeganie polityki i interesu Polski sytuuje go bez najmniejszych wątpliwości po stronie PiS, ewentualnie Solidarnej Polski. Czy zatem działając poza tym układem pełni rolę osoby skupiającej wokół siebie ludzi po to, aby w istocie ułatwić pracę PiS? Zadałem sobie trud przejrzenia dysków z dawnych lat, aby nie być gołosłownym.

Wystąpienie w PE w Strasburgu 3.04.2006 po wyborach na Białorusi: „Kilkanaście dni temu zakończyły się kuriozalne wybory na Białorusi, oczywiście wygrane przez Aleksandra Łukaszenkę. Były to wybory sfałszowane przy użyciu siły, białoruskiego KGB, milicji oraz wojska. Panie Przewodniczący, a co robi Unia Europejska, co robi Parlament w tej sytuacji? Otóż aresztowano wielu obserwatorów, dziennikarzy, polskiego posła na Sejm. Niektórzy z nich do dziś przebywają w więzieniu. Zajmujemy się m.in. wyborami w Liberii, zajmujemy się różnymi wyborami w państwach egzotycznych, a na Białoruś nie wysłaliśmy nawet skutecznej delegacji obserwatorów. Parlament Europejski i Unia Europejska muszą zająć bardzo stanowcze i zdecydowane stanowisko w sprawie Białorusi, abyśmy w końcu mogli obalić ostatnią krwawą dyktaturę w Europie”.

W wywiadzie dla „Gazety Olsztyńskiej” z 21.04.2006, już po odejściu z Ligi, Rogalski zarzucał prof. Maciejowi Giertychowi i LPR dziewiętnastowieczną prorosyjskość (?), przyznawał się również do kierunku narodowo-chrześcijańskiego, choć jak się okazuje i poglądy i jego obecne towarzystwo polityczne składa się w dużej mierze z piłsudczyków twardej linii…

Wywiad dla Radia Olsztyn 20.07.2006: „Jestem zwolennikiem zbliżenia Polski i ugruntowania naszych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, bo one mogą nam w sposób wymierny zapewnić bezpieczeństwo polityczne, militarne, a prawdopodobnie również ekonomiczne. (…) Myślę, że również jesteśmy państwem, które stara się w Europie promować NATO jako jedynego gwaranta bezpieczeństwa. (…) Trzeba przyznać rację profesorowi Brzezińskiemu, który mówi, że Polska zasługuje na więcej jeśli chodzi o relacje ze Stanami. Zasługuje na ochronę w pewnym sensie i to dzisiaj Stany Zjednoczone robią. Między innymi tarcza antyrakietowa, choć ona bardziej przyczyni się do zapewnienia bezpieczeństwa Stanom Zjednoczonym, ale również i Polsce, ponieważ poprzez ten system wczesnego ostrzegania i niszczenia rakiet przeciwnika Amerykanie mają pewność, że będą bezpieczni w swoim kraju”.

Wpis na blogu z 2.09.2008: „Jutro możemy mieć znowu rosyjski w szkole”. „Dzisiaj nie jest jeszcze za późno. Jutro, możemy mieć znowu obowiązkowy rosyjski w szkole…” – pisze na swoim blogu w Onet.pl Bogusław Rogalski. Polski eurodeputowany komentuje wczorajszy Szczyt UE w sprawie Gruzji, zachęcając UE do bardziej zdecydowanych działań.

„Europa może i musi przedsięwziąć kroki, które ostudzą zapał i zapędy Rosji” – przekonuje Rogalski. Następnie wylicza, co UE powinna zrobić w następnych 10 latach: „Po pierwsze, należy za wszelką cenę uniezależnić Europę od dostaw gazu i ropy z Rosji. Po drugie, systematycznie zmniejszać rosyjską strefę wpływów w jej sąsiedztwie. Do Unii w pierwszej kolejności należy przyjąć Ukrainę a nie Turcję. (…) Co najważniejsze, należy przerwać rosyjsko-niemiecki romans, bo ten zawsze w historii kończył się źle” – twierdzi eurodeputowany. Rogalski proponuje także przyjęcie Gruzji do NATO, oraz poszerzenie Sojuszu o Finlandię i Szwecję”.

Trzeba przyznać, że w tym wpisie Rogalski wykazał niezwykła przenikliwością, jeśli chodzi o przyszłość…

Antykomunista bez komunizmu

Od początku swej jawnej kariery politycznej Bogusław Rogalski jest znany również jako radykalny antykomunista, wróg nie tylko ZSRR, ale i Polski Ludowej, której historii nie uważa za „naszą”.

Oto wpis z jego strony z 3.05.2007: „Władze estońskie postanowiły usunąć tzw. „Brązowego Żołnierza”, dla Estończyków symbolu radzieckiej okupacji. Gratuluję Estonii odwagi! Nazwano tam rzeczy po imieniu, czyli okupacją sowiecką to, co działo się przez 50 lat po wojnie. O tym, że decyzja była słuszna, świadczy wściekła reakcja Moskwy, która nawet dzisiaj próbuje kreować i wpływać na rzeczywistość u sąsiadów. Podsycanie zamieszek w Tallinie to też sprawka Kremla. To ich stary, sprawdzony scenariusz. Ale ryk rosyjskiego niedźwiedzia nie wystraszył Estończyków. Oni doskonale wiedzą, że pełna niepodległość wymaga wyzbycia się strachu. A jak jest w Polsce? W kraju dumnym z walki o niepodległość?

Ano, pomniki zniewolenia sowieckiego mają się dobrze tak, jakby nikt nie pamiętał, że 17 września ’39 r. Rosjanie na mocy tajnego układu z Niemcami (pakt Ribbentrop – Mołotow) zaatakowali nas od wschodu, a następnie podzielili się łupem, dokonując IV rozbioru Polski. Zaś po 1944 r. instalowali w naszym kraju narzucony siłą i podstępem ludobójczy komunizm.

A pomniki ich władzy nad Polską stoją choćby w moim Olsztynie, w centrum miasta, vis-a-vis Urzędu Wojewódzkiego i Urzędu Marszałkowskiego. Co za ironia… To, tzw., Pomnik wdzięczności Armii Radzieckiej za, tzw., wyzwolenie. Choć każdy dziś wie, że ich wyzwolenie przyniosło nam zniewolenie. Aż do 1989 r. Ale pomnik obcego jarzma nad Polską ciągle stoi, przywołując widmo komunizmu. Stoi podobno dlatego, że to dzieło sztuki (choć wygląda kiczowato), stworzone wg projektu Xawerego Dunikowskiego, który – jak widać – służył ochoczo swym talentem władzy ludowej. Paradoksem historii jest to, że zbudowano owe & szubienice& , jak nazywają pomnik olsztyniacy, z materiału pochodzącego ze zburzonego Mauzoleum Hindenburga w Olsztynku. Więc skoro to jest dzieło sztuki i kawał historii – choć przecież nie naszej – to wywieźmy ten upiorny pomnik do Muzeum Komunizmu w Kozłówce, bo tam jest jego miejsce.”

Rusofob i ukrainofil

Pomińmy lata pomiędzy tymi wypowiedziami a ostatnim czasem. Wracamy zatem do teraźniejszości. Bogusław Rogalski wykazuje się ponownie daleko idącą aktywnością. Zarówno w kwestii konfliktu na Ukrainie, jak i kolejnej odsłony walki z pomnikami PRL, i w sprawie ataku na ambasadora Siergieja Andriejewa. Zawsze w tym samym tonie.

Radio Maryja 29.04.2022: „Współpraca niemiecko-rosyjska jest główną przyczyną tego, że Władimir Putin zdecydował się zaatakować Ukrainę. Gdyby nie egoistyczna polityka Niemiec i Unii Europejskiej, gdyby nie to, że Niemcy nie chciały dostrzegać wielkiego zagrożenia dla Europy Środkowo-Wschodniej, jaką jest odbudowa mocarstwowej pozycji Rosji pod przywództwem Władimira Putina, to nie byłoby tej wielkiej traumy, którą przeżywa Europa Środkowo-Wschodnia, a zwłaszcza Ukraina. Nie byłoby tego konfliktu zbrojnego”.

Trzeba uczciwie i wyraźnie podkreślić, że Bogusław Rogalski od lat prowadzi działalność wspierającą Polaków na Litwie i występuje i występował wielokrotnie w obronie ich interesów. Wypowiadał się także przeciwko kultowi UPA na obecnej Ukrainie wyrażając nadzieję, że obecna wojna spowoduje, że Ukraina porzuci ten kult. Wyrażał także poważne wątpliwości odnośnie polityki przyjmowania na stałe w Polsce milionów Ukraińców. Są to działania i oceny słuszne, jednak trzeba pamiętać, że nie wpływają one w żaden sposób na rzeczywistość w ramach której Rogalski je formułuje. To tak jak PiS, który był za i przeciw UE. Obecna skrajnie rusofobiczna polityka PiS doprowadzi do określonych konsekwencji i nikt nie będzie po drodze brał pod uwagę nawet tych słusznych przejawów spojrzenia Rogalskiego na politykę. Tak czy inaczej, zostanie on zaliczony do tych, którzy stoją po stronie Ukrainy, a powyższe wątpliwości zostaną potraktowane jako marginalne niuanse.

6.05.2022 Rogalski wystąpił z pismem do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego z wnioskiem o przemianowanie al. Armii Ludowej na al. Zbrodni Federacji Rosyjskiej!?! Kuriozalny pomysł upamiętnienia zbrodni Rogalski uzasadnia następująco: „24 lutego wojska Federacji Rosyjskiej na rozkaz Władimira Putina napadły na Ukrainę. „Armia Czerwona XXI wieku” dokonuje od tego momentu rozlicznych zbrodni wojennych w tym kraju, tj. mordów, gwałtów i grabieży. Warto dodać, że ofiarami działań rosyjskiej armii są również Polacy, którzy jako obywatele ukraińscy walczą w ukraińskim wojsku, a także przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie. W sferze intencjonalnej dokonanie postulowanej zmiany będzie czytelnym aktem sprzeciwu wobec bestialstwa formacji, która używa na Ukrainie rosyjski zbrodniarz Władimir Putin.” Oraz: „Dotychczasowa nazwa alei upamiętnia Armię Ludową, która wprost była podporządkowana taktycznie interesom Kremla. Powstała z przekształcenia Gwardii Ludowej na podstawie dekretu nr 1 KRN z 1 stycznia 1944 roku. Obie komunistyczne formacje nie były uznawane przez legalny polski rząd w Londynie. Zarówno GL jak i AL współdziałały z Armią Czerwoną, a także często walczyły z formacjami Polskiego Państwa Podziemnego. Naszym zdaniem, w naszym kraju nie należy się cześć żadnym formacjom komunistycznym, które czerpały z metod i praktyk działania państwa totalitarnego.” Na Twitterze Rogalski informuje o tej inicjatywie w j. ukr. prezydenta Zełenskiego!

10.05.2022 w Radio Maryja, po ataku na ambasadora FR Siergieja Andriejewa Rogalski powiedział: „Wydaje się, że jest to incydent bez znaczenia, jednak tak nie jest. Otóż incydent z ambasadorem Rosji to prowokacja środowisk prokremlowskich, mająca zaszkodzić Polsce i przyczynić się do zaostrzenia działań Putina wobec naszego kraju. Słuszny moralnie protest Ukraińców, którzy ustawili się przed pomnikiem znajdującym się na cmentarzu i przed wejściem na cmentarz, został wykorzystany przez kremlowską agenturę wpływu. Bez wątpienia tak się stało i dzisiaj wiemy, że prowokacja była szyta grubymi nićmi i że stoją za nią środowiska prokremlowskie, ale też ambasada rosyjska w naszym kraju, bo ambasador rosyjski przybył pod ten pomnik bez zwyczajowej ochrony, z którą się bardzo często porusza. To jeden z dowodów na to, że coś w tej wizycie pod pomnikiem żołnierzy sowieckich było nie tak. To znaczy, że ambasador wiedział i spodziewał się, że dojdzie do jakiegoś incydentu, szczególnie że był ostrzegany przez polskie władze (…) Poszedł w świat sygnał: Polska nie przestrzega reguł konwencji wiedeńskiej. Drugi sygnał, który jest rozprzestrzeniany przez propagandę Kremla, jest taki, że Polska atakuje ambasadora rosyjskiego, a tym samym, atakując ambasadora, atakuje Rosję. Jest to więc kolejna próba wciągnięcia Polski w konflikt z Rosją czy zaostrzenia konfliktu z Rosją, by dać Putinowi ewentualne narzędzia do ewentualnych działań przeciwko naszemu krajowi. W działaniach wywiadu, w działaniach dyplomatycznych, tego typu prowokacje są bardzo często stosowane po to, aby stawały się pretekstem do kolejnych posunięć przeciwko jakiemuś państwu, rządowi czy organizacjom międzynarodowym (…) Źle się stało, że nie został potraktowany jako persona non grata. Dzisiaj ten prowokacyjny incydent przeciwko ambasadorowi Andriejewowi będzie niestety wykorzystany przeciwko naszym dyplomatom w krajach zależnych od Rosji, w krajach zależnych od Putina”.

Warto dodać, że rzecznik ZChR, również były działacz KPN, Paweł Czyż powiedział w tej sprawie: „Moralnie słuszny protest – co wiemy dzisiaj – został wykorzystany przez prorosyjskie środowiska, a wręcz pewnie same przedstawicielstwo Rosji do atakowania Polski. Rację ma tutaj prof. Romuald Szeremietiew w kwestii dziś znanych faktów, że Andrejew pojawił się na tym miejscu celowo bez ochrony. Umyka nam jednak cel, w jakim ambasador Andrejew znalazł się w miejscu, gdzie został oblany czerwoną farbą. On zjawił się na tym miejscu, aby 9 maja czcić Armię Czerwoną w Warszawie. W naszym przekonaniu jego działania łamią konwencję wiedeńską”.

Oderwani od rzeczywistości

Wcześniej Czyż oświadczał też, że jest całkiem możliwe, że to Rosja odpowiada za Smoleńsk oraz ostro atakował Janusza Korwin-Mikke za jego wypowiedzi o wojnie na Ukrainie: „Swoimi wypowiedziami Korwin-Mikke przekroczył Rubikon i dlatego z całą stanowczością można oczekiwać realizacji przez Konfederację Wolność i Niepodległość lapidarnego wezwania: „Janusz Korwin-Mikke musi odejść”.

Wreszcie Rogalski powraca do wojny z pomnikami i zakłada Komitet „Olsztyn wolny od symboli totalitarnych”. W petycji czytamy m.in.: „Z uwagi na fakt, że obecnie wojska rosyjskie prowadzą atak na Ukrainę dalsze utrzymywanie stanu wystawienia w przestrzeni publicznej obelisku dzisiaj nazywanego „Pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej” stanowi niebezpieczną formę konserwowania spuścizny po czasach totalitarnych i może być odczytane negatywnie przez osoby odwiedzające Olsztyn, w tym przez licznych uchodźców wojennych z Ukrainy, którzy docierają na tereny województwa warmińsko-mazurskiego. Warto dodać, że na terenie naszego województwa mieszka spora mniejszość ukraińska, która najpewniej włączy się w pomoc swoim rodakom z Ukrainy poprzez przyjmowanie osób dotkniętych agresją Rosji w swoich domach. Trudno uznać, że osoby przybywające do Olsztyna będą zainteresowane dogłębnym dociekaniem powodów dla czysto technicznej zmiany nazwy komunistycznego obelisku. Warto dodać, że tysiące przedstawicieli polskiej mniejszości narodowej m.in. z terenu byłych województw lwowskiego, stanisławowskiego, wołyńskiego i tarnopolskiego II RP walczy w związku ze swoim obywatelstwem w Siłach Zbrojnych Ukrainy z rosyjskim najazdem. Zatem zniesienie monumentu sławiącego de facto poprzedniczkę sił zbrojnych agresora w Olsztynie doda naszym Rodakom z Ukrainy wiary i motywacji do walki z agresorem. Miliony Polaków pozostały przecież na Kresach w efekcie działań Armii Czerwonej oraz porozumień z Jałty. Musimy o tym pamiętać!”.

Do Komitetu przystąpili do tej pory, obok Rogalskiego m.in.: poseł Solidarnej polski Janusz Kowalski, były poseł PiS Krzysztof Maciejewski, Przemysław Sytek, były poseł KPN, Adam Słomka we własnej osobie, Zygmunt Miernik, współpracownik Słomki, zasłynął tym, ze w 2013 na procesie Czesława Kiszczaka rzucił tortem w sędzię, oraz Adam Sandauer, opozycjonista z czasów PRL.

Doprawdy wzruszające są te słowa o tysiącach Polaków walczących w armii ukraińskiej z rosyjskim agresorem… Natomiast co do meritum. Ludzie ci nie mogą zrozumieć prostej sprawy – nie jest ważne ilu zasłużonych Polaków, działaczy politycznych i partii politycznych głosiło konieczność uwolnienia Warmii i Mazur spod władzy Prus (Niemiec). Oczywiście chwała im za to, że taki program głosili, ale żaden z tych politycznych planów nie został zrealizowany siłami polskimi, gdyż Polska tych sił nie miała. W 1920 roku z kretesem przegrała polityczną próbę uszczknięcia czegokolwiek z tych ziem dla Polski (plebiscyt w okresie wojny z bolszewikami). Wszystkie słuszne i szlachetne zamiary zdobycia tych ziem (a także po części wyzwolenia, bo duża ich część należała do I RP) w czasie II wojny światowej także nie powiodłyby się, gdyby zależały od polskich sił i wysiłków. W tej wojnie Polska nie miała na to szans. Wyzwolenie/zdobycie tych ziem i przekazanie ich Polsce zależało od decyzji wielkich mocarstw (Wielkiej Trójki) i militarnie od postępów i zwycięstw Armii Czerwonej.

Takie są suche fakty, których nikt rozsądny kwestionować nie może. Wysiłek zbrojny żołnierzy Armii Czerwonej i decyzja polityczna na najwyższym szczeblu, w obu przypadkach w zasadzie bez udziału Polski i Polaków, dały nam te ziemie. Pomijając dyskusyjną otoczkę propagandową wokół tego w okresie PRL, przede wszystkim nadgorliwość propagandy, nie ma nic uwłaczającego Polsce i Polakom w utrzymywaniu pomnika, który jest wspomnieniem faktów, a nie konfabulacji historycznej. Nazwa „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej” jest dobrym kompromisem. Podnoszenie kwestii potencjalnych odczuć Ukraińców przebywających obecnie na tej ziemi jest kpiną i kompromitacją dla szacownego grona sygnatariuszy. Cała akcja jest też kolejnym dowodem na to, że współczesna Polska i ludzie uważający się za patriotów i walczący z tego rodzaju pomnikami właśnie na Ziemiach Odzyskanych w istocie nie rozumieją interesu Polski i przeciwko niemu pomimo patriotycznych intencji, występują.

Tam, gdzie trzeba być szczególnie ostrożnym, odsądzają od czci i wiary tych, dzięki których zwycięstwu nad Niemcami, polityczna decyzja Wielkiej Trójki mogła się ziścić. Tego typu działania stawiają pod znakiem zapytania stosunek współczesnej Polski i jej władz do problemu Ziem Odzyskanych w jego całokształcie. Czy szermowanie pojęciem „zbrodniczej Armii Czerwonej” sprawi, że fakty historyczne znikną, że wmówimy w siebie, że to Polska sama odzyskała te ziemie? Konsekwencje II wojny światowej są systemem naczyń połączonych. Cos stało się dlatego, że coś innego stało się wcześniej. W sytuacji okrojenia Polski na wschodzie w interesie Polski i jej polityki było rozwiązanie dające nam najwięcej w danych okolicznościach, które nie my kształtowaliśmy i które nie od nas zależały. Wypieranie się ziem północnych i zachodnich jak premier Arciszewski nie sprawiło że odzyskaliśmy choć fragment ziem wschodnich, natomiast skompromitowało londyńską emigrację także w oczach polskiej opinii w kraju.

W 1945 r. alianci zachodni zmienili swoje nastawienie i robili wszystko, aby ograniczyć terytorialne odszkodowanie dla Polski, aby koszt ten był dla Niemiec jak najmniejszy. Wtedy zadecydował głos Stalina. I znów, choć polska delegacja w Poczdamie z prof. Stanisławem Grabskim, który przygotował polski memoriał odnośnie granic, miała swój głos i był to głos zdecydowany i silny, to nie ona przesądziła o decyzjach. Przesądził głos Stalina. Tak się zdarza w historii, która nie jest czarno-biała. Nie znaczy to, że mamy rozgrzeszać Stalina, ani tym bardziej go gloryfikować. Ale powinniśmy widzieć jego postać i politykę także przez pryzmat 1945 roku. Bez fałszywej miłości, ale też bez ślepej nienawiści. Na tym polega rozumna polityka narodowa, rozumiejąca skomplikowanie i niuanse polskiej historii zwłaszcza XX wieku.

Podsumowując sprawę Bogusława Rogalskiego i jego Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin. Jest to środowisko polityczne oparte w dużej mierze o piłsudczyków, w tym dawnych działaczy KPN. Rogalski nie stroni od współpracy z postacią tak groteskową jak Adam Słomka, który miał walczyć z Rosją aż do zdobycia Moskwy, ale najpewniej jakoś mu nie wyszło. Poglądy Bogusława Rogalskiego i jego partii sytuują go na prawo od PiS, w zasadzie są powieleniem poglądów PiS, tylko że w ostrzejszej, bardziej radykalnej wersji.

W aspekcie międzynarodowym Rogalski jest zaangażowanym zwolennikiem systemu atlantyckiego, NATO i związania Polski ze Stanami Zjednoczonym. Staje zdecydowanie po stronie Ukrainy w obecnej wojnie i konsekwentnie zajmuje stanowisko silnie antyrosyjskie. W polityce historycznej dzieli opinie z tzw. polityką historyczną IPN i obecnego rządu. Jako o osobie o tak zarysowanych poglądach można stwierdzić, że nie ma absolutnie nic wspólnego z polską myślą narodową linii Romana Dmowskiego, a w podstawowych jej aspektach znajduje się wobec niej w opozycji.

Adam Śmiech

Fot. profil fb Bogusława Rogalskiego

Myśl Polska, nr 23-24 (5-12.06.2022)

 

 

 

Redakcja