FelietonyPolskaOd Rywina do Banasia

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Pamiętacie jeszcze Państwo aferę Rywina? Cała historia zaczęła się niemal dwie dekady temu. 22 lipca 2002 roku producent telewizyjny Lew Rywin przyszedł do redaktora naczelnego dziennika „Gazeta Wyborcza”, Adama Michnika, z propozycją gigantycznej łapówki w zamian za korzystne dla Agory zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji.

Rywin nie był w tym czasie premierem, ministrem czy choćby posłem rządzącego wówczas Polską SLD. Był po prostu facetem powiązanym towarzysko i biznesowo z ówczesną władzą, jakich setki czy tysiące oblepia każdy układ rządzący na całym świecie. Tylko tyle.

I tyle wystarczyło by zatrząsnąć całą scena polityczną. By ostatecznie doprowadzić do upadku rządu Leszka Millera i stać się początkiem końca postkomunistycznej lewicy. Niemal dwie dekady później Najwyższa Izba Kontroli złożyła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez najważniejsze osoby w państwie. Chodzi o premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, ministra aktywów Jacka Sasina i szefa MSW Mariusza Kamińskiego. NIK ustaliła m.in. że decyzje podejmowane przez Prezesa Rady Ministrów i jego współpracowników w celu organizacji tak zwanych korespondencyjnych wyborów prezydenckich w maju 2020 roku były bezprawne. Że najwyżsi w Polsce urzędnicy działając bez właściwego upoważnienia zmarnowali gigantyczną kwotę 76 milionów złotych. Z naszych podatków.

Zarzuty NIK są merytoryczne, uporządkowane i w pełni udokumentowane. Ich zasadność nie budzi cienia wątpliwości. Czy zatem rząd upadł? Czy premier podał się do dymisji? Czy rozpoczęła już prace sejmowa komisja śledcza? Nic takiego się nie wydarzyło. I zapewne się nie wydarzy. Najwyżsi w państwie politycy i urzędnicy śmieją się w oczy milionom Polaków mówiąc: robiliśmy to dla dobra państwa. Owszem łamaliśmy prawo, ale uznaliśmy, że możemy je łamać i tyle. Że nas nie obowiązuje, bo sytuacja jest ciężka. Że w tej sytuacji jesteśmy ponad prawem.

Otóż nie, Panie Premierze i ty Naczelniku, faktycznie rządzący Polską. Nie jesteście ponad prawem. Nawet jeśli dysponując chwilowo brutalną siłą kpicie sobie z praw i obyczajów. Nawet kiedy rozwydrzeni głupotą własnych oponentów obrastacie w przekonanie, że wasze rządy będą trwać już wiecznie. Patrząc z perspektywy dwóch dekad na te dwie jakże różne reakcje aż trudno uwierzyć, że wydarzyły się one w tym samym społeczeństwie, w tak niewielkim przedziale czasu. Możemy z tego wyciągać różnorakie wnioski. Może to Leszek Miller popełnił dziecinny błąd? Może po prostu powinien cynicznie się uśmiechnąć i utrącić sejmowe debaty? Wszak dysponował po temu właściwą większością głosów. Kto wie, być może sprawa rozeszła by się po kościach?

A może nie? Może dwadzieścia lat temu nasza zbiorowa moralność wykluczała takie postępowanie? Może przez te dwadzieścia lat stało się z nami coś bardzo złego? Może jako społeczeństwo przestaliśmy odróżniać to co dobre od tego co złe? Może dziś widzimy tylko to co korzystne? Rzecz jasna nie dla Polski czy narodu ale dla partii czy frakcji z którą się utożsamiamy. Może nie ma już postępków tak haniebnych i podłych by nie wybaczyć ich „naszym”? Niezależnie kim są owi „nasi”. Polecam Państwu odpowiedzieć sobie na te pytania. Jakkolwiek nie gwarantuję, że odpowiedzi Was ucieszą.

Przemysław Piasta

Myśl Polska, nr 23-24 (6-13.06.2021)

 

Redakcja