Gospodarka„Przeszłość świata dłoń nasza zmiata” (1)

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Taką zapowiedź niósł hymn komunistów „Międzynarodówka”. I rzeczywiście próbowali oni realizować ją przez prawie trzy czwarte XX wieku – z dużym sukcesem, przyznajmy. Na szczęście skończyło się generalną klapą. Ten przekaz jednak nie umarł. Jak się okazuje, w dzisiejszych czasach został podjęty przez wielki kapitał, międzynarodowe korporacje i ich agendy, między innymi, a właściwie głównie, Światowe Forum Ekonomiczne (ŚFE).

Dziwne? Na pozór tak. Ale tylko na pozór, jeśli weźmiemy pod uwagę, że rewolucję bolszewicką finansował kapitał zachodni, przeważnie pozostający we władaniu żydowskim. Powoli zręby nowego porządku gospodarczego, społecznego, a w konsekwencji politycznego zaczynają docierać do opinii publicznej, co premier Mateusz Morawiecki zapowiadał tajemniczo jako „nową normalność”. Ową nową normalność wyznaczają dwa pojęcia, a mianowicie – kapitalizm inkluzywny oraz wielki reset. Zanim jednak przejdę do omawiania obu tych koncepcji, zacznę od wątku polskiego, bo przecież zmiany te (o ile zostaną one wprowadzone w życie) będę nas dotyczyć.

Dobijanie klasy średniej

Pod pretekstem epidemii, zwanej niesłusznie pandemią, rząd wprowadził lockdown, początkowo na dwa tygodnie, następnie przesuwał coraz dalej termin, aż okazało się, że mamy już 100 dni zamknięcia gospodarki. A dotyczy ono przede wszystkim małych i średnich przedsiębiorstw. Dodajmy polskich firm. Żadne lockdowny nie obejmują zagranicznych sieci handlowych czy produkcyjnych. To trzeba podkreślić. Tzw. tarcze nie wyrównują strat ponoszonych przez polski drobny kapitał, zresztą niektórych firm czy branż w ogóle nie obejmuje. W tej sytuacji coraz więcej właścicieli zaczęło,wbrew zakazom otwierać swoje zakłady – restauracje, bary, kluby fitness, siłownie, hotele,  itd.

Dla nich, to kwestia życia lub śmierci, niekiedy w sensie dosłownym. Co bardzo ważne, stoją za nimi wyroki sądowe, stwierdzające, iż lockdown stanowi bezprawie, ponieważ zakaz prowadzenia działalności gospodarczej można wprowadzić tylko drogą ustawową (nie mocą zarządzeń, jak czyni rząd) i to w sytuacji wprowadzenia jednego ze stanów nadzwyczajnych, np. stanu klęski żywiołowej lub stanu wyjątkowego. Nawiasem mówiąc, warszawski Sąd Administracyjny uznał przymus noszenia maseczek również za bezprawny. Rządu jednak nie obchodzi prawo. Na wieść o „buncie” firm, w ostatnim tygodniu stycznia podczas narady  MSWiA postanowiono rozprawić się z rozparzonymi właścicielami, nasyłając na nich inspekcje sanepidu oraz kontrole straży pożarnej, a jak się okazało później, również i policję. Do najbardziej brutalnej akcji policyjnej doszło w Rybniku, gdzie interwencja została przeprowadzona z użyciem gazu i to w pomieszczeniu zamkniętym, nie mówiąc już o bezpardonowym wyrzucaniu klientów dyskoteki „Face to face”. Sprawa ta jest już dobrze znana z relacji zamieszczanych w YouTube, toteż nie będę jej szczegółowo opisywał.

Powstaje pytanie: skąd bierze się ten wręcz ośli upór władz, skoro wskaźniki zarażeń i przypadków śmiertelnych wcale nie są wysokie. Część polityków, politologów czy publicystów szuka powodów w niekompetencji. Inni upatrują przyczyny w bezmyślnym naśladowaniu rozwiązań niemieckich. Nie wykluczam do końca obu tych poglądów. uważam wszak, że istnieją dwie główne przyczyny prześladowania polskich właścicieli. Pierwsza – splantowanie polskich firm ma stworzyć swobodne miejsce dla zagranicznych korporacji. Druga – dopasowanie gospodarki do nadchodzącego kapitalizmu inkluzywnego. Przecież premier jest silnie powiązany ze światem banksterskim oraz uczestniczy pilnie w posiedzeniach ŚFE  w Davos.  Nie obchodzą go nic a nic interesy polskie, czego dał dowód sprzedając w Brukseli polską suwerenność. Zresztą przy współudziale Jarosława Kaczyńskiego.

Nowa wersja kapitalizmu

Bezpośrednią inspiracją teoretyczną dla sformułowania wizji kapitalizmu inkluzywnego jest myśl prawnika, finansisty i bankiera inwestycyjnego, Luisa Kelso. Współtwórca amerykańskiej ustawy o akcjonariacie pracowniczym jest także autorem koncepcji z zakresu ekonomii politycznej – ekonomii binarnej. Jego zdaniem pracę można podzielić w pierwszej kolejności ze względu na jej cel. A tym może być podtrzymywanie życia  albo rozwój cywilizacyjny. Kelso za cel rozwoju gospodarczego uważa maksymalizację możliwości wykonywania pracy na rzecz rozwoju cywilizacyjnego przez jak największą część społeczeństwa, zwłaszcza o kreatywnym charakterze.

Podstawowym celem kapitalizmu inkluzywnego jest upowszechnienie kapitału. Według tej koncepcji w kapitalizmie inkluzywnym kapitał przejmuje wykonywanie jak największego zakresu prac mechanicznych – jest to jednocześnie właściwie rozumiany postęp techniczny. Z kolei maksymalne upowszechnienia własności kapitału wśród społeczeństwa ma pozwolić na uzyskanie przez obywateli odpowiednich dochodów poza pracą zarobkową; na tyle dużych, aby byli zdolni wygospodarować zasób czasu na pracę na rzecz cywilizacji, także o charakterze niezarobkowym. Droga do realizacji tak zarysowanego celu wygląda następująco. Po pierwsze – należy określić wielkość kapitału, który przeciętnemu obywatelowi pozwala w skromny sposób utrzymać się. Takie przedsięwzięcie, co oczywiste, narażone będzie na arbitralność spowodowaną samą koniecznością zdefiniowania „skromności”, kwestią geograficznego zróżnicowania kosztów życia, dostępem do mieszkania, posiadaniem dzieci itd. Jednak nie będzie to większa doza arbitralności niż w przypadku określenia m. in. wysokości kwoty wolnej od podatku czy wysokości płacy minimalnej.

Po drugie – osoby, które dysponowałyby kapitałem poniżej wskazanego progu, mogłyby korzystać z szeregu preferencji – o charakterze kredytowym  i podatkowym – ułatwiających nabywanie kapitału. Takie rozwiązanie byłoby jednocześnie realizacją za pośrednictwem państwa opcji preferencyjnej na rzecz ubogich – zasady zaczerpniętej z katolickiej nauki społecznej. Jednak preferencje dla nabywców kapitału mają dotyczyć tylko i wyłącznie inwestycji o niskim ryzyku, które przedsiębiorstwa najczęściej finansują za pośrednictwem tzw. finansowania dłużnego (kredyt, obligacje, leasing). Dlatego kluczowe znaczenie w rozpowszechnieniu własności kapitału mają reformy systemu kredytowego, w tym obowiązkowe ubezpieczenia kredytu inwestycyjnego dla inwestycji o niskim ryzyku.

Osoby, które dzięki państwowym preferencjom mogą nabywać kapitał bez wykładania własnych środków nie otrzymują jednak akcji od razu i nie dostają ich zawsze. Ten mechanizm sprawia, że przyszli kapitaliści będą zainteresowani, aby sprawdzać czy planowana inwestycja jest sensowna. Akcje otrzymają dopiero po kilku latach prawdopodobnie trzech do siedmiu, gdy kredyt zaciągnięty na sfinansowanie inwestycji zostanie w całości spłacony. Wówczas staną się pełnoprawnymi posiadaczami – z prawem do dywidendy i prawem głosu w sprawach spółki. Jeśli inwestycja okaże się nietrafiona, nie otrzymają nic, ale nie muszą nic dopłacać, żeby pokryć stratę. Preferencyjna inwestycja jest zabezpieczona przez ubezpieczenie kredytu inwestycyjnego, a nie np. poprzez wpis do hipoteki.

Samo, nawet ułatwione, nabywanie akcji firm nie będzie wystarczające, jeśli w dalszym kroku obywatele nie będę otrzymywali pełnych dywidend od tychże przedsiębiorstw. Bez wypłacania dywidend nie osiągniemy kapitalizmu inkluzywnego – stwierdzają twórcy tej koncepcji. Tymczasem we współczesnym kapitalizmie wypłata dywidendy stała się wyjątkiem, a zatrzymanie zysku regułą. W tej sytuacji – utrzymują zwolennicy kapitalizmu inkluzywnego – przede wszystkim należy wprowadzić zwolnienie od podatku zysku wypłacanego przez firmy działające jako osoby prawne. Firmy płacące CIT powinny mieć możliwość uniknięcia podwójnego opodatkowania przez wypłatę zysków.

Dywidenda byłaby traktowana jako koszt uzyskania przychodu. Dzięki temu przedsiębiorstwa będą skłaniane do wypłaty całego zysku swoim właścicielom. Jeśli firma nie będzie chciała tego uczynić, zostawi zysk u siebie, zapłaci taki sam podatek jak dotychczas. Ponadto, kiedy firma wypłaca cały zysk właścicielom, nie płaci podatku. Ta zmiana osłabia pozycję menedżerów, a wzmacnia akcjonariuszy.

Inne państwo dobrobytu

Dotychczasowy model welfare state, opierał się na dwóch zasadniczych filarach: usługach publicznych oraz świadczeniach pieniężnych o charakterze redystrybucyjnym, opartych o uzyskane podatki. Jednostkowy dobrobyt obywatela wynikał z dochodów z pracy zarobkowej oraz świadczeń od państwa. Wdrożenie kapitalizmu inkluzywnego podważa obecny model, gdyż obok dochodów z pracy wprowadza dochody z kapitału w postaci dochodu z posiadanego majątku. Ten nowy model państwa dobrobytu nie opiera się przede wszystkim na redystrybucji, lecz na dystrybucji. Państwo nadal ma do odegrania istotną rolę w całym systemie, lecz już nie poprzez system świadczeń socjalnych, lecz zagwarantowanie prawa do własności.

Celem takiego państwa nie jest już głównie zapewnianie obywatelom odpowiedniej jakości usług publicznych i wypłacanie świadczeń pieniężnych, nie chodzi w nim także o maksymalizację PKB. Nowym celem staje się zwiększanie liczby obywateli-właścicieli kapitału, którzy poprzez dywidendy uzupełniają pensje otrzymywane z  pracy zarobkowej.

Tu należy zauważyć, że system dywidend nie oznacza formy bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. Wysokość dywidendy będzie się wahać, czasami nie będzie jej wcale. Niekiedy przedsiębiorstwa mogą upaść i dochody kapitałowe będzie trzeba budować na nowo. Twórcy idei kapitalizmu inkluzywnego stawiają pytanie: czemu od dawna nie mamy takiego właśnie systemu? Ich odpowiedź brzmi następująco: „Obecnie funkcjonujący kapitalizm ekskluzywny, jak i związany z nim bezpośrednio model redystrybucyjnego państwa dobrobytu, działał dotychczas całkiem nieźle, zarówno w wersji keynesowskiej z okresu od lat 50. do 70. minionego wieku, jak i w neoliberalnej od lat 80. Te sukcesy były możliwe dzięki wyjątkowej sytuacji geopolitycznej. Poza dwunastoma wolnymi krajami kapitalistycznymi prawie cały świat pozostawał zamknięty za żelazną lub bambusową kurtyną. Państwa realnego socjalizmu, prawie cała Azja, Ameryka Południowa i Środkowa nie stanowiły konkurencji dla firm z wolnego świata. Były natomiast dla nich rynkiem zbytu. W tej wyjątkowej sytuacji geopolitycznej Zachód mógł zapewnić pracownikom rosnące wynagrodzenia; mógł tworzyć rosnącą liczbę miejsc pracy w administracji, gdy brakowało ich na rynku; był wreszcie w stanie sfinansować transfery socjalne. Podatki bywały wysokie, ale nie było dokąd przed nimi uciec. Skoro ekskluzywny kapitalizm działał całkiem dobrze, nie było dojmującej konieczności zmieniania go. Dziś w cieniu zmian geopolitycznych, rywalizacji amerykańsko-chińskiej i spadającego znaczenia gospodarczego Zachodu, coś się wyczerpuje. Potrzeba zmiany modelu staje się coraz bardziej oczywista. Kapitalizm inkluzywny jest taką właśnie propozycją”.

CDN

Zbigniew Lipiński

Myśl Polska, nr 7-8 (14-21.02.2021)

Redakcja