HistoriaLos generała Antona Denikina

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

75 lat temu, 7 sierpnia 1947 r., w Stanach Zjednoczonych zmarł generał Anton Denikin, bohater I wojny światowej, przywódca ruchu białych, emigrant i pisarz. Był jednym z niewielu białych wodzów, którzy dożyli podeszłego wieku i zmarli własną śmiercią.

Podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej Denikin kategorycznie odmówił współpracy z nazistowskimi Niemcami i wezwał emigrację do wsparcia Armii Czerwonej. Podejrzewano go nawet o współpracę z ZSRR, ale generał pozostał konsekwentnym przeciwnikiem bolszewizmu. Po II wojnie światowej wezwał Wielką Brytanię i Stany Zjednoczone do porzucenia idei wojny z Rosją, wzywając do nie utożsamiania rządu radzieckiego z narodem rosyjskim. Jakie było życie generała Denikina z dala od ojczyzny – czytamy na portalu  lenta.ru.

5 kwietnia 1920 roku w sali bilardowej ambasady rosyjskiej w Konstantynopolu rozległy się strzały. Padły strzały w kierunku byłego szefa sztabu Sił Zbrojnych Południa Rosji Iwana Romanowskiego, który właśnie przybył z Krymu z byłym głównodowodzącym Antonem Denikinem, który ustąpił miejsca Piotrowi Wranglowi. Zabójca  nie pozostawił generałowi żadnych szans: trzy strzały z parabellum zakończyły życie 43-letnuiego Romanowskiego. W zamieszaniu przestępcy udało się uciec.

Wbrew początkowym przypuszczeniom nie była to bolszewicka zbrodnia na jednym  z przywódców ruchu białych. Romanowski został zabity przez swojego, 27-letniego syna byłego senatora, porucznika Mścisława Chartyna. Służył w wydziale propagandy w ambasadzie rosyjskiej i był członkiem tajnej organizacji monarchicznej, która rzekomo skazała generała Romanowskiego na śmierć jako odpowiedzialnego za upadek „białej sprawy”. Zabójca wkrótce zniknął bez śladu, jego los jest nieznany.

Śmierć bliskiego przyjaciela i współpracownika pogrążyła Denikina w stanie głębokiej depresji. „Ten cios przyprawił mnie o mdłości, opuściły mnie siły, po raz pierwszy w życiu” – powiedział.

Gen. Anton Denikin w Charkowie (lato 1919)

Jest prawdopodobne, że to utrata towarzysza broni zmusiła Denikina do porzucenia jakiejkolwiek formy dalszej walki z bolszewikami. Zdystansował się od polityki i pogrążył się w pracy historycznej. W ten sposób pojawiło się jedno z najważniejszych źródeł na temat historii wojny domowej w Rosji – „Eseje o rosyjskiej smucie”.

Ogólnie rzecz biorąc, podczas gdy epopeja Białej Armii trwała na Krymie pod dowództwem barona [Piotra] Wrangla, generał Denikin i jego rodzina wyruszyli w wędrówki po obcych krajach.

Upadek wydawał się potworny, ponieważ rok wcześniej na czele dużej armii był bliski zdobycia Moskwy, zmiatając po drodze jednostki Armii Czerwonej. To jemu Aleksander Kołczak na krótko przed aresztowaniem w styczniu 1920 r. przekazał całą władzę i tytuł Najwyższego Władcy Rosji (choć Denikin, w obliczu dotkliwych porażek Sił Zbrojnych Południa Rosji i kryzysu politycznego, odmówił objęcia urzędu). Teraz Denikin był tylko cywilem emigrantem, prawie uchodźcą, który miał bardzo skromne środki do życia.

Trudny los emigranta, który przegrał wojnę, dzieliła z nim  jego żona Ksenia Czyż i roczna córka Marina. Związek rodzinny z Ksenią okazał się bardzo trwały, pomimo 20-letniej różnicy wieku: raz młody porucznik Denikin uratował ojca swojej przyszłej ukochanej przed dzikiem podczas polowania, a tydzień później był obecny na jej chrzcinach. Żołnierz znał swoją żonę dosłownie od kołyski.

Gen. Anton Denikin i gen. Iwan Romanowski (pierwszy z prawej) na dworcu w Rostowie (1919 rok)

Starając się jak najszybciej opuścić Turcję, po zabójstwie Romanowskiego, Denikin udał się do Londynu, gdzie został przyjęty przez Winstona Churchilla, ówczesnego ministra wojny Wielkiej Brytanii (podczas wojny domowej w Rosji opowiadał się za dostawami broni dla białych). Przedstawiając gościowi swojego dziewięcioletniego syna Randolpha, Churchill powiedział: „Oto rosyjski generał, który pokonał bolszewików”. Churchill Jr. bardzo zainteresował się mężczyzną z siwą brodą i zapytał, ilu bolszewików osobiście zastrzelił. Dowiedziawszy się, że żadnego, chłopiec natychmiast stracił zainteresowanie.

Denikin i Churchill spotkali się kilka razy. Minister wojny był żywo zainteresowany tym, co dzieje się w Rosji i pozycjonował swojego rozmówcę jako najbardziej prawowitego przedstawiciela kraju pogrążonego w wojnie domowej.

Ale okoliczności zmusiły Denikina do przeniesienia się do Belgii, a następnie na Węgry. Jego ruchy były monitorowane zarówno przez sowieckie służby specjalne, jak i ich europejskich sojuszników. Jednak rodzina Denikina nie stała się ich ofiarą.

Pewnego dnia w 1920 roku gazety emigracyjne rozpowszechniły sensacyjną wiadomość: generał Wrangel, który przybył do Budapesztu, spotkał się z generałem Denikinem, i jakoby chodziło o wznowienie walki przeciwko bolszewikom. W tym czasie rzeczywiście istniało kilka organizacji wojskowych wśród Białej Gwardii, których celem była walka zbrojna przeciwko władzy radzieckiej. Na przykład generał Wiktor Pokrowski, który mieszkał w Bułgarii, planował wylądować z oddziałem na Kubaniu, zaangażować się w antysowiecką propagandę i sabotaż.

Denikin nie myślał jednak tak naiwnie i nie cierpiał awanturnictwa. A w jego współpracę z Wranglem po głośnej kłótni trudno było uwierzyć. Niemniej jednak były naczelny wódz uznał za konieczne skomentowanie publikacji gazety. Osobiście odwołał się do redakcji i zażądał opublikowania dementi, wyjaśniając, że nie był w Budapeszcie, nie spotkał się z Wranglem, nie zajmował się polityką, ale mieszkał w węgierskiej prowincji ze względów ekonomicznych.

„Wrangel próbował zebrać byłych rosyjskich bojowników, stworzyć organizację wojskową z siedzibą w Paryżu” – napisała jego córka Marina w książce „Mój ojciec generał Denikin”. – Każdy, kto kiedyś walczył w Białej Armii, został do niej zapisany, mając nadzieję, że w przypadku zmiany sytuacji międzynarodowej lub jakiejkolwiek obcej inwazji na Rosję Sowiecką szybko odtworzy dawne formacje, aby wziąć udział w wyzwoleniu ojczyzny. Jeśli chodzi o Denikina, był przekonany, że w 1920 roku żadna obca inwazja na Rosję nie była możliwa i nie chciał tego. Wysiłki Wrangla, aby ożywić polityczne widmo byłego państwa za granicą i stworzyć prawdziwą armię, według Denikina, mogły tylko wywołać wrogą reakcję krajów europejskich”.

W 1932 roku, po 12 latach milczenia i niemal samotnego życia, Denikin niespodziewanie postanowił zanurzyć się w sprawy rosyjskiej emigracji. W tym czasie w Europie powstało prawdziwe „państwo” składające się z ludzi, którzy opuścili Rosję i ZSRR z powodów politycznych, ideologicznych i ekonomicznych. Osoby te nie lubiły określenia „emigranci”, wolały nazywać siebie uchodźcami, wielu z nich marzyło o tym, by pewnego dnia wrócić do domu. Według francuskiego spisu powszechnego, w połowie 1930 roku w tym kraju mieszkało ponad 91,5 tysiąca Rosjan. Statystyki te nie uwzględniały osób, które przybyły nielegalnie i posiadały paszporty Francji lub państw trzecich. Według Ministerstwa Pracy przed II wojną światową we Francji było około 100.000 Rosjan. Emigranci z Rosji, którzy osiedlili się we Francji, oszacowali rosyjską diasporę na 400.000 osób.

Gen. Anton Denikin (lata 30. XX wieku)

Wśród nich był Denikin z żoną i córką. Okresowo czuli się w potrzebie i w porównaniu z niektórymi z ich bardziej przedsiębiorczych rodaków żyli biednie. Generał jednak zawsze szczycił się tym, że nie myślał o wzbogaceniu w czasie, gdy miał prawie nieograniczoną władzę. Były wojskowy zarabiał na życie wykładając i pisząc artykuły.

Był poważnie zaniepokojony dojściem Adolfa Hitlera do władzy w Niemczech. Ani wtedy, ani później Denikin nie podzielał poglądu części rosyjskiej emigracji o możliwości obalenia bolszewików przy pomocy narodowych socjalistów – był zagorzałym przeciwnikiem jakiejkolwiek obcej inwazji na Rosję, nawet jeśli obiecywała ona rozwiązać kwestie rosyjską .

W 1938 roku generał nie wątpił w nadchodzącą wojnę między Niemcami a ZSRR i uważał to za kwestię czasu. „Nasz udział po stronie najeźdźców rosyjskiego terytorium jest nie do przyjęcia!” — powiedział w jednym ze swoich przemówień do emigrantów. „Naszym obowiązkiem, z wyjątkiem antybolszewickiej walki i propagandy, jest głoszenie idei narodowej Rosji i ochrona interesów Rosji w ogóle”.

Pryncypialne stanowisko w ostrych kwestiach politycznych nie pozwoliło Denikinowi zjednoczyć rosyjskiej emigracji i stać się jej przywódcą.

„Rosyjska emigracja stanęła przed problemem wyboru politycznego i moralnego” – pisze historyk Gieorgij Ippolitow w biografii Denikina. – Stanął on z całą mocą po klęsce Francji w wojnie 1940 roku (co, sądząc po wspomnieniach, zszokowało nie tylko Francuzów, ale także wielu rosyjskich paryżan, z wyjątkiem germanofilów i faszystów). Zróżnicowanie stosunku rosyjskiej emigracji do niemieckiego faszyzmu stało się bardzo widoczne. Jest to również zasługa Denikina, ponieważ jego pryncypialne stanowisko co do oceny hitleryzmu jako wroga Rosji zaczęło jeszcze bardziej imponować wielu emigrantom. Ale jasna antykomunistyczna pryncypialność, abstrakcyjność i spekulatywność jego konstrukcji uniemożliwiły zrozumienie tego stanowiska w wielu kręgach kręgów emigracji.

Denikin szczególnie mocno przeżył klęski Armii Czerwonej w początkowym etapie wojny. Korygując sformułowane przez niego wcześniej zadania rosyjskiej emigracji, zamiast tezy: „Walka z władzą sowiecką i obrona Rosji” skorygował to na takie hasło: „Obrona Rosji i obalenie bolszewików”. Były biały przywódca pogardzał kolaborantami i zauważył, że „Na współpracę z Niemcami poszły męty, obskuranci i część zdezorientowanej emigracji”.

 

W listopadzie 1943 r. generał zabronił córce spotykania się z żołnierzami Rosyjskiej Armii Wyzwoleńczej (ROA) Andrieja Własowa, którzy stacjonowali w pobliżu miejsca, w którym mieszkali Denikinowie.

Marina Denikina przypomniała, że w dniach klęsk Armii Czerwonej jej ojciec zamknął się w sobie, podczas gdy klęska Wehrmachtu pod Moskwą sprawiła mu wielką radość – wyjął nawet karafkę z rozcieńczonym spirytusem.

Jednocześnie generał pozostał konsekwentnym antystalinowcem. W tym samym przesłaniu doszedł do wniosku, że w ZSRR nie ma podstawowych wolności i swobody pracy, panuje „krwawa dyktatura NKWD”.

W styczniu 1942 r. niemiecki generał przybył do skromnego domu Denikina i przekazał propozycję Hitlera objęcia dowództwa nad rosyjskimi jednostkami złożonymi z jeńców wojennych. Oznacza to, że byłemu carskiemu generałowi obiecano miejsce, które później zajął generał Własow. Denikin odpowiedział kategoryczną odmową, a na zakłopotane pytanie gościa o wspólnego wroga zasugerował, aby nie mylić bolszewików z narodem rosyjskim. Emisariusze Ministra Propagandy Rzeszy Josepha Goebbelsa, który zaprosił przywódcę Ruchu Białych do zamieszkania i pracy w Niemczech – również zostali odesłani z kwitkiem.

„To był koniec moich stosunków z okupantami” – wspominał Denikin. „Kiedy ogłoszono obowiązkową rejestrację Rosjan, moja żona i ja nie zarejestrowaliśmy się”. Niemcy postanowili wysłać wszystkich Rosjan w wieku poniżej 55 lat do obozów koncentracyjnych i wzięli do niewoli Ksenię Denikinę. Jednak wkrótce została zwolniona, a nawet przeproszona, zapewniono ją, że nie wiedzieli, kto został aresztowany. Następnie pojawiły się pogłoski o związkach Denikina z sowieckim wywiadem, krążyły pogłoski, że rzekomo ukrył jednego oficera wywiadu wraz z radiem w swoim mieszkaniu (w 1999 roku ta wersja została opowiedziana przez weterana białej armii Mirona Reidela).

Istnieje też legenda, że z sympatii dla rosyjskich żołnierzy Denikin na własny koszt zebrał dla nich wagon leków, co postawiło sowieckie przywództwo w trudnej sytuacji: głupotą było odmówić pomocy, ale jak ogłosić kto jest ofiarodawcą? Wydaje się, że ostateczna decyzja została podjęta osobiście przez Stalina. W rezultacie leki zostały przyjęte, ale nazwisko Denikina zostało ukryte. Jednak ta piękna historia, która rozpowszechniła się w 1990 roku, nie jest potwierdzona dokumentami archiwalnymi.

Córka generała Marina powiedziała historykowi Ippolitowowi w 1999 roku, że jej ojciec nigdy nie miał żadnych związków z ZSRR. O tym samym świadczy pragnienie Denikina opuszczenia Francji, gdzie odczuwano wpływy sowieckie: dobrze pamiętał los generałów Aleksandra Kutiepowa i Jewgienija Millera, porwanych przez sowieckie służby specjalne, i nie chciał podzielić ich losu.

We Francji, zgodnie z osobistą oceną generała, „zrobiło się duszno”: nie ma wolnej prasy, ponieważ rosyjskie gazety są publikowane pod „bezpośrednią lub pośrednią kontrolą sowiecką”. Denikinowi odmówiono możliwości wyrażania swoich poglądów w prasie. W 1945 roku stary wódz poczuł, że wokół jego nazwiska zaczęło się niezrozumiałe zamieszanie. A on, według [publicysty emigranta] Nikołaja Timaszewa, z dala od grzechu, aby nie kusić losu, opuścił Francję i udał się do Stanów Zjednoczonych” – zakończył historyk Ippolitow.

W Ameryce stary generał zaprzyjaźnił się z Dmitrijem Lechowiczem, który służył pod nim w wojnie domowej w oddziałach kawalerii, a na wygnaniu zainteresował się historią, a nawet obronił dyplom na Uniwersytecie Columbia. Weteran Białej Armii był przesiąknięty głębokim szacunkiem dla Denikina i został jego biografem. Według Lechowicza były przywódca białych z podnieceniem obserwował wzrost wpływów komunistycznych w Europie i sugerował, że starcie ZSRR z Anglią i Stanami Zjednoczonymi „zagroziłoby narodowi rosyjskiemu nieobliczalnymi katastrofami”.

11 czerwca 1946 roku Denikin wysłał memorandum do władz amerykańskich i brytyjskich zatytułowane „Kwestia rosyjska”. Analizując w nim wewnętrzny stan rzeczy w ZSRR, zauważył, że w tej chwili Stalin nie dąży do trzeciej wojny światowej. Jednocześnie uważał, że ostatecznym celem komunizmu pozostaje rewolucja światowa, a zatem rząd radziecki będzie starał się „rozsadzić świat od wewnątrz” lub przynajmniej osłabić go do tego stopnia, że stanie się łatwym łupem. Generał zwrócił uwagę, że Francja, Włochy i Hiszpania mogą łatwo ulec pokusie komunizmu.

Zdaniem Denikina, gdyby przyszła wojna (którą uważał za prawie nieuniknioną) nie była prowadzona przeciwko Rosji i jej suwerenności, wówczas bolszewizm mógłby równie dobrze upaść w wyniku powstania ludowego lub wewnętrznego przewrotu.

Kiedy zachodni alianci zaczęli wydawać do ZSRR byłych białogwardzistów  (którzy kolaborowali podczas wojny z III Rzeszą), Kozaków i Własowców, Denikin, zdając sobie sprawę, co ich tam czeka, skierował list do generała Dwighta Eisenhowera, w którym „jako żołnierz żołnierza” poprosił o uratowanie od śmierci tych ludzi. Odpowiedzi nie było.

Stopniowo siły opuściły generała, miał problemy z sercem, doznał zawału. Denikin spędził ostatnie miesiące swojego życia w bibliotece, gdzie kontynuował pracę nad swoją autobiografią. Ale stan zdrowia generała pogarszał się i został umieszczony w szpitalu.

„Tata nie zdawał sobie sprawy, że jest z nim źle, powiedział do mnie: „To byłaby niespodzianka, gdybym upadł bez ogolenia głowy”. Ale lekarz nie kazał mi mówić o jego stanie zdrowia – zalecił całkowity absolutny spokój. Pod jego namiotem w szpitalu było o 20 stopni mniej niż na zewnątrz. Całkowicie dziki tropikalny upał. Bardzo szybko sytuacja zaczęła się pogarszać. Dusił się, wstrzyknięto mu morfinę. Robili transfuzje krwi i różne rzeczy, które go dręczyły. Ale medycyna musiała zrobić wszystko, co w jej mocy” – wspomina Marina Denikina.

7 sierpnia 1947 roku generał Denikin zmarł przed ukończeniem 75 lat. Według zeznań żony, jego ostatnie słowa brzmiały: „Nie zobaczę, jak Rosja zostanie uratowana!”

Sprowadzenie prochów Antoniego Denikina do Moskwy (2005 rok)

Został pochowany w Detroit z honorami wojskowymi jako byłemu głównodowodzącemu armią aliancką. Kilka lat później szczątki Denikina zostały przeniesione na prawosławny cmentarz kozacki w New Jersey, a w 2005 roku prochy generała i jego żony zostały przewiezione do Rosji, jak sobie życzył, i pochowane w klasztorze dońskim. Miesiąc później, w wieku 86 lat, zmarła córka Marina Denikina, która otrzymała rosyjskie obywatelstwo na krótko przed śmiercią.

Dmitrij Okuniew

Tłum. i oprac. tekstu Jan Engelgard

Na zdjęciu: trumna ze szczątkami gen. Antona Denikina w cerkwi św. Mikołaja w Nowym Jorku przed przeniesieniem do Moskwy (fot. Wikipedia Commons)

lenta.tu

Redakcja