Byłem dzisiaj na spotkaniu z byłym premierem Polski Leszkiem Millerem zorganizowanym przez Polskie Towarzystwo Ekonomiczne – Oddział w Katowicach.
Obecni byli politycy dawnego SLD, będący symbolami dawnej siły lewicy na Śląsku – Andrzej Szarawarski i Zbyszek Zaborowski. Tematem spotkania było „20-lecie Polski w Unii Europejskiej”. Wiem, ze wielu z Was mnie za to skrytykuje. Nie żałuję i uważam, że warto wysłuchać tego co ma do powiedzenia były premier Polski.
Leszek Miller jest prawdziwym zwierzęciem politycznym. To pełnokrwisty polityk z wyraźnymi poglądami, jasnym przekazem i sporym poczucie humoru. Jest kompetentny i przygotowany do dyskusji. Bardzo się różni w tym względzie z tym co dzisiaj na scenie politycznej jest określane lewicą. Miller mówi konkretnie, szanuje rozmówców i unika bezsensownego zacietrzewienia. To dobra stara SLD-owska (PZPR-owska) szkoła polityczna. Odwrotność tego, do czego przyzwyczaiła nas Żukowska, Biedroń czy Czarzasty.
Miller entuzjastyczny
Premier Leszek Miller jest w dalszym ciągu euroentuzjastą. Opowiada się za pogłębieniem i ujednoliceniem polityki Unii Europejskiej. Chce federalizacji, gdyż nie widzi możliwości silnych państw narodowych w Europie. Według niego Unia powinna był lepiej zarządzana, powinno się wprowadzić jedną walutę – euro. Uważa, że tylko silny organizm polityczny jest w stanie konkurować gospodarczo z Azją i Stanami Zjednoczonymi. Patrzy na to jednak realnie i wie, że nie będzie to ani łatwe, ani natychmiastowe. Były premier mówi wprost, że w Unii ścierają się różnorakie interesy i każdy kraj próbuje jak najwięcej zabrać do siebie. Uważa, że trzeba zrozumieć taką grę i być lepszy od swoich konkurentów. Główną pretensje kieruje więc do kolejnych rządów w Warszawie, szczególnie mocno krytykuje PiS-owskie ośmiolecie, które jego zdaniem zaprzepaściło wiele szans na zdobycie funduszy dla Polski. Miller nie szczędzi krytyki brukselskiej biurokracji, która chciałaby kontrolować każdy aspekt życia.
Prawdę mówiąc ja się nie dziwię pro-unijnemu kierunkowi obranemu przez premiera Millera. Wejście Polski do Unii Europejskiej (UE) jest jednoznacznie kojarzone z jego rządami. Jest on również twarzą udanej pro-unijnej kampanii przedreferendalnej. Będąc przeciwko wstąpieniu Polski do Unii i prowadząc kampanię Stow. Nie dla UE, polegliśmy w niej całkowicie. Leszek Miller, nie tylko ograł nas – mało doświadczonych działaczy – ale potrafił przekonać do pro-unijnych deklaracji nawet licznych wcześniej eurosceptycznych hierarchów Kościoła katolickiego.
Miller sceptyczny
Leszek Miller trzeźwo, czyli mocno sceptycznie ocenia szanse wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej w najbliższych latach. Wbrew poprawności politycznej i licznym życzeniowym deklaracjom różnorakich polityków mówi wprost, że Ukraina w najbliższym czasie nie wejdzie do Unii Europejskiej. Słusznie uważa, że za te obiecanki bez pokrycia Ukraińcy będą mieli pretensje do krajów Unii, w tym do Polski. Mówienie o roku, dwóch czy pięciu jest według b. szefa SLD zupełnie niepoważne. Uświadamiał zebranym, że 27 unijnych państw nie jest w stanie ponieść kosztów związanych z dostosowaniem ukraińskiej gospodarki do takiej, która byłby akceptowana. Podkreślił, że potrzebna jest tutaj zgoda wszystkich państw unijnych. Dodał, że ukraińskie rolnictwo zrujnowałoby doszczętnie te unijne. Ukraińskie gospodarstwa należące do ich oligarchów lub zachodnich korporacji (często amerykańskich) liczą po 500.000-800.000 hektarów (przeciętna w Polsce to zaś 11 hektarów) Według byłego premiera żywność z Ukrainy nie jest obwarowana różnymi normami unijnymi, więc jest nie tyle konkurencyjna co bezkonkurencyjna. Miller z wyraźną pretensją mówił, że PiS-owski premier Mateusz Morawiecki nie potrafił się wynieś ponad emocjonalne bezrozumne oszołomienie i sprzeciwić się w Unii zalewowi ukraińskiego zboża.
Miller antywojenny
Leszek Miller mocno skrytykował deklarację premiera Donalda Tuska, który mówił o czasie „przedwojennym”. Słusznie wskazał na nielogiczność tej tezy także w związku z tym, co mówił minister Radosław Sikorski. Szef MSZ-tu wskazywał przecież na to, że przewaga NATO jest miażdżąca i Rosja z całą pewnością nie będzie atakować żadnego państwa NATO-wskiego. Premier jest zdecydowanym przeciwnikiem straszenia społeczeństwa wizją nadchodzącej wojny. Krytycznie ocenia również „telewizyjnych generałów”, którzy głównie zajmują się przepowiadaniem przyszłej wojny z Rosją i podawaniem wyimaginowanych dat. Leszek Miller podkreślił, że o prezydencie Rosji Władimir Putinie można mówić różne rzeczy – ale nie to, że zwariował lub jest wariatem.
Według Millera mówienie, że Ukraina może wygrać wojnę i powinna walczyć do końca jest szaleństwem. Ubolewał nad tym, że tak mało mówi się o pokoju, również u nas w Polsce. Przypomniał, że każda wojna się kończy, a ta powinna sie skończyć jak najszybciej, dla dobra Ukrainy. Z autentycznym smutkiem mówił o młodych ludziach zabieranych z ulicy czy kawiarń i wysyłanych na front. Ukraina i Rosja nie podają dzisiaj prawdziwych danych o liczbie zabitych. A te mogę być wysoce szokujące dla społeczeństw, gdy zostanie to ogłoszone już po zakończeniu konfliktu. Miller nie wierzy w opowieści o zwycięstwie Ukrainy i retorycznie pyta: czym jest zwycięstwo? Według niego nie ma sensu mówić o powrocie do granic sprzed wojny lub o ukraińskim Krymie. Trzeba rozmawiać o nowym rozdaniu i granicy, być może będzie nią linia Dniepru. Według byłego premiera pomysł rozmów pokojowych, które tak czy owak się rozpoczną, mógłby wypłynąć z Polski.
Łukasz Jastrzębski