Obserwujemy radykalizację w życiu politycznym. Radykalizuje się sytuacja międzynarodowa, jak i nasza lokalna. W drugim wypadku trzeba podejmować działania wykluczające zbędny radykalizm.
Dokładnie ten proces miał miejsce również w Polsce w latach 30-stych. To działania radykałów z ONR-u czy RNR osłabiały pozycję Stronnictwa Narodowego. Rozumiem, że jesteśmy bardziej dziećmi swoich czasów, niż rodziców. Nie odbieram tym ludziom szlachetnych intencji i uczciwości działań. Ale z perspektywy czasu było to działanie szkodliwe. Szeroko pojęty nurt narodowo-demokratyczny, wbrew temu co przypisywał mu Przeciwnik, był i powinien pozostać siłą umiarkowaną. Działacz Stronnictwa Narodowego na Górnym Śląsku w latach 90-tych Kolega Antoni Przestrzelski słusznie określił nasz kierunek: „jesteśmy radykalni w swoich umiarkowanych poglądach”. Dzisiaj również potrzebujemy umiaru.
Kolega Przemysław Piasta zamieścił następujący wpis na facebookowej grupie Klubu Myśli Polskiej: „Doszły mnie słuchy, że kliku z naszych sympatyków wspiera tzw. „patrole obywatelskie”. Stanowczo to odradzam, głównie ze względów prawnych. To proszenie się o kłopoty, do tego całkowicie bez sensu. Monopol na stosowanie przemocy ma państwo. Nawet rządzone przez głupców lub zdrajców pozostaje naszym państwem i nic nie usprawiedliwia jego anarchizowania. Jeśli jesteście świadkami łamania prawa, lub chociażby takowe podejrzewacie, zgłaszajcie sprawę na policję. Formalne zgłoszenia są bagatelizowane niezwykle rzadko. Nie ma natomiast w państwie prawa miejsca na prywatnych „szeryfów”. Od takich akcji będziemy się dystansować jako środowisko.”
Ma on oczywiście całkowitą rację. Endecy w czasach kryzysów potrafili zachowywać się rozsądnie, czego najlepszym przykładem jest rok 1968 czy 1981, gdzie stanowczo odradzali uczestnictwo w różnorakich protestach czy ruchawkach. Nie identyfikowali się z ówczesną władzą, ale zachowali się rozsądnie i zgodnie z polskim interesem narodowym. „Patrole obywatelskie” są pomysłem złym z wielu powodów. W środowisku narodowym działam od 30 lat. Początki to czasy chmurne i durne, a do tego pozbawione włosów i logiki działania. W tym czasie działała prężnie Polska Wspólnota Narodowa (PWN) Bolesława Tejkowskiego i radykalnie Polski Front Narodowy (PFN) Janusza Bryczkowskiego. Byłem członkiem PWN-u i obserwowałem od środka jak destrukcyjna bywa taka działalność. Obie formacje zostały skanalizowane poprzez brak reakcji liderów na radykalizujący się język i działalność szeregowych członków. Pierwszy z nich uznał, że jeśli ktoś nawet tylko emocjonalnie identyfikuje się z Obozem Narodowym, to jest to wystarczająca przesłanka, by uznać go za jego część. Drugi liczył na zbudowanie licznej formacji z radykałów, a dopiero później nadania jej ideologicznego charakteru. W pierwszym wypadku skończyło się źle, w drugim zaś tragicznie. Konsekwencje braku roztropności liderów spadły na cały współczesny Obóz Narodowy, i stały się na wiele orężem Gazety Wyborczej czy Krytyki Politycznej.
Słusznie w tym temacie wypowiedział się Kolega Arkadiusz Miksa: „Te patrole to jeszcze jedna linia tego samego pnia, z którego wywodzą się adoratorzy wyklętych czy powstania warszawskiego. Polska potrzebuje solidniej pracy u podstaw na rzecz świadomych Polaków. Zamiast chodzić na takie patrole wystarczy chodzić na wybory i wybierać właściwych ludzi (…) Naprawdę można robić dobrą pronarodową robotę bez udziału w takich akcjach”. Zgadzam się prawie z całością, chociaż jestem dużo bardziej sceptyczny wobec szukania drogi wyjścia w kolejnych wyborach. Wybory moim zdaniem nie zmienią niczego istotnego, bo nie zmienią ustroju i jego priorytetów. To nie jest już demokracja, którą znamy z kart historii. Na końcu tekstu krótko napiszę jaką widzę drogę dla naszego środowiska.
Kolega Arkadiusz Miksa w innym miejscu przywołuje przykład z życia politycznego naszych zachodnich sąsiadów: „W Niemczech rosła 20 lat temu NPD, też była przeciwko imigrantom. Zapłonęły ośrodki azylantów, kilku nawet spłonęło w pożarach. Sprawstwo przypisano NPD, dopiero po pewnym czasie okazało się, że te ośrodki podpalali ludzie z niemieckich służb specjalnych, żeby zdyskredytować NPD. U nas będzie podobnie, ale dopóki kilku nie pójdzie do więzienia a kilku innych na współpracę ze służbami, to ogół nie zrozumie co tu jest grane.”
Ja doskonale pamiętam prowokacje z czasów marszów PWN-u, PFN-u i SN „Szczerbiec” oraz kiełkującego Marsz Niepodległości. Zdaję sobie więc sprawę, że bardzo łatwo tego rodzaju „patrole” skryminalizować. Do Polski bez żadnej weryfikacji po zaognieniu się sytuacji na Ukrainie wpłynęło morze niesprawdzonych ludzi. Wśród nich są zapewne przedstawiciele służb państw, którym bardzo zależy na skompromitowaniu polskiego Obozu Narodowego. W wielu wypadkach nie potrzeba żadnej prowokacji obcych czy naszych służb, wystarczy dać krewkim uczestnikom wolną rękę. Znamy przecież wyrywny i insurekcyjny charakter naszego narodu.
Ale nawet gdyby nie było takiego zagrożenia, to czy warto byłoby poprzeć tego rodzaju inicjatywę? Moim zdaniem zdecydowanie nie! Pozostając przeciwnikami niekontrolowanej emigracji i sorosowskiej polityki multikulturowości, nie możemy się zgodzić na budowaniu naszej suwerenności na niechęci do innych ras, religii czy narodów. Nie możemy również pozwolić na anarchizowanie i uczestniczyć w amerykanizacji naszej przestrzeni publicznej. A przecież te „patrole” to jawnie zerżnięta działalność antysystemowych grup w Stanach Zjednoczonych. Wywodzimy się z tradycji endeckiej, a nie jakiś dziwacznych układanek w rodzaju ruchu QAnon.
Nie lubię słowa „nacjonalizm”, więc staram się go zawsze zastępować ideą narodową. Ale w tym wypadku warto to wyartykułować, że polski nacjonalizm stworzony przez Romana Dmowskiego nie był oparty na kwestiach rasowych. Prof. Wincenty Lutosławski w swojej pracy z 1939 roku „Posłannictwo polskiego narodu” pisał: „Do polskiego narodu należą spolszczeni Niemcy, Tatarzy, Ormianie, Cyganie, Żydzi, jeśli żyją dla wspólnego ideału Polski. (…) Murzyn lub czerwonoskóry może zostać prawdziwym Polakiem, jeśli przejmie dziedzictwo duchowe polskiego narodu, zawarte w jego literaturze, sztuce, polityce, obyczajach i jeśli ma niezłomną wolę przyczyniania się do rozwoju bytu narodowego Polaków”.
I tak właśnie należy rozumieć polską idee narodową. Nie ma w niej miejsca na rasizm czy promocję urojeń o wybranych rasach czy narodach. Nacjonalizm niejedno ma imię, to dla mnie jest oczywiste. Nie każdy mi się podoba. Obrzydliwy i zbrodniczy był nacjonalizm Hitlera czy Bandery. I nie wynika to tylko z tego, że był skierowany przeciwko Polsce. Odrzucał mnie nacjonalizm dzisiaj wycofanej Steinbach i nieżyjącego Żyrinowskiego. Budzi moje przerażenie to co wyprawia izraelski nacjonalista Netanjahu. Mój sprzeciw wobec bezrozumnej polityki emigracyjnej Unii Europejskiej nie oznacza tego, że będę usprawiedliwiać czyny rasistowskie. Znając nasze położenie i realnie obawiając się działań globalistycznej międzynarodówki czuję autentyczną solidarność z biednymi, okupowanymi, poniżanymi, krzywdzonymi narodami i ludami, również tymi z innych ras, kultur i religii.
Nie uważam tych marszy za jakąkolwiek z góry założoną prowokację. Zrodziły się one z nieodpowiedzialnej polityki rządu i ogólnego błędnego europejskiego trendu proemigracyjnego. Będą one jednak przyciągały różnorakich radykałów i zwyczajnych chuliganów, co stanie się pretekstem do ich infiltracji. Mogą się one również stać orężem przeciwnika, do walki z wolno, ale stale rosnącą opozycją antywojenną. Mogą one zostać wykorzystane przez obcych radykałów działających na terenie Polski. Narażą one porządnych i uczciwych ludzi, kierujących się najpierw sercem, a nie rozumem na poważne i zupełnie zbędne kłopoty. „Patrole obywatelskie” mogą stać się narzędziem w ręku Przeciwnika w walce z ideą narodową. Bez wątpienia będą one wykorzystane do oddzielania „normalsów” i osób niezdecydowanych, od tych co podejmują walkę o normalność.
Łukasz Jastrzębski
Fot. pikieta NPD (wikipedia)