Są zebrania, na których najłatwiej wywołać oklaski zaczynając od „Polska jest bardzo bogatym krajem!”. I po odczekaniu owacji można jechać z cieplicami, łupkami, reparacjami od Niemiec, uranem na Dolnym Śląsku, złożami rud wszelakich pod Suwalszczyzną itp.
Jesteśmy bogaci / możemy być bogaci / będziemy bogaci – więc śnijmy spokojnie dalej… To odpowiednik narodowego czekania na śmierć wujka-milionera.
6 bilionów 220 mld 609 mln złotych
Z powyższych marzeń wizja, w której Berlin czuje się nagle zobligowany do zaspokajania jakichś polskich roszczeń jest jeszcze relatywnie najmniej kosztowna, sprowadza się bowiem do pustych deklaracji politycznych, a nie np. dewastacji ekologicznej kraju, jak niesławnej pamięci próby szczelinowania w poszukiwaniu gazu łupkowego, czy marnowania miliardów na przedsięwzięcia w rodzaju elektrowni jądrowej, do której rudy uranowej mielibyśmy poszukać w drugim dopiero terminie. Nie, obiecywanie sobie, że Niemiec ma, więc da – zapewnia poza tym komfort całkowitego nieróbstwa, tak lubiany przez polityków, nie tylko przecież w III RP. Jego dodatkowym plusem jest też niemal całkowita nierealność, a więc i brak konieczności zastanowienia co byśmy uczynili z 6 bilionami 220 miliardami 609 milionami złotych.
A jednak, zaznaczmy, nierealność jest tylko niemal całkowita, bowiem możemy sobie wyobrazić dwa scenariusze, w których Niemcy jednak wypłacają Polsce reparacje.
Wariant 1: Niemcy dla Niemiec
W pierwszym Niemcy, generując znaczne nadwyżki kapitałowe, chcą użyć ich do stymulacji własnego wzrostu gospodarczego, a jednocześnie uniknąć sporu o udzielanie pomocy publicznej z naruszeniem zasad UE. W takiej sytuacji strumień finansowy mógłby zostać skierowany najpierw do tej części gospodarki Niemiec, która formalnie jest odrębnym krajem, zaś III RP zwrotnie użyłaby tych pieniędzy na zakup usług czy technologii niemieckich. Scenariusz ten jest o tyle jednak mało prawdopodobny, że niemiecka gospodarka w wyniku transformacji energetycznej i wojny zastygła, a znając niemieckie podejście trudno zakładać, by właśnie strategię silnego bodźca wybrano jako metodę odwrócenia trendu.
Wariant 2: Niemcy dla Ukrainy
Drugi scenariusz związany z jest z możliwym przerzuceniem na Europę jeszcze większej części kosztów dalszej wojny na Ukrainie, co może być następstwem np. wyborów prezydenckich w USA. Szczególne obciążenie spadłoby w takiej sytuacji na Niemcy, jednak Berlin niekoniecznie mógłby chcieć żyrować dalsze czeki dla Kijowa. Rozwiązaniem byłoby więc przekazanie pieniędzy do Warszawy, np. w formie „reparacji”, a III RP posłałaby te pieniądze dalej, na Ukrainę, czy to w postaci gotówki, czy sprzętu i zaopatrzenia. Oba te warianty mogłyby mieć także elementy wspólne i mieszane, np. III RP z niemieckich reparacji finansowałoby pomoc dla Ukrainy, która tymi środkami opłacałaby niemieckie dostawy i inwestycje, które z kolei pozwalałyby transferować zyski z powrotem do Niemiec itd.
Komu służy międzynarodowa pomoc finansowa
Jedna kwestia pozostaje natomiast stała i niezmienna: jeśli nawet co któreś euro z takich operacji zostałoby w Polsce, to i tak nie posłużyłoby planowemu rozwoju polskiego potencjału gospodarczego, nie taki jest bowiem cel tzw. międzynarodowej pomocy finansowej. Ani na nieosiągalnym marzeniu Polaków, Planie Marshalla, ani na tzw. funduszach przedakcesyjnych i unijnych nie nauczyliśmy się jeszcze, że pomoc finansowa ma służyć przede wszystkim temu, kto jej udziela, a nie temu kto ją otrzymuje. I nie inaczej byłoby z reparacjami. Wszelkie tego typu transfery mają za zadanie zwiększyć uzależnienie i niesamodzielność gospodarki przyjmującej oraz pozwalają uniknąć nadpłynności finansowej i nadprodukcji w krajach ofiarowujących. Nie mamy do czynienia ani ze spadkiem po nielubianym wujku, ani z wygraną w totka. Nie znaczy, to rzecz jasna, że każdego takiego darczyńcę należy od razu odganiać grubym kijem, warto jednak widzieć jego prawdziwe intencje, rozumieć korzyści jakie ma zamiar odnieść i stosować własne strategie optymalizacyjne i dywersyfikacyjne, np. szukając alternatywnych źródeł finansowych, chociażby w Chinach, które nadal pozostają swoistą bańką finansową, chętnie rozsiewającą nadmiar aktywów w różnych regionach świata.
Możemy zatem śnić dalej o Polsce bogatej bez żadnego wysiłku z naszej strony, możemy pracować dla niemieckiej gospodarki i służyć za darmową pralnię dla kijowskich oligarchów. Albo pomożemy sobie sami. To taka reparacja, którą już możemy zacząć wypłacać przyszłym pokoleniom Polaków.
Konrad Rękas