Rozmowa z dr. Wojciechem Turkiem
19 sierpnia mija 30. rocznica śmierci Wojciecha Wasiutyńskiego, jednego z najwybitniejszych działaczy obozu narodowego. Jest pan autorem jego biografii, która ukazała się w roku 2008. Dlaczego właśnie Wasiutyński? Jak doszło do tego, że zajął się pan tą postacią?
– W latach 80. byłem uczestnikiem Ruchu Młodej Polski, antykomunistycznego środowiska, nawiązującego do tradycji Narodowej Demokracji. Wojciech Wasiutyński był – obok profesora Wiesława Chrzanowskiego – jednym z dwóch patronów mojego środowiska. Chrzanowski miał z nami bliski kontakt, ponieważ mieszkał w Warszawie dokąd często przyjeżdżaliśmy z Gdańska, natomiast kontakt z Wasiutyńskim, mieszkającym wówczas w Stanach Zjednoczonych, był w tamtych czasach utrudniony. Z jego poglądami zapoznawaliśmy się poprzez dostępne publikacje, przede wszystkim opublikowaną w drugim obiegu książkę pt. „Źródła niepodległości”, w której odkrywał zapomniane dzieje obozu narodowego wskazując na zaskakujące analogie pomiędzy okresem poprzedzającym wybuch I wojny światowej i powojennym położeniem Polski w okowach systemu jałtańskiego.
Wasiutyński należał do nielicznych osób na emigracji, zdających sobie sprawę, że przyszłość Polski rozstrzygnie się w kraju, a zadanie emigracji polega wyłącznie na doradzaniu i wspieraniu działalności w Polsce. Koncepcję ewolucyjnych zmian głosiło i wspierało środowisko paryskiej „Kultury”, a poza nim właśnie Wasiutyński, który wielkie nadzieje pokładał w Ruchu Młodej Polski, pokoleniu urodzonym i wychowanym w Polsce, określanym przez niego mianem „czwartego pokolenia” w dziejach ruchu narodowego. Te nadzieje nie ziściły się. Po śmierci Wasiutyńskiego, wdowa Halina zabiegała o upowszechnienie dorobku pisarskiego męża, czym początkowo zajmował się Wiesiek Walendziak, który w pewnym momencie zwrócił się do mnie z propozycją bym odpowiadał za merytoryczną stronę edycji, a po kilku latach namówił do napisania biografii. Dodam, że kilkuletnie obcowanie z myślą Wasiutyńskiego było – z mojego punktu widzenia – niesamowitą przygodą intelektualną.
Patrząc na życie Wasiutyńskiego zawsze zastanawiałem się czy był on bardziej politykiem czy jednak pisarzem politycznym i publicystą. Jego dorobek w tej materii jest imponujący.
– To dobre pytanie, na które nie ma prostej odpowiedzi. Na pierwszy rzut oka, Wasiutyński był oczywiście przede wszystkim pisarzem politycznym, kontynuatorem systemu myślenia politycznego o sprawach polskich, stworzonego (ale także zrealizowanego!) przez Romana Dmowskiego. Jednak zarówno Dmowski oraz szereg jego współpracowników łączyło aktywność publicystyczną i „pracę myślową” z uczestnictwem w polityce sensu stricto. W mojej ocenie tak być powinno, to znaczy polityk powinien wykazywać się nie tylko zręcznością i elokwencją, na co dzisiaj kładzie się szczególny nacisk, ale również, a nawet przede wszystkim, rozumem i wiarygodnością, o czym dzisiaj niestety zapominamy. Przedwojenni przywódcy obozu narodowego byli niemal bez wyjątku intelektualistami aktywnymi publicystycznie a nawet naukowo. Wasiutyński był z tej samej formacji.
Przed wojną, jako młody człowiek, uczestniczył w akcjach politycznych, przede wszystkim Ruchu Narodowo-Radykalnego, kierował pionem propagandowym organizacji, na emigracji przez wiele lat zajmował różne stanowiska w Stronnictwie Narodowym, a po 1989 roku interesował się polityką w kraju i wspierał utworzone w Polsce Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe. Jeżeli jego działalność polityczna znajduje się niejako w cieniu aktywności publicystycznej, to jest to skutek szerszego procesu, nie sprzyjającego prowadzeniu legalnej, normalnej działalności politycznej. Pisał o tym w „Czwartym pokoleniu”: jego pokolenie dojrzewało w okresie międzywojennym, ale potem miało do wyboru albo długotrwałą emigrację, albo podejmowanie prób koegzystencji z rządzącymi Polską komunistami. Niezależne partie polityczne, wybory, debata publiczna były możliwe dopiero po 1989 roku, ale Wasiutyński miał już wówczas ponad 80 lat i w dodatku mieszkał za oceanem. Zrobił wiele by odczytać na nowo tradycję obozu narodowego, którego zadaniem miało być doprowadzenie Polski do odzyskania niepodległości, jednak misja odtworzenia narodowych struktur politycznych i odbudowy państwa była zadaniem już nie dla niego, lecz dla kolejnego, czwartego pokolenia.
Wojciech Wasiutyński tuż po wojnie
Z bogatego dorobku intelektualnego Wasiutyńskiego jakie prace wskazałby pan jako ponadczasowe i najbardziej znaczące?
– Mówimy o doskonałym publicyście, autorze licznych felietonów i artykułów polemicznych, a także niedługich tekstów fantastycznie, często błyskotliwie ujmujących najważniejsze zagadnienia. Przed wojną zabłysnął jako autor cyklu felietonów „Z duchem czasu”, publikowanych na łamach „Prosto z Mostu”, a po wojnie w londyńskich „Wiadomościach” ukazywały się jego wysmakowane felietony „Beczka Danaid”. Oba cykle zasługują na wznowienie, do dziś czyta się je z przyjemnością. Z tekstów politycznych ponadczasowe znaczenie mają przede wszystkim „Ruiny i Fundamenty” (1947) oraz wspomniane „Źródła niepodległości” (1977).
W okresie emigracyjnym Wasiutyński lokował się w obozie Tadeusza Bieleckiego, był bardzo negatywnie nastawiony do Jędrzeja Giertycha, do jego widzenia spraw polskich. Oczywiście mniej więcej od połowy lat 50., po tzw. aferze Bergu. Jak pan patrzy na ten spór z perspektywy czasu.
– Z tym negatywnym ustosunkowaniem bym nie przesadzał. Wasiutyński szanował Giertycha za postawę moralną i pracowitość i podzielał większość jego poglądów, przede wszystkim przywiązanie do katolicyzmu i do obozu narodowego. Rzeczywiście, ich drogi rozeszły się od lat 50., ale nie za sprawą Bergu, z którą Wasiutyński nie miał – o ile mi wiadomo – nic wspólnego. Giertych został usunięty ze Stronnictwa Narodowego w 1961 roku za nielojalność wobec władz statutowych i udzielenie poparcia „Listowi otwartemu do pana Nikity Chruszczowa” (XII 1959). Pomijając w tym miejscu obustronne zarzuty o uzależnienie agenturalne – nawiasem mówiąc obaj wybitni publicyści narodowi polemizowali ze sobą merytorycznie i kulturalnie – istotę sporu między Giertychem a Wasiutyńskim można sprowadzić do interpretacji szkoły Dmowskiego. Giertych uważał, że orientacja na Rosję pozostaje aktualna, ponieważ Polsce zagrażają przede wszystkim Niemcy, natomiast Wasiutyński stosował w analizie metodę empiryczną, prowadzącą do wniosku, że po 1945 roku największym problemem polityki polskiej jest likwidacja komunizmu w Polsce i uniezależnienie się od Związku Sowieckiego. W 1960 roku pisał: „Tak długo jak Rosja jest komunistyczna i chce komunizować Polskę, tak długo miejsce Polski jest po stronie przeciwników bloku komunistycznego, a więc i Rosji Sowieckiej”. Z perspektywy czasu ten spór stracił na znaczeniu, ponieważ Związek Sowiecki rozpadł się i w Rosji nie rządzą już komuniści, a od początku XXI wieku zmieniła się sytuacja Polski. Należałoby więc ponownie przeanalizować, kto aktualnie stanowi największe zagrożenie dla naszej niepodległości i tożsamości narodowej.
Wasiutyński miał w obozie Jędrzeja Giertycha łatkę „człowieka Ameryki”, a przynajmniej jego praca dla RWE budziła kontrowersje. Czy na tym tle Wasiutyński miał jakieś kompleksy?
– Zarzut uzależnienia Wasiutyńskiego od Amerykanów, sformułował Witold Olszewski, na co Wasiutyński odpowiedział, że pracuje dla Wolnej Europy, ponieważ był i nadal jest zwolennikiem sojuszu polsko-amerykańskiego. W Stronnictwie Narodowym Wasiutyński z większą sympatią odnosił się do Stanów Zjednoczonych, podczas gdy Zygmunt Berezowski w polityce de Gaulle’a postrzegał szansę na likwidację jałtańskiego podziału Europy. Nie należy jednak zapominać, że narodowcy na emigracji, niezależnie od dzielących ich różnic, mocno i konsekwentnie wspierali obronę zachodniej granicy Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej. W moim przekonaniu Wasiutyński miał rację, ponieważ to polityka Stanów Zjednoczonych doprowadziła do przezwyciężenia systemu jałtańskiego i wycofania się Związku Sowieckiego z Polski.
Wojciech Wasiutyński (z lewej) podczas wizyty w USA (1964 rok) prezesa SN Tadeusza Bieleckiego (z prawej)
Ciekawy był z naszego punktu widzenia okres lat 1990-1994, kiedy Wasiutyński musiał odnieść się do spraw polskich już w zupełnie nowej rzeczywistości. Dla mnie najbardziej znaczące było jego ostrzeżenie przed powrotem do mesjanistycznej polityki na Wschodzie, do grania kartą ukraińską. Był też wrogiem lustracji określając ją mianem „trupiego jadu”. Czy zgadza się pan z jego ówczesnymi poglądami, a może coś jeszcze ważnego przeoczyłem?
– Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, po 1989 roku Wasiutyński nie był entuzjastą NATO, uznając że pakt wypełnił swoje zadanie. Uważał, że po rozpadzie Związku Sowieckiego „nie ma przedmiotu sporu między Polską i Rosją” a Polsce „nie wolno się wplątywać” w konflikt ukraińsko-rosyjski. W wypowiedziach Wasiutyńskiego, logicznych i spójnych, na pierwszym miejscu zawsze był interes i korzyść dla Polski. Może zaskakująco zabrzmi kiedy powiem, że po 1990 roku Wasiutyński zaczął, podobnie jak to wcześniej czynił Giertych, przestrzegać przed zagrożeniem ze strony zjednoczonych Niemiec. Nie postrzegał tego zagrożenia w kontekście militarnym czy roszczeń terytorialnych, ale jako trwałą dominację ekonomiczną i kulturową. Zdawał sobie również, już na początku lat 90., sprawę, że Niemcy i Francja będą forsowały koncepcję federalizacji Europy, czemu się sprzeciwiał. W tym miejscu widział Wielką Brytanię jako potencjalnego sprzymierzeńca Polski.
W odniesieniu do polityki wewnętrznej, Wasiutyński był zdecydowanym konserwatywnym obrońcą katolickiej tożsamości narodowej, zwracał uwagę na konieczność zapewnienia pewnego poziomu i rozsądku w polityce polskiej. Wspierał koalicyjny rząd Hanny Suchockiej, ponieważ wyznawał zasadę, że w polityce należy kierować się interesem narodu i państwa, a nie partykularnym interesem partii czy jednego środowiska. Bronił polskiego rolnictwa i narodowej polityki gospodarczej. Rzeczywiście, nie był entuzjastą przeprowadzenia lustracji w Polsce, ale to nie oznacza, że był zwolennikiem powszechnej amnezji. Przeciwnie, opowiadał się za rzeczywistą dekomunizacją, czyli rozliczeniem elity partii komunistycznej rządzącej Polską z nadania sowieckiego.
Na koniec zadam jeszcze jedno pytanie. Podczas moich wielokrotnych rozmów z Zygmuntem Przetakiewiczem, często pojawiał się temat okresu międzywojennego, czasów ONR i RNR-Falanga. Przetakiewicz zawsze wspominał Wasiutyńskiego z sentymentem, już w okresie PRL wysyłał mu do Londynu „Słowo Powszechne” (w czasie kiedy Wasiutyński był redaktorem „Myśli Polskiej”). Chyba Wasiutyński był wobec tego fragmentu swojego życiorysu bardziej wstrzemięźliwy, choć o Piaseckim i ONR często wspominał. Czy okres przynależności do organizacji Bolesława Piaseckiego ciążył mu?
– Wasiutyński nie wiedział, kto przysyła „Słowo Powszechne” na adres redakcji „Myśli Polskiej” w Londynie, ale doceniał to wsparcie. Nie odnoszę wrażenia, że był wstrzemięźliwy w ocenie krótkiego (kilkuletniego) okresu przynależności do ONR, RNR-Falanga czy środowiska „Wielkiej Polski”. Generalnie preferował rozmowy o teraźniejszości i przyszłości. W 1939 roku po wybuchu wojny uznał, że przedwojenne podziały straciły na znaczeniu i należy skupić wszystkie siły narodowe w jednym miejscu. Po rozmowie z Tadeuszem Bieleckim wstąpił do Stronnictwa Narodowego i pozostał jego członkiem niemal do końca życia.
Wspominając swoje przeżycia z lat 30. odżegnywał się od młodzieńczego, naiwnego radykalizmu, natomiast zawsze z sentymentem wspominał bojowość i zapał, przysłowiową chęć przenoszenia gór. Należy wziąć pod uwagę, że większość jego najbliższych kolegów wywodzących się z Ruchu Młodych OWP czy związanych z Falangą, nie przeżyła wojny. W „Czwartym pokoleniu” i w „Prawej stronie labiryntu” pięknie pisał o swoich poległych towarzyszach. Po wojnie został sam na emigracji, jednak w Stronnictwie Narodowym do końca, przy okazji różnych dyskusji, wypominano mu dawną przynależność do „rozłamowców”. W kraju Bolesław Piasecki poszedł inną drogą, ale Wasiutyński, choć krytykował działalność Pax-u, nie atakował personalnie dawnego kolegi.
Rozmawiał: Jan Engelgard
Na zdjęciu: pogrzeb Wojciecha Wasiutyńskiego na Starych Powązkach w Warszawie
Myśl Polska, nr 31 (28.07-4.08.2024)