Roman Dmowski pisał 100 lat temu: „Myśmy tak odbiegli od innych narodów, że święcimy klęski, gdy tamte święcą zwycięstwa”. Nie przewidział, że ta przywara narodowa nie tylko nie zaniknie, ale rozkwitnie z całą mocą trzy pokolenia po nim.
Tegoroczne obchody 80-lecia wybuchu powstania warszawskiego w zasadzie nie odbiegały od poprzednich – napuszone, pełne przekłamań historycznych i chybionych odniesień do teraźniejszości przemówienia oficjeli, atmosfera pikniku i festynu, coraz bardziej żenujące chwyty propagandowe. Na plakacie firmowanym m.in. przez „Agorę” i Radio Zet – sędziwy kombatant a nad nim „nowoczesny” człowiek, artysta z tatuażami i kolczykiem w uchu i podpis: „Byli tacy sami jak my”. Naprawdę tacy sami? Walczyli o taki świat wartości jaki obecnie jest lansowany, o prawa „społeczności” LGBT, jak mówiła jedna z wykorzystywanych przez Platformę Obywatelską uczestniczek powstania?
Z drugiej strony mieliśmy kolejny wykład pana prezydenta, który przekonywał, że obecnie nikt poważny nie kwestionuje sensu powstania, a poza tym, patrząc na to co dzieje się na Ukrainie, nie ma miejsca na jakieś pytania: „W ciągu ostatnich 35 lat różne środowiska poddawały w wątpliwość sensowność tej decyzji, tamtej walki. I popatrzcie co się stało ostatnio – już nie słychać żadnych głosów, które próbowałyby kwestionować zasadność, słuszność tamtego wielkiego czynu zbrojnego (…) Dlaczego nie słychać już tych głosów, czasem szyderczych? Bo w ciągu ostatnich dwóch lat zobaczyli Mariupol, zburzony praktycznie doszczętnie, a na samym końcu zdobyty przez Rosjan, pod którego gruzami polegli jego obrońcy i którego Ukraińcom do dzisiaj nie udało się odzyskać. I niech ktoś spróbuje powiedzieć na Ukrainie, że nie było warto”.
Obsesyjne nawiązywania przez prezydenta do wojny na Ukrainie przy każdej polskiej rocznicy historycznej są już męczące, o czym przekonał się on sam – wystarczy poczytać komentarze na profilu „X” pod tym tekstem. Większość nie nadaje się do cytowania. Skwitowanie głosów poddających w wątpliwość robienia na siłę z największej klęski w polskiej historii wielkiego zwycięstwa, wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi, prezydent nazywa „głosami często szyderczymi”. A czy nie jest szyderstwem to, co prezydent wygaduje na temat powstania od wielu lat, przy każdej okazji? Przykład Mariupola, gdzie główną siłą obrony miasta, a raczej zakładów „Azowstal”, były neonazistowskie oddziały spod znaku pułku „Azow”, nawiązujące do tradycji jednostek, które tłumiły powstanie w Warszawie – jest tego jaskrawym przykładem. I niestety nie jedynym.
Jan Engelgard
Myśl Polska, nr 33-34 (11-18.08.2024)