PolskaŚwiatViktor Orban polityk rozgrywający

Redakcja4 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Jeśli miałbym wskazać polskim politykom trenera, który nauczyłby ich profesjonalnego rozgrywania meczów na boiskach wielkiej polityki, to poleciłbym Viktora Orbana, wielkiego mistrza tego typu gier.

Przez większość czasu minionej kadencji władz UE orbanowskie Węgry tworzyły tandem z Polską pisowską, dopóki premier Mateusz Morawiecki nie uległ hipnozie funduszem KPO i w głosowaniach nie było już zgodności z niezależna linią bratanków. Orban potrafił trwać osamotniony na posterunku, zawsze zgody z interesem politycznym i gospodarczym Węgier. Nie przejmował się próbami połajanek podejmowanymi przez wierchuszkę eurokratów i konsekwentnie realizował swoją wizję polityczną. W tym czasie wizja i aktywność polskiego premiera ograniczała się do działań mających odblokować kasę KPO.

Orban, zamiast stać się posłusznym wykonawcą zarządzeń KE, potrafił stawiać weto. Pomimo skoordynowanych ataków mediów lewicowo-liberalnych, pozycja węgierskiego przywódcy w świecie rosła, gdy polska pozycja karlała, pomimo chwalenia polskiego prezydenta przez możnych tego świata, że tak jak on potrafi wymieniać przyjacielskie uściski z prezydentem Zełenskim, to nikt inny by nie umiał. Podczas kwietniowej Konferencji Narodowego Konserwatyzmu, w perspektywie zbliżających się wyborów, Orban wezwał przywódców politycznych w Brukseli do rezygnacji, wskazując, że wszystkie ich główne projekty i polityki, takie jak Zielony Ład, zrównoważony rozwój, migracja, wojsko, sankcje itp., zakończyły się niepowodzeniem. Skrytykował również samobójczą politykę klimatyczną UE i przepisy rolne, które uniemożliwiają rolnikom w całej UE utrzymanie się na rynku. Orban nie obawiał się głosić niepopularnego w kręgach eurokratów poglądu, że nie należy dopuścić do ewentualnego przyjęcia reżimu kijowskiego do UE lub NATO, przede wszystkim ze względów gospodarczych i bezpieczeństwa.

Wybory do Parlamentu Europejskiego były dla Orbana szansą na podjęcie działań na rzecz zbudowania silnej frakcji konserwatywno-narodowej. Początkowo wydało się, że trudno będzie o sukces we wprowadzeniu na parlamentarne podium nowej frakcji. Co prawda macronowska Reneve przegrała wybory we Francji, ale na trzecie miejsce, za EPL i S&D sadowiła się EKR z Georgią Meloni, która wcześniej doprowadziła do usunięcia węgierskiego Fideszu. I tu Meloni popełniła błąd, który będzie kosztował jej frakcję utratę miejsca na parlamentarnym podium. Orban uwolniony, z EKR, rozpoczął energiczne starania o powołanie nowej prawicowej frakcji.

Zainicjowana przez węgierskiego premiera Orbana grupa Patrioci dla Europy stała się trzecią siłą w Parlamencie Europejskim liczącą 79 posłów wywodzących się z węgierskiego Fideszu, czeskiej ANO, austriackiej Partii Wolności, hiszpańskiej VOX, portugalskiej Chega, holenderskiej Partia Wolności, duńskiej Partii Ludowej, belgijskiej Interes Flamandzki, francuskiego Zjednoczenia Narodowego i włoskiej Ligi. Georgii Meloni, liderce EKR musi być głupio, gdy mija się na parlamentarnych korytarzach z Orbanem.

Węgry objęły prezydencję Rady Europy 1 lipca. Dla Orbana był to sygnał do zaktywizowania misji pokojowej prowadzącej do zakończenia wojny na Ukrainie. Nie pytając o zgodę nadzorców UE rozpoczął serię wizyt międzynarodowych zaczynając od Kijowa. Kolejną stolicą na pokojowej trasie Orbana była Moskwa. Odwiedził Pekin. Jadąc do USA nie silił się na kurtuazyjne pozdrowienie aktualnego prezydenta Joe Bidena. Szkoda mu było czasu. Spotkał się z byłym prezydentem i aktualnym kandydatem do prezydentury Donaldem Trumpem, który niedługo będzie miał realny znaczący wpływ na wojenną sytuację na Ukrainie.

Jego misja pokojowa nie spotyka się z akceptacją Ursuli von der Leyen, która pomimo afer utrzymała się na stanowisku szefowej KE. Orbanowi jednak nie przeszkadza to w kontynuacji misji „podżegacza pokoju”.

Szczęść Boże Orbanowi!

Jacek Frankowski

Redakcja