OpiniePolitykaPolskaPiasta: Węgry są dla nas ważne

Redakcja1 miesiąc temu
Wspomoz Fundacje

„Dlaczego Węgry?” – od kiedy tylko zadeklarowaliśmy, że jako Kluby Myśli Polskiej wybieramy się na obchody Święta Narodowego Węgier, usłyszałem to pytanie przynajmniej kilkadziesiąt razy. Domysłom i spekulacjom nie było końca.

Od hipotez, że Kluby Myśli Polskiej chcą zająć miejsce Klubów Gazety Polskiej, które jeszcze kilka lat temu regularnie brały udział w rzeczonych uroczystościach, aż po złośliwe i nieszczególnie mądre uwagi o tym, że podobnie jak Orban jesteśmy „ruskimi onucami”. Prawda jest na swój sposób jednocześnie dużo prostsza i dużo bardziej złożona.

Po pierwsze, od Węgrów musimy się uczyć. Choćby tego jak odzyskać dla nas nasz kraj. Przecież Węgry, po roku 1989, podobnie jak Polska zostały politycznie zawłaszczone. Rządy sprawowały kompradorskie elity, realizując nie interes węgierski ale interesy obcych. Jednak w przeciwieństwie do nas, bratankowie potrafili zrobić porządek w swoim domu. Konsekwentną, wieloletnią pracą przywrócili Węgry Węgrom. Pozbyli się tych, którzy za zagraniczne pieniądze i z obcej inspiracji mącili modre wody Dunaju. Uczynili to będąc państwem mniejszym i biedniejszym niż Polska, okrojonym przez polityczny dyktat Trianon i ciężko doświadczonym w okresie komunizmu, szczególnie po roku 1956. Choć walka Węgrów o samostanowienie wciąż trwa, na dziś są oni gospodarzami w swoim państwie. To dla nas nie tylko inspiracja, ale bardzo konkretna lekcja.

Uczyć się od Węgrów możemy także zdrowego pragmatyzmu. Węgrzy mogliby żywić historyczne pretensje do Rosji. Za zdławienie powstania 1848 roku, za utratę Zakarpacia, za rok 1956 i za wiele innych spraw. Jednak nie czynią tego. Wolą być pomostem pomiędzy wschodem i zachodem. Symbolizuje to wciąż zachowany w centrum Budapesztu monument poświęcony Armii Czerwonej, nieco tylko ironicznie „osaczony” przez amerykańskich prezydentów.

Po drugie, Węgry są jedynym państwem kolektywnego Zachodu tak jednoznacznie mówiącym o potrzebie pokoju. Nie, zbrojeń, nie eskalacji ale właśnie pokoju. Proponowany nam i entuzjastycznie przyjmowany przez polskie kompradorskie „elity” polityczne program wyścigu zbrojeń jest najprostszą drogą do powtórzenia na naszych ziemiach koszmaru wojny. Tylko pokój daje bezpieczeństwo. Tylko pokój gwarantuje rozwój. Uznaliśmy, że w tej sytuacji obok silnego węgierskiego głosu wzywającego do pokoju winien wybrzmieć nasz głos. Wciąż za słaby ale już słyszany i skrzętnie zwalczany przez podżegaczy i ich sługusów.

Po trzecie, w Budapeszcie nie działamy w próżni. Mamy tu politycznych sojuszników i kolegów, z którymi łączy nas wspólna wizja przyszłości. Wizja Europy wolnych, samostanowiących narodów. Europy wolnej od antyludzkiej ideologii narzucanej dziś państwom i społeczeństwom. Choć teraz jesteśmy słabi, być może nadejdzie dzień, w którym to się zmieni. Wtedy będziemy potrzebować sprawdzonych przyjaciół (nie tylko na Węgrzech) by razem posprzątać nasz dom – Europę. Historia nie jest zdeterminowana. Jako europejczycy nie jesteśmy skazani ani na konfrontację ze wschodem, ani na uzależnienie od hegemonicznych Stanów Zjednoczonych. Musimy jednak wspólnie zakończyć marsz do samozagłady. Węgrzy rozumieją to lepiej niż inni.

Spotkanie z pos. Romanem Fritzem (Konfederacja)

I na koniec, choć to wcale nie najmniej ważne, przyjechaliśmy do Budapesztu by być tu i świętować z naszymi przyjaciółmi. Jak podkreślił podczas naszej wizyty w gmachu budapesztańskiego parlamentu Dávid Dócs, parlamentarzysta i wiceprzewodniczący Grupy Przyjaźni Polsko-Węgierkskiej, „niezależnie od obecnej polityki i rządów przyjaźń obu narodów jest pewnym punktem w dzisiejszym niepewnym świecie”. Przyjaźń, którą potrafiliśmy zachować nawet w mrocznych czasach gdy bezwzględna historia stawiała nas naprzeciwko siebie.

Jako środowisko intelektualne stoimy mocno na gruncie politycznego realizmu. Od dekad oduczamy Polaków (mniej lub bardziej skutecznie) postrzegania świata przez różowe okulary politycznego romantyzmu. Uczymy, w ślad Lorda Palmerstona, że w stosunkach między narodami i między państwami nie ma miejsca na uczucia i emocje właściwe dla interakcji międzyludzkich. Od każdej reguły znajdzie się jednak wyjątek. Zapewne Wielka Brytania faktycznie nie posiada stałych przyjaciół ani stałych wrogów. Z nami jest jednak inaczej. My mamy przyjaciela. Cieszmy się tym. Przyjaciel to skarb.

Przemysław Piasta

Kluby Myśli Polskiej i redakcja Myśli Polskiej dziękuję panu Balazsowi Szabo za życzliwość i pomoc w organizacji naszego pobytu w Budapeszcie.  Köszönök mindent!

Myśl Polska, nr 13-14 (24-31.03.2024)

Fot. Adam Śmiech

Redakcja