WywiadyOni wrócili, mój tata już nie wróci…

Redakcja3 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Rozmowa z Tomaszem Lepperem, rolnikiem, synem Andrzeja Leppera

Jak Pan odnosi się do głośnego „poniesienia konsekwencji” przez Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy teraz uchodzą za bohaterów po cyrku, jaki urządzano wokół ich wyroku?

– Powinni ponieść konsekwencje, zostali przecież prawomocnie skazani. Prezydent jest śmiesznym człowiekiem, jest prezydentem PiSu, a nie „wszystkich Polaków”. Nie miałem zresztą wątpliwości, że ich ułaskawi, chociaż zrobił to tak, by przez dwa tygodnie w mediach trwała darmowa kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi. To zaś, co przed więzieniami urządzali panowie Kaczyński i Morawiecki, odprawiając jakieś modlitwy, można określić jako paranoję.

Wielu ludzi dziś dobrze wspomina Andrzeja Leppera. Czy Pana zdaniem istnieje jeszcze szansa, by w najbliższej perspektywie dokonała się jakaś sprawiedliwość wobec tych wszystkich prowokacji, które przeciwko niemu przygotowywano?

– Chciałbym. Niby jest nowa władza, ale tam też nie widzę entuzjazmu, więc wątpię. Niestety służby zmieniają się wraz z władzą polityczną i tylko jej służą. A przecież wokół śmierci ojca było mnóstwo wątpliwości, choćby sekcja zwłok, której nie można było przeprowadzić tuż po zdarzeniu. Tylko czy ktoś w ogóle zechce wziąć się za to na poważnie?

Wielu ludzi, zwłaszcza polityków Prawa i Sprawiedliwości, po śmierci Pańskiego ojca, próbowało się w jakiś sposób podpiąć do legendy Andrzeja Leppera, opowiadając niestworzone rzeczy jakoby chciał się spotkać przed tym tragicznym zdarzeniem z Jarosławem Kaczyńskim. Ale mam pytanie – czy ktokolwiek z nich zainteresował się wtedy losem Waszym, tj. rodziny Andrzeja Leppera?

– Nikt się do nas nie zwrócił, nie dostaliśmy nawet żadnego listu kondolencyjnego. A teraz tragedią ma być to, że Wąsik i Kamiński trafili na chwilę do więzienia i pokazują jacy to są poszkodowani. Zwłaszcza syn Kamińskiego, ze swoją pensją w Banku Światowym. Tylko, że oni wrócili do swoich domów, zaś mój tata już nie wróci.

Część materiałów w sieci przedstawiających aktywność Pańskiego ojca została zmanipulowana. Np. słynne wystąpienie z Sejmu IV kadencji, gdzie Andrzej Lepper zwraca się do poszczególnych sił politycznych, z którego wycięto fragment odnoszący się do PiSu. Czy Pańskim zdaniem, to zapisywanie na siłę ojca do jednej z formacji politycznych nie jest próbą zniszczenia pamięci o nim?

– Oceniam ludzi z PiS jako zawziętych. Chcieli zniszczyć tatę i to robili. A ojciec, gdy został wicepremierem i ministrem rolnictwa, to świetnie sobie radził w Europie i był uznawany za bardzo skutecznego negocjatora. Niedawno spotkałem ministra Sikorskiego, który również mi to potwierdził.

Czy polityka zaglądała do Waszego domu, gdy przebywał w nim Andrzej Lepper?

– Raczej nie, tutaj przyjeżdżał się relaksować. Oglądaliśmy zwierzęta i chodziliśmy po gospodarstwie. Czasami więcej się dowiadywaliśmy z telewizji niż od taty.

Wścibskie media próbowały jednak w to życie ingerować. Czy to nie przeszkadzało w prowadzeniu normalnego życia?

– Media były zawsze przeciwne tacie. Zawsze pokazywano go w krzywym zwierciadle. Dla mnie jako syna było tu trudne i po prostu nie lubiłem niektórych dziennikarzy, którzy zachowywali się nieludzko.

W społeczeństwie utarło się przekonanie o zamieszaniu Andrzeja Leppera w tzw. seksaferę. Pewnie to też było dla Was trudne?

– Zawsze oskarżenia na takim tle są nieprzyjemne dla rodziny i wiadomo jak jest to postrzegane. Tato nie dostał w tej sprawie żadnego wyroku. Moim zdaniem, to była jedna z kolejnych prowokacji przeciwko niemu.

A czy pamięta Pan te pierwsze protesty we wczesnych latach 1990-tych? Czy ludzie, którzy brali w tym udział wspominają dziś Andrzeja Leppera?

– Miałem wtedy 12 lat, gdy wszystko się tu w Darłowie zaczęło. Tak, czasem spotykam ludzi, którzy wspominają tatę z tamtych czasów.

A jak Pan odnosi się do aktywizacji rolników obecnie i to nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, gdzie trwają protesty przeciwko tzw. Zielonemu Ładowi? Może Pan stanie na czele tych protestów?

– Do polityki się nie wybieram, ale bardzo wspieram te protesty. Rządzący Unią Europejską chyba sami nie wiedzą co robią. My mamy zakaz używania glifosatów, a z Ukrainy przychodzi zboże i cukier bez żadnej kontroli. Mamy zakaz GMO w hodowli krów mlecznych, ale z Ameryki Południowej ściągamy wołowinę, gdzie GMO jest na porządku dziennym. My przecież jesteśmy w stanie się sami wyżywić, nie musimy niczego importować. Parlament Europejski dąży chyba do tego, żeby zniszczyć całkowicie nasze rolnictwo.

A jak zmieniły się warunki uprawiania rolnictwa przez te wszystkie lata z perspektywy rolnika właśnie. Jest teraz łatwiej czy trudniej niż dawniej?

– Bardzo dużo gospodarstw upadło, na rynku jest mnóstwo kapitału zagranicznego, który skupuje polską ziemię, nawet w naszych okolicach. Nie jest nam lekko, bo ciągle spadają ceny na skupie. Przykładowo pszenica, była po 1800 zł w zeszłym roku, w tym roku to już tylko 800 zł. A za tym nie spada przecież cena dla konsumenta. Nie ma w Polsce gospodarza, który by tego przypilnował. Choćby przepisów, które sami wprowadzają.

A jak jest z dostępnością nawozów, zwłaszcza po sankcjach przeciwko Białorusi z sierpnia 2020 roku?

– Nawozy niby są dostępne, ale drogie i ciągle tylko drożeją.

Czy gdyby w Polsce powstał jednak jakiś sensowny ruch polityczny, który odwoływałby się także do tej walki, którą przez wiele lat prowadził – i za którą oddał życie – Pański ojciec, czy byłby Pan w stanie, nawet jeśli nie stanąć na czele, to chociaż udzielić mu poparcia?

– Daję sobie jakieś 10% szans na to.

Rozmawiali Mateusz Piskorski i Tomasz Jankowski

Całość rozmowy do obejrzenia na kanale Wbrew Cenzurze: youtube.com/c/WbrewCenzurze

Myśl Polska, nr 7-8 (11-18.02.2024)

Redakcja