PolitykaPolskaBiernacki: Grillowanie Magdaleny, czyli pakt adoracji Tuska

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Zgodnie z oficjalną wersją, pakt senacki jest po to i tylko po to, by tzw. zjednoczona opozycja pokonała PiS w wyborach do Senatu. W praktyce miało to wyglądać tak, że każda partia, która ten pakt podpisała, dostaje określone okręgi wyborcze i wystawia swoich kandydatów.

Reszta opozycji i w zamyśle także wyborcy mają popierać tych kandydatów, jak swoich. Ów pakt jeszcze na serio nie zaczął  funkcjonować, a już przysparza pomysłodawcom pierwszych problemów.

Swoboda wyboru? Nie!

Wbrew temu co mówią sygnatariusze tego paktu, nie jest on przejawem demokracji, lecz wprost przeciwnie. To forma totalitaryzmu. Przecież członkowie wszystkich partii i na dodatek elektorat zostali podporządkowani kilku prezesom i pozbawieni swobody myślenia oraz wolności wyboru. Zostali zaprogramowani jak roboty do wykonania jednego zadania ***** ***.

Na szczęście, nie wszyscy. Już na Campusie Polska Marszałek Senatu Tomasz Grodzki grzmiał na PSL-owców, którzy chcą wystartować do Senatu indywidualnie i ów pakt ich nie interesuje (za Onet Olsztyn),  że  osoby łamiące pakt senacki działają „ewidentnie na szkodę strony demokratycznej”. „I nie ma co do tego wątpliwości. Co można z tym zrobić? Bardzo prostą rzecz — nie głosować na tych ludzi” — mówił. Jego zdaniem, wyborcy powinni głosować na kandydatów z paktu, nawet jeśli uważają, że inny kandydat jest lepszy. „Demokrata” Grodzki ma gdzieś, że Konstytucja daje możliwość swobodnego biernego i czynnego prawa wyborczego, a Kodeks karny naruszenie swobody głosowania czy przeszkadzanie w swobodnym kandydowaniu i głosowaniu penalizuje. Nie zaprząta też sobie głowy jakąś wolnością wyrażania poglądów politycznych, co jest istotą demokracji. Masz głosować na gorszego kandydata, który ma inne poglądy niż ty,  bo my tak zadecydowaliśmy! Oczywiście dla twojego dobra! On (oni) uważają swoje partyjne ustalenia za ważniejsze niż Konstytucja i ustawy.

Totalitarna opozycja

Nazwanie przez Grodzkiego członków paktu senackiego „stroną demokratyczną” jest oksymoronem, bo ten pakt jest antydemokratyczny. Zwalczanie partii wprowadzającej totalitaryzm, łamiącej prawo i mającej gdzieś demokrację, metodami pozaprawnymi i antydemokratycznymi nie można nazwać działaniem „strony demokratycznej”. Nie wiem czy totalitarna opozycja doszła już do punktu, przed którym przestrzegał Friedrich Nietzsche, że widzą wokół siebie same potwory i dlatego stali się takimi samymi potworami. W najlepszym razie są już blisko.

Sytuacja w ramach tego paktu jest dynamiczna i coraz bardziej pikantna. Joanna Senyszyn oficjalnie ogłosiła swój  start do Senatu z warszawskiego okręgu nr 45, z tego samego z którego staruje w ramach paktu senackiego Magdalena Biejat, posłanka partii Razem. Nie byłoby w tym nic złego gdyby p. Senyszyn nie odwoływała się do paktu senackiego, by w nieformalny sposób zastąpić w nim wyznaczoną już kandydatkę. Joanna Senyszyn nie dość, że złamała pakt senacki, to na dodatek zrobiła to z finezją nosorożca. Na wejściu sfaulowała zawodniczkę ze swojej drużyny, tylko po to, by wejść na boisko i zainkasować premię. Jej wpis na profilu FB jest kuriozalny. To połączenie donosu z ofertą poddaństwa Donaldowi Tuskowi, oczywiście w stylu samouwielbienia. Na początku podkablowała, że posłanka Magdalena po wygraniu wyborów, „…może zawetować kandydaturę Donalda Tuska na premiera”.

„Nie będziesz miał cudzych polityków przede mną”

Nie wiem czy w pakcie senackim drobnym drukiem Tusk dopisał „nie będziesz miał cudzych polityków przede mną”, ale oficjalnie nic o tym nie mówią. Według Senyszyn, pakt senacki to to samo co zapisanie się do PO. Oczywiście pani Senyszyn nie może ścierpieć, że lewicowa posłanka nigdy nie zachwycała się PO, wprost przeciwnie – ma na temat tej partii złe zdanie. W ostatnich wyborach złe zdanie na temat PO miało ponad 13 mln ludzi oraz prawie drugie tyle tych, którzy nie głosowali. Zaiste, mało oryginalna jest posłanka Biejat.

Kandydatka Senyszyn napisała „Kochani, kandyduję do Senatu z warszawskiego okręgu nr 45, ponieważ nasza stolica musi mieć wszystkich senatorów z demokratycznej opozycji, a kandydatka tzw. paktu senackiego nie daje, w mojej ocenie, gwarancji pokonania reprezentanta PiS”. Deprecjonowanie kandydatki paktu senackiego, czyli w praktyce kandydatki Tuska, powinno się spotkać z jego zdecydowaną reakcją. Ze znacznie ostrzejszą i bardziej precyzyjną niż łajanie przez Grodzkiego jakiegoś PSL-owca z Zamościa.

Tusk jak Radziwiłł?

Senyszyn to wyższa liga. Jest wielce prawdopodobne, że „demokrata” Tusk przymknie na to oko. Nie można też wykluczyć, że swoje wejście Senyszyn miała dogadane z Tuskiem. Jako kuta na cztery nogi, bardzo doświadczona polityczka, nie podejmowałaby działań skazanych na niepowodzenie. Dla Tuska, wielbiąca go senator Senyszyn byłaby w jego „stajni” cennym nabytkiem. Ludzi pryncypialnych, mających i stosujących własne poglądy, takich jak posłanka Biejat, Tusk nie lubi.

Ludzie dla których demokracja i przyzwoitość jest czymś więcej niż produktem marketingowym, będą mieli teraz ciekawe widowisko. Czy Tusk odetnie się od Senyszyn i udzieli silnego wsparcia Magdalenie Biejat, czy nie i w sposób niejawny poprze Senyszyn, co będzie jawnym „grillowaniem” posłanki Magdaleny. To są właśnie skutki stosowania pseudodemokratycznych rozwiązań jak pakt senacki. Oby Tusk nie okazał się jak Janusz Radziwiłł w Potopie, który zapewniał Kmicica, że Wołodyjowskiego z kompanami wysłał pod straż szwedzką, a w rzeczywistości kazał w tajemnicy ich zgładzić. Zobaczymy czy Tusk też oszukuje „sługi swoje”.

Cezary Michał Biernacki

Redakcja