FelietonyZinkiewicz: Rusofobia

Redakcja8 miesięcy temu
Wspomoz Fundacje

Na wstępie chciałbym szczerze podziękować Belsatowi oraz kanałowi informacyjnemu podobnego typu z YouTube – Andromeda, za skuteczne promowanie mojej popularności we współczesnym świecie.

Skoro pozycjonowany jestem w powyższych mediach, w ramach konkretnych działań programowych Belsatu i Andromedy, które dotyczą defilady z dnia 15 sierpnia br., to pragnę przypomnieć, że jak dotychczas, absolutnie w żaden sposób nie wypowiadałem się na ten temat! Nawet w rozmowach z rodziną. Albowiem uważam, że wizerunkowo ten pokaz polskiej siły wypadł fatalnie. Z jednej strony. Zaś z drugiej, nie wypada mnie jako Polakowi tego robić – wskazywać popełnione tam kardynalne błędy wizerunkowe.

Parodia

Pierwszy błąd to fatalny sposób odśpiewania polskiego hymnu! Następnie jeszcze gorszy sposób odśpiewania polskiej pieśni patriotycznej My, Pierwsza Brygada – pieśń I Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego. Od 2007 roku jest to Pieśń Reprezentacyjna Wojska Polskiego!

Nie wierząc własnym uszom, odtworzyłem pełny zapis tej defilady z brytyjskiego „The Independent”. Wysłuchajcie uważnie! Proszę zwrócić uwagę np. na ten śpiew od 34 minuty (szczególnie w 35 minucie 2 sekundzie) transmisji.

Druga sprawa to niefortunne przemówienia ministra obrony i prezydenta RP. Rzecz w tym, iż należę do starszego pokolenia Polaków, którzy pamiętają stalinowski kult jednostki, panujący w XX wieku. Pamiętają jego istotę, polegającą na permanentnym wychwalaniu genialności wodzów. Wyrażaniu przy tym wdzięczności, powodujący w niezamierzony sposób wesołość u słuchaczy. Podobnie jak w Korei Północnej – permanentne wychwalanie klanu Kimów.

Stalin, co usta słodsze ma od malin

Pamiętam z mojej wczesnej młodości – dzieciństwa, że serwilizm propagandowy związany z kultem Josifa Stalina spowodował w moim młodzieńczym środowisku to, że śpiewaliśmy piosenkę, która zaczynała się od słów: „Niech żyje nam towarzysz Stalin, co usta słodsze ma od malin” itd. Śpiewana była ona jeszcze częściej (z pełną premedytacją) zaraz po śmierci Stalina… Mnie na podwórku nauczyły tej piosenki starsze ode mnie dzieci w trakcie zabawy w wojsko i defiladę.

Będąc de facto jeszcze dzieckiem, dumnym z nowo nauczonej na podwórku piosenki, chcąc się popisać przed dorosłymi mężczyznami i zaimponować im, w trakcie pobytu u nas w domu sąsiada ormowca, który przyszedł do mojego ojca „pograć w szachy”, zaśpiewałem tę piosenkę. Mojemu ojcu dech zaparło, z wrażenia popadł w stupor, a sąsiad – „szachista” stwierdził, że w takim otoczeniu on nie może dłużej przebywać! Zwłaszcza, że był to już mój kolejny podobnego typu wybryk, którego był on świadkiem. Zdarzenie to zapamiętałem na całe życie po reprymendzie i karze, jaka spotkała mnie od przerażonego moim zachowaniem ojca.

Słowa są po to, by ukryć myśl

Odnosząc się zaś co do warstwy informacyjnej zawartej w obu wyżej wymienionych przemówieniach, przypomnę, że twórca współczesnej dyplomacji, jakim był książę Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, mawiał „słowa i mowa są po to, aby ukryć myśl” (czytaj: ukryć plany, zamierzenia itd.). Treść obu przemówień nosi zupełnie inny charakter, albowiem wysoce informacyjny.

Werbalna oprawa propagandowa w polskojęzycznych mediach porażała brakiem profesjonalizmu relacjonujących to wydarzenie w trybie online.

Przykładowo, jeden z komentarzy do prezentowanego online pokazu polskiej siły zbrojnej odwołał się do tradycji braterstwa broni polsko-ukraińskiej, wspominając przy tym naczelnego atamana Symeona Petlurę, toczącego wspólną walkę w ówczesnym okresie historycznym, w ramach paktu Piłsudski-Petlura (sojusz z 21 kwietnia 1920 roku). Następstwem tego sojuszu była podjęta 25 kwietnia wspólna polsko-ukraińska , zwycięska ofensywa przeciwko Armii Czerwonej na Ukrainie.

Prowadzący relację dziennikarz, nawiązując podanym przykładem do współczesnych czasów współpracy polsko-ukraińskiej, zapomniał, bądź nie posiadał stosownej wiedzy, że sojusz ten zakończył się dla Ukraińców w sposób dramatyczny. Tragiczny w pełnym słowa tego znaczeniu, o czym napisał ukraiński publicysta Iwan Kedryn-Rudnicki„Było w dziejach świata wiele wypadków, że sojusznik porzucał sojusznika, układał z wrogiem separatystyczne układy pokojowe, starał się ratować dla siebie maksimum w nowo stworzonej sytuacji. Ale było tak zawsze w razie przegranej. Rozbiór Ukrainy w Rydze pomiędzy Polskę a Rosję nastąpił po wygranej polsko-ukraińskiej w wojnie przeciw Rosji Sowieckiej. Dlatego była to zdrada w klasycznym rozumieniu”.

Ignorancja

Skrajna rusofobia zawarta w komentarzach polskojęzycznych prezenterów defilady z dnia 15 sierpnia 2023 roku dowiodła też braku ich elementarnej wiedzy technicznej. Przykładowo, jeden z prowadzących w mediach prezenterów próbował wyśmiewać współczesną rosyjską artylerię uczestniczącą obecnie na polu boju na Ukrainie, mówiąc, że dla odpalenia polowego działa stosowany jest sznurek. Zaś przy jego załadowywaniu stosowany jest drewniany drąg. Faktycznie tak jest! Dotyczy to środków bojowych polowej artylerii dużego kalibru, ponieważ w wyniku jego (ich) odpalania, następuje wsteczny odrzut, który może w skrajnych przypadkach zabić jego obsługę! Ponadto, na skutek zmęczenia materiału lub wadliwego zamknięcia zamka, ryglującego tylną komorę lufy, może nastąpić jego niezamierzone otwarcie w trakcie wystrzału. Trzeba więc działać z dystansu. Po to jest ten „sznurek”. Odnośnie drewnianego dragą – jego zastosowanie polega na tym, że najpierw umieszcza się w komorze lufy działa, dużego kalibru pocisk zawierający głowicę z materiał wybuchowym, delikatnie wpycha się go do środka, następnie wsuwa się materiał miotający, jakim jest często bawełna strzelnicza i dopycha. Oczywiście, ładunek miotający może też być podawany w dużej metalowej łusce. Obsługa dużego kalibru polowego działa itp. przy pomocy np. stalowego drąga mogłaby z oczywistych względów spowodować katastrofę, np. zaiskrzenie metalu o metal, uderzenie w pocisk zawierający głowicę z materiałem wybuchowymi itd.

Prostota konstrukcji artylerii polowej, pozwala na jej obsługę przez prostego żołnierza. Przeszkolonego w krótkim czasie do obsługi tego typu, prostych i tanich technicznych środków bojowych. Zaś serwis tego sprzętu jest też niezmiernie prosty. Dziwnym trafem, komentator – rusofob, nie wspomniał o tym, że USA skupowały tego starszego typu środki ogniowe wraz z amunicją od byłych państw Układu Warszawskiego i przekazywało walczącej Ukrainie.

Z ABS-em i sedesem…

Prowadzący, wspominając koreańskie czołgi, zachwalając je, powiedział, że ich zaletą jest pełna automatyzacja sterowana przy pomocy najnowocześniejszej elektroniki (i oprogramowania, w tym sztucznej inteligencji), że posiadają znakomicie amortyzowane zawieszenie, klimatyzację itd., co w sumie stwarza maksymalnie dobre warunku dla ich załogi. Jednym słowem: pełen komfort! Czołg –cud, maszyna z ABS-em i sedesem. Być może, ale te czołgi i ich elektronika nie były i nie są – bo nie mogą być – testowane pod współczesne warunki ewentualnej wojny z Rosją, z użyciem broni jądrowej. Nie jest testowana ich odporność na działanie impulsu fali elektromagnetycznej wielkiej mocy, emitowanej w trakcie wybuchu jądrowego przy użyciu np. taktycznej broni jądrowej na polu boju. Nie jest testowana ich elektronika i związana z tym „sztuczna inteligencja” zawarta w ich oprogramowaniu – wspomagająca ten „cudowny” czołg. Prowadzący, jakoś też nie wspomniał o serwisowaniu tego „cudu”. O konieczności cyklicznych aktualizacji wymaganych dla tego typu oprogramowania, zainstalowanego w elektronice tego czołgu. Zapewne tradycyjnie „jakoś to będzie”…

System metryczny a cale

Odnośnie używanych czołgów sprowadzanych do Polski, czołgów typu Abrams, i nie tylko tych, wysłużonych z Iraku. Napiszę krotko. W USA panuje system calowy, w Europie w tym i w Polsce system metryczny. W praktyce oznacza to tyle, że nie da się zastąpić prozaicznej śrubki lub nakrętki z gwintem calowym, śrubką lub nakrętką z gwintem metrycznym… A co dopiero jeżeli chodzi o remont lub wymianę oryginalnych części w tego typu czołgach na krajowe zamienniki – rodzimej produkcji, części zamiennych wyprodukowanych w wojskowych warsztatach naprawczych.

Ich remont i wymiana części na krajowej produkcji zamienniki jest poważnym prawnym problemem, ponieważ te czołgi objęte są obowiązującym restrykcyjnym amerykańskim prawem autorskim, zgodnie z którym to prawem kopiowanie jakiejkolwiek części bez stosownej zgody posiadacza praw autorskich jest przestępstwem, ściganym całą mocą prawa USA.

Eugeniusz Zinkiewicz

Redakcja