HistoriaWokół dziejów Pomorza Nadwiślańskiego

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Ideę regionalizmu łączymy z reguły z samorządem terytorialnym bądź koncepcją „małej ojczyzny”. Wielu zwolenników państwa narodowego podchodzi do niej sceptycznie, kojarząc z groźnym separatyzmem, rozbiciem dzielnicowym, co stanowi zagrożenie dla spójności terytorialnej państwa.

Podobnie wielu współczesnych teoretyków samorządu uznaje, że idei tej nie da się pogodzić z koncepcją jednolitego państwa narodowego, kojarzonego przez nich z centralizacją zarządzania. Z drugiej strony patrząc idea samorządu jest niezwykle popularna we współczesnej Unii Europejskiej. Wydaje się jednak, że choć prawodawstwo UE odmienia przez wszystkie przypadki koncepcję lokalności czy regionalizmu, poprzez swe skrzywienie biurokratyczno-administracyjne nie do końca chyba rozumie ducha samorządu terytorialnego i jego związek z ideą subsydiarności. Subsydiarność jest bowiem ideą organiczną, kształtującą się od dołu ku górze, w toku procesu dziejowego, przy poszanowaniu tradycji i dziedzictwa historycznego, podobnie jak to się odbywało w średniowieczu, a nie w sposób sztuczny i „ahistoryczny”, zza urzędniczego biurka.

Uniwersalny aspekt dziejów Pomorza

Jeżeli chodzi o Polskę, wydaje się, że przykładem regionu gdzie idea samorządu terytorialnego nosi znamiona pewnej uniwersalności jest Pomorze Nadwiślańskie, zwane dziś Regionem Pomorskim, w którym mieszkam od urodzenia. W każdym razie historia Pomorza jako „magistra vitae” rzeczywiście wydaje się potwierdzać pewne bardziej ogólne procesy, charakterystyczne dla formowania się nowożytnego narodu w sposób organiczny  zgodnie z doktryną chrześcijańskiej subsydiarności.

Doktryna o subsydiarności/pomocniczości po raz pierwszy w sposób spójny sformułowana została w nauce społecznej Kościoła Katolickiego, a dokładnie w encyklikach Leona XIII (1891) oraz Piusa XI (1931) chociaż wcześniejszych jej źródeł można się doszukiwać w poglądach niemieckiego filozofa Athusiusa z XVII wieku, który głosił tezę, że naturalne wspólnoty organiczne takie jak rodzina, dobrowolna korporacja, collegium, prowincja, wspólnota lokalna są znacznie starsze od państwa, stąd współczesne ustroje polityczne do nich przede wszystkim powinny się odwoływać. Pogląd ten zgodny jest także z rolą dualizmu prawnego w cywilizacji łacińskiej prezentowaną choćby w ujęciu Feliksa Konecznego, zgodnie z którą prawo publiczne wyłania się stopniowo z prawa prywatnego na pewnym etapie rozwoju społeczeństwa. Poniżej przyjrzymy się czego nas uczy historia Pomorza Nadwiślańskiego i jego autonomii.

Już na początku warto uczynić uwagę, że pomorskie idee samorządowe rodziły się na styku relacji polsko-niemieckich. Teza ta wydaje się oczywista nawet dla osoby w średnim stopniu zaznajomionej z historią tego regionu. Różnie jednak jest ona interpretowana, a czasami dochodzi do jej manipulacji. W okresie średniowiecznego systemu lennego odwołania narodowe nie odgrywały bowiem takiej roli, jak w czasach nowożytnych gdyż czynnik publiczny nie uzyskał jeszcze przewagi nad prywatnym, lokalnym bądź stanowym. Nie było także narodowej świadomości społecznej, będącej skutkiem nowożytnych mediów i piśmiennictwa. Stąd nieporozumieniem byłoby obwiniać Rzeszę Niemiecką, Prusy czy Państwo Krzyżackie o wszelkie nieszczęścia Pomorzan jak czyniła to do pewnego momentu polska historiografia narodowa, zdominowana głównie przez szkołę endecką, poznański  Instytut Zachodni, Instytut Bałtycki ulokowany w Toruniu, a później przez historyków PRL. Z drugiej jednak strony to naginanie faktów do norm wartości rodem z innej epoki jest do pewnego stopnia zrozumiałe, gdyż odbywało się w reakcji na podobne zabiegi historyków niemieckich końca XIX i pierwszej połowy XX wieku, które nosiły znamiona wojny propagandowej.

W okresie średniowiecza prądy płynące z Zachodu znamionowały wyższy standard życia, lepsze prawo i w końcu religię rzymskokatolicką, które były dobrowolnie przejmowane przez mieszkającą tu ludność pomorską i kaszubską. Ich nośnikiem była np. lokacja pomorskich miast i wsi na prawie magdeburskim, lubeckim czy chełmińskim. Płynęły stąd nie tylko regulacje dotyczące stosunków własnościowych czy prawa budowlanego, ale i specjalne przywileje stanowe i feudalne, którymi obdarzenie byli kupcy, handlarze i rzemieślnicy z miast portowych Gdańska i Elbląga. W ten sposób formował się samorząd gospodarczy w skład, którego wchodziły średniowieczne cechy i gildie kupieckie uczące etyki zawodowej i szacunku dla klienta. Autonomia dotyczyła także organizacji gmin, pomorskich miast i ich portów na zasadzie municypalnej.

Oddziaływanie to zostało wzmocnione dzięki Związkowi Hanzeatyckiemu, do którego należały pomorskie miasta portowe pomiędzy XIII a XV wiekiem. Źródła tego porozumienia tkwiły w kolonizacji niemieckiej na prawie lubeckim, które wyniosło interesy portowego miasta Lubeki i innych miast bałtyckich do roli głównych aktorów wymiany handlowej. Główna oś handlu łączyła Nowogród Wielki, ziemie ruskie i miasta inflanckie z miastami wenedyjskimi z Lubeką na czele, a dalej z Flandrią i Anglią. Z wykorzystaniem portu gdańskiego wożono na zachód polskie zboża i drewno spławiane Wisłą z głębi kraju, także w tranzycie np. z Węgier.

Zalążkiem negatywnych wpływów niemieckich były oddziaływania Zakonu Krzyżackiego na Pomorzu, choć i tu sprawa nie jest zupełnie jednoznaczna, jakby to wynikało z powieści Henryka Sienkiewicza. Faktem jest, że Gdańsk, Toruń i Elbląg wraz z całym obszarem Pomorza Nadwiślańskiego zostały włączone do Państwa Krzyżackiego w okresie 1307-1466. Pamiętajmy jednak, że lata hanzeatyckiej świetności Gdańska i Elbląga przypadają na to krzyżackie panowanie, a w okresie rządów Kazimierza Wielkiego relacje polsko-krzyżackie uległy normalizacji.

Nie zmienia to jednak faktu, że pruscy mieszczanie, a także pruska szlachta w którymś momencie mieli serdecznie dosyć ucisku krzyżackiego i poprosili polskiego Króla Kazimierza Jagiellończyka o pomoc, oddając się pod jego kuratelę i panowanie. Rzeczpospolita Szlachecka w XV wieku była już gwarantem licznych swobód i przywilejów, nie tylko stanowych, ale i gospodarczych, które mogły się wydawać atrakcyjne dla Prus Królewskich. W dniu 4 lutego 1454 Tajna Rada wysłała z Torunia do Malborka poselstwo z listem, w którym formalnie wypowiedziała wielkiemu mistrzowi krzyżackiemu posłuszeństwo. Działanie to, powiązane z powstaniem tzw. Związku Pruskiego było bezpośrednim powodem wojny trzynastoletniej, którą wygrała jak wiadomo Polska w 1466 roku, w efekcie czego uformował się specyficzny ustrój samorządowy nadmorskiej prowincji Rzeczpospolitej.

Pruska prowincja posiadała własny sejm, wysyłała delegatów na sejm krajowy. Choć w prowincji tej ok. 70 % ludności była niemieckojęzyczna, nie znaczy to, że była to część Rzeszy Niemieckiej na polskim terytorium. Polskie przywileje były częścią składową prowincji nadmorskiej. Wolności te, określane w kontraktach, statutach i immunitetach gromadzono przez stulecia. Dotyczyły one np. produkcji piwa przez gdańskich i toruńskich piwowarów, bez obowiązku uiszczania akcyzy. Choć genezą tych przywilejów była kultura prawna płynąca z Zachodu, ich gwarantem była Korona i polski król.

Sytuacja zaczęła się stopniowo zmieniać wraz z nastaniem czasów nowożytnych i rozwojem prądów intelektualnych charakterystycznych dla rodzących się państw narodowych. Choć można wytyczyć historyczną linię ciągłą biegnącą od Zakonu Krzyżackiego do biurokratycznego i silnego militarnie państwa Fryderyka Wilhelma I z XVII w., Fryderyka Wielkiego z XVIII w. w kierunku zjednoczenia Niemiec dokonanego przez Bismarcka w 1871 r., trudno zaprzeczyć, że koniec XIX wieku znamionował inny sposób myślenia w niemieckiej, ale i rodzącej się polskiej historiografii narodowej. W okresie zaborów i włączenia Pomorza Nadwiślańskiego do Państwa Hohenzollernów zaczęto się odwoływać do środków propagandowo-wychowawczych, z drugiej zaś strony wzrósł ucisk germanizacyjny kojarzony na Pomorzu z Kulturkampfem. Jak pisał w 1897 r. Paul Simson, historyk pochodzący z Gdańska: „Niemcy z pogardą spoglądali na Polaków i ich barbarzyński język, brak czystości; w szczególności zaś mieszczanie pruskich miast patrzyli z góry na te nieszczęsne osady, które w Polsce nazywane były miastami”.

Głównym nośnikiem niemieckich wpływów były wówczas administracja, sądownictwo i szkolnictwo. Istotna była także polityka wyznaniowa dążąca do podporządkowania Kościoła katolickiego władcy pruskiemu, będącemu najwyższym zwierzchnikiem Kościoła protestanckiego. Jeżeli chodzi o naukę, to niemieccy antropolodzy i etnografowie łączyli idee geograficzne z socjologicznymi, w efekcie czego narodziła się pruska geopolityka z jej odwołaniem się do przestrzeni życiowej – Lebensraum, by wymienić myśl Fredricha Ratzela zwolennika wyrugowania Słowian i Kaszubów znad Bałtyku bądź ewentualnie ich germanizacji.

Wobec germanizacji

Polską reakcją na powyższe tendencje był rodzący się ruch narodowowyzwoleńczy. W pierwszym rzędzie należy tu wspomnieć o działalności obozu narodowo-demokratycznego. Jego wpisanie się w tkankę kulturową regionu jest dziś faktem nie budzącym wątpliwości wśród historyków i socjologów. Wskazuje się w tym kontekście na popularność idei organicznych, pozytywistycznych i solidaryzmu narodowego w kontrze do idei insurekcyjnych (walka z caratem), które nigdy nie były popularne na Pomorzu, podobnie zresztą jak wcześniejsze idee oświeceniowe, związane z oddziaływaniem Komisji Edukacji Narodowej i Konstytucji 3 Maja. Endecja na Pomorzu nie posiadała jednak komórek organizacyjnych na przełomie XIX i XX wieku. Choć Jan Ludwik Popławski już w 1887 roku na łamach Głosu opowiadał się za przyłączeniem Prus Zachodnich do Polski, nie pociągnęło to za sobą budowy struktur organizacyjnych. Do 1914 roku na Pomorzu Nadwiślańskim działalność prowadziło jedynie 3 aktywistów Ligii Narodowej! Nie zmienia to jednak faktu, iż endecja ze swoją filozofią działania oddolnego dobrze się wpisała w pomorski ruch organicznikowski z jego licznymi stowarzyszeniami i towarzystwami, a z drugiej strony w przeciwieństwie do piłsudczyków nie wyobrażała sobie odbudowy II RP bez dostępu do morza, stąd nie było przypadkiem, iż po 1918 roku stała się główną siłą polityczną regionu, co odzwierciedlały wyniki kolejnych wyborów. Nie bez znaczenia była w końcu silna antyniemieckość tego ugrupowania.

Endecja nie była jednak pierwszym ugrupowaniem narodowym odwołującym się do zasad solidaryzmu, które prowadziło ożywioną działalność w zaborze pruskim. Owszem funkcjonowała tu organizacja pod nazwą Liga Polska, jednak nie mająca nic wspólnego z Ligą Polską założoną przez Zygmunta Miłkowskiego w 1887 roku, i w przeciwieństwie do tej drugiej była to organizacja masowa. Mam na myśli założoną już w czerwcu 1848 roku w Berlinie Ligę Narodową Polską przez posłów z zaboru pruskiego, którzy reprezentowali interesy polskiego kleru, chłopstwa i inteligencji mieszczańskiej oraz głosili idee pracy organicznej oraz solidaryzmu narodowego.

Jak podkreślano w uchwalonej odezwie Tymczasowego Komitetu Narodowego: „żadnych stanów, żadnych odróżnień, żadnych szczególnych przywilejów”, co znamionował już nowoczesne podejście do polityki i spraw narodu, jakże odmienne od podejścia feudalnego. W Prusach Zachodnich do organizacji należało aż 9 tys. członków, głównie chłopów, co nie było bez znaczenia w kontekście dokonanego wcześniej uwłaszczenia. Organizacja zajmowała się szerzeniem oświaty rolniczej i ogólnej, a także czytelnictwa. Publikowała własne czasopisma, jak „Szkółka Narodowa”. Posiadała w końcu swoją reprezentację w berlińskim Zgromadzeniu Narodowym.

Kaszubska wiosna

Wiosna Ludów to także okres autoidentyfikacji Kaszubów, jako głównej grupy etnicznej Pomorza Nadwiślańskiego. Warto podkreślić, iż chociaż Kaszubi od czasów średniowiecza posiadali własny język, obyczaje, światopogląd i świadomość wspólnoty, aż do XX wieku nie udało się im wytworzyć własnej organizacji politycznej. Niekoniecznie musiało to jednak stanowić o jej słabości. Jak podkreślał – notabene w duchu przyjaciela Słowian, niemieckiego filozofa J.G. Herdera – kaszubski działacz Aleksander Majkowski: w stosunku do Kaszubów charakterystyczny był „mit ich umiłowania swobody, społeczności rolników, rybaków i pasterzy, ‘ofiary’ lepiej zorganizowanych, choć kulturalnie niżej stojących najeźdźców”, którymi byli oczywiście Niemcy, choć czasami także Polacy. „Budzicielem ludu kaszubskiego” był Florian Ceynowa (1817-1881) – polski działacz niepodległościowy o pochodzeniu chłopskim, przypisujący wielką rolę kulturze słowiańskiej. Kontynuatorami dzieła Ceynowy byli tacy działacze jak Aleksander Majkowski i Jan Karnowski, prowadzący działalność na początku XX wieku.

Choć może to brzmieć jak paradoks, to w popularyzacji ruchu kaszubskiego pewną rolę odegrała nauka rosyjska, a także ruch panslawistyczny, w zjazdach którego uczestniczył notabene Ceynowa, co do dzisiaj uważa się za „wstydliwą” kartę w życiorysie tego zasłużonego działacza i naukowca. Ceynowa współpracował z rosyjskim historykiem, slawistą i etnologiem Aleksandrem Hilferdingiem, który jako pierwszy przeprowadził rzetelne badania terenowe na Kaszubach, które w 1862 roku opublikował w pracy „Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego”. Praca w duchu alarmistycznym wołała o słowiańskie przebudzenie przeciw niebezpieczeństwu płynącemu z Zachodu. Wedle badacza ową tendencją unifikującą w XIX wieku była jednak nie tylko germanizacja i wtopienie się w wyższy standard życia nadmorskich Słowian (co było zbieżne z diagnozami R. Dmowskiego), ale i czynnik antagonizmu klasowego – tj. pogardzanie „prostackimi” Kaszubami przez „wielmożnych panów” z Polski, co na własnej skórze odczuł Ceynowa, traktowany prześmiewczo przez innych „poważnych” badaczy. Dla odmiany Petersburska Akademia Nauk, gdzie pracował Hilferding prowadziła specjalistyczne badania dedykowane ruchowi kaszubskiemu, które wspierał finansowo rząd rosyjski. Także badania nad Kaszubami gdańskiego pastora Celestyna Mrongowiusza z pierwszej połowy XIX wieku były dotowane przez carat, choć ich wyniki publikowane przez Państwo Pruskie.

Praca organiczna

Kolejnym filarem pomorskiej pracy organicznej były w końcu licznie funkcjonujące tu stowarzyszenia edukacyjne, towarzystwa rolnicze, spółdzielnie, banki ludowe, a także biblioteki i organizacje kulturalne, których funkcjonowanie umożliwiało pruskie prawodawstwo. Odegrały one niepośrednią rolę w budzeniu ducha narodowego Polaków i Pomorzan, choć oficjalnie wskazywano raczej na inspirację kaszubskim etnosem niż ideami narodowymi. Jak to ujmuje jeden z badaczy Kaszubszczyzny: „naród polski przetrwał bo z walki orężem przeszedł na prace duchowe ‘aby pracą, przemysłem i rozwagą wybić się na wierzch’”. Ważną rolę odegrała polska prasa wydawana na Wybrzeżu. Orientacja takich pism jak „Szkoła Narodowa” (1848) wychodząca w Chełmnie czy „Pielgrzym” (1869) wychodzący w Pelplinie była katolicko-narodowa, ludowa i solidarystyczna.

Kolejne etapy historii Pomorza wpisują się w wydarzenia powszechnie znane czytelnikom, więc nie ma ich sensu w tym momencie szczegółowo przypominać. Będą to z całą pewnością konsekwencje I wojny światowej przypieczętowanej ustaleniami Traktatu Wersalskiego, które przyznały Polsce Pomorze Nadwiślańskie, choć w okrojonym kształcie. Na ziemiach tych w okresie międzywojennym II RP wybuduje niezależny port w Gdyni, co nasili rywalizację dwóch antagonistycznie do siebie nastawionych nacji: polskiej i niemieckiej. Bezpośrednim powodem wybuchu II wojny światowej będzie korytarz pomorski i polski dostęp do morza. Okres PRL przywróci Polsce długie wybrzeże w wyniku ustaleń Konferencji Poczdamskiej.

To co stanowi wyróżnik powyższych rozważań można zaprezentować przez pryzmat zależności jaka wykształtowała się na Pomorzu pomiędzy czynnikami natury regionalnej i narodowej, przez pryzmat ich wynikowości. Nie wiem czy jest w Polsce inny region, w którym opozycja ta byłaby tak wyrazista.

Po pierwsze – historia Pomorza Nadwiślańskiego/Prus Królewskich wpisuje się w ideę subsydiarności (pomocniczości), czyli państwa stopniowo i organicznie budowanego bądź lepiej należałoby powiedzieć „wzrastającego” – od dołu ku górze. W okresie feudalnym istotną rolę odgrywały na Pomorzu przywileje stanowe, zawodowe i municypalne, a ich gwarantem była Rzeczpospolita, co pomimo niemieckiej genezy powyższych przywilejów nie rodziło jeszcze waśni, ani konfliktów znanych czasom nowożytnym. Wraz z wkraczaniem dziejów w fazę rywalizacji państw narodowych o duszę Pomorzan walczyli zarówno Polscy, jak i Niemcy, gdyż stawką tej walki były interesy państwa narodowego rozpychającego się kosztem sąsiadów o dostęp do brzegów Bałtyku.

Po drugie – najbardziej istotnym wyróżnikiem nowoczesnej tożsamości Pomorza jest solidaryzm narodowy, który wyłaniając się na pewnym etapie dziejów dobrze wpisuje się w tutejsze idee organiczne i społecznikowskie. Nie chodzi tylko o przezwyciężanie silnych niegdyś antagonizmów stanowych i klasowych (chłopstwo-mieszczaństwo-szlachta), ale o wykazanie, znanej od czasów Arystotelesa prawdy, że tożsamość części wpisuje się w tożsamość całości. Na Pomorzu w najpełniejszym stopniu idee te reprezentowane były przez takie ugrupowania jak Liga Polska, działająca w zaborze pruskim w latach 1848-1850 oraz Narodowa Demokracja, która stała na stanowisku zjednoczenia ziem pochodzących z wszystkich zaborów jeszcze przed odzyskaniem niepodległości, co znalazło wyraz w realizowanej przez Dmowskiego w latach 1907-1908 tzw. „orientacji na Rosję”.

Wynikały stąd specyficzne zależności pomiędzy ruchem kaszubskim, a ideą narodową. Trudno się zgodzić, z tezami głoszonymi przez badaczy kaszubskich w rodzaju Józefa Borzyszkowskiego, że występował tu trudny do przezwyciężenia antagonizm, gdyż idea narodowa bądź nacjonalistyczna już ze swojej natury wroga jest regionalizmowi. Na Pomorzu działacze kaszubscy identyfikowali się z ruchem narodowym i narodowo-wyzwoleńczym. Gdyby nie potwierdzili swojej identyfikacji narodowej jako Polaków, niechybnie ulegliby germanizacji, stąd jak mawiali „Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polśczi”. Istotna jest także datująca się na okres wybijania się Polski na niepodległość ich współpraca z działaczami endeckimi (Bernard Chrzanowski, Stanisław Kozicki, ruch młodokaszubski), potwierdzają to także wyniki wyborów odrodzonej II RP, sympatie polityczne pomorskich Kaszubów, a zwłaszcza pomorskiego kleru katolickiego (np. ks. Józef Wrycza, ks. Feliks Bolt). Poza tym w programie endecji odwołanie  do samorządu terytorialnego zawsze było silne, czego nie można powiedzieć o środowiskach sanacyjnych. Stąd związek endecji z Pomorzem nie był czymś przypadkowym i incydentalnym, ale naturalną koleją rzeczy wynikającą z praw historycznych.

Z pomorskich ugrupowań bliskich tradycji sierpnia 1980 roku, które bazowały na tak rozumianej idei organicyzmu i solidaryzmu narodowego można wymienić chyba jedynie Ruch Młodej Polski z lat 80-tych, w obrębie którego, spotkać można było tak różnych działaczy jak Aleksander Hall czy Jacek Bartyzel, a którzy odwoływali się i do konserwatyzmu i do pozytywizmu i do wysokiej rangi realizmu politycznego w stosunkach międzynarodowych. Co ciekawe, z ruchem blisko współpracował kaszubski pisarz, propagator regionalizmu i samorządu terytorialnego Lech Bądkowski, którego trudno byłoby chyba posądzić o sympatie endeckie, choć pisywał w piśmie „Bratniak” sygnowanym przez RMP. Jeżeli zaś chodzi o gdańską kadrę naukową, to wydaje się, że w miarę obiektywnym historykiem, który łączył w swojej twórczości badania dziejów kaszubszczyzny i Pomorza z uwzględnieniem roli Narodowej Demokracji był Roman Wapiński.

Reasumując powyższe rozważania możemy skonstatować, że z polskiego ruchu regionalnego z jego, sięgającymi czasów średniowiecza, niezbywalnymi swobodami, wolnościami i przywilejami – co zanalizowaliśmy w artykule na przykładzie Pomorza – wyłonił się polski ruch narodowy, polski organicyzm i idee solidaryzmu narodowego. Po prostu, w toku postępu dziejowego idee cząstkowe łączą się w ideę całości i trwają odtąd jako jedna całość. Dobrze by było, żeby ta całość gwarantowała im niezbędne zakresy swobód i autonomii.

Michał Graban

Myśl Polska, nr 17-18 (23-30.04.2023)

Redakcja