FelietonyPolskaZero wrogów wśród sąsiadów

Redakcja1 rok temu
Wspomoz Fundacje

Wojna kiedyś – miejmy nadzieję że szybko i bez naszego udziału jako mięsa armatniego – się skończy. Nasze położenie geograficzne w Europie pozostanie najprawdopodobniej to samo.

To co dzisiaj wydaje się nierealne, za dwa lub trzy lata może stać się faktem. Pamiętajmy, że procesy w zglobalizowanym świecie przyśpieszają. Należy zabezpieczyć interesy narodu polskiego zarówno w kraju jak i na naszych dawnych Kresach. Trzeba minimalizować konflikty z naszymi sąsiadami, zwłaszcza tymi największymi czyli Rosją, Niemcami i Białorusią. Działanie łagodzące nie ma nic wspólnego z poparciem wojny, której od początku byłem przeciwnikiem. Przykład dają nam Węgrzy.

Stosunki polsko-rosyjskie, ale również polsko-białoruskie i polsko-niemieckie pogarszają się bezustannie. Nigdy jednak w historii III RP nie był aż tak złe. Znów siły zewnętrzne wykorzystały stare polskie kompleksy – niższości wobec Zachodu i wyższości wobec Wschodu. Wielokrotnie już o nich pisałem. Działają one w sprężeniu. Wszystko to co przez dziesięciolecia odczuwaliśmy jako upokorzenie z strony Zachodu, wetujemy sobie z nawiązką i jaśniepańską pogardą wobec Wschodu. Zauważalna jest ona wszędzie – w publikacjach mediów i wypowiedziach polityków od prawa do lewa, w komentarzach internetowych i rozmowach na urodzinach cioci. Pamiętam jak zobaczyłem po raz pierwszy w Katowicach świnię w barwach Rosji wywieszoną na drzwiach sklepu obuwniczego.

Ślepa miłość do Zachodu – a głównie Stanów Zjednoczonych – oraz zachwyt wszystkim, co stamtąd przychodzi, wyrasta ze starych obaw naszego narodu (tego co zostało z narodu) żyjącego na peryferiach cywilizacji atlantyckiej. Cywilizacji mylnie utożsamianej dzisiaj, moim zdaniem nieistniejącą tą łacińską opisywaną przez prof. Feliksa Konecznego. Bo trudno obrzydliwości świata Zachodu utożsamiać z tym o czym pisał.
Kurczowe trzymanie się wszystkiego co zachodnie, żeby tylko znaleźć się w ich kręgu kulturowym i nie być odtrąconym. Od wieków byliśmy „pawiem narodów i papugą”, by tylko z ich strony zasłużyć na poklepanie po plecach. Jak nadarzała się okazja wstępowaliśmy ochoczo do wszystkich zachodnich wspólnot i paktów. Nie pytaliśmy o sens takiego postępowania. Spełnialiśmy i spełniamy w pośpiechu wszystkie narzucane warunki, opłacaliśmy i opłacamy wszystkie składki, poddawaliśmy się i poddajemy się wszelakim zwierzchnictwom, wysyłaliśmy kiedyś żołnierzy na obce wojny z Arabami, aby się na Zachodzie podobało. Głosowaliśmy i głosujemy często tak by na Zachodzie sobie o nas źle nie pomyśleli. Nie liczymy zysków, ani strat i nie zauważyliśmy w jakie pułapki zostaliśmy wciągnięci. Piszę cały czas o większości naszego narodu, bo jest garstka ludzi, która ostrzega i próbuje bezskutecznie sprzeciwiać się temu chocholemu tańcowi w rytm melodii Waszyngtonu.

Brakuje nam sił przewodnich, które są wstanie przekierować naród na inny tok myślenia. Piłsudski kiedyś powiedział, że „cała sztuka rządzenia Polakami polega na stałym podsycaniu pożądanych emocji”. I niestety miał całkowitą rację. Świadomość przeważającej części Polaków została usadzona w kleszczach uniżenia wobec Zachodu i pogardy wobec Wschodu. Przez to jest zupełnie niezdolna do prawidłowych ocen i do oczekiwania tego by wybierani politycy układali poprawne stosunki z najważniejszymi sąsiadami. Nasze kompleksy stały się mentalną niewolą, świadomie podsycane i karmione przez naszych zewnętrznych wrogów oraz ich wewnętrzne agentury.

Brakuje nam rozważnej elity, która nauczy przyszłe pokolenia myślenia realistycznego i strategicznego. Tak długo jak będziemy tkwić w uzależnieniu od tych kompleksów, nie ma szansy na poprawę naszej sytuacji międzynarodowej. Odbudowa a przynajmniej gruntowana przebudowa naszej świadomości narodowej musi się zacząć od odrzucenia tych kompleksów. Sytuacja w której się znaleźliśmy zapewne boleśnie w nas uderzy, ale może się ona stać impulsem do zapoczątkowania innego myślenia o naszym narodzie i jego miejscu w Europie.

Łukasz Marcin Jastrzębski

Redakcja