KulturaMoja twórczość to moje nerwy – rozmowa z Riczem, rosyjskim muzykiem trip hopowym

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje
O inspiracjach

– Tworzy Pan piękną, choć trudną muzykę, z bogatą warstwą tekstową. Można to nazwać chyba muzyką undergroundową. Jakby Pan sam określił wykonywany przez siebie gatunek? Trip hop? Rap? Jak Pan doszedł do tego stylu? Czy ktoś Pana inspirował?

– Termin underground już dawno stracił sens. Nie interesuje mnie dalsza zabawa z nim. Trudno określić moją twórczość rapem, bo różni się od niego ideowo i nawet stylistycznie. Jeśli miałby być to trip hop, to nie klasyczny, lecz jakiś własny, rodzimy. Zbyt dużo słuchałem różnej muzyki, by określić, kto wywarł na mnie wpływ: od leningradzkiego i brytyjskiego rocka po muzyków folkowych z Michigan.

– Żyjemy w wyjątkowo burzliwej epoce. Jak w tych czasach tworzy się muzykę? Jakie emocje wywołują w Panu obecne wydarzenia? Jaki to wszystko ma wpływ na Pana twórczość – czy inspiruje ją, czy może głuszy?

– Moja twórczość to moje nerwy. Im bardziej się niepokoję, tym więcej mam pomysłów. To chyba można nazwać sublimacją. Nic dziwnego, że w tym roku jestem twórczy, jak nigdy.

– Jakiej muzyki z innych krajów Pan słucha?

– Muzyki słucham od rana do wieczora. Jeśli zacząłbym wyliczać muzyków, których słuchałem choćby w trakcie dzisiejszego dnia, to zajęłoby to nam zbyt wiele czasu.

Muzyk, poeta, pisarz…

– Jest Pan również felietonistą w różnych pismach, pisze Pan opowiadania, a niedawno ukazała się Pana książka z wierszami dla dzieci Klimka na wsi (Климка в деревне). Kim się Pan bardziej czuje – poetą, muzykiem, pisarzem?

– Najbliższa jest mi muzyka, a w czasie wolnym od niej próbuję się wyrażać w drugich sferach. Napisałem dwie książki z wierszami dla dzieci, lecz trudno chyba nazwać mnie poetą dziecięcym. Niebawem ukaże się mój debiut prozatorski, ale oczywiście nie jestem pisarzem. Przez kilka lat żyłem z publicystyki i pisania scenariuszy, ale przecież byłoby niepoważnym nazywanie mnie scenarzystą. Jestem po prostu awanturnikiem. Nie jestem z tego powodu dumny, ani nie mam poczucia niższości. Po prostu tak wyszło.

Ponad barykadami

– Gdy popatrzymy na Pana twórczość i jej echa, zauważymy jej krytykę ze strony pseudopatriotów, ale też liberałów. Pojawiają się różne zastrzeżenia. Mówiono, że zaprosili Pana do programu Władimira Sołowjowa, a Pan odmówił. Właściwie dlaczego? W istocie Pana poglądy nie pasują ani do jednych, ani do drugich. Czy mógłby Pan powiedzieć, na czym to Pańskie stanowisko polega?

– Moje stanowisko polega na tym, że jestem Rosjaninem, który lubi różne kultury i kraje, ale chce zostać we własnym kraju i zajmować się rosyjską kulturą – wolną, pełną stylu i paradoksów. Niektórzy patrioci drażnią mnie bardziej niż liberałowie. Rzadko na nich zwracam uwagę; mam bardziej globalny cel – próbuję odgadywać i opisywać rosyjski charakter narodowy.

– W Pańskich wywiadach i wpisach wspomina Pan Eduarda Limonowa. Co Pana z nim wiąże? Kim dla Pana jest, biorąc pod uwagę jego osobowość? Limonowem czy Sawienko?

– Raczej, oczywiście Limonowem. Dla mnie jest on ostatnim oryginalnym, bezczelnym i pełnym życia narodowym geniuszem, któremu udało się rzucić na kolana pół świata i jednocześnie pozostać prawdziwym Rosjaninem. Dziś w środowisku twórczym w ogóle mało jest interesujących gości, sami poprawnisie. Limonow był poza wszelką konkurencją.

Sens utworów

– Pana nagranie z Akimem Apaczewem – „Idziemy na wojnę” („Уходим на войну”)… Skąd pomysł na taki utwór? W ukraińskim tekście trochę drażni uszy wspomnienie o „czerwonej kalinie”. W ludowej wersji piosenki tych słów nie ma. Kto wpadł na pomysł ich dodania i czy jest tu jakiś podtekst? Podoba się Panu język ukraiński?

– Język ukraiński mi się podoba. Pomysł na ten kawałek przyszedł mi do głowy, gdy siedzieliśmy z Akimem w jednym moskiewskim mieszkaniu. Wybrałem odpowiednią rosyjską piosenkę ludową i wymyśliłem refren, a Akim zaproponował ukraińską piosenkę ludową. Wszystko wyszło idealnie. Od razu znalazłem też odpowiedni bit. Akim odrobinę zmienił słowa, ale w tych sprawach całkowicie mu ufam.

– Utwór „Idź do domu” („Иди домой”) – na ile odzwierciedla on klimat rosyjskiej prowincji?

– Całkowicie.

– „Brudna robota” („Грязная работа”) – na ile ten utwór wywołał falę krytyki i niezadowolenia wśród liberałów?

– Kręgi liberalne i wszelcy progresiści nienawidzą mnie od dawna i całkowicie ignorują. A tak w ogóle, to owszem – w niektórych petersburskich barach niechętnie mnie teraz obsługują. Mam do tego filozoficzny stosunek.

Kultury nikt nie skasuje

– Rosyjska klasyka – co uznaje Pan za największe osiągnięcie rosyjskiej literatury?

– Trudno na takie pytanie odpowiedzieć niebanalnie. Rosyjska literatura klasyczna to światowe osiągnięcie. Jestem jej wielkim fanem. Znowu, można by długo wyliczać imiona i nazwiska. Od czasów, gdy byłem nastolatkiem, uwielbiam Fiodora Dostojewskiego, Aleksandra Puszkina, Lwa Tołstoja, Antona Czechowa, Aleksandra Kuprina, Nikołaja Gogola. Miałem gigantyczną encyklopedię z biografiami i utworami rosyjskich klasyków; nauczyłem się jej dosłownie na pamięć. To były losy, to były teksty. Porywające.

– Co Pan myśli o próbach „skasowania” kultury rosyjskiej na tzw. Zachodzie?

– Powodzenia! Kultura rosyjska prędzej wykasuje Zachód, niż Zachód ją.

– A czy, Pana zdaniem, Rosja powinna odpowiadać symetrycznie, „kasowaniem” kultury zachodniej u siebie?

– Nie. Jesteśmy ponad to.

„Miłego dnia!” po polsku

– Zna Pan twórczość polskich kolegów po fachu?

– Jedynie Chopina. Żartuję. Jestem pełen uznania dla Daniela Spaleniaka. Bardzo podoba mi się jego muzyka. Gdybym był polskim muzykiem, byłbym nim.

– Muzyka rosyjska była zawsze słuchana i nadal jest w Polsce. Pana też tam niektórzy znają. Znają Haskiego. I słuchali Łaskowyj Maj. Wcześniej uwielbiano tam Wysockiego, Okudżawę, a wielkim wydarzeniem były koncerty chóru Aleksandrowa. Są różne grupy słuchaczy. Czy mógłby Pan polecić jakichś rosyjskich twórców Polakom?

– Cieszę się, że w Polsce są jeszcze ludzie znający i słuchający muzykę po rosyjsku. Niestety, nie ma porównania z czasami, gdy słuchano u was Wysockiego. 25/17, Affinaż, The Retuses, Hadn Dadn, Iliamazo – jak ktoś chce, mamy sporo niezłych grup.

– Urodził się Pan w Kaliningradzie i tam mieszkał. Ma Pan bardzo europejskie imię. Może ma Pan jakieś korzenie zagranicą? Bywał Pan w Polsce? Chciałby Pan tam wystąpić, jeśli byłaby taka możliwość?

– Zagranicznych korzeni nie mam. Jestem w pełni Rosjaninem. A występować jestem gotów wszędzie, gdzie zechcą takich, jak ja. Miłego dnia! (po polsku).

Rozmowę przeprowadziła Lidia Kowaliewa (Moskwa)

Ricz (właśc. Riczard Siemaszkow, ur. 1991 w Kaliningradzie) – znany artysta na rosyjskiej scenie muzyki rap. Wydał trzy solowe płyty, dwie wspólne płyty z pisarzem Zacharem Prilepinem oraz około 10 krótszych wydawnictw (EP) i wspólne nagrania ze znanymi rosyjskimi wykonawcami. Jego muzyka niekiedy brzmieniowo nawiązuje do jazzu, gatunków muzyki elektronicznej, na tle których posługuje się miejscami rozkrzyczanym, emocjonalnym wokalem, nietypowym dla typowego rapu.

W 2015 roku ukazał się jego pierwszy album zatytułowany Metan (Метан). W 2017 roku razem z raperami Haskim i Sagradą nagrał utwór „Motorola” („Моторола”), dedykowany Arsenowi Pawłowowi, bohaterowi Donieckiej Republiki Ludowej, oparty na wierszach samego powstańca.

Jest także utalentowanym dziennikarzem i eseistą współpracującym z różnymi mediami, poetą i autorem opowiadań. W latach 2010-2011 odbywał służbę wojskową w 4. Gwardyjskiej Kantemirowskiej Dywizji Pancernej. Pracował jako ładowacz, sprzedawca sprzętu AGD, stróż, robotnik niewykwalifikowany. Wolontariusz, znany jako przyjaciel Donbasu, uczestnik akcji pomocy humanitarnej dla mieszkańców tego regionu. 17 maja 2022 roku wydał utwór „Brudna robota” („Грязная работа”), a 23 czerwca wideoklip do niego – poświęcony operacji wojskowej Rosji na Ukrainie i walczącym w Noworosji.

Żonaty, ojciec dwóch synów. Obecnie mieszka w Sankt Petersburgu.

Zdjęcia prezentowane w tekście pochodzą z archiwum Riczarda Siemaszkowa.

 

Zgadza się, nic

W pobliskim jeepie dziewczyna maluje oczy

Taki słoneczny dzień, a ja już się ledwo ruszam

Marszczę się w słońcu, kizliarka dynga na boku

Jestem szczęśliwy, jakbym wygrał na zakładach

 

Pijany, więc zachowuj się fajnie!

Zatrzymałem samochód, zatrzymałem ruch na drodze

Zatrzymać by pociąg, zatrzymać wojnę

Zatrzymać nieubłagane zniszczenie ciała

 

Cóż, daj mi puszkę z farbą – chcę zostawić swoje imię

Na tej ścianie, w tym mieście, na planecie

W końcu żyłem i starałem się być jak ci faceci

Których nie obchodziła śmierć

 

Niepotrzebnie wtedy wziąłem te drogie bilety do Grecji

Chciałem pięknie usiąść na brzegu ich morza

Kawa, koniak, słońce, co tam jeszcze jest?

Macedoński, Akropol, Partenon, czarny piasek Santorini

 

Chciałem też pojechać do Włoch, gdzieś na prowincję:

Bandyci, pizza, makarony, Fellini, Rossellini, Visconti, Pasolini

Nie, Londyn w dupę – wszystko jest drogie i snobistyczne, po kurewsku

Chociaż ich imiona są piękne, pożyczyłem jedno, dzięki

 

Jeszcze jacyś znajomi mieszkali we Francji

Chcieli przedstawić mnie piosenkarzowi Stromae

Czekaj, przecież on jest z Belgii, a oni mają pyszne piwo

Dobra… I bardzo piękne miasto Brugge

Chodziłbym tam jak bohater Colina Farrella

Finlandia w ogóle była w zasięgu ręki

Kurwa, prawie nie byłem nigdzie w całym moim życiu.

Ale ja byłem i pozostaję Rosjaninem, a to wielki przywilej!

 

Żegnaj Europo, uwielbiałem twoje kino artystyczne, kuchnię i literaturę

I muzykę – kochałem muzykę bardziej niż cokolwiek na świecie

Dobra, powinienem zadzwonić do chłopców i powiedzieć im, że się spóźniam.

Cóż, mogę sobie pozwolić – czasy są niespokojne, ale nadal jestem taki sam

 

Dzięki Brygadzie Kantemirowskiej – nauczyli mnie wszystkiego

Co jest tak przydatne w życiu:

Włożyć magazynek i wstawić nabój do komory

Co może być prostszego, co może być poważniejszego?

 

Co może być bardziej eleganckiego? Zgadza się, nic. Zgadza się, nic.

Tłum. Lidia Kowaliewa

Redakcja