OpinieŚwiatKoniec marzeń o Wielkiej Europie

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Około 12 lat temu rosyjscy i europejscy politycy wspólnie marzyli o zbudowaniu dużej zjednoczonej Europy, która rozciągałaby się od Lizbony do Władywostoku. Integracja gospodarcza, ruch bezwizowy, łączenie rosyjskich zasobów z europejskimi technologiami i kapitałem – wszystko to otworzyło niesamowite perspektywy dla wszystkich krajów europejskich.

Jednak w kolejnych latach Moskwa i Bruksela tylko się od siebie oddalały, a wraz z wybuchem działań wojennych na Ukrainie ostatnie odniesienia do partnerstwa i współpracy zniknęły ze lsłownika polityków i dyplomatów. Nawet podczas zimnej wojny kontakty między ZSRR a krajami Europy Zachodniej pozostawały na wyższym poziomie. Lenta.ru w ramach projektu „Upadek jednobiegunowego świata” przeanalizowała, w jaki sposób Rosja i UE zmieniły się z partnerów w rywali i dlaczego marzenie o paneuropejskim domu nigdy nie stało się rzeczywistością.

25 września 2001 roku, dwa tygodnie po straszliwych atakach terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych, Władimir Putin wszedł na mównicę Bundestagu. Po poprawieniu krawata 48-letni polityk, który nieco ponad rok temu oficjalnie objął urząd prezydenta Rosji, rozpoczął swoje przemówienie po rosyjsku, ale wkrótce przeszedł na niemiecki.

Powiedział Niemcom, że naród rosyjski wybrał idee wolności i liberalizmu i odrzucił „totalitarną ideologię typu stalinowskiego”. To, według niego, zostało potwierdzone przez historyczną decyzję sowieckiego kierownictwa o zburzeniu muru berlińskiego, symbolu rozłamu w Europie. „To właśnie ten wybór pozwala nam twierdzić, że nikt nigdy nie będzie w stanie cofnąć Rosji w przeszłość” – powiedział Putin przy długotrwałym aplauzie niemieckich deputowanych.

Putin mówił o integracji europejskiej jako przyszłości Rosji i wezwał do zakończenia raz na zawsze dziedzictwa zimnej wojny. „Rozumiemy, że bez nowoczesnej, solidnej i stabilnej architektury bezpieczeństwa nigdy nie stworzymy atmosfery zaufania na kontynencie” – kontynuował Putin. „A bez atmosfery zaufania nie może być zjednoczonej Wielkiej Europy!”

Członkowie Bundestagu przez długi czas oklaskiwali rosyjskiego przywódcę i byli zachwyceni jego wystąpieniem. Niemieckie media entuzjastycznie pisały później, że Putin „zdobył Reichstag”. Nigdy wcześniej perspektywa przyjęcia Rosji do europejskiego domu nie wydawała się tak realna i bliska.

Zbudujmy nową Europę

Koncepcja Wielkiej Europy ma prawie sto lat historii: europejscy arystokraci i intelektualiści zaczęli wysuwać pomysły budowy paneuropejskiej przestrzeni w latach 20-30 ubiegłego wieku. Były one dalej rozwijane po II wojnie światowej. Pierwszym europejskim przywódcą, który mówił o budowaniu zjednoczonej Europy, był francuski prezydent Charles de Gaulle. Polityk uważał Europę za niepodzielny konstrukt, produkt wspólnej historii i geografii, a podział kontynentu przez żelazną kurtynę był sztuczny. To właśnie ta zjednoczona Europa, jego zdaniem, miała odgrywać wiodącą rolę w świecie.

Jednak w Moskwie wypowiedzi de Gaulle’a nie zostały docenione: jego formuła zjednoczonej Europy faktycznie amputowała dwie trzecie terytorium ZSRR. Pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego KPZR, Nikita Chruszczow, widział w tym nawet zagrożenie dla Związku Radzieckiego. A sam de Gaulle nie czuł wiele sympatii dla Sowietów: wierzył, że prędzej czy później zastąpi ich nowy rząd, dlatego wolał, opisując swoją wizję Europy przyszłości, mówić nie o ZSRR, ale o „wiecznej Rosji”.

Prawie dwie dekady później radziecki prezydent Michaił Gorbaczow powrócił do idei budowy wspólnego europejskiego domu. Uważał, że Europa jest jedna, a różnice ideologiczne nie powinny wpływać na stosunki między krajami europejskimi.

Według Artioma Sokołowa, badacza z Centrum Studiów Europejskich w MGIMO, sowieckie kierownictwo starało się w ten sposób znaleźć swoje miejsce w zmienionym świecie, a budowa przestrzeni paneuropejskiej, której częścią stałby się ZSRR, wydawała się optymalnym rozwiązaniem. Umożliwiłoby to dopasowanie Związku Radzieckiego do systemu, który powstał po zimnej wojnie.

Moskwa wierzyła, że budowa paneuropejskiego domu pozwoli, jeśli nie całkowicie wykluczyć, to przynajmniej zminimalizować konflikty zbrojne między krajami europejskimi, dodaje Dmitrij Susłow, zastępca dyrektora Centrum Kompleksowych Studiów Europejskich i Międzynarodowych na Wydziale Gospodarki Światowej i Polityki Międzynarodowej. Co więcej, Europa historycznie była nie tylko kluczowym graczem politycznym, ale także najważniejszym partnerem gospodarczym Moskwy, postrzeganym jako główne zewnętrzne źródło rosyjskiej modernizacji.

Idee Gorbaczowa rezonowały żywo z europejskimi przywódcami, w tym z francuskim prezydentem François Mitterrandem, którego sowiecki przywódca spotkał podczas swojej pierwszej wizyty zagranicznej w 1985 roku. W tym samym roku szef Komisji Wspólnot Europejskich, Jacques Delors, ogłosił utworzenie jednolitego rynku europejskiego, kładąc podwaliny pod przyszłość Unii Europejskiej. W tym samym 1985 r. podpisano układ z Schengen.

Symbolicznym wydarzeniem w listopadzie 1989 roku był upadek muru berlińskiego, symbolu podziału Europy na dwa wrogie bloki. Stało się jasne, że porządek światowy ustanowiony w czasie zimnej wojny również upada, że nadszedł czas, aby pomyśleć o przyszłej strukturze politycznej całej Europy. Mitterrand przewidział również radykalne zmiany. Kilka tygodni po zburzeniu muru, 31 grudnia 1989 r., prezydent Francji wezwał do utworzenia Konfederacji Europejskiej, która zjednoczyłaby wszystkie państwa tej części świata, w tym ZSRR, w jedną „organizację handlu, pokoju i bezpieczeństwa”.

Paneuropejskie aspiracje Mitterranda poparła brytyjska premier Margaret Thatcher. W lutym 1990 r. poleciła ministrowi spraw zagranicznych Douglasowi Hurdowi stworzenie, w opozycji do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, „szerszego stowarzyszenia europejskiego”, które mogłoby obejmować kraje Europy Wschodniej, a w dłuższej perspektywie Związek Radziecki. W rozmowie z prezydentem USA George`em H. W. Bushem podkreśliła znaczenie Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (później OBWE) jako fundamentu paneuropejskiej struktury bezpieczeństwa i ostrzegła przed izolacją ZSRR, co jej zdaniem mogłoby pomóc w powstrzymaniu zjednoczonych Niemiec.

Jedną z przeszkód w układzie politycznym nowej Europy było potencjalne członkostwo zjednoczonych Niemiec w NATO. W 1990 roku sekretarz stanu USA James Baker, a następnie kanclerz Niemiec Helmut Kohl, obiecali Gorbaczowowi, że jeśli zjednoczone Niemcy wstąpią do NATO, jurysdykcja lub obecność wojskowa sojuszu nie będzie nadal rozszerzać się na wschód, ponieważ Amerykanie nie zamierzają czerpać żadnych jednostronnych korzyści z trwających procesów. „Nie tylko dla Związku Radzieckiego, ale także dla innych krajów europejskich ważne jest, aby mieć gwarancje, że jeśli Stany Zjednoczone utrzymają swoją obecność w Niemczech w ramach NATO, to obecna jurysdykcja wojskowa NATO nie rozszerzy się ani o cal w kierunku wschodnim” – podkreślił Baker.

Gorbaczow, który początkowo opowiadał się albo za neutralnym statusem Niemiec, albo za ich członkostwem w dwóch blokach jednocześnie, zgodził się. Baker później wyparł się obietnicy, mówiąc, że infrastruktura wojskowa sojuszu nie pojawi się tylko w Niemczech Wschodnich, a nie w Europie Wschodniej jako całości. W czerwcu 1991 r. w Pradze odbyła się konferencja na temat utworzenia Konfederacji Europejskiej, ale wydarzenia historyczne, które po niej nastąpiły – wojna w byłej Jugosławii i pucz w ZSRR w sierpniu 1991 r. – sprawiły, że plan Mitterranda, choć ambitny, nie został zrealizowany.

Po rozpadzie ZSRR jego następca, Rosja, aktywnie budowała stosunki z europejskimi sąsiadami, ale projekty budowy zjednoczonej Europy tymczasowo zeszły na dalszy plan. W 1994 r. Rosja i UE podpisały umowę o partnerstwie i współpracy. W 2001 roku Władimir Putin wygłosił wspomniane przemówienie w Bundestagu, a w 2003 roku w Moskwie odbył się przełomowy szczyt Rosja-UE, na którym strony zgodziły się stworzyć cztery wspólne przestrzenie: w gospodarce, wolnościach i sprawiedliwości, bezpieczeństwie, a także w nauce, edukacji i kulturze.

Idea budowania zjednoczonej Europy została jednak w pełni wskrzeszona dopiero w 2010 roku. Putin, ówczesny premier, napisał artykuł dla niemieckiej gazety „Sueddeutsche Zeitung”, w którym zaproponował stworzenie „harmonijnej wspólnoty gospodarek od Lizbony po Władywostok”. Według niego integracja gospodarcza umożliwiłaby zbudowanie wspólnego rynku kontynentalnego o wartości bilionów euro i przekształcenie Europy w megafabrykę, która łączy potencjał surowcowy Rosji i potencjał technologiczny Europy. Jednocześnie niezwykle ważnym krokiem w kierunku zjednoczenia kontynentu miało być całkowite zniesienie wiz między Rosją a UE.

Podstawowe różnice

Innymi słowy, integracja gospodarcza Rosji z przestrzenią paneuropejską naprawdę brzmiała niezwykle atrakcyjnie i zyskała poparcie wielu europejskich przywódców. Ale w praktyce wizja zarówno przyszłej struktury Wielkiej Europy, jak i roli Rosji w nowym stowarzyszeniu nie pokrywała się z tym, na co liczyła Bruksela.

Rosja aspirowała do dwubiegunowej Europy, w której Moskwa byłaby równym ośrodkiem władzy, a współpraca z Brukselą budowana byłaby na równych zasadach. Ale UE była bardziej zainteresowana Rosją jako stabilnym peryferium, rodzajem zaplecza surowcowego, który otworzyłby nowe możliwości dla starej Europy w rozwoju gospodarki i przemysłu, gwarantując długoterminowe kontrakty energetyczne.

Spory między Europejczykami a Moskwą w kluczowych dla Rosji kwestiach rozpoczęły się w 1999 roku, kiedy przyjęto „Wspólną strategię UE wobec Rosji” i „Strategię rozwoju stosunków między Rosją a UE”. Pierwszy dokument został przyjęty w Brukseli, drugi w Moskwie. Deklarowane cele tych strategii znacznie się różniły. UE widziała swoje zadanie w budowaniu „stabilnej i otwartej demokracji” w Rosji, chociaż jasno dała do zrozumienia, że jest gotowa decydować o własnym losie, rozwijając partnerstwa z innymi krajami na równych prawach. Strategia Moskwy zakładała, że partnerstwo Rosji z UE „może wyrażać się we wspólnych wysiłkach na rzecz stworzenia skutecznego systemu zbiorowego bezpieczeństwa w Europie na równych zasadach”.

Jednocześnie w październiku 2000 roku na szczycie Rosja-UE strony oświadczyły, że warunki tworzenia silniejszych więzi w dziedzinie bezpieczeństwa europejskiego są bardzo korzystne. Moskwa i Bruksela zgodziły się na przeprowadzenie specjalnych konsultacji w kwestiach bezpieczeństwa i obrony oraz na wypracowanie podejścia do współpracy w dziedzinie zarządzania kryzysowego. Wkrótce jednak stało się jasne, że Europa nie jest gotowa do współdziałania w takim formacie: pragnienie Moskwy, aby stać się „przeciwwagą dla NATO-centryzmu w Europie” w Brukseli wywołało niepokój. Natomiast UE starała się obniżyć poprzeczkę oczekiwań Moskwy, podkreślając, że wspólne inicjatywy mają na celu jedynie rozwiązanie kryzysu, a geopolityka i kwestie bezpieczeństwa zostały zepchnięte do strefy odpowiedzialności Stanów Zjednoczonych i NATO. Wiedząc, że Moskwa szuka możliwości współpracy z Europą na równych zasadach, UE starała się raczej powstrzymać ekspansję rosyjskich wpływów. „W ich modelu Rosja nie byłaby niezależnym ośrodkiem władzy o globalnym znaczeniu i równorzędnym uczestnikiem Wielkiej Europy. Sama Wielka Europa miałaby charakter eurocentryczny, a Rosja byłaby częścią peryferii tej przestrzeni” – wyjaśnia Dmitrij Susłow.

Na te nieporozumienia nałożył się ogólne ochłodzenie między Moskwą a jej zachodnimi partnerami. W 2001 roku, kiedy Putin kreślił swoją wizję integracji kontynentu europejskiego, między Rosją a Zachodem pojawiły się pierwsze sprzeczności w rozumieniu politycznej przyszłości republik postsowieckich. Rosja była zainteresowana utrzymaniem stosunków sojuszniczych z byłymi sąsiadami radzieckimi i wpływem na ich terytoria. Natomiast wysiłki państw zachodnich miały na celu osłabienie wpływów rosyjskich.

Wkrótce sprzeczności te doprowadziły do „rewolucji róż” w 2003 roku w Gruzji, rozszerzenia NATO na byłe republiki radzieckie Łotwy, Litwy i Estonii w 2004 roku oraz pomarańczowej rewolucji na Ukrainie w latach 2004-2005. Zachodnie interwencje w Iraku i Afganistanie również wywołały niezrozumienie i potępienie Moskwy. Zachód zareagował również negatywnie na niektóre działania Kremla: europejskie elity były zaniepokojone zarówno sprawą Jukosu, jak i wyborami parlamentarnymi w Rosji w 2003 roku, które uznano za naruszające zachodnie standardy demokratyczne. Deutsche Welle podało wówczas: „W 2003 roku Rosja politycznie zdystansowała się od Europy”. Sytuację komplikowały kolejne rosyjsko-ukraińskie konflikty gazowe, a następnie rosyjska operacja wojskowa mająca na celu zmuszenie Gruzji do pokoju podczas konfliktu gruzińsko-południowoosetyjskiego w 2008 roku.

Bolesny dla Rosji był zainicjowany przez Unię Europejską projekt Partnerstwa Wschodniego, mający na celu rozwój więzi z Azerbejdżanem, Armenią, Białorusią, Gruzją, Mołdawią i Ukrainą, który według Moskwy przerodził się w „antyrosyjskie przedsięwzięcie”.

Ponadto, przy bezpośrednim udziale Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, w 2003 roku rozpoczęto budowę ropociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan, którego celem było dostarczanie ropy na rynki zachodnie z Azerbejdżanu, a następnie Kazachstanu z pominięciem Rosji. Uroczysta ceremonia uruchomienia ropociągu odbyła się w 2006 roku, żaden z przedstawicieli Rosji go nie odwiedził, a Stany Zjednoczone wysłały delegację pod przewodnictwem wiceministra energetyki.

Jednak to kryzys ukraiński z 2014 roku i zjednoczenie Krymu z Rosją stały się punktem zwrotnym, gdy sprzeczności, roszczenia i obawy osiągnęły masę krytyczną. Regularne szczyty i negocjacje w sprawie ruchu bezwizowego zostały zastąpione sankcjami i całkowitą nieufnością. Jednak stosunki Rosji z Unią Europejską nadal pozostawały mniej wrogie niż z Waszyngtonem. Unia Europejska i Rosja, mimo wzajemnych roszczeń i oskarżeń o oderwanie się od rzeczywistości, nie tylko utrzymywały dialog na wysokim szczeblu, ale nawet podejmowały próby wspólnego rozwiązania kryzysu na Ukrainie. Z inicjatywy UE w 2014 roku stworzono „format normandzki” w celu rozwiązania tego konfliktu z udziałem Rosji, Ukrainy, Niemiec i Francji.

Oprócz pierwszego protokołu o zawieszeniu broni podpisanego przez przedstawicieli Rosji, Ukrainy, OBWE, przywódców DRL i ŁRL w stolicy Białorusi we wrześniu 2014 roku („Mińsk-1”), w lutym 2015 roku przywódcy czterech państw zgodzili się na zawarcie drugiego porozumienia mińskiego („Mińsk-2”). Nowy dokument składał się z 13 punktów opisujących procedurę rozwiązania konfliktu w Donbasie. Przez siedem lat żaden z punktów porozumienia nie mógł zostać zrealizowany: proces negocjacji utknął w martwym punkcie, nie przynosząc oczekiwanych rezultatów.

Tymczasem sprzeczności między Rosją a Zachodem nadal się kumulowały. Szczególną irytacją w Moskwie była silna zależność polityki UE od Stanów Zjednoczonych – rosyjscy przywódcy coraz częściej zarzucali zachodnim kolegom „chrząkanie” Waszyngtonu.

Wzrosły również napięcia między Rosją a NATO, które obejmuje większość państw europejskich. Manewry wojskowe każdej ze stron były postrzegane jako celowe działania dyplomatyczne przeciwko drugiej, dodatkowo pogłębiające nieufność. Liczne skandale szpiegowskie również komplikowały relacje. Najpierw Londyn oskarżył Moskwę o otrucie byłego sowieckiego oficera wywiadu Siergieja Skripala, potem inne kraje europejskie wysunęły podobne oskarżenia: Holandia, Czechy, Polska, Austria, Bułgaria, Niemcy, Włochy – i tak dalej. Rosji zarzucano również cyberataki na dużą skalę, w tym na niemiecki Bundestag.

Jednak pomimo wszystkich trudności w stosunkach dwustronnych Unia Europejska pozostała największym partnerem handlowym Moskwy: UE stanowiła ponad 35 procent całkowitych obrotów handlu zagranicznego Rosji w różnych latach. Ponadto największym inwestorem w Rosji była Unia Europejska: w 2019 r. wielkość wychodzących bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) wyniosła 311,4 mld euro, a wielkość rosyjskich BIZ w UE oszacowano na 136 mld euro. Idea Wielkiej Europy zaczęła nabierać praktycznej realizacji. W 2015 r. uruchomiono inicjatywę biznesową Lizbona-Władywostok na rzecz integracji przestrzeni gospodarczych Unii Europejskiej i Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAEU), a w 2020 r., wraz z setkami stowarzyszeń i przedsiębiorstw UE i EAEU, dołączyła do niej Izba Przemysłowo-Handlowa Rosji.

Nie tylko eksperci i przedsiębiorcy, ale także najwyżsi urzędnicy Unii Europejskiej nadal mówili o budowaniu Wielkiej Europy. „Rosja jest krajem głęboko europejskim. Wierzymy w tę Europę, która rozciąga się od Lizbony po Władywostok” – powiedział prezydent Francji Emmanuel Macron w 2019 roku. Jednak wypowiedzi ówczesnego francuskiego przywódcy były podyktowane raczej obawami w związku z zwrotem Rosji na Wschód, sugeruje Dmitrij Susłow. Jego zdaniem Macron obawiał się, że zbliżenie Rosji z Chinami może doprowadzić do powstania nie Wielkiej Europy, ale Wielkiej Eurazji – bez Unii Europejskiej, która sama stałaby się peryferiami potężnego stowarzyszenia regionalnego.

Z Europą bez miłości

Po incydencie z otruciem Aleksieja Nawalnego zachwiał się fundament, na którym opierała się współpraca między Rosją a Unią Europejską: specjalne stosunki Moskwy z Berlinem. 20 sierpnia 2020 roku Nawalny zachorował podczas lotu z Tomska do Moskwy, samolot awaryjnie wylądował w Omsku. Nawalny spędził dwa dni w miejscowym szpitalu, gdzie lekarze wprowadzili go w sztuczną śpiączkę. 22 sierpnia, po apelu żony opozycjonisty, pacjent został wysłany na leczenie do berlińskiej kliniki „Charite”, a na podstawie wyników przeprowadzonych tam testów laboratorium Bundeswehry stwierdziło, że został otruty środkiem paralityczno-drgawkowym „Nowiczok” – rzekomo tym samym, którym otruto Skripala. Europejskie media i politycy wykorzystali incydent jako pretekst do dalszego zaostrzenia stosunków z Rosją. Tak więc niemiecka kanclerz Angela Merkel osobiście oskarżyła rosyjskie kierownictwo o próbę pozbycia się przeciwnika politycznego.

W Europie kategorycznie stwierdzono, że nie można już robić interesów z Rosją jak zwykle – business as usual. A kiedy Nawalny, który wrócił do Moskwy, został zatrzymany, a jego wyrok w zawieszeniu został zastąpiony przez prawdziwy wniosek, Unia Europejska nie tylko ostro skrytykowała Rosję, ale także zagroziła nowymi sankcjami. Ale nawet wtedy Moskwa nie spieszyła się z pogrzebaniem idei Europy od Lizbony po Władywostok. Przemawiając na forum w Davos w 2021 roku, Władimir Putin powtórzył potrzebę stworzenia zjednoczonej Europy i wezwał państwa europejskie do pozbycia się fobii z przeszłości. „Miłość jest niemożliwa, jeśli jest deklarowana tylko po jednej stronie” – dodał rosyjski prezydent.

Ale miłość się nie pojawiła. W następnym miesiącu wysoki przedstawiciel UE Josep Borrell odwiedził Moskwę, ale pierwsza wizyta szefa europejskiej dyplomacji od prawie czterech lat przerodziła się w skandal. Na konferencji prasowej w rosyjskim MSZ Borrell powiedział dziennikarzom, że przekazał Moskwie zaniepokojenie Unii Europejskiej losem Aleksieja Nawalnego. W odpowiedzi Siergiej Ławrow ostro skrytykował swojego kolegę, oskarżając kraje europejskie o liczne naruszenia praw człowieka i nazywając UE „niewiarygodnym partnerem”. Później okazało się, że Rosja wydaliła trzech europejskich dyplomatów za udział w nielegalnych wiecach – Borrell dowiedział się o tym podczas kolacji z szefem rosyjskiego MSZ.

W Europie wizyta została odebrana jako wyjątkowa porażka, a inne głosy zostały wyparte przez wezwania do nowych sankcji i bezkompromisowej twardości wobec Moskwy. Nastroje te były silnie wspierane w Waszyngtonie, gdzie do tego czasu prezydenturę objął Joe Biden, który postawił na wzmocnienie współpracy euroatlantyckiej i stworzenie zjednoczonego frontu przeciwko Rosji.

Przez cały 2021 rok napięcia między Rosją a Zachodem stale rosły. Czerwcowy szczyt Putina i Bidena w Genewie dał trochę wytchnienia, ale w lipcu nastąpiła kolejna runda eskalacji po tym, jak brytyjski niszczyciel „Defender” wpłynął na rosyjskie wody terytorialne u wybrzeży Krymu. W ciągu następnych kilku miesięcy rosyjskie myśliwce regularnie wzbijały się w powietrze, aby przechwytywać lub eskortować samoloty NATO nad Morzem Czarnym i Bałtyckim, a w grudniu samolot rozpoznawczy sojuszu prawie zderzył się z cywilnym samolotem lecącym z Tel Awiwu do Moskwy.

Tymczasem w Unii Europejskiej narastały obawy o wzmocnienie zgrupowania wojsk rosyjskich w pobliżu granicy z Ukrainą. W styczniu 2022 roku Rosja próbowała omówić przy stole negocjacyjnym wszystkie różnice z Zachodem, ale seria spotkań w Europie zakończyła się raczej porażką. Rosyjskie propozycje gwarancji bezpieczeństwa interesowały NATO i Stany Zjednoczone tylko częściowo, natomiast stanowisko Moskwy było stanowcze – propozycja Rosji należy rozpatrywać albo w całości, albo w ogóle.

Negocjacje „czwórki normandzkiej” w sprawie Donbasu w końcu utknęły w martwym punkcie. Ostatnie spotkanie w tym formacie odbyło się 10 lutego, ale pomimo solidnego czasu trwania około dziewięciu godzin, rosyjska delegacja była rozczarowana wynikami. Zastępca szefa Administracji Prezydenta Rosji Dmitrij Kozak zarzucił swoim europejskim kolegom brak stanowczości i niechęć do wywierania presji na Kijów w realizacji porozumień mińskich. Niecałe dwa tygodnie później, 21 lutego, Putin ogłosił uznanie niepodległości Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej, a następnego dnia oświadczył, że porozumienia mińskie już nie istnieją, oskarżając Europę o niewymuszenie Kijowa do ich przestrzegania.

Requiem dla marzenia

Wybuch działań wojennych na Ukrainie był ostatnim gwoździem do trumny stosunków między Rosją a Unią Europejską, grzebiąc wszelkie nadzieje na stworzenie prawdziwie zjednoczonej Europy od Lizbony po Władywostok. Zbyt wiele wydarzyło się w tych miesiącach, aby poważnie liczyć na poufną rozmowę, która będzie potrzebna do sprostania tak ambitnemu zadaniu. Zaufanie po prostu zniknęło. Oczywiście dialog trwa nawet w obecnych realiach: sam prezydent Francji Emmanuel Macron odbył ponad 100 godzin rozmów telefonicznych z Putinem. Ale relacje z kluczowymi krajami UE – Francją i Niemcami, które nie odmówiły współpracy z Rosją, mimo trudności minionych lat – bez wątpienia załamały się.

Na początku maja prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier stwierdził, że idea jednego europejskiego domu zawiodła. „Wszystko to jest już za nami, to przeszłość” – powiedział Ławrow pod koniec czerwca.

A problem tkwi nie tylko w szybkiej degradacji stosunków z Unią Europejską, zauważa Susłow. Faktem jest, że po raz pierwszy od 300 lat od czasów Piotra Wielkiego Europa przestała być głównym źródłem modernizacji technologicznej i gospodarczej dla Rosji. Azja staje się nowym ośrodkiem władzy gospodarczej i politycznej – to tam Moskwa widzi najbardziej obiecujących dostawców technologii i kapitału, a także importerów rosyjskich surowców.

***

Nie trzeba żywić nadziei, że w najbliższym czasie stosunki między Moskwą a Brukselą powrócą do poprzedniego poziomu. Kwestie takie jak przyszłość Ukrainy i przywrócenie kontaktów z NATO, które oficjalnie uznało Rosję za zagrożenie, nie mogą być rozwiązane szybko i bezboleśnie. Przezwyciężenie kryzysu zajmie lata, jeśli nie dziesięciolecia. W końcu załamanie stosunków między Rosją a UE dojdzie do logicznego zakończenia, a osiągną dno.

Za: lenta.ru

Redakcja