AktualnościPublicystykaŚwiatDroga Krzyżowa czy polityka?

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Tegoroczna Droga Krzyżowa w Koloseum wywołała na Ukrainie, ale także, o dziwo, w katolickiej (przynajmniej z nazwy) Polsce – tzw. mieszane uczucia. Powodem do ataków na Papieża Franciszka było zaproszenie do udziału w Drodze Krzyżowej Rosjanki i Ukrainki, które wspólnie modliły się o pokój.

Jak podaje KAI:  „Irina i Albina, jak same powiedziały, chcą w czasie nabożeństwa modlić się o szybkie zakończenie wojny, przywrócenie bratnich relacji pomiędzy ich narodami, ale także „za wszystkich, którzy cierpią, szczególnie za tych, którzy stracili życie w warunkach niegodnych człowieka, bez bliskich u boku”. – Całym sercem wierzymy, że powróci pokój, zwłaszcza pomiędzy naszymi narodami. Ta wojna nie została wywołana z woli zwykłych Rosjan i Ukraińców, którzy są przecież ze sobą blisko związani. Należymy do bratnich narodów, dlatego ta przemoc tym bardziej nas boli. Łączą nas nie tylko wspólni przyjaciele, ale i rodziny mieszkające w obu krajach, dlatego nie wierzę, że ta wojna może całkowicie zniszczyć nasze relacje, uważam, że są na to za mocne – powiedziała w rozmowie z Radiem Watykańskim Rosjanka Irina. Przyznała, że podobnie jest z nią i jej ukraińską przyjaciółką. – Zaraz po wybuchu wojny nasze spotkanie było pełne emocji, w oczach pojawiły się łzy, długo rozmawiałyśmy, zapewniając się nawzajem, że żadna z nas nie chce tej wojny – podkreśliła”.

Wyjaśniając ideę tego gestu, Krzysztof Ołdakowski SJ komentował z Watykanu: „Głównym intencją przewijającą się podczas tegorocznej Drogi Krzyżowej była modlitwa o pokój. Święta Paschalne przeżywamy w cieniu wojny na Ukrainie, ale trwa ona „w kawałkach” w wielu innych miejscach na świecie. Towarzyszyliśmy Jezusowi, który cierpi w rozbitych i skłóconych rodzinach przechodzących również swoje Getsemani. On towarzyszy rodzinom na misjach, które poddane są terrorowi wojny, doświadczają głodu i prześladowania. Są świadkami śmierci kobiet przy porodach i atakach bombowych. Rodzi się pokusa, aby odpowiedzieć przemocą i chwycić za broń, szczególnie, gdy cierpią najsłabsi i niewinni. Cierpienie Chrystusa w świecie przechodzi także przez rodziny bezpłodne, pozbawione daru rodzicielstwa. W takiej sytuacji pojawia się wezwanie do rozszerzania serca i trwania w łagodnej stałości oraz wzajemnej trosce o siebie”.

Mimo takiej oczywistości odezwali się krytycy. Na czele byli oczywiście Ukraińcy, a raczej władze ukraińskie i hierarchowie Kościoła Grecko-Katolickiego. Ambasador Ukrainy przy Stolicy Apostolskiej Andrij Jurasz jeszcze przed 14 kwietnia „wyraził nadzieję, że apele zaniepokojonych tą ideą Ukraińców zostaną wysłuchane”. Dyplomata zaznaczył, że przedstawia opinię „większości ludności Ukrainy, która prosi, by nie robić czegoś takiego w tym momencie”. „Ukraina jest bardzo wdzięczna papieżowi za każdy gest wsparcia i solidarności” – zapewnił Jurasz. Następnie wyjaśnił: „Ale trzeba przede wszystkim zrozumieć, że z Rosjanami nie jesteśmy „siostrzanymi narodami”, jak niektórzy chcą nas przedstawić; jesteśmy dwiema stronami, które walczą w najcięższym konflikcie w Europie od czasów drugiej wojny światowej”. Zaiste bardzo „chrześcijańskie” podejście do sprawy. Wątpliwe jest też jego twierdzenie, że „większość Ukraińców” jest tego zdania. Tego nie sposób zweryfikować, tym bardziej, że od wielu lat na Ukrainie tłamszone są brutalnie wszelkie oznaki sympatii okazywanej Rosjanom, co dotknęło np. sportowców ukraińskich, którzy śmieli fotografować się na zawodach z kolegami z Rosji. I było to na długo przed wojną.

Zdumiewające jest to, że z krytyką idei Drogi Krzyżowej wystąpił także zwierzchnik Kościoła Grecko-Katolickiego abp Światosław Szewczuk, który uznał ją za „niestosowną i dwuznaczną, gdyż nie bierze pod uwagę kontekstu zbrojnej rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie”. Brzmi to co najmniej kontrowersyjnie, jeśli weźmie się pod uwagę, że Kościół Grecko-Katolicki z uporem broni tradycji UPA i OUN, a wielu duchownych tego Kościoła uznaje Stepana  Banderę niemal za świętych. W tej sytuacji pouczanie Papieża czym jest chrześcijaństwo jest przejawem wyjątkowej pychy. Tenże abp Szewczuk uważa generalnie, że „Bóg jest z nami”, co kojarzy się niebyt dobrze.

Skandalem można nazwać także to, że ukraińskie katolickie media internetowe, takie jak UGCC Live TV, katolicki magazyn CREDO, Radio Maria, EWTN Ukraine a także kanał RISU – odmówiły transmisji tegorocznej Drogi Krzyżowej w Koloseum.

Polemiki wokół Drogi Krzyżowej są oczywiście pretekstem do ataku na Franciszka za to, że jednoocznie nie potępił agresji Rosji na Ukrainę oraz nie wymienił z nazwiska Wladimira Putina. Jeśli chodzi o pierwszy zarzut, to jest on oczywiście kłamstwem, bo papież wojnę potępił. Owszem, nie wymienił ani Rosji, ani Putina, ale Watykan czyni tak zawsze. Tak było w okresie II wojny światowej, kiedy Pius XII nigdy publicznie  nie potępił Hitlera, ale było tak także za pontyfikatu św. Jana Pawła II, kiedy nigdy nie zaatakował z nazwiska gen. Wojciecha Jaruzelskiego za wprowadzenie stanu wojennego, ani prezydentów USA Billa Clintona i Georga i Busha jr. za brutalne wojny w Jugosławii, Iraku i Afganistanie. Po prostu Watykan nie może sobie pozwolić na takie gesty, bo to byłoby to wejściem na pole czystej polityki. Papieże zawsze potępiali wojny i modlili się o pokój, ale nigdy nie opowiadali się oficjalnie za czy przeciwko stronom tych wojen.

Dlatego cytowana przez pismo „Christianitas” wypowiedź Jana Pawła II na temat wojny napastniczej i odpowiedzialności za nią, która ma być oskarżeniem rzuconym pod adresem Franciszka, jest zabiegiem chybionym  Zacytujmy Jana Pawła II (przemówienie do członków korpusu dyplomatycznego akredytowanego przy Stolicy Apostolskiej 16 stycznia 1993 roku): „Społeczność międzynarodowa powinna z większą stanowczością okazywać wolę polityczną, aby nie akceptować agresji i podboju terytorialnego siłą, ani aberracji „czystki etnicznej”. Dlatego, wierny mojej misji, uważam za konieczne, aby w tym miejscu, w sposób najbardziej uroczysty i stanowczy, zwrócić się do wszystkich przywódców narodów, które reprezentujecie, a także do wszystkich tych, którzy w Europie lub gdzie indziej mają w swoich rękach broń, pozwalająca uderzać w ich braci: – wojna agresywna jest niegodna człowieka; – moralne i fizyczne zniszczenie przeciwnika lub obcego jest przestępstwem; – praktyczna obojętność na takie czyny to karygodne zaniechanie; – wreszcie ktokolwiek dopuszcza się tych nadużyć, kto je tłumaczy lub usprawiedliwia, odpowie za nie tylko przed społecznością międzynarodową, ale przede wszystkim przed Bogiem”.

Zwróćmy uwagę, że Jan Paweł II mówi wyraźnie, że to jest zadanie „społeczności międzynarodowej”. Stolica Apostolska nie może przejmować zadań, które należą do ONZ czy innych gremiów. Dlatego atak „Christianitas” jest całkowicie chybiony. Zresztą, jak pisałem wcześniej, także Jan Paweł II nigdy nie piętnował publicznie żadnego przywódcy. Dlaczego miałby to robić Papież Franciszek? On sam w wywiadzie dla RAI stwierdził, że działania wojenne od wielu lat toczą się w różnych regionach świata: „W tym momencie w Europie uderza nas bardzo ta wojna. Ale popatrzmy dalej. Świat jest w stanie wojny. Pomyślmy o wygnanych Rohindżach, o Syrii, Jemenie, o ludobójstwie w Rwandzie 25 lat temu. Świat wybrał – trudno to mówić – plan Kaina, a wojna jest jego wprowadzaniem w życie, czyli zabijaniem brata” – stwierdził papież. „Nigdy nie pomyślałbym, że  zobaczę wybuch konfliktu w Europie. Od początku mojej posługi biskupa Rzymu mówiłem o III wojnie światowej, stwierdzając, że już ją przeżywamy, choć jeszcze w kawałkach. Te kawałki stawały się coraz większe, łącząc się ze sobą” – dodał.

Jest w tym fragmencie bardziej ogólna konstatacja na temat drogi, którą zmierza ludzkość, i poszczególne państwa, a nie tylko Rosja. W tym kontekście polskie komentarze na ten temat uzans należy za przejaw neopogaństwa i ulegania wpływom ukraińskim. Taki skandaliczny komentarz wygłosił dyżurny „katolik” (obecnie liberalny) Tomasz Terlikowski: „Gdy polityka (i to kiepska) bierze górę nad Ewangelią, to musi się to zakończyć symboliczną katastrofą. I tak się kończy także w przypadku Drogi Krzyżowej, która odbyła się w Koloseum. Milczenie, którym zastąpiono przygotowane na XIII stację rozważanie, jeszcze mocniej uwypuklało niespójność i pustkę rzekomo profetycznego gestu”. Zaiste kompromitująca opinia w wykonaniu czołowego pouczacza i „moralisty” III RP .

I wróćmy jeszcze do Papieża Franciszka. Owszem, jako przedstawiciel Ameryki Łacińskiej, reprezentuje on inną szkołę myślenia na sprawy europejskie i wschodnie. Myślę, że nie jest daleki od tego co ostatnio publicznie głosi abp Carlo Vigano, który w nie mniej ostry sposób oskarża o wojnę Zachód i NATO. Pewnie tak jest, ale to nie oznacza, że jego linia postępowania w jakiś drastyczny sposób odbiega od zachowania się w takich sytuacjach jego poprzedników, w tym Jana Pawła II.

Zacytujmy na koniec opinię o. Antonio Spadaro SJ (za KAI): „Papież nie jest politykiem, ale osobą, która głosi Ewangelię, a więc chodzi mu o przesłanie pojednania. Rozumiem, że to w tej specyficznej sytuacji jest bardzo bolesne, że jest gestem, który może zostać błędnie odczytany. Ale z drugiej to strony Ewangelia znajduje się w centrum troski papieża, który chce przekazać przesłanie pokoju, który patrzy też w przyszłość”.

Jan Engelgard

Na podst. KAI, Vatican News, Avvenire, onet.pl

 

Redakcja