varia„Turysta”, czyli o zmianie bohatera w filmie wojennym

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Widziałem w życiu wiele filmów wojennych. Z czego lwią część stanowiło kino rosyjskie. Od „Lecą żurawie” z 1957 roku w reżyserii Michaiła Kałatozowa, a nawet „Czapajewa” z 1934 roku po najnowsze produkcje. Część z nich jest mocno efekciarską rozrywką, jak „T-34” Aleksieja Sidorowa, inne, jak „Biały tygrys” w reżyserii Karena Szachnazarowa mają w sobie coś więcej, choć akurat ten film jest dość nieudaną próbą przeniesienia na ekran powieści Ilji Bojaszowa pod tytułem „Czołgista kontra Biały Tygrys”. Dlatego z ciekawością obejrzałem tegoroczny film „Turysta”.

Zmiana podmiotu

O ile w amerykańskim „Helikopterze w ogniu”, rosyjskiej „Bałkańskiej rubieży” i najnowszym „Niebie” czy też w chińskiej superprodukcji „Operacja Morze Czerwone” bohaterami są żołnierze sił specjalnych (w „Niebie” także załogi bombowo-szturmowych Su-24M w Syrii, ale potem i tak trzeba po nich specnaz wysyłać) na misji stabilizacji, walki o pokój (tak zaciekłej, że kamień na kamieniu nie zostanie) i zwalczania międzynarodowego terroryzmu, to w „Turyście” podmiotem stają zawodowi kontraktorzy z grupy Wagnera, którzy w 2018 roku w Republice Środkowej Afryki robią to samo. A więc walczą o pokój i wolne, demokratyczne wybory w tym zapomnianym przez Boga i ludzi (ale nie przez febrę, dengę, cholerę, ebolę i HiV) miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc. Przy okazji strzelając do tych złych – sadystycznych watah miejscowych bandytów, którzy za kasę gwałtownie postanowili zostać antyrządowymi rebeliantami i będącymi o poziom wyżej najemnikami z sąsiedniego Czadu. Za którymi oczywiście stoi pragnący wrócić na swój stołek były prezydent wspierany przez białego faceta, który na kilometr śmierdzi amerykańskimi i brytyjskimi służbami specjalnymi. Pragnącymi zdestabilizować sytuację w dochodzącym do normalności kraju i ponownie przejąć nad nim kontrolę.

Demokracja afrykańska lepsza od polskiej, a nawet ukraińskiej

Co do samej demokracji to patrząc na postać prezydenta RŚA w filmie można stwierdzić, że musi dość długo rządzić, ponieważ inaczej by się tak nie spasł. Co znacznie utrudniłoby mu ucieczkę z kraju, zwłaszcza na piechotę. Tak więc chcąc nie chcąc musi on poprosić dotychczas szkolących jego siły zbrojne rosyjskich kontraktorów o pomoc, zwłaszcza że przy pierwszej okazji i spotkaniu z rebeliantami armia w trybie przyśpieszonym oddala się w przeciwnym kierunku. A przy ich zaangażowaniu bojowym szeregowy Emil Czeczko to wzór żołnierza. Oczywiście nie wszyscy. I tu zaczyna się wątek romantyczny. Ponieważ nic tak nie wpływa na gwałtowność uczuć młodej i niebrzydkiej Murzyneczki w mundurze, jak to gdy rosyjski kontraktor ratuje jej życie. Bowiem to właśnie owa Murzynka i trzech jej kumpli ratuje honor armii Republiki Środkowej Afryki dzielnie walcząc ramię w ramię z Wagnerowcami, choć reszta oddziału łącznie z dowodzącym generałem uciekła zabierając przy okazji prawie całą amunicję. Przy czym chłopaki giną, a dziewczynę od niechybnej śmierci ratuje tytułowy „turysta” odnosząc przy tym ciężkie, ale na szczęście wyleczalne rany. Na szczęście kontraktorzy bez własnych strat koszą wrogów, niczym Johny Rambo, choć ich musi być kilkunastu, a nie jak Stallone wystarczy jeden. Plusem są naprawdę niezłe zdjęcia, sensowny montaż, a także muzyka, a konkretnie dwa utwory Sergieja Sznurowa z grupy „Leningrad” – „Красная смородина” i „Дороги”.

Wygryzając Francuzów z Afryki Centralnej

Ciekawe, że na miejski stadion w Bangi, stolicy Republiki Środkowoafrykańskiej (RŚA), zobaczyć „Turystę” przyszło ponad dziesięć tysięcy ludzi. Film nie został nakręcony bez powodu. Właśnie Rosjanom udało się wykopać Francuzów z Mali. Rząd uznał, że Wagnerowcy zrobią to samo, co od 11 lat nie wychodzi stacjonującej tam armii francuskiej – spuszczą wreszcie porządny łomot rebeliantom i coś zrobią z niskim poziomem wyszkolenia i morale armii rządowej. Wściekłość Paryża była tak duża, że doczekaliśmy się rezolucji Unii Europejskiej. Konkretnie do umieszczenia Grupy Wagnera na czarnej liście organizacji przez Radę do spraw Zagranicznych UE. Zarzucono im, że „Wagnerowcy w Mali i Republice Środkowoafrykańskiej wywłaszczali, zabijali, gwałcili i zakładali nielegalne więzienia”. Zupełnie, jakby Francuzi wcześniej nie robili tam tego samego. Twierdzono również, że zlikwidowali trzech niezależnych dziennikarzy z Rosji, którzy byli na tyle nierozsądni, że pojechali robić materiał do RŚA.

Podsumowując „Turysta” żadnym wielkim kinem wojennym i arcydziełem nie jest. Poza tym to zrobiona pod Wagnerowców i geopolityczną grę Rosji w Afryce agitka, ale ogląda się bardzo przyjemnie.

Michał Miłosz

Redakcja