OpinieO różnicy między politycznym ograniem, a fizycznym unicestwieniem

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jarosław Gowin ogłosił na twitterze – po angielsku – że wraca. I udzielił wywiadu TVN24. Odważnego wywiadu, w którym opowiedział o swojej depresji. To budzi uznanie i jest dowodem odwagi. Moim zdaniem, dowodem jego odwagi i determinacji, jest także to, co napisał po angielsku. Determinacji do politycznego rewanżu na Jarosławie Kaczyński.

I można się z tego podśmiechiwać, ale człowiek, który otwarcie mówi o swojej depresji jest naprawdę odważny i zdeterminowany. Oczywiście. Pisowskie trolle będą wyśmiewać to, co teraz napiszę, ale na miejscu Jarosława Kaczyńskiego to bym się tej determinacji zaczął obawiać. Chociażby ze względu na wiedzę, jaką ma Gowin po blisko dwóch kadencjach wspólnych rządów z PiSem.. Dlaczego jednak Gowin jest tak zdeterminowany?

Z całą pewnością żywi niechęć do Donalda Tuska – to widać w wywiadzie, ale do Jarosława Kaczyńskiego żywi coś więcej. Skąd się bierze ta różnica? Tak dwa różne uczucia? Moim zdaniem to proste.

Niechęć, nawet głęboką, do konkurenta może żywić człowiek ambitny , który został przez niego ograny. Nawet brutalnie. Ale więcej niż niechęć odczuwa się do kogoś, kto nie tylko chciał daną osobę ograć politycznie, ale chciał ją unicestwić wręcz fizycznie. Wdeptać w ziemię, obedrzeć z godności, doprowadzić do depresji. Stąd – mimo pewnie tego samego wektora uczuć do obu polityków – to uczucie Jarosława Gowina do Kaczyńskiego jest po wielokroć intensywniejsze. Zresztą ja to rozumiem. Sam byłem w PiSie. I nie jest mi to uczucie obce. Zresztą wystarczy porównać wypowiedzi byłych członków Platformy i byłych członków PiSu. Gdyby ci pierwsi mówią o Tusku, często mówią niechętnie, gdy ci drudzy mówią o Kaczyńskim, to nie jest to niechęć. To jest coś więcej właśnie. To jest wewnętrzna walka żeby nie nienawidzieć. Rozumiem to. Też taką walkę nieraz toczyłem. Czy udaną, to już oceni kiedyś Pan Bóg. Ja mam tylko nadzieję że jednak udaną.

Na koniec dwie kwestie. Po pierwsze powtarzam po raz kolejny. W październiku 2011, w restauracji w Zaułku świętego Tomasza w Krakowie, mówiłem Jarosławowi Gowinowi, że skończy się to tak, jak opisuje on to w wywiadzie dla Arlety Zalewskiej. Miałem wrażenie, że mnie wtedy nie słuchał. Ja byłem w PiSie politykiem średniego szczebla – nie tak jak Gowin – więc nie mam tyle przykładów, ale te podane przez niego w tym wywiadzie przykłady opisują mechanizmy, o których mu wtedy mówiłem.

I kwestia druga. Współpracy na przyszłość. Ja bym jej chciał, ale jest sporo ludzi w PSL którzy jej nie chcą. Dlaczego?

Bo pamiętają jak Jarosław Gowin w zeszłej kadencji rozwalił PSL klub poselski, wyciągając z niego posła Mieczysława Baszko. Dla – jak się w końcowym efekcie okazało – Adama Bielana i Jarosława Kaczyńskiego. Życie bywa przewrotne…

Jan Filip Libicki

 

Tekst ukazał się pierwotnie na portalu salon24.pl

Redakcja