FelietonyŻyczmy sobie planu Rapackiego

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Kończący się rok sprzyja podsumowaniom, ale też prognozom na rok kolejny. Podsumowania nie są łatwe, bo mamy do czynienia z procesami politycznymi, społecznymi i gospodarczymi nie zważającymi na kalendarzowe konwencje.

Wiele z nich trwać będzie i w roku 2022, a inne rozpoczęły się wcześniej niż w roku 2021. Prognozy to rzecz dziś wyjątkowo ryzykowna, biorąc pod uwagę chwiejność i nieprzewidywalność polityki, w szczególności międzynarodowej. Pozostają zatem życzenia, nie tylko te noworoczne, ale przede wszystkim te dotyczące wszystkiego, czego powinniśmy sobie życzyć jako obywatele kraju prowadzącego coraz bardziej nieodpowiedzialną i niebezpieczną dla nas politykę.

W październiku przyszłego roku obchodzić będziemy 65. rocznicę ogłoszenia na forum ONZ przez polskiego ministra spraw zagranicznych tzw. planu Rapackiego. Wcześniej, bo w marcu 2022 roku nadejdzie 60. rocznica ogłoszenia ostatecznej wersji tego najważniejszego w dziejach polskiej powojennej dyplomacji dokumentu o randze międzynarodowej. Przypomnijmy: w 1957 roku szef polskiego MSZ Adam Rapacki zaproponował objęcie krajów Europy Środkowej, włącznie z Niemcami Wschodnimi i Zachodnimi, strefą bezatomową. Początkowo proponował, by od razu przejść do denuklearyzacji naszego regionu. Później jednak, gdy okazało się, że w krajach tzw. Zachodu niektóre środowiska (przede wszystkim lewica socjalistyczna i socjaldemokratyczna) gotowe są na rozmowy o planie nieco złagodzonym, Rapacki dwukrotnie zmieniał szczegóły propozycji. W końcu, w marcu 1962 roku zaproponował, by realizację planu podzielić na etapy: pierwszy dotyczyłby zakazu produkcji broni jądrowej w krajach strefy, drugi – zakazu jej stacjonowania z możliwością zwiększenia liczby krajów uczestniczących. Inicjatywę polską poparł Związek Radziecki, Niemiecka Republika Demokratyczna oraz Czechosłowacja. Jastrzębie z NATO z miejsca ją odrzucili. Adam Rapacki pozostał jedynym polskim ministrem spraw zagranicznych, którego nazwisko figuruje na kartach dziejów współczesnej dyplomacji.

Pod koniec 2021 roku z podobną w wielu elementach inicjatywą wyszła Rosja. Przedstawiła siedmiopunktowy plan, który – podobnie jak plan Rapackiego – zwiększałby poziom bezpieczeństwa całego regionu, w tym Polski. Mógłby skutecznie doprowadzić do zmniejszenia napięć w coraz bardziej narażonym na wszelkiego rodzaju prowokacje wojennych jastrzębi, przede wszystkim anglosaskich, regionie środkowoeuropejskim. Chciałoby się, by inicjatywa taka wyszła znów z Warszawy. Warszawa woli jednak zajmować się nieustannym podżeganiem do wojny, komicznym prężeniem rachitycznych muskułów i pohukiwaniem na sąsiadów. Gdyby twierdzenia polskich władz traktowano poważnie poza naszymi granicami, dawno już bylibyśmy w stanie wojny z kilkoma krajami. Paradoksalnie – na szczęście, nikt nie przywiązuje do nich jakiejś większej wagi. I tak jest lepiej.

Propozycja planu Rapackiego XXI wieku pada zatem z ust Siergieja Ławrowa, co rzecz jasna w Warszawie nie jest najlepszą rekomendacją. A jednak, rok 2022 powinien posłużyć nam do tego, byśmy przypomnieli dorobek polskiej dyplomacji i zastanowili się nad jego aktualnością. Demilitaryzacja naszego regionu i kraju w naturalny sposób sprawi, że przestanie on być rozsadnikiem i polem ewentualnych działań wojennych. Im mniej obcych baz wojskowych, instalacji rakietowych, żołnierzy innych państw, tym większy poziom bezpieczeństwa każdego z nas i naszych bliskich. Im mniej postsolidaruchów, neokonserwatystów, militarystów, podżegaczy wojennych i zwykłych szaleńców u sterów polskiej polityki zagranicznej i obronnej, tym bezpieczniej.

Przechodząc zatem do życzeń, które powinniśmy sobie wszyscy składać w noworoczną noc: życzmy sobie przegranej partii wojny i dojścia do głosu partii pokoju. Życzmy sobie (i Ukraińcom) powrotu do normalności w Kijowie, który stanowi istotny obszar z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski i Rosji; zakończenia prób ingerencji graczy zewnętrznych w sprawy wewnętrzne Białorusi; pragmatycznej współpracy kontynentalnej Europy z Eurazją, z naszym aktywnym udziałem; wycofania Anglosasów z naszych europejskich i eurazjatyckich spraw. Wiem, życzenia brzmią dość utopijnie. Chcę jednak przypomnieć, że czasami największe fantazje potrafią nieoczekiwanie się spełnić. W 1976 roku francuski politolog, 35-letni wówczas Emmanuel Todd zapowiedział upadek Związku Radzieckiego, prognozując, że dojdzie do niego około roku 1990. Wszyscy wokół śmiali się z młodego naukowca i wizjonera. Po kilkunastu latach nie śmiał się nikt. Dziś Todd przewiduje rozpad dominacji anglosaskiej i to już nie futurystyka, lecz coś, co dzieje się na naszych oczach. Miejmy to na uwadze.

Mateusz Piskorski

Na zdjęciu: por. Adam Rapacki (drugi z prawej) w obozie jenieckim w Lienzu (Austria) – fot. Muzeum Niepodległości w Warszawie.

Myśl Polska, nr 1-2 (2-9.01.2022)

Redakcja