Na środowym posiedzeniu sejmu polityk PO, Rafał Grupiński, wezwał marszałek niższej izby parlamentu, Elżbietę Witek do wykluczenia z obrad pięciu posłów Konfederacji. Tych samych, którzy we wtorek zostali sfotografowani (a w zasadzie radośnie pozowali) na tle napisu „Szczepienie czyni wolnym”. „Myślę, że mówię w imieniu nas wszystkich. Zhańbili pamięć ofiar Holokaustu i powagę tej izby.” – perorował poseł.
Wypowiedź Grupińskiego jest zabawna dwójnasób. Po pierwsze dlatego, że o powadze polskiego parlamentu mówił przedstawiciel partii, która odpowiada za obecność w jego niższej izbie Klaudii Jachiry czy Franciszka „Franka” Sterczewskiego. Po drugie gdyby tak wykluczać posłów z obrad tylko i wyłącznie za głupotę, nieważne czy to permanentną czy okazjonalną, nasz sejm nie byłby w stanie zebrać kworum. Co za tym idzie nie ustanawiałby szkodliwego prawa. Byłoby to więc rozwiązanie z wszech miar korzystne ustrojowo.
Poza tym nie wiem jakich „nas” miał na myśli pan Grupiński. Mnie na przykład nie, gdyż nie upoważniłem go do reprezentacji swojej skromnej osoby. Jeśli zatem odrzucimy potencjalne aspiracje posła do reprezentowania ogółu obywateli, pozostaje interpretacja zawężona. Zatem pan Grupiński wypowiada się najwyżej w imieniu własnym i kilkudziesięciu kolegów, którzy będąc od 6 lat w opozycji nie byli w stanie wypracować żadnej alternatywnej wobec PiS propozycji dla Polski i Polaków. Zamiast tego skupiali się (i skupiają się nadal) na politycznych happeningach. W związku z powyższym mandat pana Grupińskiego do krytykowania konkurencyjnej grupy komików z pozycji moralnej wyższości jest dokładnie żaden.
Tymczasem jest co krytykować. Bowiem posłowie Konfederacji zamiast pracować merytorycznie urządzili sobie wyjątkowo durny performance. Nie dlatego, że obrazili ofiary holocaustu (tak się składa, że nie wyznaję tej religii więc ta akcja nie obraża moich uczuć religijnych) ale dlatego, że po raz kolejny przyskoczyli granicę dobrego smaku. Dla chwilowej popularności, dla kilku sekund w telewizyjnych serwisach i kilku tysięcy internetowych lajków.
Wystarczy przyjrzeć się tym rozradowanym obliczom, pozbawionym choćby śladu refleksji, by zrozumieć, że się przy tym świetnie bawili. Tymczasem bynajmniej nie jest to zabawne. Podobnie jak nigdy zabawne nie były korwinowe bon-moty o olimpiadach dla debili i o kobietach, które się trochę gwałci. Nie było zabawne awanturowanie się na targach książki w wydaniu Grzegorza Brauna. Nie było zabawne spożywanie wódki z sejmowej mównicy(lub symulowanie takiego spożycia) przez Konrada Berkowicza. Wszystko to nie było i nie jest zabawne. Jest żenujące.
Prowadzi to nas do konkluzji, w przeciwieństwie do tej z początku tego felietonu, dwójnasób smutnej. Po pierwsze dlatego, że Konfederacja robi wszystko by stać się Kompromitacją. Ten projekt źle wystartował, nie jako prawdziwa partia ale jako spółka z o.o. ukierunkowana na przytulenie państwowej dotacji. Jednak po drodze dołączyli się do niej ciekawi ludzie, którzy mogli nadać jej oblicze ruchu politycznego z prawdziwego zdarzenia. A z czasem może i politycznej alternatywy wobec rządów pogrobowców Solidarności. Dziś ta szansa jest zaprzepaszczana.
Po drugie, pomimo wielu wypowiedzi nietrafnych i skandalicznych oraz politycznych hucp, agenda Konfederacji zawiera wiele wartościowych punktów. Które właśnie takimi zachowaniami jak wczorajszy głupawy happening są skutecznie kompromitowane.
Oznacza to nie mniej i nie więcej, ale to, że w najbliższej przyszłości na polskiej scenie politycznej nie wydarzy się nic dobrego. Pozostaje zatem walić głową w mur albo udać się na wewnętrzną emigrację. Ewentualnie robić swoje, licząc, że niczym w słowach piosenki „los się musi odmienić”.
Przemysław Piasta
Przemysław Piasta
Historyk i przedsiębiorca. Prezes Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego. Autor wielu publikacji popularnych i naukowych.