PublicystykaRonalda Laseckiego walka z mirażem

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jest coś uroczego w niesłusznie zapomnianej sztuce polemiki. Może sam fakt, że ktoś zwrócił uwagę na nasze przemyślenia do tego stopnia, iż zdecydował się wytoczyć wobec nich przemyślenia przeciwne. Być może unikatowa możliwość zwracania się do spersonalizowanego odbiorcy, nie zaś do anonimowego Czytelnika.

A może jeszcze inny czynnik sprawia, że to właśnie polemiki są prawdziwym creme de la creme publicystyki politycznej. Dlatego i tym razem pozwolę sobie ponieść się polemice, ryzykując, iż kolejne piętra argumentacji uczynią niniejszy tekst nieczytelnym dla postronnego odbiorcy.

W numerze 10/2021(56) „Chrobrego Szlaku” ukazał się, skądinąd interesujący, tekst Ronalda Laseckiego pt. „Czy powinniśmy żałować dawnych UBeków?”. Stanowi on polemikę z moją recenzją książki „Na stos”, która ukazała się pod tytułem „Sprawiedliwość po polsku” („Myśl Polska” nr 4142 z 1017 października 2021 r.).

Kol. R. Lasecki stawia tezę, że użyta przeze mnie argumentacja opiera się na trzech filarach: 1) przyjęta przez PiS ustawa „dezubekizacyjna” nie rozróżnia funkcjonariuszy obciążonych represjami politycznymi od nieobciążonych nimi, oraz od zweryfikowanych pozytywnie w 1990 r. 2) ustawa podważa pewność i wiarygodność państwa polskiego 3) ustawa „wyrzuca na śmietnik historii” oraz „skazuje na nędzę i marginalizację” dawnych funkcjonariuszy mundurowych PRL.

Co do pierwszych dwóch punktów nie wyrażam zastrzeżeń, w istocie taka była moja intencja. Natomiast trzeci punkt stanowi już intelektualne nadużycie. Stwierdzenie faktu „skazania na nędzę i marginalizację” w tym przypadku konkretnej grupy zawodowej nie odnosi się bowiem, jak twierdzi R. Lasecki, do sfery emocjonalnej, ale stanowi stwierdzenie konkretnego faktu. Faktu będącego prostą implikacją porzucenie przez obecną Polskę zasady sprawiedliwości społecznej pojmowanej jako cechę ustroju politycznego i porządku prawnego, charakteryzującą się zobiektywizowanymi i jednakowymi dla wszystkich obywateli i grup społecznych kryteriami oceny praw i obowiązków, zasług i win, wymaganiem bezstronności w funkcjonowaniu organów państwowych, administracyjnych, rządowych, prokuratorskich i służb porządkowych.

Zatem przywołanie przeze mnie procesu dehumanizacji członków omawianej grupy nie jest pustym zabiegiem retorycznym mającym wzbudzić sympatię Czytelnika, ale stanowi opis metodyki postępowania aparatu państwa, które zdecydowało się wbrew elementarnym zasadom państwa prawa objąć dyskryminacją jedną z grup zawodowych. Oczywista niesprawiedliwość takiego postępowania została wybaczona przez opinię publiczną właśnie ze względu na wcześniejszą, skuteczną dehumanizację członków przedmiotowej grupy.

Dalej R. Lasecki zarzuca, iż moja krytyka inkryminowanej ustawy odbywa się z pozycji, „sentymentalnych”. To wygodny zabieg retoryczny, bo choć nie ma on uzasadnienia w odniesieniu do mojego tekstu, pozwala kol. Laseckiemu na swobodną projekcję własnych tez. Dodajmy tez w pełni mieszczących się w imputowanym mi obszarze sentymentalnym, przy czym rzecz jasna nacechowanych przeciwnym wektorem. Czytamy zatem, iż „epigoni służb mundurowych PRL nader często okazują się mieć poglądy utrzymane w tonie manifestacji niegdysiejszego KODu”. Ich „liberalny w istocie światopogląd i postawy w dziedzinie kultury: mniej czy bardziej wojujący ateizm, poparcie dla pornografii i rozpusty, wspieranie demonstracji za mordowaniem dzieci w łonie matek, wyśmiewanie praktycznie każdej polskiej inicjatywy patriotycznej czy wzmacniającej polski potencjał, jeśli nie jest ona równocześnie działaniem na rzecz Rosji”.

Nie jest mi wiadome na ile kol. Lasecki opiera swoje tezy na dostępnych badaniach, na ile zaś na własnych obserwacjach. Jeżeli wyłącznie na tym drugim, to stawianie tak daleko idących tez wydaje się posunięciem śmiałym poza granice rozsądku. W końcu nasze postrzeganie z definicji nacechowane jest szeregiem ograniczeń. Szczególnie wnioskowanie na podstawie obserwacji poczynionych w mediach społecznościowych narażone jest na poważne błędy, wynikłe choćby z funkcjonowania tzw. baniek informacyjnych oraz nadaktywności w internecie osób z zaburzeniami.

Pozostawiając zatem poza polemiką tezy niemożliwe do weryfikacji w oparciu o zobiektywizowane dane zwracam uwagę, iż aparat partyjno-państwowy PRL wspierał postawy, które z obecnej perspektywy określić moglibyśmy jako purytańskie. Wspierano życie rodzinne i dzietność. Niechętnie spoglądano na rozwody. Z nieufnością podchodzono do dewiantów seksualnych, którzy podlegali szczególnie silnym obserwacjom. Nie da się wykluczyć, że ci sami ludzie, którzy kilkadziesiąt lat temu prowadzili akcję „hiacynt” dziś zmienili swoje zapatrywania, przyjmując „liberalny w istocie światopogląd i postawy (…) poparcie dla pornografii i rozpusty…”. Jednak prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jawi się jako nikłe.

Nawet jeśli jednak przyjęlibyśmy na potrzeby niniejszej dyskusji, że wszystkie zarzuty kol. Laseckiego są prawdziwe nie zmienia to dokładnie nic. Właśnie dlatego, że krytyka ustawy dezubekizacyjnej nie opiera się na argumentach natury sentymentalnej. Z naszego punktu widzenia nie powinno być istotne czy dyskryminacją objęto ludzi, których darzymy szczerą sympatią, czy wręcz przeciwnie. Najistotniejszy jest sam fakt zastosowania dyskryminacji, który jak wywiodłem w inkryminowanym artykule, stanowi złamanie elementarnych zasad państwa prawa.

Istotna część tekstu R. Laseckiego odnosi się do PRL. Czytamy m.in. „Wydaje się, że wielu z nas ma mocno wyidealizowany obraz PRL jako „państwa narodowego”, a jego funkcjonariuszy jako „patriotów w mundurach” chroniących nas przez lata przed zachodnią liberalną zgnilizną, imperializmem Anglosasów i rewizjonizmem Niemców”.

Być może w istocie są wśród nas osoby postrzegające Polskę Ludową przez różowe okulary. Więcej jednak jest takich, którzy podążając za głównym nurtem polskiej polityki, gotowi głosić na jej temat najbardziej nawet absurdalne tezy. To jednak problem zbyt ważny i szeroki, by zająć się nim w sposób powierzchowny. Na pewno jest to dobry moment byśmy patrząc z perspektywy historycznej trzech dziesięcioleci przyjrzeli się krytycznie dorobkowi PRL, także zważywszy trwałość jego poszczególnych aspektów. Choć zapewne nie przeciwstawimy się wspieranej przez aparat państwa pozornie „patriotycznej”, a w istocie antynarodowej propagandzie, tego rodzaju dyskusja pozwoli nam na pewne uporządkowanie pojęć. Jak widać jest ono wciąż bardzo potrzebne.

Przemysław Piasta

Na zdjęciu: 22 lipca 1966 – Defilada Tysiąclecia

Myśl Polska, nr 47-48 (21-28.11.2021)

Redakcja