ŚwiatUkraina: neonaziści nadal hojnie sponsorowani

Redakcja2 lata temu
Wspomoz Fundacje

Wiele mediów i polityków, gdy tylko usłyszy, że na Ukrainie wciąż działają finansowane z budżetu państwa grupy neofaszystowskie, od razu twierdzi, że to „prorosyjska propaganda”. Obrońcy obecnych władz w Kijowie dodają jeszcze: „Na Ukrainie nie ma faszyzmu, bo mamy prezydenta – etnicznego Żyda”.

Amerykanie też to widzą

Faktycznie, w parlamencie nie ma obecnie otwarcie faszystowskich środowisk czy deputowanych. Jednak „grupy nienawiści” nadal działają. I nie jest to moja opinia, lecz cytat z raportu na temat praw człowieka Departamentu Stanu Stanów Zjednoczonych z 2018 roku na temat Ukrainy. Do grup tych amerykańscy dyplomaci zaliczyli przede wszystkim organizacje C14 oraz Korpus Narodowy.

Ukraińscy dziennikarze z proeuropejskiej „Zaborony” piszą, że nazwa tej pierwszej wyraźnie nawiązuje do neofaszystowskiego hasła. W tym samym 2018 roku C14 za organizację ekstremistyczną uznała Freedom House. Przywódca C14 Jewgienij Karaś objęty jest zakazem wjazdu do Rosji i do Stanów Zjednoczonych; oba te kraje umieściły go na liście osób niepożądanych.

Organizacja wciąż organizuje ataki motywowane etnicznie (ostatnio, 21 października na Romów pod Kijowem), przeciwko osobom o innej orientacji seksualnej albo poglądach politycznych (liczne napady na dziennikarzy, adwokatów).

Zabójcy Buziny w… straży miejskiej

Jej członkowie Denis Poliszczuk i Andrij Miedwiedko w oparciu o twarde dowody oskarżeni zostali o dokonanie zabójstwa redaktora naczelnego największej ukraińskiej gazety „Siewodnia” Olesia Buziny. Obecnie, po krótkim pobycie w areszcie, przebywają oni na wolności, wybrani zostali do rad społecznych przy organach państwowych i pracują w straży miejskiej, która finansowana jest z budżetu miejskiego Kijowa.

21 października Miedwiedko brał udział w akcji przeciwko Romom pod Kijowem, gdzie wcześniej członkowie C14 podpalili ich obozowisko i wypędzili ich z domostw.

Spora część działaczy C14 służy w straży miejskiej, umundurowanej służbie miejskiej, finansowanej z budżetu stolicy. Straż miejska stała się faktycznie jednym ze sztabów zwolenników tej organizacji.

Niepokój w Brukseli

Wiceszef Komisji Europejskiej Josep Borell, odpowiadając na interpelację na początku 2020 roku, informował, że znane mu są domniemane związki ukraińskiej C14 z innymi ruchami skrajnie prawicowymi i potępił ekstremizm.

Niezależnie od uznania jej za ekstremistyczną, C14 nadal działa na Ukrainie. Choć po objęciu go zakazami wjazdu przez różne kraje Jewgienij Karaś zdecydował się na zmianę jej nazwy i obecnie brzmi ona „Fundament Przyszłości”. Nie uległ zmianom jej skład personalny i charakter działalności, lecz wyłącznie nazwa.

Zmieniła się nazwa i od razu pojawiły się też nowe źródła finansowana budżetowego. Zostało ono zwiększone w 2020 roku, niezależnie od oświadczenia Borella oraz międzynarodowych organizacji broniących praw człowieka z różnych krajów. U władzy był już prezydent Wołodymyr Zełeński.

Miliony dla neonazistów

Ukraińscy obrońcy praw człowieka ze stowarzyszenia „Marker” obliczyli, jakie kwoty organizacje powiązane z C14 otrzymały w 2020 roku z budżetu państwa.

Samej C14 nacjonaliści starają się we wnioskach o środki publiczne nie ujawniać. Jednak już powiązane z nią organizacje takie, jak Związek Weteranów Wojny z Rosją, Zgromadzenie Oświatowe, Ukraińska Chwała Wojenna czy Narodowe Centrum Praw Człowieka dotowane są jeszcze od czasów prezydenta Petra Poroszenki.

Już za czasów Zełeńskiego, w 2020 roku, struktury te otrzymały z budżetu państwa 1,3 mln hrywien; przykładowo, wspomniana Ukraińska Chwała Wojenna, na czele której stoi oskarżony o dokonanie zabójstwa na zlecenie Miedwiedko, dostała 300 tys. hrywien.

W sumie w latach 2018-2020, a więc częściowo już za rządów Zełeńskiego, różne struktury C14 otrzymały łącznie środki publiczne (ze szczebla centralnego i samorządowego) w kwocie ponad 6 mln hrywien.

Z kolei na funkcjonowanie wspomnianej już straży miejskiej tylko w 2019 roku wydano 21 mln hrywien. Projekty opracowane przez C14 dotowane są także w roku 2021. Sprawozdania z nich mają być opublikowane w roku 2022.

Neonaziści tropią neonazistów

Doszło nawet do tego, że międzynarodowa grupa śledcza Bellingcat, którą trudno posądzić o jakiekolwiek sympatie do Rosji, donosi w swoim raporcie, że ukraińskie Ministerstwo ds. Kombatantów bezpośrednio współpracuje i finansuje skrajną prawicę. Ultraprawicowe lobby działa również w innych urzędach państwowych, szczególnie w Departamencie Wychowania Narodowo-Patriotycznego Ministerstwa Młodzieży i Sportu.

Wreszcie, ukraińscy dziennikarze z „Zaborony” pisali już ponad rok temu, że lider grupy StopFake, która zajmuje się weryfikowaniem publikowanych w ukraińskim Facebooku informacji o „szalejącym w kraju faszyzmie”, Marko Suprun przyjaźni się ze skrajnie prawicowymi ukraińskimi muzykami Arsenijem Biłodubem i Andrijem Sieredoj, a także współpracuje z C14.

Arsenij Biłodub jest twórcą marki odzieżowej z symboliką prawicową SvaStone oraz założycielem zespołu Sokira Peruna, która na swoich koncertach często wykonuje utwór pod tytułem „Sześć milionów kłamstw” z tekstem negującym Holokaust. Wynika z tego, że prawdziwość oskarżeń o faszyzm na Ukrainie weryfikuje człowiek, który związany jest z ewidentnymi neonazistami.

Po ukazaniu się tej informacji Facebook zablokował na pewien czas profil „Zaborony”, a skrajna prawica oskarżyła jej redaktorów o działanie zgodne z „moskiewskimi instrukcjami”. I wszystko to pomimo, że „Zaborona” jest kolektywem dziennikarskim finansowanym przez miliardera George’a Sorosa i dostającym europejskie granty.

Jej redaktor naczelna Jekaterina Sergackowa otrzymała nagle mnóstwo gróźb, a w Internecie pojawił się adres, pod którym mieszkała z rodziną, co zmusiło ją do szybkiej przeprowadzki. W jej obronie stanęła Human Rights Watch oraz ambasada Niemiec na Ukrainie, a także wielu dziennikarzy i obrońców praw człowieka.

Wasilij Murawicki

(korespondencja z Ukrainy)

Redakcja