PublicystykaKonfliktogenna reprywatyzacja

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Ostatnie dni przyniosły nam kulminację konfliktu wewnętrznego i zewnętrznego, w którym zasadniczą rolę odgrywa czynnik amerykański. Najgłośniejsza sprawa, tzw. „lex TVN” ma znaczenie drugorzędne dla państwa polskiego i nas wszystkich. Sprawą kluczową jest zmiana Kodeksu Postępowania Administracyjnego ograniczająca do lat 30 wiek możliwych do wzruszenia decyzji administracyjnych.

Zmiana ta, choć nie wykluczająca dochodzenia przed sądami powszechnymi praw do utraconej własności przez do tego uprawnionych, wywołała, nawet jak na dotychczasowe doświadczenia, niespotykaną furię ze strony Izraela, środowisk żydowskich a także szeregu czynników amerykańskich, od członków Kongresu po wysokich przedstawicieli rządu USA. Przyjrzyjmy się tym sprawom nieco bliżej.

Lex TVN

W moim przekonaniu sprawa tej ustawy stanowi przykrywkę do zmiany KPA i jest traktowana przez Jarosława Kaczyńskiego i rząd PiS, jako cel wystawiony do jak najgłośniejszego atakowania przez opozycję, a przy tym, biorąc pod uwagę, że jest dopiero na etapie rozpatrywania przez Senat, daje możliwość daleko idącej manipulacji z odpuszczeniem włącznie. Senat zapewne wprowadzi poprawki, w Sejmie PiS może uzyskać potrzebną liczbę głosów do odrzucenia poprawek, a może nie uzyskać. Tak czy inaczej ustawa trafi do Prezydenta, który może ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego, co przedłuży moment jej ewentualnego podpisania, a tym samym zwiększy możliwości politycznego handlu, albo ją zawetuje i wtedy PiS weta nie odrzuci. Trzeba wyraźnie zaznaczyć, że założenie ustawy „lex TVN” jako przykrywki wiąże się istotowo z założeniem, że PiS pragnie obronić przede wszystkim zmianę KPA. Sama sprawa w ten czy inny sposób rozejdzie się. Satelitarna TVN24 nadaje już na koncesji holenderskiej, większy problem ma nadająca naziemnie główna TVN, ale trudno sobie wyobrazić, aby prawnicy nie znaleźli formuły dającej się pogodzić z nowymi przepisami.

Ciekawe, że „obrona wolności mediów” zdecydowanie tym razem nie porwała mas. W „Gaz. Wyb.” twierdzą, że przyczyną jest to, że młodzi aktywiści walczący ze zmianami klimatycznymi, o „prawa” LGBT itp. nie są przekonani do obrony TVN, którą to stację odbierają jako nie wystarczająco radykalną i nieprzekonywującą. Z kolei Jan Śpiewak zauważył, że „tymczasem na protestach w obronie TVN garstka ludzi. Mówię to bez satysfakcji, ale jeśli niemal całą treścią działalności TVN jest zapewnienie żenującej rozrywki, prezentowanie nihilistycznych, indywidualistycznych i hiperkapitalistycznych postaw, prezentowanie i nakręcanie głupiego i pustego konfliktu politycznego, wpajanie ludziom od dwóch dekad, że egoizm jest super, a solidarność i walka o swoje prawa to roszczeniowość, to nic dziwnego, że niewielu będzie się chciało pofatygować, żeby bronić stacji, która tak bardzo ma wywalone na życie zwykłych ludzi. Neoliberałowie sprzedali Kaczyńskiemu sznur, na którym ich wiesza”.

Mądre słowa. Z drugiej strony, jest rzeczą oczywistą, że Jarosław Kaczyński i PiS tworzą po raz kolejny ustawę w jednostkowej sprawie, co dowodzi i mentalności autorów, i upadku lub, jeśli ktoś woli, bardzo niskiej kultury prawnej w naszym kraju, jak również to, że na skutek lex-TVN państwowe media nie staną się mniej ordynarną tubą propagandową PiS, a bardziej źródłem obiektywnej informacji.

Nieszczęsna reprywatyzacja

Reprywatyzacja, jako hasło, stanowiła i stanowi oręż przede wszystkim sił prawicowych w Polsce praktycznie od 1989 r., zwłaszcza tych o obliczu konserwatywnym oraz anty-PRL/antykomunistycznym. Paleta postaw była bogata – począwszy od umiarkowanych,  uznających nieodwracalne, bądź trudne do odwrócenia zmiany, które nastąpiły po II wojnie światowej, poprzez tych nieuznających żadnych aktów prawnych wydanych po wojnie, jak i oszołomów głoszących wręcz powrót wprost do 31 sierpnia 1939 r. Osobiście, od początku zajmowałem w tej sprawie stanowisko bardzo powściągliwe. Ze względu na szczególną sytuację Polski po wojnie, ogrom strat ludzkich i zniszczeń materialnych, przesunięcie granic na zachód oraz przesiedlenie milionów ludzi, uważałem, że reprywatyzacja jest możliwa tylko tam, gdzie są spadkobiercy i gdzie naruszono przepisy prawa wydane po wojnie a dotyczące powszechnych zmian własnościowych, jak nacjonalizacja przemysłu, tzw. dekrety Bieruta i im podobne (reforma rolna już w mniejszym stopniu, bo jeszcze trudniej można byłoby sobie wyobrazić odbieranie rolnikom ziemi po 89 r. nawet tej rozdanej z naruszeniem przepisów o reformie rolnej).

Niedoszła ustawa reprywatyzacyjna mogłaby – przykładowo – ustanawiać termin zawity, w którym można by było występować z roszczeniem reprywatyzacyjnym i narzucać sądom szczególny tryb postępowania, który zmuszałby je do zakończenia również w określonym czasie. Gdyby taka lub podobna ustawa weszły w życie niedługo po 89 z początkiem XXI wieku mielibyśmy kwestie reprywatyzacji całkowicie zamknięte.

Niestety, tak się nie stało, sprawy ciągną się do dziś, przez 30 lat narosło mnóstwo patologii, powstała wręcz zorganizowana przestępczość wokół kwestii reprywatyzacji. A przecież nawet w sytuacji wolnej od patologii dojście do satysfakcjonującego orzeczenia było trudne i czasochłonne – sąd musiał badać nie tylko uprawnienia strony występującej, ale i balansować pomiędzy rzeczywistą szkodą, utraconymi korzyściami powodów, a nakładami poniesionymi przez dziesięciolecia przez głównie państwo oraz prawami nabytymi, zwłaszcza nowych lokatorów nieruchomości mieszkalnych. W każdym z możliwych do wyobrażenia przypadków chodziło o sytuacje, w której powód pretendował do bycia legalnym spadkobiercą właściciela pozbawionego własności. Mienie, co do którego spadkobierców nie było, co do zasady, przechodziło i przechodzi na Skarb Państwa.

Zmiana w KPA

Zaproponowana przez rząd zmiana w KPA ma dotyczyć wszystkich decyzji administracyjnych, choć ze względu na nośność medialną tematu reprywatyzacji, podkreśla się zwłaszcza decyzje własnościowe. Należy do nich trzynaście dekretów i ustaw wydanych po wojnie, nacjonalizujących bądź komunalizujących mienie, dotyczących przesiedleńców i nacjonalizacji gospodarki. Zmiana jest konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego z maja 2015 r. w którym orzekł, że przepis kodeksu w obecnym brzmieniu – pozwalający orzec o nieważności decyzji wydanej z rażącym naruszeniem prawa nawet kilkadziesiąt lat po tej decyzji – jest niekonstytucyjny.

Na mocy zmiany w KPA podpisanej już przez Prezydenta nie będzie można uchylić żadnej decyzji administracyjnej, która została wydana z rażącym naruszeniem prawa, jeśli od jej doręczenia lub ogłoszenia upłynęło 10 lat, jak również wcześniej, jeśli wywołała nieodwracalne skutki prawne. Z mocy prawa umorzone zostaną wszystkie postępowania administracyjne, jeśli od wydania decyzji upłynęło 30 lat. Ustawa została podpisana z uwzględnieniem jednej poprawki Senatu, na mocy której poszerzono katalog przyczyn, których wystąpienie wyłącza możliwość stwierdzenia nieważności decyzji, o sytuacje, w których decyzja była niewykonalna w dniu jej wydania i jej niewykonalność ma charakter trwały oraz gdy wykonanie decyzji wywołałoby czyn zagrożony karą.

Nowela do KPA wywołała różne reakcje środowiska prawniczego. Jedni zwracają uwagę na fakt, że Trybunał konstytucyjny nic nie mówił w swoim wyroku o okresie 30 lat, inni – najbardziej krytyczni wobec noweli – uważają, że zamknie ona możliwość ubiegania się po upływie 30 lat od wydania decyzji nie tylko o zwrot w naturze, ale i o odszkodowanie. Jeszcze inni, w tym Ministerstwo Sprawiedliwości i Prezydent, uważają, że nadal będzie można ubiegać się o odszkodowanie za utracona własność.

Nowela została podpisana i przynajmniej częściowo reguluje sprawę reprywatyzacji. Na szczególną uwagę zasługuje tu fakt de facto objęcia ochroną prawną fundamentalnych zmian własnościowych dokonanych w Polsce Ludowej. Paradoksalnie czyni to rząd, którego najwyżsi przedstawicieli potrafią do dziś twierdzić, że Polski w latach 1945-89 nie było albo była pod okupacją, i który na co dzień żyje retoryką tzw. antykomunistyczną. Nowela KPA, czyli zachowanie wbrew retoryce dowodzi oczywistego dla wszystkich podchodzących do najnowszej historii Polski w sposób racjonalny i zdroworozsądkowy – obecna Polska jest następcą prawnym  Polski Ludowej (czyli RP 1945-52 i PRL 1952-89) i nic tego nie zmieni. Nawet, gdyby znaleźli się szaleńcy, którzy przyjęliby prawo o „wykreśleniu” Polski Ludowej z historii i prawa, przepisy takie nie wejdą w życie, gdyż nikt nie może być zobowiązany do rzeczy niemożliwych. Problem reprywatyzacji wciąż jednak teoretycznie istnieje.

PiS zapowiadał tzw. dużą reprywatyzację w 2017 r., lewica złożyła swój projekt jesienią 2020 r., w którym zaproponowała koniec zwrotów w naturze, symboliczne odszkodowanie dla spadkobierców – tylko osób fizycznych i niezbywalność prawa do rekompensaty. Nie wiem, czy dzisiaj, po słusznej i potrzebnej noweli KPA taka odrębna ustawa jest jeszcze potrzebna, ale jeżeli tak, to wydaje się, że wersja Lewicy byłaby rozwiązaniem rozsądnym. Wiem, że to jest trudne do przełknięcia dla wyznawców świętości prawa własności, ale nasz ideał, czyli państwo narodowe, to nie zbieranina jednostek-indywidualistów połączonych tylko interesem, ale wspólnota, która w miarę możliwości powinna pochylić się nad słusznym prawem jednostki, ale musi mieć też na uwadze przy podejmowaniu decyzji ewentualne negatywne konsekwencje dla grup i całości, i wówczas odpowiednio wyważyć racje. Pamiętajmy, że zawsze ktoś będzie niezadowolony.

Kainem nazywali Stanisława Grabskiego polscy właściciele ziemscy zapatrzeni w koniec własnego nosa, kiedy w interesie Polski jako państwa narodowego „rezygnował” w Rydze ze zbyt daleko wysuniętych na wschód granic Polski. Wg Instytutu Strategie 2050 zmiana w KPA wstrzyma ok. 2300 spraw reprywatyzacyjnych, zaś wspomniany Jan Śpiewak twierdzi, że w Warszawie jest jeszcze 10 tysięcy potencjalnych adresów, które mogłyby podlegać reprywatyzacji. Dzika reprywatyzacja zaś dotknęła w Warszawie wg stowarzyszenia Miasto Jest Nasze, 55 tysięcy osób. Po noweli lokatorzy przestaną żyć w zawieszeniu, w ciągłym zagrożeniu, że przyjdzie ktoś i ich wyrzuci. Także miasto uzyska pewność, że mienie komunalne naprawdę do niego należy i będzie mogło np. podjąć program remontów, bez niebezpieczeństwa, że czyni to na rzecz potencjalnego pseudowłaściciela.

Trzeba podkreślić w tej sprawie dużą jednomyślność sił politycznych w Sejmie i Senacie. Rzeczywiście, ta sprawa nie powinna dzielić, tak jak i nie powinien dzielić histeryczny atak na nowelę KPA w wykonaniu Izraela i USA.

Izraelska i amerykańska histeria

Reakcja Izraela i Stanów Zjednoczonych na zmianę KPA okazała się być histeryczną a nawet, w przypadku Izraela, paranoiczną. USA traktują sprawę niemal pakietem – razem z lex-TVN – jako przyczynek do kolejnych wystąpień grup Kongresmenów (deputowanych i senatorów) apelujących o nieprzyjmowanie nowych rozwiązań prawnych. Pojawiły się zapowiedzi sankcji, wyprowadzenia części kontyngentu amerykańskiego z Polski nawet zakazu wjazdu do USA dla czołowych postaci PiS. Jak na największego sojusznika Polski, to dość szokujące zapowiedzi, a może po prostu wreszcie prawdziwe oblicze hegemona. Niezależnie od tego, czy będą one spełnione, czy nie, Polska i PiS, jako sztandarowa formacja proatlantycka, proamerykańska, a nawet proizraelska poniosła wizerunkową klęskę. Oczywiście klęska ta wynika z przewartościowania we własnych oczach Polski przez rządzących, którzy widzą nasz kraj jako niemal równorzędnego partnera USA, a w rzeczywistości jest on peryferyjnym państwem, tanim (bierze wszystko jak leci i bez względu na cenę) i mającym potencjał państwa frontowego.

Zadziwia zwłaszcza chorobliwa wręcz reakcja Izraela. Słowa jakie padły pod adresem Polski z jednej strony pokazują prawdę o Izraelu, z drugiej, w dalszej perspektywie czasowej wykluczają jakiekolwiek normalne stosunki z tym państwem, o sojuszniczych nawet nie marząc. Stosunki oparte na szantażu o oczekiwaniu na haracz nigdy nie wróżą dobrze. Nie wgłębiając się w przewody myślowe polityków Izraela spójrzmy choć na krzyczące tytuły: Antony Blinken, Sekretarz Stanu USA „To krzywdzi polskich Żydów, ofiary Holokaustu”, Yair Lapid, minister SZ Izraela „Ramię w ramię [z USA] przeciw polskiemu prawu”, tenże „Nie boimy się antysemickich gróźb”, i dalej „Polska zaaprobowała niemoralną, antysemicką ustawę”, wreszcie „Minęły czasy, kiedy Polacy krzywdzili Żydów bez konsekwencji”; Szewach WeissNiech Polska zadośćuczyni Żydom”. Są to słowa pełne niezwykłej buty i bezczelności tych, którzy wiedzą, że żadna kara ich za to nie spotka. Można im odpowiedzieć bez emocji: co do ograniczenia reprywatyzacji poprzez zmianę KPA – Żydzi mieli ponad 30 lat na dochodzenie praw. Trudno czekać w nieskończoność i utrzymywać własnych obywateli w niepewności jutra, co do dachu nad głową. Polska nie ma żadnego obowiązku zadośćuczynienia Żydom. Za co?

Nasz kraj był pierwszą ofiarą tragicznej wojny, został zrujnowany. Za zniszczenie mienia Polaków i Żydów odpowiadają ci, którzy tę wojnę wywołali i prowadzili w sposób totalny, nie oglądając się na życie i mienie cywili. Właściwym adresatem są zatem Niemcy, którzy odpowiadają i za wojnę i za jej konsekwencje, także konieczność wydania dekretów Bieruta i innych, słusznych z perspektywy tamtych lat, ale słusznych i dzisiaj. Żadne zrównywania działań III Rzeszy z decyzjami powojennymi rządów Polski Ludowej nic tu nie pomogą. Jak słusznie zauważył Radosław Sikorski – odpowiadając na sugestię Szewacha Weissa, który mówił o zapłaceniu przez Polskę małego procenta sumy, który się Żydom rzekomo należy za gigantyczne mienie utracone w Polsce – „Jeśli Szewach Weiss, którego skądinąd szanuję i lubię uważa, że za mienie zamordowanych przez Niemcy polskich Żydów komuś należą się odszkodowania a jednocześnie Polsce reparacje od Niemiec, to rząd powinien wystawić weksel i niech Izrael ściągnie sobie bezpośrednio w Berlinie”.

Sikorski wyznaczył tym samym pewien standard zachowania w tej sprawie dla opozycji. O przejściu noweli KPA w Polsce bezboleśnie zadecydowała ta postawa i wrażliwość lewicy na ofiary dzikiej prywatyzacji. To ważne, bo zapewne chętnych do chylenia czoła i przywdziewania worów pokutnych by nie brakowało, jak poseł Artur Łącki z KO z jego żenującą wypowiedzią usprawiedliwiającą niemieckie obozy koncentracyjne na ziemiach polskich, polskim antysemityzmem przedwojennym.

Strona żydowska miesza przy tym – z całą pewnością z premedytacją – kwestię odszkodowań dla prawowitych spadkobierców właścicieli ze sprawą mienia bezspadkowego. Domaganie się czegokolwiek za to mienie – co wybrzmiewa także jednoznacznie z wypowiedzi Weissa, który przez lata był przedstawiany jako przyjaciel Polski – ponieważ trudno uznać, aby strona żydowska nie wiedziała o zasadzie przechodzenia mienia bezspadkowego na rzecz państwa w krajach cywilizowanych, może być tylko wyrazem wiary, przekonania o swojej wyjątkowości pośród rodzaju ludzkiego. Ponieważ Holokaust był największą zbrodnią, to wyjątkowo tylko Żydom należy się, na zasadzie krwi, a nie na zasadach prawa spadkowego, odszkodowanie za mienie żyjących w przeszłości i wówczas zamordowanych innych Żydów, choćby nie mających prawnie nic wspólnego z obecnymi. Trudno takie uroszczenia strony żydowskiej traktować poważnie, jakkolwiek głęboko nie wynikałyby one z własnego przekonania przynajmniej dużej części Żydów wierzących i niewierzących.

Znów zacytuję Sikorskiego: „Na jakiej podstawie miałyby być dokonywane przelewy i komu? Organizacjom ze Stanów Zjednoczonych, które palcem nie kiwnęły w sprawie polskich Żydów, czy Stanom Zjednoczonym, które już dawno wzięły pieniądze na odszkodowania dla swoich obywateli? – W księgach wieczystych nie ma kategorii mienia katolickiego, protestanckiego, czy żydowskiego. To sprawa między państwem polskim a jego obywatelami, byłymi lub obecnymi. Czy Watykan ma prawo do mienia bezspadkowego zmarłych katolików w USA czy w Izraelu? Przecież to absurd”. Bardzo ostro wystąpił też przeciwko antypolskiemu atakowi rządu Izraela wspomniany już Jan Śpiewak.

Powołuję się na Sikorskiego z premedytacją, żeby pokazać, że ten znienawidzony w kręgach pisowskich polityk w tej konkretnej sprawie zajmuje stanowisko zgodne z polską racją stanu. To trzeba docenić, a tego pisowcy nie potrafią, atakując w tym samym czasie wściekle Sikorskiego za jego ostre opinie o lex-TVN. Zwłaszcza bawi p. Ziemkiewicz, któremu niegdyś się wydawało, że z p. Weissem uzgodni wszystkie drażliwe kwestie w stosunkach Polska-Żydzi-Izrael. Dla uczciwości dodajmy, że zdecydowanym głosem żydowskim przeciwko atakom rządu Izraela na Polskę był głos Eldada Becka z „Israel Hayom”, który wyśmiał oskarżenia kierowane do polskiego rządu o negowanie Holokaustu, czy tworzenie antysemickich ustaw oraz Liela Leibovitza, który w magazynie „Tablet” uznał, że „Polska ma rację w tej konkretnej potyczce o zmianę prawa, które ma zakończyć bezterminowe roszczenia. Izrael boleśnie i rażąco myli się w tej kwestii. (…) Ma prawo pozwolić tym, którzy dziś mieszkają w przedwojennych domach, by spali spokojnie. Polska ma prawo wyznaczyć limit czasu do roszczeń. I ma pełne prawo oburzać się, że raz po raz zostaje obsadzona w roli centrum historycznego europejskiego antysemityzmu, podczas gdy Niemcy są wychwalane jako wzór historycznej pokuty”.

Koniec opcji atlantyckiej?

Czy ostatnie konflikty i słowa jakie padły pod adresem Polski z USA i Izraela, słowa, którymi traktuje się wrogów bez honoru, a nie sojuszników i przyjaciół, oznaczają koniec opcji atlantyckiej lub amerykańsko-izraelskiej czy też po prostu amerykańskiej, w polityce polskiej? Bądź co bądź roszczenia żydowskie istnieją od zawsze, a ustawa 447 to prawo z czasów prezydentury Trumpa, wielkiego przyjaciela i patrona Izraela, zatem niezależnie od partii sprawującej władzę w USA opcja amerykańska w dającej się przewidzieć perspektywie czasowej, oznaczać będzie jednocześnie konieczność liczenia się z roszczeniami żydowskimi.

Oczywiście rozpatrując to na papierze, jest to koniec tej opcji. Trudno sobie wyobrazić wiarygodność i poparcie dla kogokolwiek, kto chciałby opierać nowy projekt polityczny w Polsce na tej opcji. Szalony atak Izraela i poparcie dlań USA z pewnością wielu dotychczasowym fanatykom atlantyzmu przynajmniej przetarł oczy. Ale pozostały i sieroty po opcji amerykańskiej. Przede wszystkim PiS. Ciekawe, że po szeregu żałosnych wystąpień proukraińskich i antyrosyjskich, główne skrzypce w konflikcie z Izraelem nie należą do ministra Raua, którego jakby nie było.

Co PiS może zrobić? Najprostszą odpowiedzią jest kierunek europejski, jedyny możliwy przy obecnym układzie sceny politycznej w Polsce, ale wcale nie oznaczający bezmyślnego pędu do rozlania się w jednym tylko projekcie wielkiej Unii, ale kierunek, który powinien oznaczać nowe otwarcie na członków Unii – poszczególne państwa. To jest opcja, którą można sobie wyobrazić. Jeżeli polskie „elity władzy”, rząd i opozycja nie są mentalnie zdolne do uwolnienia się od paraliżującej je rusofobii, to niech przynajmniej nie przeszkadzają krajom UE i samej Unii w kontaktach z Rosją. A wówczas, a nie w opozycji do Rosji, będzie możliwe również nawiązanie bliższej współpracy z Chinami. Tak, czy inaczej, zwietrzałe aksjomaty polityki polskiej należy co najmniej krytycznie przemyśleć. To wszystko są nie wystarczające, minimalne środki po temu, aby zacząć choć prowadzić elementarną politykę polską, a nie politykę będącą kopią polityki wybranego seniora lub politykę obrażenia się na cały świat. Nawet ze środowiskami żydowskimi możliwa jest polityka inna niż obecna – przez tyle lat nie stworzyliśmy przyczółku wspólnej walki z neobanderowcami, a kładąc nacisk na stosunki z rządem Izraela zaniedbaliśmy rozwój kontaktów ze środowiskami, które głoszą poglądy takie, jak wyżej wskazani dziennikarze izraelscy.

Obserwujmy dalej uważnie naszą scenę. Sprawa mienia żydowskiego wymaga konsekwencji i jedności. Jednocześnie może stać się przyczynkiem do zmiany podstawowego wektora polityki polskiej z wszystkimi tego implikacjami. Jarosław Kaczyński powinien to zrozumieć. To wręcz jego obowiązek.

Adam Śmiech

Myśl Polska, nr 37-38 (12-19.09.2021)

Redakcja