HistoriaRecenzjeNiemcy po 1945

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Jednym z najbardziej wkurzających w narracji historycznej  w Polsce jest ciągłe ubolewanie nad losem Niemców pod koniec II wojny światowej, przy czym część ignorantów uważa, że gwałty na ludności niemieckiej na ziemiach wschodnich Rzeszy były dokonywane na Polakach, np. w Olsztynie, Gdańsku czy Słupsku.

Dlaczego tak się dzieje? Bo wpisuje się to w narracje o „rosyjskich barbarzyńcach ze Wschodu” (mimo że gwałtów dokonywały głównie jednostki tyłowe złożone w większości z Azjatów). W ten oto sposób lokuje się nasze uczucia po stronie III Rzeszy,  co współgra z gloryfikacją formacji, która pod koniec wojny z ta III Rzeszą sobie kolaborowała, oczywiście „w obronie przed bolszewizmem”.

Taka narracja jest tym bardziej denerwująca, że jak wynika z badań historycznych, tuż po przejściu frontu – następowała przyjazna koegzystencja ludności niemieckiej z Armią Czerwoną i NKWD, często kosztem polskich interesów. Dotyczyło to oczywiście terenów przyznanych Polsce. Choćby z tego punktu widzenia to ciągłe epatowanie krzywdami ludności niemieckiej, których doświadczyła rzekomo ze strony Rosjan budzić musi zażenowanie i sprzeciw. Jak widać pożytecznych idiotów u nas nie brakuje.

Ustalenia polskich historyków o wyjątkowo łagodnym podejściu radzieckich władz okupacyjnych wobec Niemców potwierdza książka niemieckiego autora Harlada Jahnera na temat powojennych losów Niemców. O ile Amerykanie skoncentrowali się na walce niemiecką tradycją narodową i skierowali swoje wysiłki w kierunku zamerykanizowania (czyli wedle nich „ucywilizowania”) tego narodu, Rosjanie na odwrót – postanowili „przywrócić” Niemcom ich tradycję, którą według nich niszczyli hitlerowcy. Oto bardzo charakterystyczny fragment książki Jahnera:

„Na polecenie Rosjan już w połowie czerwca otwarto ponownie czterdzieści pięć varietes i kabaretów, jak również sto dwadzieścia siedem kin, które każdego dnia odwiedzało od osiemdziesięciu do stu tysięcy osób. Wszyscy dostępni artyści mieli pełne ręce roboty, pozwalali niemiecku ludności uczestniczyć w tej radości, mieszali się z publiczność jako zwycięzcy nie mieli żadnych obaw przed kontaktami, może nawet chcieli być lubiani”, pisze kulturoznawczyni Ina Merkel.

W równie nieskrępowany sposób Rosjanie poświęcali uwagę niemieckiej kulturze wysokiej. Podczas gdy Amerykanie odczuwali upartą nieufność także wobec niemieckiej klasyki, zapytując się, i czy aby dominująca w niej wysoce wrażliwa poza nie mogłaby mieć więcej wspólnego z niemieckim barbarzyństwem, niż się począt­kowo wydaje, Rosjanie bez żadnych zahamowań wyrażali podziw dla niemieckiego dziedzictwa kulturowego. Na szczęście Weimar leżał w ich strefie okupacyjnej. Już w lipcu 1945 roku żołnierze Armii Czerwonej przy licznym udziale prasy usunęli omurowane zabezpieczenia pomników Goethego i Schillera, wzniesione z polecenia nazistowskiego gauleitera Fritza Sauckela dla osłony przed bombardowaniami. Miesiąc później dowódca 8. Gwardyjskiej Armii i szef Radzieckiej Administracji Wojskowej w Turyngii, generał pułkownik Wasilij Czujkow, wraz z wielką świtą złożył wizytę przy pomnikach i grobach obydwu weimarskich klasyków. Po długiej przemowie generała przyszła kolej na odnoszącego sukcesy pisarza Nikołaja Wirtę, który stwierdził: „Hitlerowcy chcieli ograni­czyć Goethego i Schillera, chcieli ukryć najpiękniejsze i najświatlej­sze ideały obydwu. […] Dziś, gdy otwieramy grobowce Goethego i Schillera, otwieramy równocześnie więzienie, w którym zamknięto ich myśli o szczęściu ludzkości, o przyjaźni narodów i o sprawiedli­wości” Wirta dawał niemal do zrozumienia, że narodowy socjalizm był wręcz nieniemiecki – zwyciężeni chętnie podchwycili tę tezę, nagradzając ją pełnymi zachwytu oklaskami.

Po amerykańskiej stronie tego rodzaju empatyczne zrozumienie dla niemieckiej kultury wysokiej podzielali co najwyżej niektórzy germaniści i emigranci. Większość natomiast podchodziła do tra­dycji kulturalnej Niemców sceptycznie i zastanawiała się, dlaczego właśnie znakomicie wykształcona niemiecka profesura należała do najzagorzalszych zwolenników nazistów. Tak samo nieufnie spoglądano na silny udział niemieckich dziennikarzy w tworzonych właśnie na nowo mediach prasowych.

Podczas gdy Sowieci – przy­najmniej do końca 1945 roku – nie mieli większych zastrzeżeń do ścisłych kontaktów pomiędzy wojskowymi i zwyciężonymi i kwe­stię reedukacji pozostawili w głównej mierze towarzyszom z KPD, Amerykanie próbowali uniknąć zatrudniania na kierowniczych stanowiskach w obszarze reedukacji kogo innego niż członków grupy Ritchie Boys [czyli tzw. reedukatorów].”

Taka polityka sprawi, że z czasem RFN stanie się państwem ideologicznie zdominowanym przez liberalizm i następnie nihilizm (to obecnie), a NRD odwoła się do tradycji pruskiej i patriotyzmu. To pęknięcie cywilizacyjne jest widoczne także dzisiaj, 30 lat po „zjednoczeniu”, landy dawnej NRD są bardziej odporne na zachodni nihilizm, są bardziej przeciwne imigracji i innym zdobyczom „wolnego świata”. Takie są następstwa polityki dwóch mocarstw po 1945 roku – Ameryki, która (w dużej mierze przy pomocy Żydów) postanawiał „wyzwolić” Niemcy z niemieckości i ZSRR, który postanowił Niemcom niemieckość „przywrócić”. Amerykanie w zamian dali Niemcom szansę na powstanie na nogi pod względem ekonomicznym, z czego ci skorzystali perfekcyjnie. Na tym polegała zresztą przewaga zachodniej strefy nad wschodnią, bo uciekano z reguły ze wschodu na zachód, a nie odwrotnie.

Jan Engelgard

Harals Jahner „Czas wilka. Powojenne losy Niemców”, Wyd. Poznańskie, Poznań 2021, ss. 462.

Redakcja