OpinieRatuj się, kto może! Gdzie się przechera chowa, wróg!

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

A w Grodnie, jak wieloletnia tradycja nakazuje, kultura, twórczość, muzyka łączą narody Białorusi, Polski, Litwy. I to jest piękne. Festiwal twórczości „Kanał Augustowski w kulturze trzech narodów” odbył się 28 sierpnia 2021 roku.

Siła nienawiści

Gdy z każdej strony starają się nas zaprogramować, bombardując nie niewinnymi domniemaniami, ale już z premedytacją zaklęciami: wróg czyha, wróg dybie, wróg nadchodzi, prowadzący publicystyczne programy otwarcie pytają „wejdą nie wejdą?”, bo „Zapad” , bo „zielone” , bo teraz to już naprawdę wojna, czas może rozprawić się z tym upiorem, „wrogiem”, a zanim, faktycznie, nie daj Boże, wojna, znaleźć go tam, gdzie się przechera chowa, obezwładnić i nie pozwolić przejąć sterów nad naszym myśleniem.

Ludzie dobrej woli, Polacy, Słowianie – gdy dookoła sączy się już nie jedynie jad niechęci, ale zatruty jad jawnie, konkretnie, adresowanej, podsycanej wobec adresata nienawiści, włączmy myślenie, włączmy mechanizmy obronne, nie dajmy sobie wmówić, że oto obudził się jakiś wróg. Gdzież on, czego żąda, jakie nam stawia ultimatum?!

Polacy, Słowianie, dobrzy ludzie – co się z nami stało? Kto nas tak urządził i dlaczego pozwalamy, by dalej urządzał? Co się, jeszcze raz spytam, z nami stało, że tak łatwo ulegamy niszczycielskiej sile nienawiści, że pozwalamy sobą manipulować, że zamiast iść drogą pokoju, szukamy wszelkich dróg, by pokój obejść, ścieżek do tego, by na drogę wojny wkroczyć, bo ktoś nam powiedział, że wróg to „ten”, a przyjaciel to „ten” – wykonać, kropka!?

Wojna niepamiętana

A pamięć, a doświadczenia, a przerażające obrazy tych miejsc na świecie, które pogrążone są w wojnie, chaosie, przerażające obrazy ludzi i ich losów, możliwe i rzeczywiste tylko dlatego, że ktoś kogoś nazwał wrogiem, ktoś kogoś przeciw wskazanemu wyprawił, niczego nie podpowiadają? Nie przemawiają, naprawdę nie przemawiają te obrazy bardziej nad życzeniowe (podżegaczy); hurra! mamy wroga, będziem się bić, na marsz?! W imię czego? Kto i czym nam grozi, że chcemy się z nim bić? Otóż, a co jeśli ten wróg to nie ten, na którego nam (z nazwy) obsługujący instrumenty inżynierii społecznej ,geo-polit-poprawni (jedynie słuszni) wskazują? A co, jeśli wrogiem jest odwieczny wirus hegemonii mocarstwowej, który zaraża, wymusza, szantażuje, popycha, ingeruje, inspiruje, mutuje na karmie „cel uświęca środki”; wirus, na którego szczepionki nie ma, ale jest lekarstwo w zasięgu i mocy każdego z osobna i wszystkich razem: unikać jak ognia, nie podawać ręki, nie karmić, obłożyć sankcjami ostracyzmu, pozostawić na pastwę własnej mocy / niemocy. Tyle wystarczy, by „łeb urwać hydrze”, by się nie roznosiła po świecie.

Nie chcemy wojen, nie chcemy patrzeć na ludzkie dramaty? Nie dajmy się mamić, nie bądźmy bezwolnymi zapalnikami w rękach bankrutujących frustratów, nie przyzwalajmy na to, by kontrolę nad naszymi umysłami, uczuciami przejęli fabrykanci „szczęścia”, korporacje i rozsadnicy chaosu. Tylko tyle i aż tyle.

Zanik instynktu samozachowawczego

Boimy się wojny (ponoć), bo wojna to zło – pusty, wobec wydarzeń, jakie wspieramy frazes. Boimy się uchodźców (ponoć), bo kulturowo, wyznaniowo, mentalnie różni są od nas i nie będą chcieli być tacy, jak my, bo kultura, tradycja, w której wyrośli, bo…, bo wzorce, bo religia, którą wyznają, nie pozwolą im zasymilować się z naszymi: kulturą, religią, wzorcami, wręcz przyjąć naszych za swoje. Bo przecież nie to, że są ludźmi, budzi w nas trwogę, obawy i frustracje, a to, że inaczej mentalnie są ukształtowani, bo stan umysłu ich różni się od naszego. Jakoś trudno mi jednak uwierzyć w to, że boimy się, że nie chcemy. Gdybyśmy się bali, nasza noga nigdy nie stanęłaby na obcej nam ziemi, nie pchalibyśmy się z naszymi pomysłami na życie tam, gdzie nas o te pomysły nie proszą, nie pozwalalibyśmy kolejnym rządzącym w Polsce wyprawiać nas na podboje, nie przyzwalalibyśmy na zło.

Mechanizmy obronne, instynkt samozachowawczy każdemu zdrowemu na umyśle człowiekowi podpowiedzą, i on z tej podpowiedzi skorzysta, iż do wrzątku rąk nie włoży, do ognia też nie, bo wie, że będzie bolało, a i paskudne blizny zostaną, z wieżyczki do pustego basenu nie skoczy, bo to pewna śmierć lub kalectwo. Gniazda szerszeni do mieszkania nie przeniesie, w żmijowisko nie wejdzie, omijał będzie szerokim łukiem miejsca gdzie żyją np. niedźwiedzie, wilki, nie będzie próbował wypłoszyć tychże z ich kryjówek i sprawdzać; czy pokaże pazury, kły, czy położy uszy po sobie, podkuli ogon, bo wie rozsądny, zdrowy na umyśle człowiek, że to wszystko igranie własnym bezpieczeństwem. Że porównuję jakieś społeczności do zwierząt, dehumanizuję? Nie, absolutnie nie. Wskazuję jedynie, że tak działają, jeśli są zdrowe, mechanizmy obronne i instynkt samozachowawczy.

Sami tworzymy problemy

O kulturach, religiach, mentalności, wierzeniach, zwyczajach innych niż nasze wiemy (myślę, że się nie mylę) więcej niż o własnych. Dziwią nas, szokują, nie rozumiemy, nie chcielibyśmy tak, jak oni gdzieś tam, nie wyobrażamy sobie, że tak, jak oni gdzieś tam, można, a w ogóle to straszne, co oni tam, „brrr” i uchowaj nas Panie, by u nas tak. A mimo, to ważymy się włazić nieproszeni z butami w ich życie, burzyć im zrozumiały przez nich ich porządek, karabinami, bombami, „nawracać” na „porządek” zrozumiały nam.

Mechanizmy obronne powinny podpowiedzieć: a co, jeśli pokażą „pazury”, a co jeśli „się odwiną”, a co jeśli z piekła na ziemi, jakie im zafundowaliśmy zechcą uciec, jeśli zmusimy ich naszym wyparciem własnego instynktu samozachowawczego do tego, by ich instynkt samozachowawczy zadziałał? My (i tu gwoli wyjaśnienia, „my” – znaczy, ni mniej ni więcej nad to, że każdy, kto przykłada rękę, swój udział, w destrukcji „ich” świata, który tylko oni rozumieją, każdy kto przykłada rękę do destrukcji innego państwa w ogóle, mieści się w zbiorze „my”) się nie boimy. Przeciwnie.

My zajmujemy się produkcją ognisk zapalnych, chaosu, uchodźstwa na masową skalę, my z lubością zajmujemy się destrukcją świata, my podpalamy, by mieć co gasić, my burzymy, by urzeczywistniać własne wyobrażenia (i tylko wyobrażenia) o altruizmie, a tak naprawdę o wyższości i to już nie wyobrażenia, to (niestety) przekonanie. My bezwolnie, bezrefleksyjnie, pozwalamy jednym, by napuszczali nas na innych, sami innych napuszczając na wskazanych przez nas. My zawieramy sojusze, z kimś przeciw komuś. My nie myślimy kategoriami utrzymania pokoju na świecie. My (teraz o nas, Polakach) pozwalamy sobą sterować, dajemy się zaprogramować, jak roboty, my już uwierzyliśmy, że oto u naszych drzwi mamy wroga. Bo nam do życia wróg potrzebny jest, jak tlen.

Tuwim przestrzegał

Świadomie, celowo, nie określiłam państwowości „wroga”, państwowości „przyjaciela”. I nie, nie rebus to, nie test, choć wiem, że znajdą się chętni właśnie tę lukę wypełnić definicjami i upaństwowić po swojemu. A jeśli tak, to mam nadzieję, iż akcenty znajdą właściwe miejsca, a wróg okaże się nie tym, o którego istnieniu starają się nas przekonywać od lewa do prawa politycy, a i niektórzy w kościele, a i opiniotwórczy z mikrofonem w ręce, czy tylko z klawiaturą pod ręką, a, że w umysłach tych, którzy włączą myślenie zrodzi się refleksja, iż wróg obudził się w nas samych, którzyśmy na wezwanie inżynierii społecznej gotowi zrezygnować z mechanizmów obronnych, z instynktu samozachowawczego, by pójść… No właśnie, z kim, przeciw komu i dlaczego? Bo pokój nam zbrzydł? A co, jeśli Julian Tuwim się nie mylił?

„Gdy znów do murów klajstrem świeżym

Przylepiać zaczną obwieszczenia

Gdy ‘do ludności’ ‘do żołnierzy’

Na alarm czarny druk uderzy

I byle drab i byle szczeniak

W odwieczne kłamstwo ich uwierzy

Że trzeba iść i z armat walić

Mordować grabić truć i palić

Gdy zaczną na tysiączną modłę

Ojczyznę szarpać deklinacją

I łudzić kolorowym godłem

I judzić „historyczną racją”

O piędzi chwale i rubieży

Ojcach pradziadach i sztandarach

O bohaterach i ofiarach

Gdy wyjdzie biskup pastor rabin

Pobłogosławić twój karabin

Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba

Że za ojczyznę bić się trzeba

Kiedy rozścierwi się rozchami

Wrzask liter pierwszych stron dzienników

A stado dzikich bab kwiatami

Obrzucać zacznie „żołnierzyków”

O przyjacielu nieuczony

Mój bliźni z tej czy innej ziemi

Wiedz że na trwogę biją w dzwony

Króle z panami brzuchatemi

Wiedz że to bujda granda zwykła

Gdy ci wołają „Broń na ramię”

Że im gdzieś nafta z ziemi sikła

I obrodziła dolarami

Że coś im w bankach nie sztymuje

Że gdzieś zwęszyli kasy pełne

Lub upatrzyły tłuste szuje

Cło jakieś grubsze na bawełnę

Rżnij karabinem w bruk ulicy

Twoja jest krew a ich jest nafta

I od stolicy do stolicy

Zawołaj broniąc swej krwawicy

‘Bujać to my panowie szlachta’”.

Na szczęście, są takie miejsca, w których – wbrew oczekiwaniom podżegaczy, jak wieloletnia tradycja nakazuje – kultura, twórczość, muzyka łączą narody Białorusi, Polski, Litwy. I to jest piękne. Festiwal twórczości „Kanał Augustowski w kulturze trzech narodów” odbył się 28 sierpnia 2021 roku. I oby mogły odbyć się następne. To jest w naszej mocy. Wystarczy włączyć myślenie. Wystarczy nie dać się przeprogramować z Człowieka w robota do zadań specjalnych.

Bożena Gaworska-Aleksandrowicz

Redakcja