PublicystykaDrugi zamach na Jana Pawła II

Redakcja3 lata temu
Wspomoz Fundacje

Trwający drugi zamach na Jana Pawła II jest rozłożony w czasie i ma charakter symboliczny. W przeciwieństwie do pierwszego, w obecnym zamachu biorą udział również Polacy – nie tylko ateiści i agnostycy, ale także katolicy a nawet kapłani. To zamach dokonywany w kilku sferach jednocześnie: duchowej, religijnej, kulturowej. Jest próbą unieważnienia całej spuścizny papieża–Polaka. Wśród zamachowców – obcy i swoi

Ostatnim pretekstem do walki z tą spuścizną stał się opublikowany przez Watykan raport ws. byłego kardynała Theodor’a McCarricka. Wnioski wyciągnięte z tego raportu przez wrogów JP II są nie tylko bezpodstawne, ale wręcz oszczercze. Zarzuca się w nich wprost Ojcu Świętemu tuszowanie pedofilii wśród duchownych katolickich.  Z USA dochodzą głosy domagające się jego „dekanonizacji”, mimo iż takiej procedury nie przewiduje Kongregacja ds. Kanonizacyjnych. Ten atak trafnie i prosto ujął ks. dr Sławomir Oder – postulator w procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II: „Myślę, że to, co teraz przeżywamy, wpisuje się w odwieczną konfrontację między dobrem a złem, w próbę zniszczenia świata, który opiera się na wartościach chrześcijańskich. To nie jest nic nowego w historii Kościoła. Wydaje mi się, że atak na Jana Pawła II stanowi element większego układu (…)  Z cała pewnością Ojciec Święty Jan Paweł II jest ucieleśnieniem wartości, które całe życie nie tylko nieustannie głosił, ale również świadczył o nich całym swoim życiem, stąd szczególne skoncentrowanie ataków nienawiści właśnie  na jego osobie” [1].

Fałszywi przyjaciele

Na polskim podwórku specyficznej dynamiki nadały tej walce krytyczne wypowiedzi samych księży na temat JP II  oraz stosunku Polaków do jego pontyfikatu. Znamienna pod tym względem jest wypowiedź ks. Adama Bonieckiego w „Tygodniku Powszechnym”, w której czytamy o „micie” JP II stworzonym przez Polaków i domagającym się obecnie prawdy o tym papieżu. Samo zaś nasze przywiązanie i szacunek dla świętego papieża, filozofa i pisarza, a jednocześnie charyzmatycznego patrioty, Boniecki nazywa szyderczo „janiepawleniem”. „Dla polskiego katolicyzmu – twierdzi – stał się oczywistym dowodem wyjątkowości, wielkości i narodowego wybraństwa.

Ale dla wielu Polaków, szczególnie młodych, przytłoczonych wszechobecnym i czczym <<janiepawleniem>>, jego kult w takiej postaci był coraz bardziej nie do wytrzymania. Był maską hipokryzji władzy i Kościoła, wzajemnie zblatowanych w przyziemnych interesach” [2]. Z tych słów płynie wyjątkowa frustracja z powodu miejsca JP II w pamięci Polaków oraz w polskiej historii i kulturze. Potwierdza ją deklaracja ich autora, iż nie będzie bronił papieża-Polaka. A to jest już przejaw pychy, gdyż nikt z osób broniących dobrego imienia Jana Pawła II nie oczekuje od byłego redaktora „Tygodnika Powszechnego”, aby dołączył do nich. Cóż to bowiem za obrońca, który wcześniej wstawiał się za Nergalem oraz za mężczyzną podającym się za Margot. Kto z Polaków potraktuje poważnie księdza, który gardzi nimi i w dodatku nie lubi polskiego Kościoła?

Atak ks. A. Bonieckiego na Jana Pawła II znalazł wielu obrońców w liberalnych mediach. Dołączył do nich katolicki publicysta Tomasz Terlikowski, który na Facebooku  (26.11.2020) z pasją krytykuje jego przeciwników. Zarzuca im braki intelektualne – nade wszystko nieumiejętność czytania ze zrozumieniem tekstu byłego redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego” – stygmatyzuje jako „prawicowych inkwizytorów”. Terlikowski obwieszcza na Facebooku (26.11.2020.): „Jest albo złą wolą, albo – nie wiem, co jest lepsze – brakiem umiejętności czytania ze zrozumieniem zarzucanie ks. Adamowi Bonieckiemu ataku na Jana Pawła II, czy braku chęci obrony jego imienia. Cały tekst, który teraz jest z upodobaniem rąbany przez pozbawionych umiejętności czytania ze zrozumieniem świeckich, prawicowych inkwizytorów, jest jedną wielką obroną Jana Pawła II. (…) Rzekomi obrońcy Jana Pawła II przed ks. Adamem Bonieckim jeśli czegoś zatem bronią to, co najwyżej prawa do braku zdolności do zrozumienia prostego tekstu pisanego, a po drugie własnej wizji papieża, który jest im potrzebny do obrony własnej linii politycznej. Tyle, że taki papież nigdy nie istniał. To wymysł, produkt medialny, a nie żywy człowiek i wspaniały święty”.

Wypowiedź Bonieckiego nie jest ani symboliczna, ani metaforyczna – nie ma ukrytych znaczeń i dlatego należy ją odebrać na poziomie sensów pierwotnych, zgodnie z zaproponowaną przez Paula Ricoeura hermeneutyczną koncepcją rozumienia i wyjaśniania jako bezwarunkowego wstępu do interpretacji. Terlikowski, ucząc „prawicowych inkwizytorów” rozumienia tekstów, pomija owo rozumienie wraz z wyjaśnieniem i proponuje wyłącznie interpretację, w dodatku a rebours. Ta „hermeneutyczna” obrona ataku na JP II nie byłaby godna odnotowania, gdyby nie cykliczne przywracanie A. Bonieckiego w pamięci szerszej publiczności, podejmowane wciąż na nowo przez T. Terlikowskiego. Można odnieść wrażenie, że jest to zadanie katolickiego publicysty, bo gdyby nie on, o Bonieckim wiedziałoby obecnie jedynie środowisko Adama Michnika i TVN. Kuria Księży Marianów, której podlega ten duchowny, już kilka lat temu stwierdziła – w wydanym mu zakazie występowania w mediach – iż niektóre jego wypowiedzi są sprzeczne z nauczaniem moralnym Kościoła. Katolicki publicysta woli jednak o tej opinii nie pamiętać i wydawać swoją własną – prywatne usprawiedliwienie.

Dobre intencje, złe metody

Dwuznaczny kontekst dla ostatniego ataku na JP II  tworzy  toczona w mediach kolejna rozgrywka ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego z ks. kardynałem Stanisławem Dziwiszem. Stanowi ona bezpośredni kontekst dla wyemitowanego w TVN 24 materiału Marcina Gutowskiego „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza”. Tę produkcję trudno nazwać reportażem, gdyż brak w niej odwołań do dokumentów i decyzji odpowiednich instytucji kościelnych czy sądów cywilnych odnośnie do prezentowanej osoby kardynała. Jest to luźna, całkowicie subiektywna narracja z przyjętą z góry  tezą: osobisty sekretarz Jana Pawła II w czasie sprawowania swego urzędu w Watykanie, a następnie w Krakowie miał dwie twarze. W tej ukrywanej decydującą rolę odgrywa tuszowanie pedofilii. Swoich tez M. Gutowski nie popiera żadnymi dowodami w postaci wydanych przez komisje kościelne czy świeckie instancje sądowe orzeczeń o winie ks. kardynała.

Media i ich zmanipulowani odbiorcy wydali jednak wyrok na podstawie wątpliwego materiału dziennikarskiego pana Gutowskiego: było tuszowanie pedofili  przez osobistego sekretarza JP II. Na papieża-Polaka padł dodatkowy cień. Ks. T. Isakowicz–Zaleski chce udowodnić w mediach, że ta druga twarz ks. kardynała jest prawdziwa i utrwala cień na wizerunku papieża. Chce być sumieniem Kościoła w Polsce – podobnie jak w przypadku lustracji duchownych – i zastąpić wszelkie komisje kościelne z watykańskimi włącznie, powoływanymi do badania tych spraw. Chce być autorytetem moralnym w Kościele, w którym od lat szuka dla siebie miejsca poprzez media. W jego pasji  moralizowania z pozycji samozwańczego autorytetu wszystko przestało być ważne – również  Kościół i wizerunek JP II.

Bezsporną zasługą ks. Zaleskiego jest uwrażliwienie polskiego duchowieństwa i polskich katolików na ciężki grzech i zarazem groźne przestępstwo pedofilii w Kościele. Wątpliwości budzi jednak sposób, w jaki to czyni, m.in. nagłaśniając w mediach wrogo nastawionych do katolicyzmu, katolików i duchowieństwa – sprawy jeszcze niewyjaśnione. Potęguje szum medialny, w którym są ferowane wyroki. Ewidentnie ks. Zaleski przyjął zasadę, iż cel uświęca środki – sprzeczną z etyką chrześcijańską. Na szczęście zaczęła działać Państwowa Komisja ds. Pedofilii, która przyjęła inną taktykę – kieruje się zasadą, iż spraw pedofilii nie należy załatwiać w mediach – na użytek ich propagandy.

To, że ludzie obcy Kościołowi i  jego jawni wrogowie zaatakowali  JP II, nie powinno dziwić. Agnostycy, ateiści, polityczna lewica – zawsze brali udział w walce z Kościołem. Nie mogą również dziwić pełne nienawiści wobec niego głosy apostatów. Tacy byli księża jak Stanisław Obirek czy Tadeusz Bartoś od dawna walczą z pozytywnym wizerunkiem papieża-Polaka. Pan Obirek uczynił z tej walki cel swojego życia podtrzymywany niegasnącą w nim nienawiścią do JP II. Z poglądami takiego apostaty nie można dyskutować, bo trzeba byłoby zniżyć się do poziomu jego nienawiści.

Dla liberalnych mediów jest jednak autorytetem w tematyce kościelnej – ważnym dla ich antyklerykalnej propagandy. Dla ludzi myślących osoba, która złamała wszystkie śluby złożone w zakonie jezuitów, nigdy nie będzie wiarygodna jako krytyk Kościoła, bo cynicznie wykorzystała swój zakon jako wygodną bazę życiową dla kariery naukowej.  Znalazła w nim hojnego mecenasa, który nie tylko dba o studia członków swojej wspólnoty, ale w dodatku wysyła ich w tym celu na Zachód.

Nawet Wikipedia nie ukrywa tego i podaje, iż S. Obirek został wyświęcony na księdza w 1983 roku w Neapolu, a w latach 1983–1985 – czyli wtedy, gdy Polacy otrzymywali żywność na kartki i nawet nie marzyli o wyjazdach na Zachód, a Polska była obłożona drakońskimi  sankcjami, pan Obirek studiował spokojnie teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Później jeszcze na koszt zakonu studiował przez 5 lat polonistykę na UJ, doktoryzował się i habilitował. Zajmował wysokie stanowiska w jezuickiej Akademii Ignatianum (wówczas Wyższa Szkoła Filozoficzno-Pedagogiczna Ignatianum), gdzie był prorektorem, kierownikiem Katedry Historii i Filozofii Kultury, dyrektorem  Centrum Kultury i Dialogu. Wykładał tez na jezuickim uniwersytecie w Worcester.

Już wtedy krytykował pontyfikat Jana Pawła II. W 2005 roku – wkrótce po jego śmierci – wystąpił przeciwko niemu z pozycji wroga w wywiadzie dla „Le Soir”, za co  został ukarany przez  ówczesnego prowincjała Jezuitów w  Polsce  rocznym zakazem kontaktów z mediami i prowadzenia wykładów w Ignatianum. Na znak protestu wystąpił z zakonu i stanu kapłańskiego. Pikanterii tej apostazji dodaje fakt, iż cechą charakterystyczną  charyzmatu zakonu Jezuitów jest służba  papieżowi w każdej dziedzinie, a nade wszystko w sprawach najtrudniejszych. O tych faktach z życia S. Obirka warto pamiętać, gdy słyszymy o jego kolejnym ataku na Jana Pawła II, zaś media liberalne ukazują  go jako „eksperta” w zakresie jego pontyfikatu. I być może dla ludzi pozbawionych ambicji intelektualnych takim się on jawi, bo nie wiedzą, że ekspert nie może kierować się ani resentymentem, ani nienawiścią. Ktoś obcy Kościołowi i w Kościele nie jest gwarantem obiektywizmu w sądach o nim. Tym bardziej, gdy jest apostatą.

Dlaczego walczą?

Nie tylko dlatego, ze są wrogami chrześcijaństwa, katolicyzmu i Jana Pawła II – jako agnostycy, ateiści, ludzie lewicy i rewolucji kulturalnej  Oni walczą nie tylko jako obcy, którzy nie są w stanie zaakceptować czy nawet tylko tolerować wartości chrześcijańskich, które w pełni przedstawia spuścizna Jana Pawła II. Walczą nade wszystko jako jego wrogowie – emisariusze, przedstawiciele, uczestnicy rewolucji kulturalnej, której zadaniem jest unicestwienie chrześcijaństwa. Dołączają do nich – świadomie, bądź nieświadomi „swoi” pozostający w kościele. Nie tylko ci, którzy występują publiczne, ale również ci, którzy zgłaszają w swoim środowisku – rodzinie, pracy, na Facebooku etc. – różne zastrzeżenia wobec JP II. I, oczywiście, mają taka pewność: nie wierzę, żeby JP II nie wiedział o pedofilii w Kościele. I z tej „wiary’ wyciągają wniosek: tuszował ją, odpowiada za nią etc.

Z tuszowaniem jest jeszcze jeden problem, którego nie podnoszą jednak gremia walczące z pedofilią w Kościele: czy tuszowali ją tylko przełożeni księży pedofilów? Czy za tuszowanie będą odpowiadać w imię odpowiedzialności zbiorowej – sprzecznej z założeniami cywilizacji chrześcijańskiej – tylko kościelne instytucje i kościelne władze? Czy odszkodowania będą płacić ofiarom tylko archidiecezje i diecezje? Precedens już jest: wyrok sądu  nakazujący archidiecezji wrocławskiej i diecezji bydgoskiej  zapłacić odszkodowanie ofierze księdza-pedofila. A co z rodzinami ofiar – matkami,  ojcami? Czy nikt z nich nie wiedział o  molestowaniu ich dziecka i nie dowiedział się o jego dramacie wcześniej – a zgłaszane są przypadki molestowania m.in. sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Czy wszyscy poznali prawdę dopiero teraz, dopiero z mediów? Co to za rodzice, do których dzieci nie miały zaufania w tak dramatycznym położeniu? A  może wiedzieli i tuszowali sprawę. Dlaczego zatem nie odpowiadają  za tuszowanie?

Pytań jest coraz więcej. Każde z nich stanowi kontekst dla walki z Kościołem i JP II jako jego polskim najwybitniejszym przedstawicielu.. Podstawowe z nich jest bardzo proste: dlaczego z nim walczą?

I nie idzie tu o ilość – na pewno nadmierną – pomników papieża czy ulic, szkół i instytucji noszących jego imię, ale o miejsce w pamięci Polaków oraz w naszej historii i kulturze.   I nie idzie tu  tuszowanie pedofilii przez osobistego sekretarza Ojca Świętego – ks. kard. S. Dziwisza. Na obecnym etapie rewolucji kulturalnej każdy pretekst zostanie przez wrogów wykorzystany, każdy pretekst może być zarzewiem kulminacyjnego starcia w walce nie tylko z samym wizerunkiem JP II, ale nade wszystko z  jego nauczaniem i dorobkiem filozoficznym oraz literackim. Papież–Polak nie tylko wzbogacił dorobek cywilizacji chrześcijańskiej,  ale również umocnił nauczanie Kościoła katolickiego w odniesieniu do najważniejszych aspektów życia ludzkiego – odrzucił aborcję, eutanazję, małżeństwa homoseksualne. Dlatego był i jest traktowany przez kolejne pokolenie rewolucji kulturalnej jako wróg. Na obecnym etapie walki z JP II idzie o to, abyśmy w obronie wartości chrześcijańskich i Kościoła nie powoływali się na jego nauczanie i dzieła, abyśmy się bali je wymieniać, cytować, wskazywać jako drogowskaz nie tylko w życiu pojedynczej osoby, ale również społeczeństwa i narodu, w edukacji patriotycznej młodzieży. I – wreszcie – abyśmy się go wstydzili. Aby stał się dla nas kimś obcym,  niegodnym pamięci. Może za niego jeszcze przepraszali… Ten program pedagogiki wstydu nasi wrogowie właśnie realizują.

Zasług JP II nie trzeba przypominać, bo trwa rok poświęcony jego pamięci i przeciętny Polak ma sporą wiedzę na ich temat. Trzeba jedynie zachować się wobec nich przyzwoicie – jak podkreślają sygnatariusze Apelu  profesorów o prawdę i szacunek w pamięci o Janie Pawle II, który podpisało do początku grudnia ponad 1500 osób. Będzie ich więcej. Nie tylko pod tym apelem, ale także pod innymi, bo przyzwoitych Polaków jest wciąż bardzo wielu.

Prof. Anna Raźny

[1] Walec oszczerstw, „Nasz Dziennik” Nr 278-6936, 28-29 listopada 2020, Nasz Magazyn, s. 2-3.

[2] Więcej: https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Ksiadz-Adam-Boniecki-o-papiezu-Polaku-Nie-podpisze-listu-w-obronie-Jana-Pawla-II – dost. 4.12.2020

Fot. Wikipedia Commons

Myśl Polska, nr 51-52 (6-13.12.2020)

Redakcja