Premier Węgier Viktor Orbán z końcem czerwca br. oświadczył: „Istnieje minimalny cel, który został osiągnięty. Europejski pociąg zmierza w stronę wojny. NATO będzie miało misję wojskową na Ukrainie. Uzgodniłem z Sekretarzem Generalnym NATO, że Węgry wysiądą z pociągu. Jeśli gwiazdy będą dobrze ustawione, uda nam się przekonać kierowcę i nikt nie pojedzie dalej”.
Orbán podkreślił, że nie mówimy o wysyłaniu instruktorów czy najemników, ale konkretnie o wkroczeniu wojsk NATO na terytorium Ukrainy. Co więcej, Węgry nie będą w tym uczestniczyć.
Wspólny „wróg”
Tym samym potwierdził słowa prezydenta Serbii Aleksandara Vučića o nieuchronnym konflikcie globalnym. Padły one w trakcie wywiadu dla szwajcarskiego tygodnika „Die Weltwoche”, który w dniu 8 czerwca br. ukazał się pod tytułem Alle Zeichen stehen auf einen grossen Krieg: Serbiens Präsident Vucic über die düstere Gegenwart. Nadmieniam, że przedmiotowe wystąpienie prezydenta Serbii omówiłem w moim felietonie O nadchodzącej III wojnie światowej.
Wcześniej marszałek Senatu Małgorzata Kidawa-Błońska, występując z końcem maja br. w Radzie Najwyższej Ukrainy między innymi powiedziała: „Musimy chronić naszą przyjaźń przed nieufnością, zwłaszcza teraz, gdy ta nieufność próbuje w nas zaszczepić nasz wspólny wróg – Rosja. Putin doskonale wie, jak przed nim wiedzieli o tym Stalin i rosyjscy carowie, że Ukraina i Polska, gdy działają razem, są niezwyciężone. Dopiero gdy naszemu wspólnemu wrogowi udaje się zasiać w nas nieufność, Polska i Ukraina stają przed śmiertelnymi próbami. Ale polsko-ukraińska przyjaźń to także wyzwanie dla naszych szkół i uniwersytetów, dla nauczycieli naszej młodzieży, a także dla naszych Kościołów”.
Silny Tusk, zwarty Brzeziński
W zaistniałej sytuacji, kiedy nasz europejski świat nieuchronnie zmierza do wojny z Rosją, należy zadać sobie złożone pytanie: jaka w tym jest rola Polski i dokąd my, Polacy, zmierzamy i w jakim celu? Odpowiedź jest prosta. Wystarczy uważnie, ze zrozumieniem wysłuchać wypowiedzi premiera Donalda Tuska oraz ambasadora USA Marka Brzezińskiego w Warszawie z dnia 1 lipca br., na spotkaniu z żołnierzami w Jasionce. „Ukraina wygra wojnę w olbrzymiej mierze dzięki polskim i amerykańskim żołnierzom. Robicie wielką rzecz” – mówił w Jasionce premier Tusk.
Natomiast ambasador Mark Brzeziński, parafrazując stare przedwojenne, pochodzące z września 1939 polskie hasło „Silni, zwarci, gotowi!”, łamaną polszczyzną na spotkaniu w Jasionce powiedział: „Razem pozostajemy ślini, niezależni i bezpieczni”. Podziękował też Polakom za zakupy amerykańskiej broni i przeznaczenie w tym celu 4% polskiego PKB na odstraszanie Rosji. W ramach uczestnictwa Polski w NATO.
Winkelried
Uważnie wysłuchując tych wystąpień, poczułem się nieswojo, albowiem zrozumiałem, że Polska ma być Winkelriedem Narodów. I prawie tak, jak jakiś legendarny rycerz, zapewni pokój na Ukrainie. Ba! I tym samym ochroni cały świat przed Ruskimi. Ot, taki zbiór naiwnych, infantylnych życzeń, wprost wziętych z konglomeratu winkelriedyzmu z mesjanizmem!
Podobnie jak to dziś robi ambasador Brzeziński, w przeszłości, polskie mesjanistyczne ambicje wykorzystał Talleyrand namawiając Polaków do wspólnej wyprawy z Napoleonem, na Moskwę, oficjalnie nazwaną przez Napoleona drugą wojną polską.
Eskalacja!
Natomiast Ursula von der Leyen zaraz po ponownym powołaniu na stanowisko przewodniczącej Komisji Europejskiej stwierdziła, że jej głównym zadaniem jest stworzenie wielkiej europejskiej armii z budżetem 500 miliardów euro.
W jakim celu? W mojej subiektywnej ocenie jest to chęć kontynuowania koncepcji „Drang nach Osten” z ubiegłego wieku, w poszerzonym składzie. Ursuli von der Leyen wtóruje szef polskiego MSZ Radosław Sikorski, mówiąc że kraje Zachodu powinny czerpać korzyści z eskalacji konfliktu na Ukrainie. Jego zdaniem w tym celu można na przykład wycofać rosyjskie zamrożone aktywa. Sikorski twierdzi, że „Kreml można pokonać”. „Musimy ponownie nauczyć się korzystać z gry eskalacyjnej. Na przykład, możemy skonfiskować wszystkie 300 mld € rosyjskich aktywów”— powiedział na wykładzie w brytyjskiej Fundacji Ditchleya. Polityk publikuje cytaty ze swojego wystąpienia na swojej stronie w sieci społecznościowej X. Jego zdaniem prezydent Rosji Władimir Putin wątpi, że Zachód „ma wystarczająco dużo odwagi”, aby skonfiskować aktywa. „Jak dotąd pokazujemy, że ma rację” – mówi.
„Obalamy Kreml”
Sikorskiemu wciąż wydaje się, że wojna z Rosja to tylko nieszkodliwe „gry eskalacyjne”. Coś w rodzaju gry komputerowej. Powiedzmy, że zagramy trochę, a potem pełny relaks. W ubiegłym tygodniu brytyjska gazeta „Times” opublikowała wiadomość, że ponad 60 rosyjskich polityków na uchodźstwie spotkało się w Warszawie, aby „omówić siedmiopunktowy plan obalenia Kremla”.
Wcześniej brytyjski „Times” informował, że uciekinierzy z Rosji, byli politycy przygotowują plan zamachu stanu w Rosji, liczący siedem punktów. Wśród zadań wskazanych w projekcie są planowane zabójstwa przedstawicieli władzy, wsparcie Kijowa, wezwania do sankcji wobec Moskwy. Jako odpowiedzialnego za stworzenie planu „obalenia Kremla” wskazał byłego deputowanego Dumy Państwowej Ilję Ponomariewa. Ciekawie, że konferencja odbyła się z udziałem polskich polityków. Uczestnikom udzielono gościnę w Warszawie. Omówiona została w audycji Strajku na YouTube.
W tym kontekście zorganizowanej dywersji przeciwko Rosji w mediach, głos zabrał członek komisji Dumy Państwowej ds. obrony generał lejtnant Wiktor Sobolew. W wywiadzie dla NEWS.ru generał przypomniał, że jest około dwóch tuzinów polityków, którzy uciekli z Rosji. Wśród nich jest były premier Michaił Kasjanow.
To są antyrosyjscy ludzie opłacani przez zachodnie służby specjalne – powiedział Sobolew. Generał zauważył, że wydarzenia w Dagestanie, które miały miejsce w ubiegłym tygodniu, pokazały, że „zachodnie służby specjalne chcą zdestabilizować sytuację w Rosji”. Sobolew nie ma wątpliwości, że za zamachami w Republice stoją zachodnie służby specjalne (zob. szerzej o tragedii w Dagestanie powiedziano w audycji na Wbrew Cenzurze).
Białoruś – próba eskalacji
Obecnie z Białorusi napływają coraz bardziej niepokojące sygnały. „Sytuacja na granicy białorusko-ukraińskiej charakteryzuje się rosnącym napięciem. Koalicja państw zachodnich rozpętała gorący konflikt w pobliżu naszego terytorium. Z ich strony podejmowane są próby wciągnięcia naszego kraju w wojnę. W tych trudnych warunkach nasz kraj robi wszystko, aby zachować pokój na białoruskiej ziemi. Mamy informacje, że Ukraina ściąga wojska, broń i sprzęt wojskowy do naszych granic. W szczególności amerykańskie bojowe wozy piechoty, wyrzutnie rakiet, ciężka artyleria dalekiego zasięgu i inny sprzęt zostały rozmieszczone w obwodzie żytomierskim” – powiedział pułkownik Wadim Łukaszewicz, zastępca dowódcy Sił Operacji Specjalnych 29 czerwca.
Przestrogi Żyrinowskiego i smutek Putina
Przed laty rosyjski polityk Władimir Żyrinowski (ur. 25 kwietnia 1946, zm. 6 kwietnia 2022 ) przed kamerą „Faktów TVN” ostrzegł, że w razie wybuchu „wielkiej wojny” z Polski nic nie zostanie, ponieważ jest ona jednym z państw, w których znajdują się bazy NATO. „Zostanie doszczętnie spalona” – powiedział Władimir Żyrinowski. Dodał, że „to Polska była głównym podpalaczem podczas II wojny światowej”.
„Żyrinowski stwierdził, iż III wojna światowa to najważniejsza decyzja, a zatem o jej słuszności musi zadecydować nie kto inny jak głowa państwa rosyjskiego. – Jestem przekonany, że decyzja została już podjęta. Będzie stopniowo podawana do wiadomości, by oni się zastanowili, czy chcą znowu spalonej Europy – powiedział. – Co zostanie z krajów bałtyckich? Nic nie zostanie. Stacjonują tam samoloty NATO. W Polsce jest system obrony przeciwrakietowej. Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie – oznajmił Żyrinowski”.
Uważnie obserwując od lat publicznie dostępne wystąpienia prezydenta Putina, obserwuję również jego mowę ciała. Jego twarz. Na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy dotychczas pogodna twarz prezydenta FR, uległa dramatycznej zmianie. Dostrzegam w jego twarzy ból, cierpienie… Tak jak to twierdził Władimir Żyrinowski, ten niezwykły polityk i wizjoner polityczny, decyzja zapadła. Jest ona widoczna w smutnych oczach prezydenta Putina. Pozostaje tylko kwestią czasu jej realizacja.
Eugeniusz Zinkiewicz