WywiadySamba Mbenda Diaw: Senegal kończy z zależnością od Zachodu

Redakcja3 tygodnie temu
Wspomoz Fundacje

Wywiad z senegalskim politologiem i ekspertem, Sambą Mbendą Diawem.

Ludzie mieli dość

Jeśli Pan pozwoli, moje pierwsze pytanie dotyczyć będzie niedawnych wyborów w Senegalu. Chodzi mi o wybory prezydenckie. Jakie jest Pana zdanie i opinia na temat tych wyborów i ich wyników?

– Dziękuję bardzo. Rozmawiałem z wieloma Senegalczykami wtedy, 24 marca. I co mi mówili? Że chcą zmiany. Chcą zmiany systemu i zmiany ludzi, którzy stali na jego czele od czasu, gdy Senegal uzyskał swą niepodległość w 1960 roku. Ten system istniał od roku 1960 i teraz ludzie powiedzieli „dość”. Zrobili to, bo system ten nie funkcjonował prawidłowo i nie sprzyjał rozwojowi kraju. Przedstawiciele nowych, wybranych władz wykonawczych pokazali najpierw ludziom swój projekt, swój program. I w tym programie ludzie dostrzegli suwerenność narodową, sprawiedliwość i wreszcie narodowy dobrobyt. Ludzie wybrali ten program i wybrali Bassirou Diomaye Faye nowym prezydentem Senegalu…

Nowy prezydent – nowe zasady

Został najmłodszym prezydentem w historii Senegalu, prawda?

– Tak, tak. Ma 44 lata. Jest najmłodszym z prezydentów Senegalu. Należy do partii politycznej PASTEF, która powstała w 2014 roku. To młoda partia polityczna. I zyskała ona poparcie dzięki swojemu programowi, dzięki temu, że ludzie chcą zmiany. Ludzie w Senegalu chcą tej zmiany, podobnie jak ludzie w innych krajach Afryki. Chcą zmiany, bo widzą, że rodzi się świat wielobiegunowy. I ludzie chcą teraz współpracy z Rosją, Iranem, Brazylią, Indiami i innymi krajami. Bo wcześniej w Afryce, szczególnie tej frankofońskiej, współpracowano wyłącznie z Francją czy innymi krajami zachodnimi. I nie był to dobry rodzaj współpracy. To nie była współpraca, lecz dominacja. Bo przecież, jeśli mówimy o współpracy, to mamy na myśli wspólne działanie, osiąganie wspólnych celów w atmosferze wzajemnego szacunku. Kraje kolonialne nie mają pojęcia czym jest współpraca. Uważają, że narody przez nich skolonizowane są ich własnością. Podobnie jak wszystkie surowce i cała produkcja. Dlatego ludzie powiedzieli, że mają tego dość. Musimy teraz przeprowadzić zmiany, otworzyć nasze umysły i oczy na inne idee, które inaczej definiują pojęcie współpracy i partnerstwa. To dlatego w Senegalu, podobnie jak w Mali, Burkina Faso, Nigrze, Republice Środkowoafrykańskiej, ludzie chcą zobaczyć inny rodzaj współpracy. I dlatego widzimy teraz upadek wpływów Francji. Jej miejsce zajmuje Rosja, Indie, Turcja i wiele innych krajów, które proponują tym narodom całkowicie inny typ współdziałania – prawdziwego i opartego na partnerstwie. Mamy nadzieję, że nowe władze Senegalu wprowadzą nas na inny poziom rozwoju.

Wspólna afrykańska waluta

Jakie są pierwsze kroki prezydenta Diomaye Faye? Wiem, że ogłosił, iż chce wprowadzić suwerenną, narodową walutę, która zastąpiłaby franka CFA. Czy to realne? Czy sądzi Pan, że można to zrobić?

– Tak, to można zrobić. Ludzie w Senegalu boleśnie odczuwają skutki galopującej inflacji, ludzie cierpią z powodu wysokich kosztów życia, wysokich czynszów. Ludzie bardzo mocno to odczuwają. I dla nich najważniejszym krokiem będzie poprawa tej sytuacji. Bo na przykład wspomniane czynsze są niesamowicie wysokie. Powoduje to wiele czynników. I trzeba to uregulować. Na szczęście nowy prezydent powiedział, że jego pierwszym krokiem będzie wsparcie ludzi i poprawa ich sytuacji poprzez zmniejszenie czynszów, obniżenie inflacji i redukcję wysokich kosztów życia. Zmiana waluty to kwestia na innym poziomie. W moim przekonaniu nie powinniśmy wprowadzać waluty narodowej, lecz wspólną walutę dla 10, 11 czy 15 krajów bogatych w surowce mineralne, co pozwoliłoby na stworzenie jej silnego fundamentu. Dlatego nie jestem zwolennikiem waluty narodowej, lecz raczej waluty na przestrzeni wszystkich krajów ECOWAS, może 15, a może nawet 20. Czemu nie? To byłaby silna waluta oparta na naszych zasobach, na złożach mineralnych, takich jak złoto, srebro, uran. Bo wszystkie te kraje są bardzo bogate. Są niezwykle zamożne, jednak są obecnie stłamszone przez system. Często pytamy czy Afryka jest biedna. Sama Afryka nie jest biedna, ale niektóre inne kraje sprowadzają na nią ubóstwo. Teraz próbujemy to zmienić, bo ludzie mówią, że mają tego dość. Nie możemy dalej żyć w takich warunkach, godzić się na zdominowanie i pogrążenie naszych narodów w biedzie, pozbawiając się zysków z naszych surowców naturalnych i mineralnych. Mamy nadzieję, że nowi, młodsi przywódcy mają otwarte umysły, rozumieją mechanizmy władzy w obecnym świecie i że wszystko się zmieni na lepsze.

Zachód kontroluje newralgiczne sektory

Kto ma teraz kontrolę nad złożami naturalnymi Senegalu? Czy to tylko firmy francuskie, czy także inne korporacje zachodnie z innych krajów Zachodu?

– Początkowo, po uzyskaniu niepodległości w 1960 roku, były to wyłącznie firmy francuskie. Firmy francuskie kontrolowały wówczas wszystkie sektory gospodarki. Ale w 2000 roku, gdy do władzy doszedł prezydent Abdoulaye Wade, podjęto próbę zróżnicowania źródeł rozwoju we współpracy z różnymi firmami. Port w Dakarze był pod kontrolą Francuzów, a Wade przekazał go portowi w Dubaju. Wiele obiektów infrastruktury, takiej jak drogi czy stadiony, budowane było przez Turków i Chińczyków. Prezydent Wade rozpoczął zatem współpracę z innymi krajami po roku 2000. Proces ten kontynuowano, gdy władzę przejął Macky Sall. Mamy teraz dodatkowo firmy z Iranu, kraj stał się otwarty. Jednak w newralgicznych sektorach wciąż mamy Francuzów. Choćby w telekomunikacji. Wiele innych przedsiębiorstw pozostaje w rękach francuskich. Ludzie już tego nie chcą, bo widzą, że firmy te dbają tu wyłącznie o własną kieszeń, nie myśląc wcale o poziomie życia naszej ludności. Widzą, że inny rodzaj współpracy będzie lepszy. Kiedy zaczęliśmy współdziałać z Chinami, Turcją, Rosją i innymi krajami, ludzie zobaczyli, że to lepszy kierunek. To dlatego przywracamy równowagę, a Francja traci każdego dnia.

Będzie nacjonalizacja

Czy sądzi Pan, że możliwa jest nacjonalizacja, odzyskanie niektórych firm i złóż naturalnych z rąk Francuzów?

– Tak. Do tego dążymy. Postulatem partii PASTEF jest nacjonalizacja bardzo wielu przedsiębiorstw. I rozmawiając z nimi, wiem, że rzeczywiście to zrobią. Może za rok, dwa czy trzy lata, ale wiem, że to się stanie. Wiem na przykład, że znacjonalizowane zostaną złoża złota w Tambacounda, które kontrolowane są teraz przez kilka firm. Wiem również, że pewnego dnia nasze złoża gazu i ropy naftowej przejdą pod kontrolę naszego narodowego koncernu. Mamy firmę Petrosen, która nad tym pracuje. Jeśli uda się jej pozyskać środki finansowe, będziemy mieli wreszcie własny koncern.

Globalny Zachód

Rozumiem. A jeśli chodzi o inne kraje – czy na przykład Stany Zjednoczone również zainteresowane są wpływaniem na sytuację w Senegalu, czy tylko Francuzi próbowali utrzymywać nad nim kontrolę?

– Zachód jest czymś globalnym. Dąży do ogólnej dominacji. To jego sposób na życie. Francja i Ameryka to pod tym względem to samo, bo należą do Zachodu. Chcą trwania Afryki w nędzy, nie chcą jej rozwoju. Nigdy nie chcieli, by Afryka wzrastała. Ale nadszedł czas, byśmy zrozumieli, że sytuacja się zmieniła i nadal zmienia. Stany Zjednoczone chcą kontrolować Senegal z uwagi na jego położenie, podobnie jak dzieje się to z Dżibuti. Jeśli masz bazę wojskową w Senegalu, możesz stamtąd kontrolować Amerykę Północną, Amerykę Łacińską i Afrykę. To bardzo korzystne położenie. Dlatego Amerykanie próbowali wynegocjować powstanie bazy wojskowej. Taką bazę wojskową ma obecnie Francja, ale program PASTEF i nowych władz zakłada zakaz istnienia baz wojskowych obcych krajów w Senegalu.

Senegalskie wrota do morza

To bardzo istotne. Sprawa dotyczy jednak również geopolityki. Wymienił Pan kilka krajów afrykańskich, które próbują wyzwolić się spod dominacji francuskiej – Niger, Mali, Burkina Faso. Żaden z nich nie ma dostępu do morza. Być może to Senegal mógłby stać się dla nich bramą morską z dostępem do oceanu. Czy rzeczywiście mógłby być taką bramą do oceanu dla niezależnych krajów afrykańskich?

– Tak, takie położenie ma Senegal. Jesteśmy nad oceanem. Mali, Burkina Faso i Niger to kraje lądowe, nie mają dostępu do wód morskich, do Atlantyku. Senegal jest najważniejszym portem dla Mali. Wszystkie towary pochodzące z Mali przechodzą przez Senegal. Nasze nowe władze mają wizję podobną do przywódców tych krajów, takich jak Assimi Goïta, Ibrahim Traore, Abdourahamane Tchiani. Mają podobne poglądy na rozwój Afryki, podobne rozumienie suwerenności i stanowisko w sprawie nacjonalizacji. I wszystko to bratnie kraje. Mam wielu członków rodziny w Mali. Dzielą nas granice, ale to takie same narody.

ECOWAS do lamusa

Czy sądzi Pan zatem, że możliwe stanie się zastąpienie ECOWAS inną organizacją zrzeszającą niezależne kraje afrykańskie w Afryce Zachodniej?

– Mamy już Sojusz Państw Sahelu, w skład którego wchodzą Mali, Burkina Faso i Niger. Nigdy już nie powrócą one do ECOWAS. Uznają bowiem ECOWAS za organizację należącą do Francji. ECOWAS nie działa na rzecz interesów afrykańskich. Powstał wyłącznie po to, by Francja mogła dominować nad Afryką, nad niektórymi jej krajami. Dlatego nigdy już do niego nie wrócą. Prezydent Senegalu, jak słyszałem, mówi o potrzebie pewnego przekształcenia ECOWAS. Ludzie nie godzą się już na jego funkcjonowanie w obecnym kształcie. Wiem, że nasz kraj dążyć będzie do przystąpienia do Sojuszu Państw Sahelu. Rozmawiam z wieloma ludźmi. I wiem, że nasi nowi przywódcy nie będą akceptować obecnej formuły działania ECOWAS. Jeżeli okaże się, że nie są w stanie jej zmienić, opuszczą tą organizację i przyłączą się do innej, bardziej sprzyjającej suwerenności, dobrobytowi i rozwojowi.

Sahel razem

Czy sądzi Pan, że w przyszłości taka organizacja mogłaby stworzyć bardziej zintegrowany obszar? Może jakąś formę konfederacji pomiędzy krajami, które Pan wymienił? Wspomniał Pan, że wszystkie te kraje mają wiele wspólnego, a granice między nimi są nierzadko sztuczne. Czy, Pana zdaniem, możliwy jest projekt głębszej integracji, może czegoś podobnego do Unii Europejskiej, w Afryce Zachodniej?

– Tak. Wie Pan, celem i zadaniem ECOWAS była integracja tego regionu Afryki. Działano na rzecz tego przez wiele lat. Ostatnio ludzie nie rozumieją jednak dlaczego wykluczono niektóre kraje członkowskie. Wykluczono, pogarszając w ten sposób ich sytuację. Jest to sprzeczne z celami deklarowanymi przez ECOWAS. Dlatego coraz więcej ludzi uważa, że organizacja ta odeszła od swych celów pierwotnych i nie jest już strukturą, która mogłaby jednoczyć kraje zachodniej części Afryki. Dlatego bardzo wielu ekspertów twierdzi, że trzeba pomyśleć o stworzeniu innej organizacji. Ludzie uważają, że Sojusz Państw Sahelu jest odpowiednią organizacją do integrowania narodów Sahelu. Senegal jest częścią Sahelu, a Sahel jest czymś więcej niż ECOWAS. Na jego obszarze znajduje się bardzo wiele krajów, które mają taką samą sytuację. Dlatego coraz więcej osób uważa, że trzeba skończyć z ECOWAS i przystąpić do budowy innej organizacji, takiej, która działać będzie w interesach afrykańskich i na rzecz integracji Afryki.

Senegal do BRICS?

Moje ostatnie pytanie jest bardzo ważne: czy uważa Pan, że po tych wyborach Senegal może ubiegać się o dołączenie do grupy BRICS? Jak wiemy, wiele nowych krajów, w tym afrykańskich, zgłasza chęć i wolę dołączenia do tej grupy w nowym, wielobiegunowym świecie. Czy sądzi Pan, że mógłby to zrobić również Senegal i jego nowe władze z partii PASTEF?

– Mam nadzieję. Mam nadzieję, że pewnego dnia mój kraj dołączy do BRICS. Zdaję sobie sprawę, że kraj, który chce się rozwijać, musi stawiać na strategiczne partnerstwo. BRICS byłoby ogromną szansą dla naszego kraju. To dostęp do zupełnie nowych rynków, nowych możliwości. Dla naszego kraju niezwykle istotne byłoby zwrócenie się w innych kierunkach i porzucenie krajów zachodnich, które przez długie wieki doprowadzały nas do fatalnej kondycji. To kraje zachodnie doprowadziły nas do niewolnictwa, wprowadziły kolonializm, a ostatnio neokolonializm. Nigdy nie chciały naszego rozwoju. Zwrócenie się w kierunku innych rynków byłoby wielką szansą dla nas, okazją do skorzystania z wartości naszych zasobów. Dałoby możliwość zupełnie innego rodzaju partnerstwa, znacznie lepszego. Mam na to nadzieję. Mój kraj ma gaz i ropę, nasz kontynent jest bardzo zasobny. Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych 5-6 lat uda nam się zbudować silne państwo i będziemy mogli dołączyć do BRICS. Członkostwo w BRICS dałoby nam znakomite perspektywy. Tak uważam i mam nadzieję, że wkrótce tak się stanie.

Łączy nas walka z dominacją

Mam nadzieję… Mówimy sporo o Zachodzie, o zachodniej dominacji. Mam nadzieję, że mój kraj – Polska – nie jest traktowany w Senegalu jako część tego Zachodu, że ma nieco inny wizerunek. Jak Pan wie, nigdy nie braliśmy udziału w procesie kolonizacji. Jesteśmy Słowianami i sądzę, że nasz punkt widzenia jest nieco podobny do afrykańskiego, bo też zostaliśmy w pewien sposób zdominowani przez ten Zachód.

– Tak, rozumiem to. Wiem trochę o historii Polski. Polacy zawsze walczyli z dominacją. Bardzo się cieszę, że mogę wystąpić przed Polakami, bo Polska jest pewnym punktem odniesienia dla krajów walczących przeciwko dominacji, przeciwko rzeczom złym dla nas wszystkich; dla krajów próbujących działać na własną rzecz i nie wykorzystywać przy tym innych narodów, lecz żyć z nimi w przyjaźni.

Dziękuję, to dla nas bardzo istotne. Dziękuję bardzo.

– Dziękuję.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

Samba Mbenda Diaw – przewodniczący stowarzyszenia PARADE działającego na rzecz afrykańsko-rosyjskiej współpracy gospodarczej. Senegalski politolog oraz ekspert polityczny i gospodarczy.

Całość rozmowy w formacie wideo dostępna na kanałach YouTube Wbrew Cenzurze oraz Wihout Censorship (w języku angielskim).

Redakcja