Rozmowa z Igorem Girkinem „Striełkowem”, dowódcą powstania donbaskiego z 2014 roku
25 stycznia Moskiewski Sąd Miejski skazał Igora Girkina, znanego jako „Striełkow” na 4 lata więzienia w związku z jego krytyką dowództwa operacji rosyjskiej na Ukrainie. Wcześniej znany z Donbasu lider powstańców z 2014 roku podjął działalność w Klubie Rozgniewanych Patriotów, mającym jednoczyć środowiska patriotyczne, monarchistyczne i narodowe w Rosji. „Wobec pana Igora można mieć zastrzeżenia. Bardzo ostro wypowiadał się o ludziach na stanowiskach i możliwe, że ktoś się na niego za to obraził. Przypuszczam, że tak mogło właśnie być i trudno mieć o to pretensje. To, że mógł kogoś obrażać – to prawda. Ale śmieszne jest opowiadanie o tym, że bohater Rosyjskiej Wiosny naprawdę negatywnie odnosił się do polityki organów władzy państwowej, do Specjalnej Operacji Wojskowej. To najbardziej bolesny element tego, co wydarzyło się na tym procesie. Osądzono go pod zmyślonym, śmiesznym pretekstem” – powiedział nam adwokat „Striełkowa”, Aleksandr Mołochow. Dzięki jego uprzejmości udało nam się uzyskać odpowiedzi na kilka pytań od Igora Girkina, choć ona sam z reguły odmawia rozmów z dziennikarzami spoza Rosji.
Jak wyglądał skład ruchu powstańczego na Donbasie w 2014 roku? Ilu było w nim miejscowych, a ilu obywateli Rosji?
– W sierpniu 2014 roku na 9 obywateli Ukrainy (w tym 8 z obwodu donieckiego) przypadał jeden obywatel Federacji Rosyjskiej.
Jakie widzi Pan perspektywy istnienia tożsamości ukraińskiej – czy możliwe jest, Pana zdaniem, że w przyszłości przekształci się ona w tożsamość noworosyjską, małorosyjską i galicyjską?
– Ukraina w swoim obecnym kształcie nie może i nie będzie istnieć, niezależnie od przebiegu wojny. Tożsamość małorosyjska i galicyjska już de facto istnieją. Ta pierwsza jest praktycznie taka sama, jak rosyjska, a ta druga jest od rosyjskiej najdalsza. Formowanie się tożsamości noworosyjskiej mogło się zacząć w 2014 roku, jeśli Noworosja uzyskałaby niepodległość. Obecnie mamy dwie opcje: albo całkowite połączenie jej z tożsamością rosyjską, albo ludobójstwo i wchłonięcie jej przez tożsamość „pseudo-ukraińską”.
Krytykował Pan niektóre aspekty trwającej Specjalnej Operacji Wojskowej. Czy nie sądzi Pan, że krytyka ta mogła obniżać motywację i morale uczestników tej operacji?
– Nie, nie sądzę tak. Najbardziej motywacji walczących na froncie żołnierzy i oficerów szkodzi ignorowanie uzasadnionej krytyki. Moja krytyka miała na celu właśnie eliminację negatywnych zjawisk, z których uczestnicy SOW zdają sobie sprawę znacznie lepiej niż ja. Właśnie za to wrogowie naszego państwa wtrącili mnie za kraty.
Na ile, Pana zdaniem, uzasadnione mogą być ograniczenia wolności słowa i wyrażania poglądów w czasie Specjalnej Operacji Wojskowej?
– Nie mam obecnie prawa, ani tytułu do rozważań na ten temat.
Jak interpretuje Pan pojęcie „ekstremizmu”? Czy w ogóle istnieją jakieś obiektywne kryteria uznania kogoś za „ekstremistę”?
– Moim zdaniem termin ten ma charakter wyjątkowo abstrakcyjny, pozbawiony wyraźnego sensu i wykorzystywany jest współcześnie zgodnie ze starym, rosyjskim przysłowiem „prawo to lejce, kto je trzyma ten kieruje”.
Czy istnieje możliwość odbudowy relacji Rosji i tzw. Zachodu w przyszłości?
– Oczywiście – z jednej, prostej przyczyny: Rosja nie zniknie z politycznej i etnicznej mapy Europy. Podobnie, jak nie zniknie i „Zachód”. W historii nie ma rzeczy stałych. Zmieniają się epoki, zmieniają się interesy, lecz konieczność współistnienia (ale też i współzawodnictwa) zawsze będzie istniała.
Rozmawiał Mateusz Piskorski
fot. wikipedia
Myśl Polska, nr 7-8 (11-18.02.2024)