HistoriaKto kwestionuje wyzwolenie Torunia i dlaczego?

Redakcja3 miesiące temu
Wspomoz Fundacje

Za nami kolejna rocznica wyzwolenia Torunia przez Armię Radziecką spod hitlerowskiej okupacji. W dobie burzenia pomników, powszechnych rozliczeń z przeszłością fundowanych nam do niedawna przez „dobrą zmianę”, po 79 latach nadszedł czas, na rachunek sumienia i w Toruniu. Skoro tak tego prawica pragnie, to czas wyjawić i skrzętnie ukrywaną, mroczną toruńską tajemnicę.

Okres okupacji to czasy heroicznej konspiracji, to fakty nieludzkiego cierpienia Polaków doznanego ze strony niemieckich okupantów. Jednak niemała część mieszkańców Torunia odegrała rolę, delikatnie mówiąc, niechlubną.

Rechotem historii, potomkowie tych drugich, piszą dziś historię na nowo. To ich punkt widzenia dziś oficjalnie dominuje i ich fałszywa teza, że nikogo wojska radzieckie tu nie wyzwoliły. Warto więc przypomnieć, kto był ofiarą, kto był bohaterem, a kogo nowe polskie władze i Armia Radziecka ukarała za zdradę Polski i współpracę z hitlerowcami.

Bohaterami byli żołnierze konspiracji, spod znaku „Gryfa Pomorskiego” i „Armii Krajowej”. Bohaterami było przeszło 1200 osób, urzędników, nauczycieli, lekarzy, prawników, działaczy społecznych i politycznych okresu międzywojennego, zakatowanych przez Selbschutz w Forcie VII, rozstrzelanych na Barbarce.

Bohaterami było kilkudziesięciu toruńskich harcerzy, rozstrzelanych przez Niemców nadleśnictwie Olek. Bohaterami było 397 dzieci i 802 dorosłych, w większości kobiet, zagłodzonych i zamęczonych przez hitlerowców w obozie przesiedleńczym „Szmalcówka” (dawny SPOMASZ, dziś urząd miasta).

Bohaterami były tysiące polskich rodzin, które nie zdradziły ojczyzny, nie podpisały Volkslisty i zostały deportowane do Generalnej Guberni, lub na roboty do Niemiec. Terror faszystowski, głód i groźba śmierci, tak wegetowali Polacy w Toruniu zimą 1945. I to tym mieszkańcom Armia Radziecka przyniosła wyzwolenie.

Bohaterami było toruńskie duchowieństwo, które oprócz posługi duszpasterskiej stanowiło ostoję polskości na tych ziemiach. Terror hitlerowski pochłonął życie dziesiątek toruńskich duchownych. Już w pierwszych miesiącach okupacji na terenie diecezji Chełmińskiej zamordowano 214 kapłanów, pozostałych w większości zsyłając do obozów koncentracyjnych. Symbolem męczeństwa toruńskiego duchowieństwa był wikariusz parafii Wniebowstąpienia NMP i kapelan Pomorskiej Chorągwi Harcerzy ZHP ks. Stefan Frelichowski. Jego heroizm i świadectwo wiary w obozie KL Sachsenhausen zaowocowało beatyfikacją, której dokonał papież św. Jan Paweł II. Także zatem duchowieństwo polskie wyzwoliła Armia Radziecka. Po 1.02.1945 nie zginął już żaden toruński ksiądz.

Wreszcie wyzwolili żołnierze radzieccy ratujące je „z piekła na ziemi”, więźniarki obozu koncentracyjnego KL Stutthof, w filii tego obozu OT Thorn (podobóz Bocień, Chorab). Węgierskie młode dziewczęta, Żydówki, budowały umocnienia twierdzy Toruń i podczas tej budowy, kilka tysięcy nieludzko, na toruńskiej ziemi, wymordowali niemieccy okupanci.

Jednak liczna grupa torunian, mająca koligacje niemieckie, przyjęła obywatelstwo III Rzeszy podpisując Volkslistę. Dziadkowie wielu toruńczyków zawzięcie służyło w armii Hitlera, w szeregach Wehrmachtu, Luftwaffe i Kriegsmarine. Wielu z nich walcząc pod Moskwą i Stalingradem trafiło do niewoli i wylądowało w syberyjskich łagrach. Nie dziwi, że nie wspominali armii radzieckiej dobrze. Wielu torunian pracowało dla wysiłku gospodarczego III Rzeszy, budując „Schnellbooty” w fabryce Borna czy w innych zakładach niemieckich. Polskie fabryki i zakłady rzemieślnicze Niemcy skonfiskowali, bo tu była Rzesza. Zatem jak ktoś opowiada, że mu po wyzwoleniu Torunia armia radziecka zabrała piekarnię czy stolarnię, to był Volksdeutschem i piekł chleb dla Wehrmachtu i konstrukcje drewniane zbijał dla Festung Thorn. W tych rodzinach, oraz właścicieli kamienic, pamięć o wyzwoleniu niewątpliwie jest zła.

W Toruniu, tak jak w innych miastach regionu, w pierwszych dniach po wyzwoleniu, zapanowała atmosfera odwetu. Polacy wracający i Ci, którzy przeżyli gehennę hitlerowskiej okupacji, szykowali odwet na Volksdeutschach. Armia Radziecka w Toruniu do tego nie dopuściła. Szybko zaprowadzono porządek, a operację filtracji w budynku Nadleśnictwa, prowadziło NKWD.

Dowodzący tą operacją major Zieliński z NKWD, absolwent filologii polskiej na uniwersytecie w Moskwie, mimo że władał świetną polszczyzną, opierał się na wiedzy i wskazówkach toruńczyków. De facto uchronił ludność niemiecką i polską, która zdradziła podpisując Volkslistę, przed samosądami, jak w pobliskiej Nieszawie.

Tam w odwecie za zbrodnie i prześladowania Polaków w okresie II wojny światowej tłum polskich mieszkańców zagnał przeszło 50 sąsiadów, Niemców i Volksdeutschów (w tym kobiety, dzieci i osoby starsze) i po ich pobiciu potopił w zimowej pełnej kry Wiśle. Takie były wówczas nastroje, taka żądza brutalnego odwetu.

Warto pamiętać, że dekret władz polskich (PKWN) z 4 listopada 1944 zakładał że „każdy obywatel polski, który zadeklarował swoją przynależność do narodowości niemieckiej, bądź korzystał z praw i przywilejów z tytułu przynależności do narodowości niemieckiej podlega, niezależnie od odpowiedzialności karnej, przetrzymywaniu, umieszczeniu na czas nieoznaczony w miejscu odosobnienia (obozie) i poddaniu przymusowej pracy”.

Przez okres PRL mieszkańcy Torunia, którzy okazali słabość w okresie II wojny światowej byli w pewnym sensie „napiętnowani” za współpracę z Hitlerem. Jednak korzystali z dobrodziejstw świadczeń socjalnych RFN, wypłacanych wdowom i kalekom po żołnierzach Wehrmachtu, a w latach 70. i 80. z nich wyemigrowało zarobkowo do Niemiec. Nie dziwi zatem, że dziś w atmosferze państwowej propagandy antyradzieckiej, stawiającej tezę o „drugiej okupacji”, potomkowie tych rodzin z satysfakcją biorą odwet za lata milczenia i pogardy.

Nie oceniam postaw torunian podpisujących Volkslistę. Nie każdy miał w sobie odwagę sprzeciwu wobec zbrodniczej władzy nazistów, nie każdy miał w sobie heroizm błogosławionego księdza Frelichowskiego. Jednak nie może być tak, aby potomkowie kolaborantów, zdrajców i tchórzy, opluwali pamięć radzieckich żołnierzy, którzy oddali swoje młode życie w walkach o wyzwolenie ziemi toruńskiej. Polegli, abyśmy My, Polacy, mogli tu żyć w pokoju. I tylko barbarzyńca podnosi rękę na żołnierskie mogiły wyzwolicieli i nie okazuje wdzięczności za uratowanie życia.

Krzysztof Podgórski

Redakcja