Rusofobia to „wrogość lub niechęć do Rosjan i do wszystkiego, co rosyjskie albo obawa przed Rosjanami” (za: Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego. Od wielu miesięcy toczy się przed elbląskim Sądem Rejonowym kuriozalna sprawa mająca ewidentny charakter działań rusofobicznych.
Na początku roku prasa lokalna doniosła, że prokuratura elbląska ma zamiar umorzyć postępowanie w sprawie dwóch elbląskich nocnych złodziejaszków cmentarnych – niejakich Mateusza Kosińskiego (zgodził się na publikację danych i wizerunku) oraz Pawła Ż. – którzy oskarżeni są o kradzież symbolu Sierpa i Młota oraz dewastację pomnika na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich w Elblągu, na terenie którego zdewastowany pomnik-tablica się znajduje.
Sprawa polityczna
Tak się niestety stało. Jest to decyzja nie tylko skandaliczna, ale przede wszystkim polityczna, która nie tylko pogarsza nasze i tak już marne stosunki z rosyjskim sąsiadem, ale również w perspektywie może skutkować np. podobnymi zniszczeniami mienia i pomników na polskich cmentarzach i w miejscach pamięci na terenie Rosji.
Przypomnijmy: sprawa dotyczy wydarzeń z lutego 2022 roku. Prokuratura oskarżyła wtedy Pawła Ż. i Mateusza Kosińskiego o to, że znieważyli miejsce upamiętnienia historycznego i umyślnie zniszczyli tablicę pamiątkową znajdującą się przy cmentarzu żołnierzy radzieckich przy ul. Agrykola w Elblągu. Straty wyceniono wtedy na kwotę 600 zł.
Historyk, dziennikarz, sprawca dewastacji
– Przyznaję się do usunięcia sierpa i młota z tablicy przy ul. Agrykola, ale nie interpretuję tego jako przestępstwo – mówił na pierwszej rozprawie przed Sądem Rejonowym w Elblągu Mateusz Kosiński, który jest historykiem (!) i dziennikarzem „Tygodnika Solidarność”. Paweł Ż. do winy się nie przyznał. Proces w tej sprawie trwa od lutego 2023 roku, odbyły się już trzy rozprawy. W ich trakcie dochodziło do sytuacji kuriozalnych, jak np. decyzja prokuratury, która wcześniej oskarżając zgodnie z zasadami sztuki i państwa prawa obu mężczyzn, nieoczekiwanie wycofała akt oskarżenia z sądu, co potwierdził Tomasz Koronowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu. Pokrzywdzonym w tej sprawie jest formalnie Zarząd Zieleni Miejskiej w Elblągu, który w imieniu wojewody i samorządu opiekuje się terenem cmentarza żołnierzy radzieckich, jak i miejscem, w którym znajduje się wspomniana tablica.
Prawna ochrona miejsc spoczynku poległych
Należy wyjaśnić tu Czytelnikom kilka podstawowych kwestii. Po pierwsze, sprawę ochrony miejsc pamięci i cmentarzy poległych, w tym żołnierzy Armii Czerwonej, która w czasie II wojny światowej wyzwoliła Polskę od hitlerowskiego okupanta i przywróciła m.in. miasto Elbląg w granice Rzeczypospolitej, reguluje cały szereg aktów prawnych, w tym m.in. Ustawa o grobach i cmentarzach wojennych, Ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych, Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz kilka innych aktów prawnych pokrewnych. Zasadniczym aktem prawnym regulującym ochronę zarówno grobów, jak i cmentarzy wojennych jest Ustawa o grobach i cmentarzach wojennych. Na gruncie obowiązującego prawa jako zasadę przyjęto, iż groby i cmentarze wojenne pozostają pod opieką Państwa. Szczególny charakter ich ochrony podkreślony został także w art. 2 Ustawy o grobach i cmentarzach wojennych. Stanowi on, iż „groby wojenne, bez względu na narodowość i wyznanie osób w nich pochowanych, oraz formacje, do których osoby te należały, mają być pielęgnowane i otaczane należnym tym miejscom szacunkiem i powagą”.
Chuligański atak na Konstytucję
Po drugie, zarówno pamięć o dziedzictwie narodowym, jak i szacunek dla szczątków ludzkich stanowi w świetle polskich uwarunkowań społeczno-historycznych dobro szczególne, zasługujące na ochronę prawną. Na dowód tego, już w preambule do Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 2 kwietnia 1997 roku ustawodawca przywołuje wdzięczność przodkom obywateli polskich „za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami”. Także w związku z powyższym specjalny status przyznano na gruncie polskiego systemu prawnego grobom i cmentarzom wojennym.
Niemniej jednak, stają się one niekiedy – jak w tym elbląskim przypadku – zwłaszcza jeśli chodzi o miejsca pochówku żołnierzy państw obcych, obiektem aktów wandalizmu, o podłożu chuligańskim, pseudopolitycznym bądź narodowościowym, godząc nie tylko w pamięć o ofiarach przeszłych konfliktów, ale również w spokój społeczny i porządek prawny, a nawet w dobro relacji międzypaństwowych istniejących pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a krajami sąsiednimi.
Umowy ze wschodnimi sąsiadami
Obiekty tego rodzaju znajdują się tymczasem, poczynając już od okresu międzywojennego, pod ochroną prawną, zarówno na gruncie Kodeksu karnego, jak i szeregu ustaw szczególnych podległych rygorowi prawa wykroczeń i prawa administracyjnego, a nawet aktów prawa międzynarodowego, których Rzeczpospolita Polska jest stroną. Po trzecie, istotne dla moich rozważań są również niektóre postanowienia umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji, sporządzonej w Krakowie 22 lutego 1994 roku oraz podobnej umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Ukrainy o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych, sporządzonej w Warszawie 21 marca 1994 roku, a także bliźniaczej umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Białoruś o ochronie grobów i miejsc pamięci ofiar wojen i represji, sporządzonej w Brześciu 21 stycznia 1995 roku.
Wbrew prawu i umowie międzynarodowej
Umowa z rządem Federacji Rosyjskiej reguluje współpracę „w zakresie rozwiązywania wszelkich spraw związanych z ustalaniem, rejestracją, urządzaniem, zachowywaniem i należytym utrzymaniem miejsc pamięci i spoczynku – polskich w Federacji Rosyjskiej i rosyjskich w Rzeczypospolitej Polskiej – żołnierzy i osób cywilnych poległych, pomordowanych i zamęczonych w wyniku wojen i represji” (art. 1 ust. zd. 1). Jednakże, na podstawie ust. 3 tego artykułu, postanowienia tej umowy obejmują również „groby żołnierzy i osób cywilnych, niemieszczących się w określeniu ust. 1 niniejszego artykułu, lecz które znajdują się na terenie miejsc spoczynku, o których mowa w ust. 1”.
Wracając zatem do przypadku elbląskiego aktu wandalizmu i chuligaństwa, jakiego dopuścili się oskarżeni Mateusz Kosiński i Paweł Ż., należy zauważyć, że swoim niegodnym i haniebnym czynem umyślnym nie tylko złamali oni prawo obowiązujące w Rzeczpospolitej, ale również naruszyli postanowienia umów międzynarodowych wiążących nasz kraj w relacjach dwu- i wielostronnych.
Spontanicznie z młotami budowlanymi
Oskarżeni, z których jeden jest historykiem (!), tłumaczą się, jak Kosiński: „zostałem wychowany, że sierp i młot jest symbolem zła”, przyznając jednocześnie, że „dokonałem siłowego usunięcia sierpa i młota”. Co ciekawe, podczas rozprawy oskarżony zapewniał, że decyzja o zdjęciu sierpa i młota została podjęta spontanicznie. Tyle że narzędzia (dwa młoty budowlane i łom), które zostały ujawnione podczas przeszukania samochodu, z którego korzystał oskarżony chwilę przed zatrzymaniem, nie bardzo świadczą na korzyść wersji o tym, że dokonanie zdjęcia sierpa i młota z pamiątkowej tablicy nie było wcześniej przez wandali planowane.
Warto tu dodać, że wandal Kosiński, choć pochodzący z Elbląga, to na akcję usunięcie symbolu z cmentarnego pomnika pofatygował się aż z Warszawy, gdzie obecnie zamieszkuje, ponoć będąc w drodze do… Borów Tucholskich. Ciekawy przypadek „spontaniczności”, musicie przyznać.
Sierp i młot a totalitaryzm
Na pytania lokalnej prasy skierowane do Prokuratury Rejonowej w Elblągu, która poinformowała, że 9 sierpnia br. wycofała akt oskarżenia z sądu i złożyła jednocześnie wniosek o umorzenie postępowania, odpowiedziała Beata Iskrzyńska, prokurator rejonowy w Elblągu tak: „Przyczyną była sytuacja procesowa, jaka zaistniała po skierowaniu aktu oskarżenia do Sądu, w szczególności wyjaśnienia oskarżonych, którzy dopiero przed sądem wskazali na motywy swojego działania. Dokonana ponownie analiza materiału dowodowego (w tym wyjaśnień oskarżonych) spowodowała zmianę oceny co do znamion czynu zabronionego i jego stopnia społecznej szkodliwości. Tak dokonana ocena doprowadziła do uznania, iż zamiarem oskarżonych nie było znieważenie i zniszczenie miejsca upamiętniającego zdarzenie historyczne, lecz usunięcie z tego obiektu symboli totalitarnego państwa”.
Warto w tym miejscu wyjaśnić zarówno Czytelnikom, ale również prokurator Iskrzyńskiej oraz „ekspertom” prokuratury, którzy za tą „ekspertyzą” stoją, że według polskiego prawa symbolika komunistyczna nie jest zakazana, w przeciwieństwie do faszystowskiej. Symbol zaś Sierpa i Młota bynajmniej nie jest symbolem „totalitarnego państwa”, jak chce mało zorientowany historyk Kosiński oraz elbląska prokuratura, ale jest jeszcze przedrewolucyjnym symbolem tzw. sojuszu robotniczego-chłopskiego, obecnym w oficjalnej symbolice wielu państw na świecie, w tym znajdującym się w oficjalnym godle Republiki Austrii.
Komunizm to nie faszyzm
Jeżeli zaś chodzi o dzisiejszy stan prawny obowiązujący w temacie tegoż symbolu, to z pomocą przychodzą nam tu zarówno Konstytucja RP i jej artykuł 13, jak również artykuł 256 Kodeksu karnego, który bezpośrednio podejmuje kwestię propagowania ustroju totalitarnego i precyzuje zapis Konstytucji. Jego pierwszy paragraf stwierdza jasno (art. 256, § 1): „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. W świetle tego zapisu to faszyzm, a nie komunizm, zostaje uznany za przykład „totalitarnego ustroju państwa”, dlatego też propagowanie faszystowskiego ustroju państwa jest w Polsce zakazane i karalne.
Propagowanie ustroju komunistycznego, feudalnego czy anarchokapitalistycznego nie jest zakazane jako takie i nie podlega karze, o ile nie łączy się z propagowaniem totalitaryzmu. Symbol na cmentarnej tablicy upamiętniającej poległych za naszą wolność żołnierzy radzieckich totalitaryzmu nie propaguje – podpowiadam pani prokurator Iskrzyńskiej.
Należy tu również wspomnieć o wyrokach polskiego Trybunału Konstytucyjnego, z których ten najważniejszy w temacie, z dnia 19 lipca 2011 roku (sygn. akt K 11/10), odnoszący się do często podnoszonej przez „antykomunistyczną” prawicę kwestii „symboli totalitarnych” poruszonych w art. 256 § 2 Kodeksu karnego mówi jasno, że ta część artykułu cyt. „albo będące nośnikiem symboliki faszystowskiej, komunistycznej lub innej totalitarnej” utraciła moc z dniem 3 sierpnia 2011 roku, zgodnie z wyrokiem tegoż Trybunału. Trybunał Konstytucyjny uznał bowiem ten fragment za niekonstytucyjny z dwóch powodów, o których szczegółowo to już pani prokurator może sobie doczytać w literaturze specjalistycznej oraz ogólnodostępnej prasie.
Z nienawiści
Zgodnie z polskim prawem i wiążącymi Rzeczpospolitą umowami międzynarodowymi, dokonywanie jakichkolwiek zmian na cmentarzach poległych i w miejscach pamięci może odbywać się wyłącznie po konsultacjach i za zgodą zainteresowanych państw-stron. Tego warunku również nie spełnia ani decyzja elbląskiej prokuratury, ani tym bardziej barbarzyńskie działanie dwóch elbląskich wandali. Ich działania noszą wyłącznie znamiona przestępstwa motywowanego narodowościową nienawiścią, nacjonalistycznym szowinizmem oraz haniebną, niestety wciąż jeszcze popularną, a w dodatku propagowaną w ostatnim czasie również przez polityków oraz media mainstreamowe i rządowe – rusofobią.
Brak poszkodowanych?
W dniu 4 września br. odbyła się kolejna już w tej sprawie rozprawa przed Sądem Rejonowym w Elblągu, na której nie stawili się ani oskarżeni, ani też żaden przedstawiciel elbląskiej prokuratury. Co ciekawe, w międzyczasie doszło do wymiany prokuratorek zajmujących się sprawą; ta, która sprawę zgodnie z prawem do sądu wniosła, została odsunięta od sprawy i przeniesiona karnie na mniej prestiżowe stanowisko w elbląskiej instytucji, zaś w jej miejsce powołano prokuratorkę bardziej, hm, spolegliwą, która oskarżenia publicznego w tej sprawie zdecydowała się… poniechać.
Na tym posiedzeniu sąd miał przesłuchać kolejnych świadków, ale w związku z działaniami prokuratury musiał on odstąpić od tych czynności i sprawdzić inne kwestie określone w przepisach kodeksu postępowania karnego. Prokuratura Rejonowa w Elblągu oficjalnie cofnęła akt oskarżenia przeciwko obu mężczyznom i zwróciła się do sądu o umorzenie postępowania „wobec braku skargi uprawnionego oskarżyciela”. Pismo w tej sprawie trafiło do Sądu Rejonowego w Elblągu 9 sierpnia. Nie zawiera ono uzasadnienia – podkreślała wtedy podczas rozprawy sędzia Katarzyna Słyś z Sądu Rejonowego w Elblągu. – Zarząd nad tym cmentarzem w zakresie, który dotyczy tej sprawy, sprawuje zdaniem sądu wojewoda. I to wojewoda warmińsko-mazurski jest pokrzywdzonym. Do niego sąd musi się zwrócić o wskazanie, w terminie 14 dni od dnia doręczenia pisma, czy w związku z oświadczeniem prokuratora rejonowego w Elblągu o cofnięciu aktu oskarżenia, pokrzywdzony będzie popierał akt oskarżenia i brał udział w postępowaniu jako oskarżyciel posiłkowy – mówiła prowadząca sprawę sędzia Katarzyna Słyś, która wyznaczyła na 9 października termin kolejnego posiedzenia sądu.Dodała, że, „do tego czasu będziemy czekać na oświadczenie wojewody. Jeśli wstąpi on w prawa oskarżyciela posiłkowego, to sąd będzie prowadził postępowanie. Jeżeli nie wstąpi, to sąd jest związany cofnięciem aktu oskarżenia, zgodą oskarżonych [na wycofanie zarzutów i umorzenie postępowania – przyp. RK] i postępowanie będzie umorzone”.
Obywatel nie może czuć się pokrzywdzony
Sprawa miała swój dalszy ciąg. Po wrześniowej decyzji sądu wpłynęło do tegoż pismo od Wojewody Warmińsko-Mazurskiego, w którym zrzekł się on – podobnie jak wcześniej elbląski Zarząd Zieleni Miejskiej oraz Prezydent Miasta Elbląga – roli pokrzywdzonego i wstąpienia w prawa oskarżyciela posiłkowego z przyczyn kompletnie niejasnych i dla mieszkańców miasta niezrozumiałych. Wobec tych aspołecznych działań władzy znalazła się jednak grupa mieszkańców Elbląga, a następnie ludzi dobrej woli z całej Polski, której niżej podpisany został reprezentantem, a która wniosła do sądu pismo z prośbą o ustanowienie oskarżycielem posiłkowym w tym procesie, aby sprawę doprowadzić do sprawiedliwego i etycznego końca.
Sąd wyznaczył termin następnego posiedzenia na 9 października br., w kraju trwała wtedy w najlepsze kampania wyborcza przed wyborami 15 października, ale nieoczekiwanie w tym terminie zachorował, wobec czego musiano wyznaczyć termin kolejny, w listopadzie. Niestety, w ostatni piątek otrzymaliśmy odpowiedź elbląskiego sądu, w którym tenże niezwykle uczenie wyjaśnia, dlaczego nie mogę (!) wystąpić jako oskarżyciel posiłkowy w obronie dobrego imienia mieszkańców miasta Elbląga oraz cywilizowanej części obywateli Rzeczpospolitej i dlaczego ewidentni złodzieje, wandale i rusofobi, którzy dopuścili się tego czynu, pozostaną najprawdopodobniej bezkarni, wobec wycofania zarzutów przez upolitycznioną prokuraturę oraz faktu faryzejskiego umycia rąk przez Zarząd Zieleni Miejskiej w Elblągu, Prezydenta Miasta Elbląg, Warmińsko-Mazurski Urząd Wojewódzki w Olsztynie (w tym b. wojewodę – dziś już posła PiS – Artura Chojeckiego, pochodzącego zresztą z Elbląga) oraz władze państwowe Rzeczpospolitej.
Bezprawie w prokuraturze
„Zdaniem Sądu, na gruncie przedmiotowej sprawy pokrzywdzonym jest wyłącznie Wojewoda Warmińsko-Mazurski, jako ten podmiot, którego dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone. Nie będzie natomiast pokrzywdzonym taka osoba, która jako mieszkaniec Elbląga stoi na stanowisku, iż czyn, który został zarzucony oskarżonym narusza dobro publiczne i godzi w dobre imię mieszkańców tego miasta” – pisze w dokumencie datowanym na 6 listopada br. elbląski sąd.
Decyzja elbląskiej prokuratury o umorzeniu postępowania w sprawie dwóch wandali, którzy dopuścili się czynu nie tylko haniebnego, ale również zabronionego, jest nie tylko skandaliczna i bezprawna, ale przede wszystkim polityczna. Wpisuje się ona bowiem w wieloletnią już praktykę polskiej prawicy i skrajnej prawicy, próbujących zdezawuować całą myśl lewicową, socjalistyczną i komunistyczną w Polsce, a w ostatnich miesiącach również wpisującą się w trwającą wtedy kampanię wyborczą. Udział w niej elbląskiej prokuratury jest zaś działaniem bezprawnym i antykonstytucyjnym. Symbolika komunistyczna, w przeciwieństwie do faszystowskiej, jest bowiem nie tylko w Polsce legalna i dozwolona, ale można posługiwać się nią również z otwartą przyłbicą, co potwierdził wspomniany wcześniej wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
Histeria „antylewacka”
Wydaje się, że celem działań elbląskiej prokuratury jest przede wszystkim odwrócenie uwagi społeczeństwa od faktu, że PiS celowo rozmontował system zwalczania przestępstw z nienawiści i ruchów neofaszystowskich, przekierowanie tej społecznej uwagi na rzekome zagrożenie ze strony ruchów i organizacji komunistycznych, „różnej maści lewaków”, niemieckiej Antify, osób atakujących domy posłów itp., a także wyimaginowanego zagrożenia totalitaryzmem ze strony… poległych żołnierzy-wyzwolicieli leżących sobie spokojnie od lat na elbląskim cmentarzu. Czy jest to działanie zdroworozsądkowe i pozostające w zgodzie z tzw. człowieczeństwem – bo z polskim prawem, co wykazałem powyżej, na pewno nie – to niech już Czytelnicy rozsądzą sobie we własnych sumieniach. Mam nadzieję, że elbląska Temida wykaże się ostatecznie w tej sprawie rozsądkiem oraz społeczną odpowiedzialnością i nie odpuści obu wandalom tak łatwo, jak czyni to dziś upolityczniona elbląska prokuratura.
W pierwszej instancji 27 listopada Sąd Rejonowy w Elblągu sprawę umorzył. Postanowienie nie jest jednak prawomocne.
Robert Koliński