PolskaŚwiatIstotna rola Uniwersytetu w Wilnie

Redakcja6 miesięcy temu
Wspomoz Fundacje

Rok akademicki rozpoczął się już dawno, ale dopiero niedawno dobiegły do mnie informacje o tym, jak rozpoczął się w Wilnie. Mało kto w Polsce wie, że w tym mieście działa polski uniwersytet, a właściwie jego fila – filia Uniwersytetu w Białymstoku.

I to nie od wczoraj, a od 2007 r. O znaczeniu tego niech świadczy fakt, że to pierwsza filia zagranicznej uczelni na Litwie a zarazem pierwsza zagraniczna filia polskiej uczelni w ogóle. W ten sposób przedstawiciele ponad 200 tysięcy Polaków na Litwie nie muszą już opuszczać ojcowizny, by pobierać edukację wyższą w języku polskim i w ramach polskiego systemu szkolnictwa wyższego, otwierając sobie furtki kariery w dwóch państwach jednocześnie.

Obecnie filia oferuje studia na kierunkach ekonomia, europeistyka i informatyka (pierwszego i drugiego stopnia) oraz, po raz pierwszym w bieżącym roku akademickim, także na kierunku pedagogika przedszkolna i wczesnoszkolna. To ostatnie posunięcie jest niezwykle trafne – pół setki szkół podstawowo-średnich nauczających naszych rodaków na Wileńszczyźnie w ich ojczystym języku potrzebuje nauczycieli. Liczę na dalszą ewolucję w tym kierunku i wchodzenie przez Filię UwB w Wilnie w rolę szerszej kuźni kadr pedagogicznych dla polskiego szkolnictwa na Litwie. Tym bardziej, że uczelnie litewskie, biorąc pod uwagę sytuację studiów polonistycznych, pełnią ją chyba z coraz mniejszym zaangażowaniem.

Poza oczywistym wymiarem edukacyjnym i socjo-ekonomicznym, to jest poprawiania szans edukacyjnych absolwentów szkół z polskim językiem nauczania, a zatem także ich szans na rynku pracy, szans na podnoszenie swojego statusu materialnego oraz jest jeszcze inny aspekt. Filia walnie przyczynia się do odtwarzania elit polskich w Wilnie. Po powojennych ekspatriacjach, po okresie radzieckim, kiedy społeczność polska na Wileńszczyźnie została pozbawiona znacznej większości intelektualnej elity. Filia UwB daje w tym względzie sporo: dyplomy uzyskało na niej już ponad 800 młodych ludzi, a tylko w tym roku akademickim studia rozpoczęło 175 osób.

Filia to nie tylko nauka, filia to po prostu przebywanie ze sobą polskiej młodzieży na kolejnym, kluczowym dla dorosłego życia, etapie młodości. To socjalizacja w polskim środowisku już dojrzalszym, ale na etapie ciągłego rozwoju i otwierania kolejnych opcji. To założony przez studentów Klub Studentów Wileńszczyzny podejmujący inicjatywy społeczne, kulturalne, także rozrywkowe. To po prostu tworzenie płaszczyzny polskiego życia akademickiego. Jeden z moich bliskich współpracowników miał okazję uczestniczyć w projekcie młodzieżowym organizowanym przez przedstawicielki Klubu, mógł więc przekonać się jak doborową, świadomą narodowo i ambitną społecznie młodzież on gromadzi.

Filia UwB na razie funkcjonuje w wynajmowanych pomieszczeniach, ale zaawansowana jest już budowa jej siedziby. I to nie byle gdzie, przy ulicy Makowej/Aguonų 22. To w samym centrum Wilna, na obrzeżach starego miasta, co w moim przekonaniu dodatkowo będzie budować prestiż placówki.

O znaczeniu Filii świadczy fakt, że na uroczystości inauguracji kolejnego roku akademickiego obecna była przewodnicząca litewskiego Sejmu Viktorija Čmilytė-Nielsen. Dużo mówiła ona o partnerstwie i przyjaźni Polski i Litwy, mającym umożliwiać istnienie tego rodzaju inicjatyw. Litewska polityk została tam szybko skontrowana przez przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin Waldemara Tomaszewskiego, który przypomniał, że to partia Čmilytė-Nielsen przeforsowała w 2011 r., wbrew masowym protestom polskiej społeczności, nowelizację ustawy oświatowej znacznie pogarszającej warunki prowadzenia nauki w języku polskim na Litwie. To za współrządów jej partii obniżono o 5 proc. poziom finansowania tak zwanego wówczas „koszyku ucznia” w szkołach mniejszościowych. To za jej współrządów w latach 2008-2012 poczekano na wygaśnięcie obowiązywania ustawy o mniejszościach narodowych z czasów radzieckich, nie przedłużając jej obowiązywania, ani nie przyjmując nowej.

Co ciekawe podobnie krytycznie wystąpił na inauguracji ambasador RP na Litwie Konstanty Radziwiłł. Nasz przedstawiciel dyplomatyczny mówił o pozytywnych zmianach w relacjach między Polską a Litwą, ale zwrócił też uwagę, że już wkrótce przypada okrągła rocznica podpisania polsko-litewskiego traktatu o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy z 1994 r. i należy dokonać przeglądu jego wykonania przez obie strony, załatwić sprawy dotychczas niezałatwione. Dobry pomysł. Ze swojej strony mogę dodać do niego ocenę, że od trzech dekad traktat nie jest dostatecznie wykonywany przez stronę litewską.

W artykule 13 traktat stanowi, że mniejszości narodowe uzyskują prawo do „swobodnego posługiwania się językiem mniejszości narodowej w życiu prywatnym i publicznym”, „uczenia się języka swojej mniejszości narodowej i pobierania nauki w tym języku”, „używania swych imion i nazwisk w brzmieniu języka mniejszości narodowej”. Art. 14 precyzuje środki realizacji tych praw: środek „używania języków mniejszości narodowych przed swymi urzędami, szczególnie zaś w tych jednostkach administracyjno-terytorialnych, w których dużą część ludności stanowi mniejszość narodowa”. Stanowi, ze władze „będą podejmować niezbędne środki dotyczące ochrony tożsamości mniejszości narodowej po należytej konsultacji, łącznie z kontaktami z organizacjami lub stowarzyszeniami grup” mniejszościowych oraz będą „uwzględniać historię i kulturę grup [mniejszościowych] w związku z nauczaniem historii i kultury w placówkach oświatowych”.

Tymczasem ustawa z 2011 r. ograniczyła zakres stosowania języka polskiego w szkołach służących mniejszości wprowadzając nauczanie części przedmiotów w języku litewskim, w programach nauczania historii brak jakichkolwiek dodatkowych treści historii Polski i narodu polskiego, poza tymi wynikającym z ogólnej historiografii litewskiej, w której perspektywie Polska i Polacy to na Wileńszczyźnie głównie okupanci, kolonizatorzy i asymilatorzy. Litwa mogłaby wziąć przykład z Rumunii, gdzie w szkołach przeznaczonych mniejszości polskiej jest odrębny przedmiot poświęcony polskiej historii i kulturze.

Polacy na Litwie nadal nie mogą używać do zapisu swoich nazwisk w dokumentach liter charakterystycznych dla języka polskiego, czyli znaków diakrytycznych, ani używać polskiego w charakterze języka formalnego w żadnym przypadku – także wewnętrzna dokumentacja polskich organizacji społecznych, czy szkół z polskim językiem nauczania musi być prowadzona w języku litewskim. Właśnie trwa kolejne postępowania Państwowej Inspekcji Językowej Litwy przeciw władzom zamieszkanego w połowie przez Polaków rejonu wileńskiego za to, że w dwóch miejscowościach pojawiły się tabliczki z podwójnymi nazwami – w języku polskim i litewskim.

Apel ambasadora Radziwiłła był więc na miejscu. Jaskrawo pozytywnie odróżnił się od praktyki dyplomatycznej jego poprzedniczki na stanowisku ambasadora RP w Wilnie Urszuli Doroszewskiej, która w czasie swojej czteroletniej kadencji zajmowała się głównie atakami na AWPL-ZChR i próbami ręcznego sterowania drugą najważniejszą organizacją naszych rodaków na Wileńszczyźnie – Związkiem Polaków na Litwie. Nie przypominam sobie natomiast ani jednego zdecydowanego jej wystąpienia w obronie ich interesów wobec władz Litwy, dla których znajdowała jedynie pochlebne słowa, w kółko deklamując komunały o „partnerstwie”. Jak wiem z Wileńszczyzny oceniana jest tam ona przez wielu polskich działaczy jako najgorsza ambasador RP od czasu niesławnego Jana Widackiego, który w latach 1992-1996 zajmował się w Wilnie głównie atakami na polską mniejszość pod rękę z litewskimi politykami.

Pan Radziwiłł został ambasadorem w roku bieżącym. Dobrze rozpoczyna swoją misję, biorąc pod uwagę także jego interwencyjne spotkanie z antypolskim szefem wspomnianej Inspekcji Językowej Audriusem Valotką przeprowadzone w asertywnym tonie. Pytanie tylko dlaczego samookreślonemu obozowi „dobrej zmiany” dokonanie próby takiej zmiany w swojej polityce wobec Litwy zajęło aż dwie kadencje tak, iż nastąpiła ona dopiero w roku oddania władzy.

Zacząłem od Filii Uniwersytetu w Białymstoku na Litwie i na niej skończę, jako jednym z bardzo niewielu dużych sukcesów III Rzeczpospolitej w ochronie praw i interesów naszych rodaków na Litwie. Filia była próbą przełamania oporu Litwinów, którzy przez lata 90 blokowali inicjatywy miejscowych polskich działaczy, naukowców i intelektualistów w sprawie powołania polskojęzycznej uczelni w Wilnie, jako zadośćuczynienia za zniszczenie Uniwersytetu Stefana Batorego przez Sowietów, a następnie uwłaszczenia się na jego materialnym dziedzictwie przez instytucje już litewskie.

Tematem Polaków na Wileńszczyźnie interesuję się od 2004 r., gdy byłem na praktykach w Gimnazjum im. Św. Jana Pawła II w Wilnie. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że ówczesny rząd (2005-2006) wywarł presję na Litwę wiążąc kwestię powołania filii polskiej uczelni w Wilnie z kwestią przejęcia przez Orlen rafinerii w Możejkach, na którą chrapkę mieli Rosjanie, co litewskiej elicie politycznej było bardzo nie w smak. W 2006 r. Orlen przejął zakład, rok później w Wilnie zaczęła działać Filia UwB. To chyba jedyny znany mi przykład tego rodzaju zdroworozsądkowej, transakcyjnej polityki Polski wobec Litwy. Powinien być nie wyjątkiem a normą.

Krystian Kamiński

za: fb

Autor był posłem Konfederacji w Sejmie RP IX kadencji

 

Redakcja