Od redakcji: Amerykańscy autorzy, Richard Breitman and Norman J.W. Goda, opublikowali w 2010 roku książkę pt. „Cień Hitlera. Nazistowscy zbrodniarze wojenni, wywiad amerykański i Zimna Wojna”.
Jak piszą we wstępie: „Świeżo ujawnione dokumenty Armii Amerykańskiej i CIA zawierają wiele tysięcy stron informacji o ich nazistowskich współpracownikach podczas i po drugiej wojnie światowej. Są szczególnie bogate w materiały dotyczące związków Sprzymierzonych z ukraińskimi organizacjami nacjonalistycznymi po 1945”.
Dokumenty te potwierdzają to, co było wiadome od dawna – ukraińscy zbrodniarze spod znaku OUN-UPA zostali po wojnie przejęci przez zachodnie wywiady i dzięki temu uniknęli sprawiedliwości. Co więcej, z czasem stali się szanowanymi „demokratami”. W omawianej książce ujawniono skalę i zakres tej współpracy, która jest haniebnym przykładem tzw. podwójnych standardów stosowanych przez Zachód. Książka ta jest także dowodem, że tzw. propaganda komunistyczna w PRL w stosunku do UPA, którą jakże ochoczo piętnują obecni w Polsce postupowcy i ich sojusznicy, wcale nie była propagandą.
Poniżej przypominamy fragment książki (rozdział V) poświęcony związkom Stepana Bandery (1909-1959) z zachodnimi wywiadami, w tym z wywiadem zachodnioniemieckim. Z materiału wynika, że istniały co do osoby Bandery poważne różnice między poszczególnymi wywiadami, CIA była sceptyczna, i wołała współpracować z innymi frakcjami OUN, a MI6 i BND entuzjastyczne. Uwaga – ze względów praktycznych zrezygnowaliśmy z zamieszczenia bardzo obszernych przypisów. Gros wykorzystanych przez autora materiałów znajduje się w The National Archives and Records Administration (NARA). Oto tekst:
„CIC (amerykański kontrwywiad wojskowy) jako pierwszy zainteresował się Stepanem Banderą we wrześniu 1945. CIC przesłuchiwał członków oddziałów UPA, które docierały do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech, odnośnie wojskowej sytuacji na zachodniej Ukrainie, struktury jednostek UPA, ich kontaktów w amerykańskiej strefie i ich związków z samym Banderą.
W 1947 roku napływ bojowców wzrósł z powodu Operacji Wisła, przeprowadzonej przez polską armię celem zniszczenia UPA w południowo-wschodniej Polsce, skutkiem czego więcej informacji stało się dostępnych. Partyzanci mówili, że większość bojowców UPA to „zwykli” banderowcy, ale byli wśród nich także członkowie słowackiej Gwardii Hlinki, ukraińscy SS-mani z 14. Dywizji Grenadierów Waffen SS (Galzien) i „zbiegli SS-mani niemieccy”. Większość upowców uznawała Banderę jak swojego przywódcę.
Uchodźcy upowscy uważali, że nie kończą walki przechodząc do Niemiec, ale raczej przegrupowują się do kolejnej, nadchodzącej. Jedno ze źródeł wspomina, że we wrześniu 1947 banderowcy rekrutowali wielu członków w obozach bezpaństwowców – ich głównym werbunkowym był Anton Eichner, były oficer SS. Inne źródło mówi, że „UPA przewiduje koniec komunizmu w niedalekiej przyszłości… przyjdzie wojna… oni spodziewają się… walczyć albo jako frontowa grupa uderzeniowa albo, wykorzystując dotychczasowe doświadczenia, jako partyzanci za rosyjskimi liniami….”.
Do sierpnia 1947 banderowcy byli reprezentowani w każdym obozie ukraińskich bezpaństwowców, tak w amerykańskiej, jak również w brytyjskiej i francuskiej, strefach okupacyjnych. Zorganizowali wyrafinowany system kurierski sięgający samej Ukrainy. CIC określał wówczas Banderę jako „wyjątkowo niebezpiecznego”. Był „stale w drodze, często w przebraniu”, otoczony ochroniarzami gotowymi „by pozbyć się każdego, kto mógłby okazać się niebezpieczny dla [Bandery] albo jego partii”. Bojowcy UPA mówili, że Bandera „wygląda na duchowego przywódcę i narodowego bohatera wszystkich Ukraińców….”.
Banderowcy przedstawiali samych siebie jako prowadzących „bohaterski ukraiński opór przeciw nazistom i komunistom”, co było ich zdaniem przedstawiane w fałszywym świetle i złośliwie przez „moskiewską propagandę”. Bandera – nie było im nigdy dość, aby to powtarzać – był aresztowany przez nazistów i przetrzymywany w Sachsenhausen. Teraz on i jego ruch walczą „nie tylko o Ukrainę, ale i o całą Europę”. Odnośnie działalności banderowców przed i podczas wojny pracownicy wywiadu amerykańskiego zdawali się rozumieć niewiele poza zamieszaniem Bandery w morderstwo [Bronisława] Pierackiego. W ogóle nie zdawali sobie sprawy z roli banderowców w czystkach etnicznych dokonanych podczas wojny.
Agenci CIC używali informatorów z UPA do wykrycia radzieckich szpiegów działających w obozach ukraińskich bezpaństwowców, którzy dotarli do Niemiec z oddziałami UPA. Sowieci penetrowali oddziały UPA, które utorowały sobie drogę na zachód. Jurij Łopatynskij w październiku 1947 udał się do ukraińskiego obozu w Deggendorf, by znaleźć sowieckich agentów. Członkowie UPA mogli również prowadzić działania wywiadowcze przeciwko Sowietom, gdyż – jak twierdzili oficerowie UPA – mieli doświadczenie w pracy wywiadowczej przeciw NKWD i polskiemu wywiadowi. Notatka służbowa CIC mówi „nie sądzicie, że to cholernie dobra okazja do tego, żeby zwerbować paru wysokiej klasy informatorów?”.
W listopadzie 1947 radzieckie władze wojskowe w Berlinie nalegały, aby członkowie UPA przebywający w amerykańskiej strefie byli im przekazani. „Prawie wszyscy – powiedział ppłk Igor Bancyrew (Szef Sowieckiej Misji Repatriacyjnej) – to radzieccy obywatele, którzy uczestniczyli w wojnie … przeciw sprzymierzonym narodom u boku niemieckiej armii faszystowskiej”. Oficerowie CIC zalecali, aby przeciwstawić się temu żądaniu. Ekstradycja stronników UPA, powiedział jeden z nich, mogłaby „zniszczyć zaufanie, które od lat pokładają w USA wszystkie siły antybolszewickie”.
Sowieci ustalili, że Bandera przebywa w amerykańskiej strefie i zażądali jego aresztowania. Tajny radziecki zespół wkroczył nawet do amerykańskiej strefy czerwcu 1946, by porwać Banderę. The Strategic Services Unit (SSU), powojenny następca OSS, a poprzednik CIA, nie wiedział o radzieckim komando. Niemniej jednak obawiano się „poważnych skutków dla radziecko-amerykańskich stosunków, które mogłyby nastąpić przy dalszym, otwartym tolerowaniu przez Amerykanów nieskrępowanej antyradzieckiej działalności Bandery na niemieckiej ziemi”. Ponieważ sam Bandera nie był godny zaufania, z radością by się go pozbyli.
Pomimo „szeroko zakrojonych poszukiwań” w połowie 1947, obejmujących regularne cotygodniowe raporty, agenci CIC nie potrafili zlokalizować Bandery. Istniało niewiele jego fotografii. Jeden z agentów CIC skarżył się, że agenci Bandery w Niemczech „byli poinstruowani żeby rozsiewać fałszywe wiadomości dotyczące rysopisu Bandery”. Jego agenci wprowadzili również w błąd CIC co do jego miejsca pobytu. „Świadomi naszego pragnienia, aby zlokalizować Banderę”, mówi jeden z raportów, „umyślnie próbują 'rzucić nas w złym kierunku’ podrzucając nam fałszywe tropy”. CIC zawiesił poszukiwania. Zsolt Aradi, dziennikarz pochodzenia węgierskiego, dobrze ustosunkowany w Watykanie i główny kontakt SSU tamże, ostrzegł, że przekazanie Bandery Sowietom mogłoby zniszczyć dobre układy z UHWR, którego kierownictwo znajdowało się wówczas w rękach banderowców oraz z ukraińskimi duchownymi w Watykanie, jak Buczko, którzy sprzyjali Banderze.
CIA nigdy nie rozważała wchodzenia w układ z Banderą w zamian za robotę wywiadowczą na Ukrainie. „Z natury” – mówi raport CIA – „[Bandera] jest człowiekiem politycznie bezkompromisowym, o wielkiej osobistej ambicji, który od kwietnia 1948 sprzeciwia się wszystkim organizacjom politycznym na emigracji, które opowiadają się za reprezentatywną formą ustroju Ukrainy w opozycji do idei monopartii reżimu OUN/Bandery”. Gorzej, jego agenci w Niemczech byli nieuczciwi i niepewni. Przesłuchania kurierów z zachodniej Ukrainy w 1948 roku dowodziły, że „myślenie kategoriami Stepana Bandery i jego emigracyjnych zwolenników, stało się rażąco nieaktualne na Ukrainie”. Bandera był także skazanym zamachowcem. Do CIA dotarły też informacje o bratobójczych walkach prowadzonych przez Banderę z innymi ukraińskimi grupami podczas wojny i na emigracji. W 1951 Bandera zajął werbalnie stanowisko antyamerykańskie odkąd Stany Zjednoczone przestały popierać ideę niezależnej Ukrainy”. CIA miała w 1951 swojego agenta wewnątrz grupy Bandery, głównie po to, aby mieć na niego oko.
W przeciwieństwie do CIA, brytyjski wywiad (MI6) zainteresował się jednak Banderą. MI6 najpierw skontaktował się z Banderą w kwietniu 1948 za pośrednictwem Gerharda von Mende. Ten etniczny Niemiec z Rygi służył podczas wojny w Ostministerium Alfreda Rosenberga, jako szef sekcji Kaukazu i sekcji Turkiestanu, rekrutując radzieckich muzułmanów z centralnej Azji do walki przeciw ZSRR. W tym charakterze był osobiście informowany o działaniach i możliwościach UPA. Pierwsze kontakty Brytyjczyków z Banderą nie przyniosły żadnych rezultatów, ponieważ – czego CIA nauczyła się później – polityczne, finansowe i techniczne wymagania [Ukraińców] były większe od tego, co Brytyjczycy skłonni byli zaakceptować. Jednak od 1949 MI6 zaczął pomagać Banderze wysyłając jego agentów na zachodnią Ukrainę drogą zrzutów lotniczych. W 1950 roku MI6 rozpoczął szkolenie tych agentów spodziewając się, że będą oni wypełniać zadania wywiadowcze na zachodniej Ukrainie.
CIA i urzędnicy Departamentu Stanu kategorycznie sprzeciwili się użyciu Bandery. Od 1950 CIA pracowała z grupą Hryniocha-Łebeda i zaczęła wysyłać własnych agentów na zachodnią Ukrainę, by nawiązać kontakt z UHWR. Bandera nie miał już wówczas poparcia UHWR ani nawet poparcia ze strony przywódców OUN na Ukrainie. Agenci Bandery działali umyślnie przeciwko ukraińskim agentom używanym przez CIA. W kwietniu 1951 urzędnicy CIA spróbowali przekonać MI6, by zaprzestał udzielać wsparcia dla Bandery. MI6 odmówił. Obawiano się, że Bandera mógłby wysyłać agentów bez brytyjskiego poparcia, dlatego MI6 „usiłował intensywnie znaleźć sposób na przejęcie kontroli nad drogami przesyłowymi Bandery”. Brytyjczycy uważali też, że CIA nie doceniła znaczenia Bandery. „Nazwisko Bandery” – twierdzili – „wciąż jeszcze wiele znaczy na Ukrainie a … UPA wyczekuje przede wszystkim jego osoby”.
Ponadto MI6 argumentował, że grupa Bandery jest „najsilniejszą ukraińską organizacją za granicą i jako taka jest predestynowana do tego, by wyszkolić kadry partyjne, [i] zbudować moralnie i politycznie zdrową organizację….”. Brytyjscy urzędnicy rozważali „możliwość i potrzebę zaangażowania w tajnych operacjach w Związku Radzieckim innych niż te o czysto wywiadowczym charakterze”. Ale CIA i urzędnicy Departamentu Stanu byli „bardzo mocno przeciwni” pomysłowi Londynu użycia Bandery na Ukrainie. Bandera, twierdzili Amerykanie, „stracił kontakt z uczuciami ogółu panującymi na Ukrainie, szczególnie na dawnych polskich terytoriach, gdzie… radziecki rząd odniósł nadzwyczajny sukces w dziele przekształcenia umysłowości młodego pokolenia”. Dla CIA najlepszym rozwiązaniem dla wywiadu na Ukrainie była „polityczna neutralizacja Bandery”. Brytyjczycy argumentowali, że takie działanie „doprowadziłoby do wyschnięcia źródła rekrutów” i „przerwałoby brytyjskie operacje”. MI6 zlekceważyło oświadczenie CIA konstatując, że „Bandera… jest politycznie nie do przyjęcia dla amerykańskiego rządu”.
Brytyjskie działania wykorzystujące Banderę rozszerzyły się. MI6 na początku 1954 zauważyło, że, „operacyjny aspekt tej [brytyjskiej] współpracy [z Banderą] rozwijał się zadowalająco. Stopniowo coraz bardziej kompletną kontrolę uzyskano nad operacjami infiltracyjnymi i chociaż korzyści wywiadu były nieduże, uznano, że warto te działania kontynuować….”. Bandera był, zdaniem jego zwierzchników, „profesjonalnym pracownikiem podziemia z terrorystyczną przeszłością i z bezwzględnymi wyobrażeniami o zasadach toczącej się gry…. typ bandycki, jeśli wolisz, z płomiennym patriotyzmem, który nadaje etyczne tło i usprawiedliwienie dla swego bandytyzmu. Ani lepszy, ani gorszy od innych jego rodzaju…”.
UHWR odrzucił autorytarne podejście Bandery i zażądał jedności na emigracji. W meldunkach dostarczonych z Ukrainy przez agentów CIA UHWR nalegał latem 1953, żeby Łebed reprezentował „cały ukraiński ruch wyzwoleńczy w ojczyźnie”. Amerykańscy i brytyjscy oficjele próbowali pogodzić Banderę z ideą przywództwa Łebeda, ale Bandera i Stećko odmówili. W lutym 1954 Londyn miał dość. „Wyglądało na to” – relacjonowali zwierzchnicy Bandery – „że nie ma alternatywy dla zerwania z Banderą, po to, by ochronić zdrowe elementy pozostałe w ZCh/OUN i móc kontynuować ich wykorzystywanie operacyjne. Rozdźwięk między nami był ostateczny”. MI6 zaniechał szkolenia agentów wciąż wiernych Banderze. W lipcu MI6 poinformował Łebeda, że „nie wznowi kontaktów z Banderą bez względu na okoliczności”. MI6 utrzymywał cztery radiowe łącza z Ukrainą, obsługiwane teraz przez zrekonstruowany ZCh/OUN i dzielił informacje wywiadowcze otrzymane tą drogą z Łebedem i CIA. Stopień, w jakim łącza MI6 były narażone na szwank ze względu na niepewność linii Bandery nie został dostatecznie wyświetlony.
Bandera pozostał w Monachium. Miał dwóch wyszkolonych przez Brytyjczyków radiooperatorów i nadal sam rekrutował agentów. Opublikował gazetę, która epatowała antyamerykańską retoryką i użył lojalnych wobec siebie zbirów, by zaatakować inne ukraińskie gazety emigracyjne i by sterroryzować przeciwników politycznych. Podjął próbę przeniknięcia do amerykańskiego wojska i wywiadu w Europie, by zastraszyć Ukraińców pracujących dla Stanów Zjednoczonych. Nadal wysyłał agentów na Ukrainę, finansując ich fałszywymi dolarami. W 1957 CIA i MI6 stwierdziły, że wszyscy byli agenci Bandery na Ukrainie znaleźli się pod kontrolą radziecką. Pojawiło się pytanie – co robić? Amerykańscy i brytyjscy urzędnicy wywiadu lamentowali, że „wbrew naszemu jednomyślnemu pragnieniu 'by uspokoić’ Banderę, środki ostrożności muszą zostać przedsięwzięte, żeby Sowietom nie udało się porwać albo zabić go …bez względu na okoliczności nie wolno dopuścić, aby Bandera stał się męczennikiem”.
Tymczasem Bandera szukał nowych sponsorów. Przez krótki czas, na początku 1956, sponsorował go włoski wywiad wojskowy (SIFAR), zapewne nie rozumiejąc, że jego linie kontaktowe były spalone. BND, zachodnioniemiecki wywiad pod kierownictwem byłego gen. Wehrmachtu Reinharda Gehlena, nawiązał nowy kontakt z Banderą. To był naturalny związek. Podczas wojny starsi oficerowie Gehlena dowodzili, że ZSRR mógł zostać pokonany, gdyby tylko Niemcy właściwie zabiegały o względy jego różnych narodowości. Bandera wciąż posiadał ścieżki kontaktowe z Ukrainą i w marcu 1956 zaoferował je BND w zamian za pieniądze i broń. CIA ostrzegła Niemców zachodnich, że jest „przeciwko jakiejkolwiek operacyjnej współpracy z Banderą” zauważając – „jesteśmy przekonani, że wszystkie domniemane aktywa Bandery w CSRS, Polsce i na Ukrainie nie istnieją albo są nieefektywne. Zauważamy również gwałtowność i gruntowność sowieckich zestawień [z] jego dawnych operacji wskazujących na słaby poziom bezpieczeństwa w OUN/B”.
Bawarski rząd i policja krajowa w Monachium chciały przeprowadzić akcję przeciwko organizacji Bandery za szereg przestępstw – od fałszowania do porywania. Jednak Von Mende, teraz zachodnioniemiecki urzędnik rządowy, chronił go. Bandera przekazywał Von Mende polityczne raporty, które ten z kolei przekazywał do zachodnioniemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Von Mende, który wcześniej w rutynowy sposób interweniował w bawarskim rządzie w sprawie prawa zamieszkania dla Bandery i tym podobnych kwestiach, tym razem interweniował u bawarskich władz w sprawie „fałszywych paszportów i innej dokumentacji”. Dokładne rezultaty pomocy okazywanej przez Von Mendego nie są znane, wystarczy stwierdzić, że władze zostawiły Banderę w spokoju.
W kwietniu 1959 Bandera znowu zwrócił się do zachodnioniemieckiego wywiadu z prośbą o wsparcie i tym razem Gehlen był zainteresowany. CIA zauważyła, że „to [jest] oczywiste, że Bandera szuka poparcia dla nielegalnych operacji na Ukrainie”. Niemcy zachodni zgodzili się wesprzeć przynajmniej jedną taką misję podnosząc fakt, że „Bandera i jego grupa nie są już podrzynaczami gardeł jakimi byli niegdyś” i ponieważ Bandera „dostarczył dowód na funkcjonujący kontakt wewnętrzny”. Grupa wyszkolona i sfinansowana przez BND przekroczyła granicę Czechosłowacji w lipcu 1959, a BND obiecała Banderze pomoc w przyszłych operacjach tego typu, jeśli obecna operacja odniesie choć umiarkowany sukces”.
Osobistym kontaktem Bandery w zachodnioniemieckim wywiadzie był Heinz Danko Herre, dawny zastępca Gehlena w Fremde Heere Ost, który pod koniec wojny pracował z armią gen. Andrieja Własowa złożoną z rosyjskich emigrantów i byłych jeńców wojennych, a obecnie był najbliższym doradcą Gehlena. Pracownicy CIA w Monachium powtórzyli swoje zwykłe ostrzeżenia. Herre nie dał się odwieść od pomysłu. „Bandera – mówił Herre – jest znany nam od około 20 lat [!]…. w Niemczech i poza nimi ma ponad pół miliona zwolenników”. Herre raportował komórce CIA w Monachium, że jest świadomy wcześniejszej reputacji Bandery, [ale] ma też świadomość, że nie zdarzyło się nic podczas współpracy BND [z Banderą], co wskazywałoby na to, że Bandera wciąż stosuje swoją brutalną taktykę…. [Herre] czuje także, że co do zasady Bandera ma więcej do zaoferowania operacyjnie niż większość, jeśli nie wszystkie rosyjskie (sic!) grupy emigracyjne na Zachodzie.
Herre przyznał, że użycie Bandery przez zachodnioniemiecki wywiad było „ściśle utrzymywanym” sekretem nawet wewnątrz BND i że związek ten nie był do końca ujawniony Bonn z powodów politycznych”. We wrześniu Herre raportował, że BND dostawał „dobre raporty [wywiadu zagranicznego] o radzieckiej Ukrainie” jako rezultat tych operacji. Zaoferował, że będzie szczegółowo informował CIA o działaniach Bandery w zamian za przysługę. Bandera próbował od 1955 uzyskać amerykańską wizę, by spotkać się ze swoimi ukraińskimi zwolennikami w Stanach Zjednoczonych, a także, by spotkać się z kimś z Departamentu Stanu i CIA. Herre pomyślał, że wiza otrzymana z zachodnioniemiecką pomocą polepszy jego własne kontakty z Banderą. Urzędnicy CIA w Monachium faktycznie rekomendowali przyznanie wizy Banderze w październiku 1959.
Ale 15 października 1959, tylko 10 dni po tym, jak monachijska komórka CIA poparła prośbę o wizę, zabójca z KGB, Bogdan Staszinskij zamordował Banderę specjalną bronią, którą rozpylił cyjanek na twarzy ofiary. Sowieci, którzy penetrowali organizację Bandery i BND od lat, najwyraźniej zdecydowali, że nie mogą tolerować kolejnego sojuszu oficerów niemieckiego wywiadu z ukraińskimi fanatykami. Staszinskij otrzymał za wykonanie zadania Order Czerwonego Sztandaru.
Amerykański Konsul Generalny w Monachium Edward Page zauważył , że „morderstwa to nic nowego w ukraińskim ruchu nacjonalistycznym”. Chociaż śmierć Bandery miała demoralizujące znaczenie w tym sensie, że zamachu dokonano pod nosem ochroniarzy Bandery, Page zauważył, że „wiele ważnych figur emigracji nie opłakiwało jego śmierci”, zwłaszcza dotyczyło to tych, którzy skłaniali się ku instytucjom demokratycznym i na własnej skórze odczuli banderowską, brutalną taktykę silnej ręki. Frakcja Bandery nadal istniała, ale była całkowicie spenetrowana przez KGB, nawet na najwyższych szczeblach. Nie zważając na to, Herre utrzymywał kontakt z jej przedstawicielami w Niemczech Zachodnich aż do 1961.